Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2017, 16:39   #65
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- A chuj go wie! Dopytej go jeno, tawarisz, pa czemu się zlękli gieroja Franza! A ty mi tu, brateńku, śpiewaj szybciuchno - szto wy i pa czemu spierdalata?

Mówiąc ostatnie zdanie do leżącego przy nim, Atanaj zeskoczył i kopniakiem obrócił chama na plecy przystawiając szablę tamtemu do gardła.

Wędeczka zabrał się do pracy - po opróżnieniu kieszeni, wsadził paluch w ranę na plecach leżącego, wywołując okrutny wrzask bólu, a potem zaczął pogawędkę. Atanaj natomiast rozpoczął indagować przerażonego chłopa.

- Panie, panie! Darujcie… - Z oczu popłynęły mu łzy. - Uciekałem, bo ten tam, Schierke, on… No pomordowali naszych na plaży. Złe chłopy, zły człowiek! - Facet przestał płakać, w oczach pojawiła mu się iskierka gniewu. Jednak spojrzenie stało się znów płochliwe, gdy ponownie dostrzegł szablę. Głośno pociągnął nosem. - Listem go gonią, tego Schierke. Sto koron oferują za jego głowę! Ale my nie zainteresowani. Uciekamy, bo naszych pomordowali…

Z drugiej strony drogi powoli nadchodzili Franz i Martin z więźniem.

Schierke poczekał, aż Martin przyprowadzi swojego jeńca ze sobą. Spojrzał na trzech wylęknionych chłopów.

- Dobra, ludzie, radzę po dobroci, odpowiadajcie szczerze. Nie jestem jakimś cholernym utopcem z legend ani, kurwa, elfem, nie trza przede mną uciekać. Mówcie prawdę. Pieprzenie wcale mi nie imponuje, wręcz przeciwnie, skłonny jestem rzec, że mnie nastraja wrogo do tych, co pieprzą. Stąd ważcie słowa, jeśli uznam, że kłamiecie, możecie się wkrótce pożegnać z karkami. I tym, co na nich jest - tu przesunął kciukiem po ostrzu topora.
- Po pierwsze primo, skąd mnie znacie? I dlaczegoście przede mną uciekali?

Wędeczka przestał wypytywać powalonego i cała trójka więźniów mogła spojrzeć na Franza.

- Już mówiłem - odezwał się ten uprzednio indagowany przez Atanaja - byłeś na tym liście, co to oferował ktoś sto koron. Niebezpieczny człowiek z ciebie, to uciekamy…

Pozostała dwójka przytaknęła. Franz wytężył umysł i przypomniał sobie przynajmniej jedną z tych gęb - to musieli być ci, co ich chciał Żyleta nająć. Przed karczmą widział ich mordy, tuż przed wyruszeniem na statek z trupami.

Schierke przystanął, nagle zamyślony.

- Czopek ze Stulejkowej Jamy? - Franz nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu na samą wzmiankę. - Kim on jest?

Po chwili dodał:

- Pamiętam was, jesteście z Verborgenbucht. Jeden z naszych, którzy się wtedy wyprawiali na okręt, chciał was zwerbować. Co do masakry waszych ludzi na plaży, mam dla was złe wieści: kiedy to się działo, mnie na plaży nie było… Zapewne mylicie mnie z kimś, kto wtedy na plaży walczył. To nie ja zabijałem waszych kamratów. Musielibyście dochodzić zemsty u innych członków naszej szacownej drużyny.

- To co mnie jednak bardziej interesuje - Schierke odchrząknął - Ilu ludzi w Verborgen i okolicach wie o mnie? Ile jeszcze jest rozwieszonych tych głupawych listów gończych?

- Nie wiem, Fryderyk wiedział, on nas zebrał. Nic o czopkach, cokolwiek to jest, nie mówił. No i skończył na plaży, potem uciekliśmy. Ja to wszystko w cho, w cholerę rzuciłem, znów rąbię drewno i pomagam przy dachach. Więcej nie wiem! Nawet czytać nie umiem. I dobrze, to tylko złe przynosi. Ba.

- Niewiele wiedzą - rzekł do Atanaja. - Zabić ich nie godzi się, wszakże tylko posłużono się nimi. Więcej sensu ma puścić ich z życiem, niech wiedzą, że to nie ja posiekałem ich pryncypała. Kto to był, Brenton, Ragnar, co im tego Fryderyka zabił? A, spytam się ich kiedyś. Będziemy musieli ostrożnie wejść do Verborgen. Kto wie, ile szkód wyrządził dureń, który na mnie nasłał. Co sądzisz?

- Łyczków tłuc njec nowjego - toć njech i idu w choj! Bogowie pozwolą, wincyj ich przyjdzie i w jasyr weźmiem - to i koron sje na trzjepie! - rzekł, uśmiechnąwszy się brzydko do jeńców.
- Jak wyżyją, niech lecą - a my na koń, gieroje!


- Idą do Verborgen - odparł. - Znaczy się, i nam, i im po drodze. Pójdziemy więc razem. Po drodze opowiedzą mi nieco o tym Fryderyku. Co to był za jeden. I skąd się wziął. I ilu jeszcze z nich jest, o.

- Uch, no njech będzie. Ale wartije trzymać musim, co by nas psubraty we śnie nie porzezaly!

- Na pewno chcesz tam leżć Franz? - zapytał Martin odciągając kumpla na bok, tak by “łyczki” ich nie słyszeli. - Jak są listy gończe na ciebie, to na stryczek możesz trafić zanim sprawę wyjaśnisz.

- Chciałem odwiedzić zielarkę - rzekł. - Oby uniknęła stosu. Ada w przeszłości okazała się zacną pomocą dla naszej komitywy i zapewne tym razem też tak może być. Jeśli jej pomoc nie będzie konkretna, to chciałem od niej przynajmniej nabyć jakąś dobrą truciznę, przyda się w forsowaniu twierdzy. Spodziewam się także, że Atanaj ucieszyłby się z wizyty u matrony.

Po przemyśleniu wypowiedzi Atanaja, dodał:

- A, puśćmy ich wolno, prostacy to przecież. Daj mi no tylko chwilę, spytam się ich jeszcze czegoś...

Po czym spytał się, ale jakoś tak bez przekonania. Czy w Verborgen jego facjata jest powszechnie znana i czy zielarka jeszcze tam jest? I w ogóle, to co robią na szlaku między Salkalten i miasteczkiem? Kim był ten Fryderyk i skąd się wziął? Czy był ktoś jeszcze poza Fryderykiem? I skoro z Verborgen są, to może jakieś wieści o tamtejszym szlachcicu mają? Albo wieści z Verborgen w ogóle? Po czym przerwał pytania i zapewnił, że jeśli łżą, to łby ukręci. I czy może w Verborgen znają kogo, kto na dworze Dignama bywa. A potem dodał, że jak widzą, wcale nie taki straszny a skoro tak, to czy może zarobku nie szukają? A jeśli nie szukają, to spierdalać mogą.

- ...a jeśli mi na nic się nie przydacie - tu najemnik strzyknął obolałymi koścmi. - To spierdalać możecie. Ino prędko, bo rozmyślić się jeszcze zdołam. Albo jakiego ładniejszego sobie obiorę, co mojemu gniadoszowi wygodzi.

Od chłopów dowiedział się jeszcze, że jego gębę widzieli tylko na tym jednym plakacie, więcej ich nie było, oni przynajmniej nie wiedzieli. Fryderyk był starym najemnikiem, który osiadł w Verborgenbucht na stare lata. Zielarka? Oni nie wiedzą, co za zielarka. Dignam to głupi skurwysyn, zdziera pieniążki od ludzi. Podróżowali do Salkalten, zarobić nieco, bo tutaj akurat roboty dla nich brakło. I potem spierdolili.

*

Po drodze do Verborgen, Franz spędził parę chwil na opatrzeniu się po niefortunnym upadku z konia. Oczywiście, jego wiedza, choć zdołała wzbogacić się o doświadczenie na ulicach miasta portowego, nie była najlepsza, ale jego własne umiejętności w tym względzie nie rozczarowywały go zbyt często. Do Verborgen zamierzał wejść ostrożnie. Potrzebował nieco uzupełnić zapasy i spotkać się z zielarką, jeśli jeszcze tam była. I zasięgnąć języka na temat szlachcica. A później dalej na wschód, oczywiście.

 
Santorine jest teraz online