Jack przystąpił krok do Miki i kładąc jej dłoń na policzku powiedział czule i cicho, ale nadal dosłyszalnie.
- Nie martw się kochanie. Idź, niedługo do Ciebie dołączę.
Po tych słowach spojrzał na inspekcję i powiedział z lekkim smutkiem.
- Zawsze robiłem dla siebie i dla Kartelu, ale po ostatnich wydarzeniach zrozumiałem, że Lotus przestał być bezpiecznym miejscem. Wiesz co się tam wydarzyło? Jebana wojna, a ja jestem spokojnym chemikiem i nie mam zamiaru ginąć bo chłopaki u góry się kurwa posprzeczały.
Pokręcił przecząco głową i westchnął.
- ...a miałem taką przyjemną dziuplę... - mruknął do siebie.