-
Kurza twarz!- zklął głośno Koren.-
Gorąco piekielnie. Napiłbym się czego - mrugnął wesoło do swojego nowego kompana.-
Aż dziw bierze, że mnie nie oskubali.
Rozejrzał się uważnie po najbliższej okolicy i postanowił, że trzeba koniecznie coś zjeść. Spojrzał wzdłuż ulicy i uśmiechnął się na widok szyldu a kształcie udźca.
-
Arcydzieło malarstwa to to nie jest, ale z braku laku... i tak dalej.
Ruszył w tamtym kierunku jednocześnie mówiąc do stworzenia:
- J
ak tylko kupimy sobie coś do wszamania i odnowimy zapasy to stanowczo wyrwiemy się z tego parszywego miasta.
Nagle zatrzymał się i spojrzał na stworzenia uważniej. Z namysłem podrapał się po brodzie.
-
Ja ciebie w cholerę nie rozumiem. Ale zastanawiam się czy ty kumasz co ja mówię.-
Zmrużył oczy pochylając się nad twarzą zwierzecia i dodał - W sumie jesteś wolny. Możesz robić co chcesz bo ja cię na łańcuchu trzymać nie mam zamiaru.
Wyprostował się nagle. Spojrzał w niego, na fasady domów i pył pod nogami.
-
Ciekawość, czegóż ty ode mnie możesz chcieć?- Podparł się pod boki i zwrócił oczy na stworzenie, które przed nim stało.
__________________________________________________ _________________________
Wybaczcie spóźnienie, ale miałam 48 godzin pracy bez przerwy i 3 projekty do oddania na uczelnię. Musiałam się wyspać