Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2017, 11:37   #62
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ktokolwiek zamierzał więzić Aratusa z pewnością nie pomyślał o zapasie oliwy do kaganka. Zapieczętowana amfora zawierała bowiem wino i to dość mocne, jak przekonał się Marcus Aqula próbując zawartość przez zamoczenie palca w cieczy. Nigdzie bowiem nie mógł znaleźć kubka.

Oglądanie rumowiska z kagankiem w ręku przyniosło ważną informację. U góry rumowisko musiało być węższe, bo płomyk pochylił się od delikatnego podmuchu powietrza. Aratus przytknął dłoń do szczeliny między kamieniami i wyraźnie poczuł delikatny powiew. Zachęcony tym odkryciem zaczął usuwać ostrożnie kamienie. Praca była żmudna i nieraz Aratus musiał zaczynać ją od początku, bo rumowisko ciągle się obsuwało. Nie liczył czasu zajęty ciężką pracą, ale kilka razy musiał przerywać, by się posilić i napić. Wreszcie udało mu się przebić na drugą stronę zawału.

Dalej znajdowała się podziemny tunel, którego środkiem płynął dość nieprzyjemnie pachnący strumień. Wybierając na chybił trafił Aratus zaczął iść wzdłuż strumienia, aż w przygasającym świetle kaganka natrafił na drabinę prowadzącą do włazu na górze. Chwilę zajęło mu mocowanie się z pokrywą, ale w końcu wydostał się na zewnątrz.

Jego oczom ukazała się Via Sacra i to niedaleko forum. Cała skąpana w porannym brzasku. Aratus szybko się ogarnął i ruszył ku domostwu Cycerona. Wielogodzinny wysiłek nieco stępił jego gniew, ale i tak zamierzał dostać w swoje ręce Askaniusza.

Fortuna mu sprzyjała, bowiem gdy zbliżył się do domu Marka Tulliusza przed jego drzwiami zauważył starego sługę zamiatającego ulicę przed wejściem. Przy nim zaś stał nie kto inny jak Askaniusz gawędząc i pojadając gotowany bób z glinianej miski. Najwyraźniej nieświadomy grożącego mu niebezpieczeństwa.


***



Pomimo tego, że zajęty był wycieraniem stołów, ciekawski gospodarz nadstawiał ucha przysłuchując się rozmowie przyjaciół.

Co prawda Tytus Vasco chciał wracać do Rzymu, ale Crastinus wcześniej już zadeklarował, że chce dotrzeć do Amerii i zdawało się, że nadal obstaje przy tym zamiarze. Na decyzji zatem miało zawarzyć zdanie Rosy, bo Elli nikt nie fatygował się pytać o zdanie.

Aulus Herminius długo się zastanawiał, aż w końcu gospodarz rzucił jakby od niechcenia.
- Do Rzymu i tak już nie zdążycie przed nocą.
Rosa spojrzał na niego wyrwany z zadumy.
- Skoro jesteśmy tak blisko. Rzućmy okiem na tą Amerię. Może dowiemy się czegoś jeszcze. – w jego głosie znać było nikłą nadzieję.
Ruszyli zatem dalej kierując się w stronę posiadłości rodowej Roscjuszy.




Kiedy dotarli do rozstajów na północ od Narnii, konie zwolniły bieg. Stało tam publiczne poidło. Woźnica dał się im powoli napić, co kilka łyków odciągając ich łby od wody. Obok stał toporny drogowskaz, sporządzony z zatkniętej na tyce koziej czaszki z koślawo wypisanym słowem AMERIA i strzałką skierowaną w lewo. Opuszczając szeroką via Flaminia, skręcili w boczną drogę prowadzącą do celu ich podróży, wąski szlak wspinający się meandrami na widniejące przed nimi pasmo wzgórz.

Pod szczytem natknęli się na grupę niewolników otaczających zaprzężony w woły wóz – pomagali przepchnąć go na grzbiet wzniesienia. Wóz chybotał się i podskakiwał, aż w końcu znalazł się na równiejszym terenie. Niewolnicy wspierali się jedni na drugich, niektórzy uśmiechali się z ulgą, inni byli zbyt zmęczeni, by wyrażać cokolwiek.

Nagle z głuchym trzaskiem pękł dyszel w wozie i obładowany wóz zaczął staczać się prosto w dół. Niewolnicy rzucili się by go zatrzymać jednak nie zdążyli. Jeden z nich został wręcz przejechany przez koła wozu. Krzyknął rozdzierająco z bólu. Woźnica próbował rozpaczliwie zatrzymać pojazd napierając na hamulec, jednak bez większego rezultatu.

Co gorsza wóz coraz szybciej pędził w kierunku pojazdu przyjaciół Cycerona. Droga była wąska i nie było gdzie uciec, tym niemniej udało się zjechać na pobocze, gdy staczający się wóz mijając ich zahaczył o tylne koło wybijając je z osi. Uderzenie było tak potężne, że młody woźnica wyleciał z wozu niczym wystrzelony w procy i wpadł w zarośla łamiąc pobliskie krzewy. Zaś jego wóz wywrócił się gubiąc towar. Paczki potoczyły się po całym zboczu.

Uderzony wóz przyjaciół został odrzucony na bok. Kto nie trzymał się mocno wyleciał na zewnątrz. Taki los spotkał Ellę i Rosę. Obydwoje wylądowali na kamiennym zboczu boleśnie się tłukąc. Jednak żadne z nich nie odniosło poważniejszych obrażeń. Choć starszy mężczyzna gorzej przeżył wypadek.
Wszystko to trwało ledwie parę chwil i stoku zaległa martwa cisza.
 
Tom Atos jest offline