Jose spojrzał na Elizabeth i zaśmiał się pod nosem. -Niech żyje zgrabność, hę? No, chodź tu to cię podciągnę.
Gdy Elizabeth weszła na skrzynkę, Jose złapał ją za ręce i podciągnął raz, drugi... w końcu pociągnął na tyle mocno, że udało mu się wciągnąć ją na dach. -No, witamy na Mount Everest - zaśmiał się - Nie ma tu zbyt wiele do oglądania, ale we dwie osoby łatwiej coś znaleźć... |