Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2017, 20:11   #191
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy wejrzała w stronę Albrechta, on również dostrzegł jej ruch i ich oczy się spotkały. Mężczyzna wypuścił z płuc chyba całe powietrze nie kryjąc ulgi.
-W końcu się obudziłaś… Już miałem budzić chłopaka i wysyłać go do Okhe po pomoc dla ciebie…- kapłan przyłożył rycerce do ust drewniany kubek z wodą -[i]Pij. Musisz dojść do siebie. Użyłem na tobie prawie całej swojej magii leczącej, więc niebawem powinnaś wydobrzeć na dobre.
Panna Oakenfold zaczęła podnosić na łokciach do pozycji siedzącej, by nie zakrztusić się piciem. Chciała się przy tym uśmiechnąć do kapłana, ale ból w klatce piersiowej sprawił, że tylko skrzywiła się na twarzy.
- Przepraszam, że przysporzyłam ci tyle zmartwień - odezwała się w końcu, po tym jak upiła dwa spore łyki wody, by nawilżyć suche gardło. - Ale szczerze to nie wiem kto był gorszym przeciwnikiem ten półork szaman czy tamten demon - ostrożnie odetchnęła i już tym razem skutecznie udało jej się uśmiechnąć.
-Długo zmagałem się z tym zielonym skurwielem, tam w wysokiej komnacie, a Ricko walczył z pająkami. Przybiegłem najszybciej jak się dało…- tłumaczył się.
- Wiem - odparła mu z wdzięcznością w głosie i położyła dłoń na jego ręce. - Sama jestem sobie winna stanu w jakim byłam... jestem. Już go miałam, wystarczył ostatni cios... Ale rozproszyłam się bestią, którą przyzwał. A on w tym czasie się uleczył, przemienił… - pokręciła głową z bezsilności. - Cieszy mnie, że wy jesteście cali. Ja przez własną nierozwagę nie byłam w stanie przyjść was wspomóc.

-Ten młokos jest cały pogryziony…- skomentował uśmiechając się z politowaniem -Ale będzie żył…- Albrecht zasępił się na chwilę i spojrzał już poważnie na rycerkę -Kiedy tam wbiegłem i cię zobaczyłem… Twoje ciało… Wyglądałaś jak byś była pod wpływem jakiegoś zaklęcia… To był niesamowity widok, jakby sam Helm zesłał na ciebie swoją łaskę…- nie przerywał -Venoro… Uleczyłem twoje rany, lecz blizny zostaną…- zasmucił się, spuszczając głowę. Venora przypomniała sobie, potężny cios niedźwiedziej łapy i krew zalewającą jej twarz.
Rycerka zamrugała oczami, przyglądając mu się ze zdumioną miną. Dłonią sięgnęła do skroni i dotykiem napotkała opatrunek.
- Oh, tylko to? Powiedziałeś to takim tonem, jakby coś poważnego mi dolegało - odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do niego przyjacielsko. - Pierwszą bliznę zyskałam jeszcze jako dziecko. Mając może 6 lat spadłam z drzewa tak niefortunnie, że rozszarpałam sobie plecy. Nie wybieram się nigdzie na salony więc kolejna blizna mi nie wadzi. Jeśli natomiast chodzi o to co widziałeś, gdy dobiłam półorka… - wzruszyła ramionami. - Nie wiem, ale… Chyba znów nie obeszłam się bez pomocy Helma… - przyznała ze wstydem.

-To niesamowite… Słyszałem o przypadkach, kiedy to bóg interweniuje by wspomóc swego wiernego, jednak nigdy bym nie podejrzewał, że to może zdarzyć się kilka razy... - zamyślił się, nie odrywając wzroku od czarnowłosej niewiasty.
Venora uniosła brew zdziwiona reakcją kapłana, ale to jak wnikliwie się jej przyglądał sprawiło, że poczuła się jeszcze bardziej zawstydzona, tym razem z innego powodu. Odwróciła spojrzenie nagle bardzo interesując się zawartością kubka. Dopiła wodę do końca.
- Ja nie wiem co mam o tym myśleć… - mruknęła cicho. - W jednej chwili półork zadaje mi ostatni cios, ja tracę przytomność... Może nawet znów umarłam... A później wstaję, od tak, po prostu i kończę walkę - zaczęła analizować to co się wydarzyło. Zmrużyła oczy w zamyśleniu. - Ale pamiętam, że gdy byłam nieprzytomna, zanim wstałam, to miałam coś dziwne senne majaki. Chyba wspomnienie z dzieciństwa. Ja już widziałam osoby, które potrafiły lśnić tak jak ja - wbiła spojrzenie w Albrechta. - Widziałam jak jeden z rycerzy, z którymi spotykał się mój dziadek, miał podobną poświatę i... I Pavel, mój najstarszy brat, on też... - spochmurniała. - Był martwy, ale też lśnił... Ja nawet nie wiedziałam, że byłam świadkiem jego śmierci…
-To wszystko brzmi wręcz epicko…- zadumał się spoglądając gdzieś w dal, gdzie było widać górskie szczyty. Venora poczuła po chwili radość Młota, który prychając radośnie zbliżył się do obozu i obwąchał głowę swej pani.
-Nie myśl o tym teraz. Straciliśmy cały dzień na odpoczynku. Powinniśmy o świcie ruszyć dalej, inaczej Okhe pomyśli, że nam się nie powiodło…-

Venora dawno temu już czuła, że pogodziła się ze śmiercią brata i teraz nie chodziło jej o smutek po jego stracie, a o kolejne pytania jakie zrodziły jej się w głowie. Czyżby jej najstarszy brat również miał w sobie "to coś"?
Pokręciła głową. Kapłan miał rację, nie czas był na roztrząsanie tego.
- Cały dzień? - jęknęła, bo naiwnie sądziła, że wciąż jest to ta sama noc. Sięgnęła ręką do olbrzymiego końskiego łba i poczochrała go. Ale zaskoczyła ją reakcja Albrechta na jej "przygody". - Przyznaj, zabrałeś się ze mną, bo nie wierzyłeś i chciałeś zobaczyć na własne oczy jak to się dzieje, że co gdzieś wyruszę to potrzebuję nowego pancerza - powiedziała i mrugnęła do niego.
Albrecht wstał prostując nogi, a chwilę później podszedł do Młota klepiąc go pociesznie w bok -Tak.- odpowiedział wyjątkowo skromnie -Śpij dalej. Obudzę cię na ostatnią wartę- zaproponował, gdyż wiedział że Venora i tak będzie się upierać by go zmienić na posterunku.
Panna Oakenfold zamyśliła się nad propozycją, w pierwszej chwili chcąc się z nim nie zgodzić. Spała w końcu cały dzień więc mogła już resztę nocy przesiedzieć. Ale widząc, że kapłan wyglądał jej na zmęczonego. Nic dziwnego, martwił się przez ten cały czas o nią. Uznała więc, że nie będzie mu się sprzeciwiać.
- Dobrze, tak zróbmy - odparła. - Tylko, nie zapomnij się mnie obudzić - dodała udając jego własny ton.

Venora ułożyła się wygodnie w śpiworze, odnajdując najmniej bolesną pozycję do snu. Kiedy szorstka dłoń Albrechta zatrzęsła lekko jej ramieniem rycerka odzyskała świadomość, a niebo jeszcze nawet nie zaczęło szarzeć.
-Jeśli czujesz się dostatecznie na siłach, możemy się zmienić…- Albrecht był blady i mocno wyczerpany, ale gdyby było trzeba dotrwałby do świtu.
Paladynka pokiwała głową i zaczęła podnosić się z posłania.
- Idź się prześpij - powiedziała dla zapewnienia go. Ziewnęła przeciągle i zaczęła ostrożnie wstawać. Venora już praktycznie nie czuła bólu. Rany na twarzy i skroni ciągle piekły, ale to nie było typowe cierpienie. Nawet poobijane kości tak nie doskwierały, jak podejrzewała. Rycerka mogła normalnie wstać, chodzić a nawet wykonywać gwałtowniejsze i energiczne ruchy. Albrecht musiał użyć przynajmniej kilku leczących psalmów, by doprowadzić towarzyszkę do takiego stanu w tak szybkim czasie. Do świtu zostało około dwóch godzin.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline