Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2017, 17:17   #193
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-A Albrecht sam gadać nie umie?!- zdziwił się trzeci z gigantów, po czym spojrzał na Ricka. -Powtórz mi, po co żeś przylazł?- Ricko przełknął ślinę i powtórzył głośno.
-Jestem wysłannikiem pani Okhe, Ognistowłosej…-
-Znam Okhe…- obudzi się najstarszy gigant, co spowodowało wyraźną ulgę u młodzieńca.
-Przybyłem by prosić o ochronę karawan spod sztandaru naszej gildii kupieckiej- przeszedł prędko do rzeczy.
-Chcesz bym wraz moimi przyjaciółmi bronił twoich przyjaciół?- upewniał się gigant.
-Chcę tylko prosić byście w gniewie ich nie masakrowali, jeśli przypadkiem wejdą na wasze tereny…-
Słowa Ricka nie były zbyt rozsądne, a w dobieraniu ich też nie miał talentu jak widac. Venora aż skrzywiła się słysząc co też on opowiada, tym bardziej, że sama była uczona dyplomacji w zakonie i choć nie znała się na zwyczajach gigantów to nie trzeba było być w tym znawcą by uznać wypowiedź Ricka za … niefortunną.

-He he he… zarechotał gigant z satysfakcją -Nim zaczniemy rozmawiać o pakcie, udowodnicie słuszność waszej sprawy. Pokażecie jak wam na tym zależy. A wtedy pomówimy o umowie między nami, a twoją panią- rzekł gromko, patrząc na każdego z przybyszów z osobna.
Panna Oakenfold już otworzyłą usta by się wypowiedzieć, ale zrezygnowała. Choć ją korciło by się wtrącić to z jakiegoś powodu Okhe nalegała by to właśnie Ricko prowadził rozmowę.
~ A może kapłanka Kossutha po prostu nie jest świadoma moich umiejętności... ~ zaczęła powątpiewać w decyzję rudowłosej. Spojrzała więc na chłopaka wyczekująco, by on zadecydował czy może się wtrącić.
-Jakich dowodów wam trzeba?- spytał śmiało Ricko. Najstarszy z gigantów wstał sprawiając wrażenie znacznie większego niż początkowo wydawało się rycerce. Był większy od gigantki, z którą walczyła w przeszłości.

-Nieopodal stąd znajdują się ruiny starej twierdzy…-
-Już oczyściliśmy to miejsce z nawiedzającego go zła…- wtrącił bez namysłu Ricko, na co gigant tylko mruknął gardłowo -W tychże ruinach znajduje się pewien zacny klejnot, który został nam skradziony- mówił dalej nie zważając na nadgorliwego chłopaka -Kamień jest wiele wart, lecz dla nas jest bezcenny…- wskazał ruchem głowy siedzących za nim współziomków -Jeśli przyniesiecie nam ten klejnot, pomówimy o pakcie z twoją panią-
Ricko spojrzał na Venorę i Albrechta. Wiedział, że tej decyzji sam już podjąć nie może.
Paladynka westchnęła ciężko. Tak ciężko jak osoba, która uświadomiła sobie, że będzie musiała wracać po tych schodach w dół, znaleźć w twierdzy błyskotkę, która była niczym igła w stogu siana, a na koniec jeszcze tu wrócić, znów po tych samych przeklętych schodach. Wtedy też spojrzała po mężczyznach.
Miała cień nadziei, że pomimo odniesionych obrażeń i całego zamieszania z zasadzką półorków, to jednak któryś z nich pamiętał o tym co mówiła nim zostali napadnięci w sali sypialnej półorków.
- Przeszukaliście ich, prawda? - mruknęła cicho.

-Przeszukałem. Mieli przy sobie trochę złota, trochę srebra, kilka tych przeklętych eliksirów niewidzialności i masę bezużytecznego ekwipunku…- wzruszył ramionami Albrecht.
- A czy... - chciała dopytać czy również sprawdzili ich posłania oraz resztę komnat, ale ugryzła się w język. Byłoby niewdzięczne oczekiwać od kapłana by w sytuacji jakiej wtedy ją zastał myślał o szabrowaniu podziemi. Już nie mówiąc że później cały dzień musiał zajmować się ranami jej i chłopaka.
- Dobrze więc, pójdziemy to przeszukać - skinęła głową, spoglądając na Ricka. Młodzik przytaknął jej i spojrzał na giganta
-Znajdziemy wasz klejnot- oznajmił, gigant zaś bez słowa odwrócił się i usiadł obok swych kamratów. Ricko pokłonił się lekko i podszedł do Venory.
-Żaden problem. To tylko cztery godziny marszu w dół, a potem kolejne cztery z powrotem w górę…- skomentował pod nosem.
- Ale najpierw odpoczniemy nieco - dodała cicho Venora, tak by tylko jej towarzysze dosłyszeli, bo czuła, że z nich wszystkich to właśnie Albrecht najwięcej złorzeczył teraz w myślach.

Kapłan uśmiechnął się blado i nawet zbytnio nie protestował. Trójka towarzyszy usiadła na szczycie schodów, rozglądając się po pięknej okolicy. W końcu to Albrecht zarządził wymarsz, uznając że odpoczynek tylko go usypia. Venora natomiast uparła się, że jeśli mają już ruszać to Albrecht musi oddać jej i Rickowi to co mu najbardziej ciążyło. Zaszantażowała go nawet, że nie ruszą z miejsca póki tego nie zrobi. Po chwili marudzenia tarcza i plecak kapłana w końcu zostały rozdzielone między młodego wojownika i paladynkę. Mogli iść dalej.

Zejście do ruin było istną mordęgą. Żadne z nich nawet nie chciało myśleć o tym, że niebawem będą musieli wdrapać się na szczyt jeszcze raz. Słońce akurat wzeszło w zenit, kiedy dotarli pod wielką wyrwę w murze, którą dostali się do wnętrza budowli za pierwszym razem. Drogę znali już dość dobrze, to też bez ceregieli przemaszerowali korytarzami aż do miejsca, gdzie leżały aż trzy trupy orczych bękartów, w tym pajęczy szaman.
-Gdzie teraz?- syknął Ricko.
- Po kolei, żeby się nie pogubić - stwierdziła Venora. - Jeszcze raz przeszukamy trupy, również tych co większych pająków, później dawne siedlisko półorków. Następnie kryjówka pająków, tam gdzie tak dużo pajęczyn było. Miejmy nadzieję, że się znajdzie ten klejnot. Ale jeśli nie to pójdziemy dalej w twierdzę - powiedziała i spojrzała na Albrechta. - A ty wróć do dawnego obozu, prześpij się. Młot na pewno cię zbudzi jak coś się będzie działo. Zmęczony nie pomożesz nam tu za wiele - zaproponowała mu z troską w głosie.

-Chcecie zejść głębiej beze mnie?- spytał nie dowierzając własnym uszom -Na pewno nie!-
Paladynka przewróciła oczami.
- Tu nam się zejdzie z kilka godzin. Wrócimy po ciebie jeśli nic nie znajdziemy i uznamy, że trzeba pójść głębiej w ruiny, dobrze? - zapewniła go.
-A co jeśli sytuacja się powtórzy w ten przykład?- Albrecht położył dłonie na biodrach -Kto cię uzdrowi?- spytał chłodno.
- Przecież ty zaraz padniesz ze zmęczenia - nie dawała za wygraną.
-Nawet nie masz pojęcia, przez jakie potworności przechodziłem. Nic mi nie jest, przestań dramatyzować…- zmarszczył czoło, po czym ruszył w kierunku wysokiej komnaty.
Panna Oakenfold rozłożyła bezradnie ręce i pokręciła głową, na upór kapłana.
- Niech ci będzie - mruknęła i ruszyła za nim. - I nie rozdzielamy się - dodała już głośno.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline