Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2017, 19:31   #497
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Telchar Ziraka z pogardą dla śmierci biegł przed siebie. Błysk, huk i chmura gazów wylotowych... Ramieniem Khazada szarpnęło, zwisło bezwładnie, ale krasnolud się tym nie przejmował. Człeczyna nie zdąży ponownie nabić broni. A nawet jeśli zginie w walce, oczyści swe imię i znajdzie odkupienie. Czego chcieć więcej? Khazad mimo ciężkich ran uśmiechał się szeroko. Ludzcy akolici zapewne wzięli by go za opętanego i poniekąd tak było. Telchar był opętany, żądzą mordu na człeczynie, który nie potrafi strzelać do celu biegnącego na wprost jego lufy...
Szaleńczy skok i równie szalony atak. Khazad nie dbał o uniki, zasłony, nie próbował się zasłaniać. Na dzika trzeba solidnej włóczni, krasnoludy w sumie aż tak bardzo się nie różnią od tych bestii. Góra mięśni i twarda skóra. Człowiek mógł próbować machać kuć i ciąć tymi wykałaczkami. Efekt był mizerny, Ziraka nawet nie poczuł tego draśnięcia. Zresztą skoro ani działo ani muszkiet go nie zatrzymały, to nie mogły tego uczynić nawet dwa noże...
Mariuszowi raz się udało zatrzymać uderzenie, ciężkiego, druzgocącego krasnoludzkiego topora. To nie powinno się wydarzyć, aczkolwiek podziałało to motywująco na zabójcę. Odrętwienie ręki ustąpiło, khazad wiedział, że to koniec. Jednak nie jego, a człeczyny. Mógł się on wić i kręcić. Zasłaniać i wyrywać. Topór spadał nieubłaganie. Nie było dla niego ratunku. Telchar był jak w amoku, przeciwnik go rozczarował, nie dał mu odejść do krainy przodków...
Człeczyna nie zasłużył na szacunek, on i jego banda używali brudnych sztuczek w walce, nie znali pojęcia honoru. Gdy chrupnęło i zaśmierdziało, a mężczyzna przestał się wić. Krasnolud odłożył topór, wziął jeden z noży człeczyny i potraktował jak wieprza. Zwyczajnie go zarznął skracając jego męki - przecinając głęboko nożem jego podgardle.
Następnie przetarł dłonią twarz i brodę, splunął obficie krwią na podłogę. Złapał się za przestrzelony bark i rzucił proste, krótkie
- Kurwa...
Ale skoro wrogów nie było widać, on sam jeszcze nie zemdlał. A swoi nie wołali go do pomocy i pognali cholera go wie. Pozostało zasiąść do ławy i zacząć łapczywie jeść.
- Balgrim głodnaś?
dodał po chwili, wyciągając w jej stronę jeden z talerzy z resztkami jedzenia.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 20-06-2017 o 19:46.
pi0t jest offline