Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2017, 22:51   #61
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację

Psuja i Merlin



Droga powrotna wydawała się znacznie krótsza.
Merlin McMahona pewnie prowadził swoje auto po wyboistych drogach leśnych, które należało pokonać chcąc w miarę niezauważonym opuścić rezerwat. Tuż obok niego siedziała Psuja. Tylko ona wyraziła chęć powrotu. Grant, zasłoniwszy się swoimi sprawami, zniknął w ciemnościach nocy, gdyż Luna swą twarz skryła za chmurami, jakby nie chcąc patrzeć co dzieci jej siostry, jej uczniowie, wyprawiają.

Gdy pojazd Merlina zaparkował koło domku, w którym świeciło się światło mimo później pory, z mroku zrazu wyłoniła się barczysta postać. Cicho. Bezszelestnie. Niczym duch. Mężczyzna zaszczycił Psuję tylko krótkim spojrzeniem i zaczął coś tłumaczyć McMahonie w obcym języku.

Jakość usług firmy sprzątającej kuzyna była jak zwykle na najwyższym poziomie.
Rozmówca Merlina rozmył się w mrokach nocy równie szybko i bezgłośnie co się pojawił.

W domku paliło się światło, ale panowała w nim cisza, może nie licząc miarowych, cichych stukotów.
Merlin McMahona od razu zorientował się, że owe odgłosy to dźwięki wydawane przez klawiaturę. Znakiem tego Bianca pracowała.
Tuż po otwarciu drzwi, zwłaszcza Psuję, uderzył zapach jedzenie. Nieopisana poezja aromatów, która powodowała nieopisany skręt pustych kiszek. Taka mała perwersja, którą organizm sam sobie zafundował.

- Merlin? - Padło z salonu bardziej stwierdzenie niż pytanie. Chwilę później pojawiła się osoba, które je postawiła. Bianca McMahona.
Nienagannie ubrana. Z delikatnym makijażem i uśmiechem na ustach. W niczym nie przypominała tej wystraszonej kobiety z lasu.
- Dzwonił Lukas. Pogrzeb Kocha jest jutro. Obecność obowiązkowa.
Bianca dopiero po przekazaniu wiadomości starannie przyjrzała się gościowi brata.












Jeremiah Ellsworth



Andie spała spokojnie gdy doktor Ellsworth wrócił do domu. Kineks też. To mogła być nawet spokojna noc. Niestety nie była. Ledno Hok’ee przytulił głowę do poduszki i zanknął oczy ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- Hok’ee!! - Znajomy głos mieszał się z rabanem. - Hok’ee!!
Gdy doktor otworzył drzwi ujrzał w nich Czerwonego Kruka. Starszy mężczyzna stał z zakrwawionymi rękoma i ubranem przed domem.
- Hok’ee, potrzebuję twojej pomocy. - Powiedział opanowanym głosem. Nie był przy tym ani trochę zdenerwowany.







Matthias Grant



Oddaliwszy się od domu McMahony Matthias wyciągnął swój telefon i uruchomił go. Trochę to trwało nim urządzenie zalogowało się wsieci. Było pięć wiadomości głosowych.
Pierwsza była od siostry, Juliette.
- Jak mogłeś?! - Krzyczała w niej. - Jak mogłeś?! Wtrącasz się w nie swoje sprawy!! Włazisz z buciorami w cudze życie!! - Krzyczała i łkała jednocześnie.

Jako drugi nagrał się Lukas
- Jutro pogrzeb Kocha. Obecność obowiązkowa. - Bardzo krótko. Bardzo zwięźle.

Trzecia wiadomość znów pochodziła od Juliette. I miała podobny wydźwięk.
- Pewnie jesteś z siebie dumy?! Znalazł się zbawca, cholera jasna!! Nie prosiła o pomoc. Nie chciałam, żebyś się wtrącał!! Ale ty oczywiście nie wiesz co to prywatne sprawy!! Nie oczekuj ode mnie wdzięczności!!

Następna wiadomość była diametralnie odmienna. W tonie. W przekazie. W zawartości. Zostawiła ją Hannah. Słodka blondynka dała o sobie znać i o swoich potrzebach. W dosadny, ale nie wulgarny sposób przekazała wiadomość.

Ostatnią wiadomość zostawiła znowu Juliette.
- To na pewno sprawka Camille!! - Siostra ani na jotę nie zmieniła tonu. - Nie chcę was znać!!






 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline