Sommerzeit, 2522 roku K.I. Wielkie Hrabstwo Wissenlandu,
ÅšwiÄ…tynia Morra przy Heisenbergu
Chłopcy ze Strilandu stali dookoła kamiennego stołu obserwując jak kapłan Morra pomodliwszy się chwilkę w ciszy nad nagim ciałem nieboszczyka, ostrym nożem rozkroił skórę i mięśnie wprawnym cięciem od klatki piersiowej po podbrzusze. Wiele lat temu sam widok trupa w Schlachterowej Przechowywalni Morra wywoływał niekontrolowane odruchy żołądka. Teraz otwarte wnętrzności odsłaniające kości, ścięgna i różowo-czerwone narządy ludzkiego ciała, choć na pewno szokowały, to w umiarkowanej formie. Raczej nieswojo można było się poczuć, gdyż tego rodzaju praktyki zakazany wszak były i jakoś tak nienaturalnie było zaglądać do środka człowieka. Patroszyć rybę czy zwierza, a wyjmować i oglądać organy bliźnich to jak jeść kiełbasę, a przełykać ludzkie mięso.
Jeden z braci, których pomocnicy kapitana straży, w osobach Moritza i Aldrica, przywieźli na wozie z jeszcze kilkoma trupami zauważonymi w bocznych uliczkach przy głównej, leżał na stole ze starannie zamkniętymi przez kapłana powiekami. Drugi, ten z silną pręgą na szyi od sznura, wciąż patrzył w kamienne sklepienie katakumb na płycie obok. Martwi śpią z otwartymi oczami powiadał ojciec przełożony Detlefa, a żywi wciąż na swe podobieństwo im je zamykają.
Markus Volkmarson pieczołowicie oglądał dziwne obserwatorom narządy nieboszczyka.
- Wdzicie? - wskazał na poczerniały organ wyjąwszy go starannie za pomocą noża z brzucha trupa. - To wątroba. Zobaczcie jaka jest zniszczona. Wszyscy umarli ostatnimi czasy takowe mają. Wcześniej, to tylko u najgorszych moczymord tak marne wątroby widziałem.
Faktycznie, to było to, o czym pół godziny wcześniej kapłan mówił Kasparowi, Detlefowi i Arno pokazawszy na przykładzie skurczonej starowinki leżącej cichutko pod czarnym całunem kilka kamiennych stołów dalej.
- Wielu powiada, że to klątwa, lecz jak w klątwę nie wierzę. - rzekł kapłan spokojnie włożywszy wątrobę na swoje miejsce. - Kapłan Shallaya z miasta jest innego zdania jednak. - westchnął. - Wielce uparty to człowiek. Ciała siostry wydać nie chce, mimo mych zapewnień szczerych intencji i dokumentu z Nuln, że umarłych pośmiertnie z błogosławieństwem obu naszych kultów praktykuję… Wielką byście wyrządzili przysługę Adeli, miej Panie Umarłą w opiece, której ciało już od wielu tygodni bezbożnie leży w świątyni Shalaya…
Podziemia świątyni Morra były wykończoną ludzkimi rękoma naturalną grotą, której środkiem w kamiennym akwedukcie płynął strumień wytryskujący z najdalszego krańca długich katakumb oświetlonych licznymi lampami. Ową wodą kapłan obmywał ciała denatów, jak również czerpał do picia twierdząc, że to z woli Morra nad błogosławionym źródłem wniesiono świątynię. Przybytek Pana Umarłych wydrążony w stromej skale ponad ziemią, w podziemiach był naturalną jaskinią, surową, acz przyjemną dzięki zimnemu powietrzu, jakże znośniejszemu niż panujący na górze letni żar.