Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2017, 18:29   #67
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
~ Zupełnie nie wiem, co wy ludzie widzicie w tych całych czułostkach, my smoki chwytamy za kark i robimy swoje. Szybko i przyjemnie. Bez całego tego… migdalenia się. No i… pfff... a już samo migdalenie bez prokreacji jest całkiem bezcelowe ~ wtrącił się nagle znudzony Starzec.
~ Skończyłeś identyfikować dla mnie medalion? ~ spytała Nimfetka, jakby od niechcenia, tupiąc bosą stópką i oglądając swoje pazurki. ~ Nie? To wracaj do roboty, nikt ci nie każe się ze mną teraz “nudzić”. ~ Zbyła Pradawnego niedbałym machnięciem rączki, a Chaaya zachichotała w pierś leżącego obok kochanka, podgryzając go delikatnie w sutek.
- Tylko troszeczkę… bo tak ładnie się dajesz - odparła psotliwie.
- Wiem… wiem… - wymruczał czarownik, głaszcząc po głowie dziewczynę, podczas gdy skrzydlaty postanowił się postawić.
~ Nie jestem jedną z twoich rozgadanych osobowości. Jestem potężnym smokiem. BÓJ SIĘ ALBOWIEM JESTEM STRASZNY I OKRUTNY… I ZŁY. ~ Zakończył to wszystko rykiem, który byłby przerażający, gdyby nie istniał tylko w umyśle tawaif.
~ Ach… ach taaak ~ zaszczebiotała bez przekonania eteryczna zjawa, spoglądając znad paznokietków na wielką, czerwoną ropuchę przed sobą. ~ Musisz trochę popracować nad imagiem, bo coś ciężko nam w to teraz uwierzyć. Po pierwsze… nie masz ciała, po drugie nasze ciało pozostawione bez naszej opieki długo nie wyżyje będąc zdane tylko na twoją łaskę. Dobrze to wiemy my… i dobrze wiesz to ty. Więc nie strasz mnie tu. Jestem najstarsza, choć może nie wyglądam ~ odparła słodko, wdzięcząc się do gada, jak do własnego odbicia w lustrze. ~ I lepiej zacznij nas doceniać… każdą z osobna. ~ Na zakończenie, jak na dziecko przystało, pokazała jaszczurce język.
~ Ooooo ty… może i nie mogę was zniszczyć ze względu na to kim jesteście… ~ warknął zdenerwowany Starzec, malejąc i robiąc się bardziej mięciutki.
I ludzki.



~ Za to nadal mogę złoić ci tyłek, ty bezczelna dziewczyno. Od tego nie umrzesz, ale zapamiętasz, by nie traktować wielkiego smoka protekcjonalnie ~ ryknął wściekle nadal gadzim głosem.
~ Złoisz mnie tak jak swoje smoczyce? ~ spytała z drwiącym uśmieszkiem, spoglądając na ponętne, męskie ciało przed sobą. Jej wulgarny ton, zupełnie nie pasował do tak drobnej iluminacji dziewiczego dziewczęcia, że, aż ogłuszał, niczym niezapowiedziany obuch w skroń.
“Dość tego! Co tu się wyprawia.” Laboni pojawiła się za mężczyzną, skrzecząc jak wrona. “Co ty, szczenie jesteś, że dajesz się tak prowokować? Wstydu nie masz? Gdzie twój honor!”
~ Honor? To ludzki wymysł. I głupia wymówka ~ burknął smok, zerkając na Laboni przez ramię.
“Nie wycieraj się ludźmi kiedy ci wygodnie” odparła tawaif, kręcąc w zrezygnowaniu głową. “Wstydzisz się swoich słabości. Nie raz nam o tym mówiłeś… to się nazywa honor mój złociutki. Chcesz wyglądać na silnego, więc nie powiesz, jak cię zniewolono przez twoją głupotę. Chcesz straszyć swym ogromem i potęgą, więc nie opowiesz jak byłeś pisklęciem. To duma… ludzka, tak jak i honor, nieodłączny element, którym bijesz po oczach na każdym kroku.”
~ Dopisujecie sobie to czego nie ma. Wy ludzie nie potraficie zrozumieć smoków. ~ Parsknął teatralnie Starzec, zapominając, że rozmawia z jeźdźczynią. Tymczasem czarownik tulił Chaayę, nucąc cicho jakąś pieśń. Kołysankę, chyba uznając, że zasnęła w jego ramionach.
Nimfetka zaśmiała się wyniośle, tracąc zainteresowanie dyskusją i po prostu się rozwiewając. Stara tancerka westchnęła głośno i potarła skronie.
“Kreujesz się na bestie. Chciałbyś taką być… ale bestie nie myślą i nie czują.” Popatrzyła wymownie na dragona aktualnie w ludzkiej postaci. “Popatrz ty na siebie… na bogów, taki stary, a jaki głupi… JAKI PRÓŻNY! Jak człowiek… jak stary, zdziadziały chłop.” Wzniosła ręce ku górze, przewracając teatralnie oczami. Najwyraźniej nie raz, miała podobne dyskusje w swoim życiu.
~ Silny… ~ Napiął muskuły i dodał ~ przecież cherlak nie złapie tej pyskatej smarkuli i nie spierze jej tyłka na kwaśne jabłko. Zupełnie nie rozumiem czego ty się spodziewasz? Że pozwolę wam się dyrygować jak któraś z twoich osobowości, lub Nveryioth? Ja jestem Starzec… zabijałem demony, smoki i rycerzy!
“Weź ty się walnij raz a dobrze…” odparła kobieta, biorąc się pod boki. “Zapomniałeś już jak wczoraj sromotnie przegrałeś z Kamalą? Myślisz, że jej podskoczysz bo masz więcej lat na karku? Jesteś tu gościem!” przypomniała mu z dosadną wylewnością, godną niejednego kupca z pustyni. “To nie siły ci potrzeba, a sprytu… i to wyborowego, bo jeszcze żaden mężczyzna jej się nie oparł… i to nie tylko ludzki, więc nie bredź mi tu o swojej smoczej krwi.”
~ Pfff…. ludzkie kobiety… nadajecie się tylko na śliczne ptaszki śpiewające w klatkach ~ odparł gniewnie czerwonołuski. ~ I nie przegrałem, bo nie walczyłem. Gdybym walczył, to byście wszystkie to odczuły.
Gdy skrzydlaty przemawiał, poczuł znajome spojrzenie świdrujące go między łopatkami. Choć nie widział, ani nie słyszał nigdzie prawdziwej właścicielki ciała to dałby sobie ogon uciąć, że właśnie się z niego śmiała… tak samo jak Laboni, która zaświergotała… jak ptaszek.
“Na razie to ty nim jesteś…” pokazała na zamglony ciemnością umysł kobiety. “Wszystkie jesteśmy. Pogódź się z tym” burknęła i odwinęła się, najwyraźniej też tracąc zainteresowanie rozmową.
~ Ale tylko ja próbuję zmienić ten stan. Poza tym wy jesteście tylko na własne życzenie ~ mruknął Starzec gniewnie, splatając dumnie ręce na twardym torsie. ~ Ale te ludzkie ciała są mięciutkie… jak można żyć będąc takim delikatnym stworzonkiem?
~ Ej Chaaya to co z tym wyj… ~ Zielonołuski pojawił się nagle, przeczesując umysł towarzyszki, zbyt znudzony wyczekiwaniem na wyjście do miasta. ~ Kim ty jesteś? ~ zapytał zdębiały Nverioth, rozglądając niepewnie dookoła, by w końcu uczepić się Laboni, niczym wielka, bladolica pijawka, owijając się wokół jej karku.
~ Ja jestem władcą i panem. Ja jestem najpotężniejszą istotą… ~ Z każdym tym słowem barbarzyńca rósł i rósł, powiększając swój rozmiar. A za nim wyrósł nawet kamienny tron. ~ Ja jestem Starzec, więc okaż szacunek.
Po czym powoli wracał do smoczej postaci.
Laboni parsknęła śmiechem nie odwracając się do gada, za to młody skrzydlaty… otworzył pysk… i zachrumkał. Chyba chciał wziąć wdech i jednocześnie się zaśmiać… i wyszło jak wyszło.
“Damy ci znać, jak będziemy gotowe. Idź stąd ptaszyno…” stara tawaif, odczepiła od siebie Zielonego, po czym odeszła w cień.
Nie mając nic więcej do powiedzenia, jaszczur wzruszył skrzydełkami i również się ulotnił.
~ Ja wam jeszcze pokażę… kiedyś. ~ Pradawny pogroził mrocznej pustce, która go teraz otaczała, po czym udał się z powrotem do tego zakątka umysłu tancerki w którym urządził swoje mentalne leże.

Chaaya zamruczała cichutko, składając ciepłe wargi na zagłębieniu szyi Jarvisa. Nie spała jak mogło się jemu zdawać, a po prostu trwała w przyjemnym zawieszeniu… a że jakiś gburowaty i zazdrosny staruch musiał przyjść i popsuć klimat to już inna sprawa. Przez chwilę ocierała się twarzą o obojczyki czarownika, muskając je od czasu do czasu oddechem i językiem. Sprawdzająco i zaczepnie. Bo i mag przestał się ruszać i wyglądało na to, że to teraz on usnął.
- Przyjemnie ci? Bo mi tak - wymruczał mężczyzna leniwie, obudzony drobnymi pieszczotami bardki. Przytulił ją mocniej do siebie. - Jesteś urocza nawet gdy śpisz.
- Ciii… nie mów tak. Nie mów jakbym była idealna bo nie jestem i mam wyrzuty sumienia… bo zgłodniałam. Bardzo. Nic dziś nie jadłam, a nie chce wyganiać cię z łóżka, jeśli ci tak dobrze… należy ci się odpoczynek. - Przeszła z cichego szeptu w delikatny pomruk, gdy wspinała sie po jego ciele, układając się na nim jak na wygodnych poduszkach, by dmuchać mu w ucho i bawić się kosmykami na jego czole.
- La Rasquelle też trudno nazwać idealnym, a jest piękne nieprawdaż? Ideały są zwykle… nudne. Skaza nadaje nam barw i wyjątkowości, bo wszak nikt nie jest idealny - mruczał cicho Jarvis, poddając się jej pieszczocie. - A żeby zjeść musimy się ubrać i wyjść. Dobre jedzenie dają w tej karczmie, do której mamy się udać?
- Mmm… - Dziewczyna liznęła kochanka długim pociągnięciem języka od jabłka adama po czubek brody. - Nie mam bladego pojęcia. Poszłyśmy tam tańczyć, bo grają fajną muzykę i jest “dobre” towarzystwo… Złapałyśmy taką jedną na dwie idiotki, przy czym to ja byłam tą większą i bardziej pijaną. - Zaśmiała się, unosząc na rękach, by móc muskać ustami obojczyki czarownika.
Palce mężczyzny zaczęły muskać skórę wiszących prowokacyjnie piersi kochanki, które czubkami ocierały się o jego tors.
- Teraz będziesz mogła się upić, jak masz ochotę. Ja mogę pozostać trzeźwy - zaproponował z uśmiechem. - A Godiva niespecjalnie lubi alkohol.
- Nie chce się upijać, ale jeśli Godiva chce to nie mam wyboru… choć nie powiem, wolałabym ciebie ululać, a później haniebnie wykorzystać, nie raz i nie dwa… - odparła z lisim uśmieszkiem, prezentując swe dwie mieciutkie półkule, jakby była na witrynie sklepowej i chciała, by ten ją kupił.
- Dobrze… pozwolę ci mnie upić - wymruczał Jarvis, osuwając się na pościeli w dół, by zrównać się twarzą z prezentowanymi skarbami. Jego usta przylgnęły do jednej, a dłoń do drugiej piersi w namiętnej pieszczocie.
- Ale nie będziesz oszukiwał? - upewniła się, nadstawiając się do jego ust, z psotliwym uśmieszkiem na licu. Najwyraźniej już zaczęła planować co zrobi z magiem dzisiejszego wieczoru, kiedy ten nie będzie w pełni władz.
- Nie. Będę cały twój… pijany i rozochocony - rzekł potulnie czarownik, pieszcząc krągłości jej ciała. - Ufam ci.
- W takim razie nie mogę się doczekać...
Chaaya wyprostowała się, siadając na kochanku, oglądając się za siebie czy jej kochaś ma ochotę na więcej pieszczot, czy może mogą się już zbierać. Uśmiechnęła się zadowolona, odchylając się, by pogłaskać małego Jarviska po łebku. - Za kwadrans mamy być ubrani i czekający na gondolę, która zawiezie nas na zabawę… - Poklepała czarownika w policzek, składając na jego ustach łagodny pocałunek.
- Kwadrans to dużo czasu - mruknął przywoływacz i obracając się na bok, zrzucił dziewczynę z siebie, by po chwili ją przyciągnąć i zabrać się za udowadnianie tej tezy.


Gondola była powolna tym razem. Ale cóż poradzić. Czwórka pasażerów swoje ważyła. Godiva grzeczniutko siedziała po jednej stronie wraz z Nveryiothem, a Chaaya zgodnie z odgrywaną rolą, wtulała się w swego narzeczonego. Wszak taką historyjkę wmówiły pewnej wojowniczce.
Celem ich była karczma… tylko w której z dwóch mogły natrafić na tą egzotyczną mniszkę?
Bardka chciała zabrać oba smoki do tawerny w której grała muzyka. Oglądanie walk lub co gorsza uczestniczenie w nich, było ostatnim, czego pragnęła w świętowaniu ich małego zwycięstwa. Liczyła też, że spotkają tam, jej i Niebieskiej, wspólną znajomą i smoczyca ośmieli się pogadać z kobietą lub może nawet popląsać gdzieś pod ścianą?
Dźwięki orkiesty posłyszała zanim dopłynęli do karczmy. Odgłosy, widoki jak i towarzystwo, były bardziej miłe tawaif niż pijana bijatyka, która ekscytowała Godivę.
Dopłynęli wkrótce po zauważeniu fasady przybytku. Gdzie na miejscu Jarvis szarmancko pomógł tancerce wysiąść z godnoli, wywołując u niej miły uśmiech oraz ciche zamarudzenie jej skrzydlatego, który chyba zaczynał wątpić w swój sens istnienia.
A potem weszli do środka. Muzycy, choć może nie wybitni, dawali radę zagrać skoczne kawałki. Kaidiri Chaaya nie dostrzegła, ale może zjawi się później?


Kobieta wybrała dla nich stolik i zachęciła do rozsiądnięcia się.
Białowłosy wyglądał jak nadymana i ususzona rybka, która nienawidziła świata.
Usiadł na krześle po prawej stronie tawaif, zupełnie nie zwracając uwagi na to, czy to miejsce nie było przeznaczone dla kogoś innego. Ciskał złowrogie spojrzenia na każdego, kto na niego krzywo popatrzył i… czekał rzecz jasna na pojawienie się wampira.
- Tooo ja zbieram zamówienia - zaszczebiotała wesoło dholianka, klaszcząc w dłonie, by rozwiać gęstniejącą atmosferę.
- Coś do jedzenia i picia - burknął jej gad, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na piersi.
- Co ty… nie powiesz… - wycedziła przez zęby Chaaya, powstrzymując się od zdzielenia go przez łeb.
- Specjalność knajpki bym zamówił. Zwykle są to najsmaczniejsze i najświeższe dania w przybytku - zadecydował po chwili namysłu Jarvis. - No i butelkę wina. Jak szaleć to szaleć.
- To samo tylko dwa razy. Jestem głodna - wyjaśniła z uśmiechem Godiva.
Tawaif kiwnęła głową i udała się do szynku, zamówić dla wszystkich firmowe danie oraz butelki win dla czarownika i smoczycy, zaś dla siebie i Nverego słodką nalewkę z tutejszych owoców.
Zielony siedział nabzdyczony przy stole i bezceremonialnie gapił się bardce na tyłek, ale trudno było określić, czy był to “widzący” wzrok, czy po prostu zagapił się, bo się nudził.
Niebieska zaś rozgadała się o tym co tu widziały ostatnim razem i co robiły. Opowiadała nie zwracając na to, czy jej historie były interesujące dla obu mężczyzn. A być nie musiały, wszak mogli się dowiedzieć wszystkiego z głów partnerek. Jarvis jednak z uśmiechem potakiwał.
A szczupły szynkarz z radośnie przyjął zamówienie mówiąc - błotne kraby w bagienno-żurawinowym sosie razy cztery. Nie ma z tego rodzaju posiłkiem problemu?
- Nie cztery a pięć… jedna osoba, zamawia podwójnie - sprostowała tancerka, opierając się o blat. - I… nie sądze, by był problem, choć w sumie nie do końca wiem o jaki jego rodzaj ma chodzić. Danie jest ostre? - spytała zaintrygowana, bo w jej krainach, jak się zamawiało to się dostawało bez pytania oraz zdradzania szczegółów kulinarnych.
- To zależy… bagienny dodatek, czyli korzenie… zależą od tego co się udało wrzucić do garnka rano. Czasami jest ostrzej, czasami łagodniej… zawsze jednak aromatycznie - wyjaśnił z uśmiechem szynkarz, zezując czasem w dół.
- Ah… myślę, że sobie poradzę. Tylko ja tu jestem nietutejsza. - Mrugnęła do niego z lisim uśmieszkiem, po czym kiwnęła głową na pożegnanie.
- Zaraz potrawy zostaną dostarczone. Proszę cierpliwie czekać - rzekł na pożegnanie właściciel przybytku i wydał odpowiednie polecenie służkom.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 21-06-2017 o 18:31.
sunellica jest offline