Swordich popatrzył na bełkoczącego ochroniarza z nieopisaną dezaprobatą. Domyślał się co mówił, ale wolał i tak nie wiedzieć co miał na myśli. Sprzeczka lub napięcie jakie by sie wytworzyło mogło tylko narobić problemów.
Michael spokojnie czekał na potwierdzenie swoich słów. W końcu puszczono go i ruszył.
- Spokojnej służby.- Powiedział na odchodne i ruszył wolnym krokiem lekko się krzywiąc. Kamyczki które były rozsypane wbijały się w podeszfę. Niestety Michael był zrośnięty z nimi i odczuwał to jakby na bosaka po nich szedł.
~Przeklęte kamienie.~ Warknął pod nosem i odetchnął gdy stanoł na chodniku przed budynkiem.
Nie raz i nie dwa bywał w sali konferencyjnej i spokojnym krokiem szedł. Sprzątanie u wilkołaków nie było piorytetem a poprzedni, którzy wchodzili mogli nanieść owych kamieni więc młody mag wolał nie wdepnąć boleśnie w żaden.
W końcu podszedł do drzwi konferencyjnej i kiwnął głową do stojących, uzbrojonych ochroniarzy. Ciekawiło go czy ci także się przyczepią do broni. W sumie zastanawiał się też po co go tu ściągnęli skoro nie na wiele się może przydać.