Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 16:33   #199
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Spokój? Nigdy nie zaznam spokoju…- spojrzał rozgniewanym wzrokiem na Venorę.
- Przepraszam, nie chciałam urazić - odparła prędko. - Czy zechcesz opowiedzieć nam o tym miejscu? Czym była ta twierdza, kim byłeś ty? - zapytała chcąc nieco udobruchać ducha, wykazując zainteresowanie.
-Ja… Ja nie pamiętam swego imienia… Byłem rycerzem… Byliśmy wielcy i waleczni… Trzęsienie ziemi… Zdradzieckie duergary… Wszystko legło w gruzach… Ja… Nie umarłem jak wojownik… Nigdy nie zaznam spokoju…- duch spojrzał na Venorę -Niewiasty… Wyprowadzałem je i tam… Kolumna… Kamienie… Nie zginąłem jak wojownik - pokręcił głową.
Paladynka zamyśliła się nad tym co powiedział. Duchy były dziwnymi bytami, jedne związane z miejscem z powodu wypadku, inne z powodu klątwy. Każdy był inny. Wspomnienie o niewiastach wywołało w Venorze nieprzyjemne wspomnienie ofiary jaką w jej śnie złożono... Temu czemuś. Hegemonowi? Pokręciła głową.
- Ratowałeś je, prawda? - odezwała się w końcu. - Może nie zginąłeś w walce, ale wciąż wykonywałeś obowiązki rycerza chcąc chronić bezbronnych. A to jest równie chwalebne co śmierć w boju.

-Jestem wojownikiem. Powinienem umrzeć jak wojownik… Mój hełm… Dolna kondygnacja… Kolumna… Jak mam na imię…- bełkotał bez ładu.
Venora spojrzała po towarzyszach. Było jej szkoda tej umęczonej duszy.
- Zejdę na dół i mu tego poszukam - powiedziała odwracając się na pięcie. - Wy zacznijcie już tu przeszukiwać.
Helmita skinął głową i szturchnął ręką Ricko. Venora zeszła po schodach, ocierając z skroni pot. Kobieta udała się do wskazanego przez ducha miejsca. Do środka prowadził jeden z korytarzy, które odnaleźli na zewnątrz, po odsunięciu głazu. To właśnie w tamtej części twierdzy miało znajdować się ciało ducha i jego hełm. Kurz unosił się z każdym pokonanym krokiem rycerki. Venora rozglądała się dookoła szukając powalonych kolumn. Odetchnęła z ulgą, gdy po zaledwie kilku chwilach poszukiwań, pod sporym kamieniem dostrzegła zmiażdżony, popękany i zardzewiały hełm. Venora miała nadzieję, że to właśnie o ten chodziło zjawie. Venora schyliła się i z niemałym wysiłkiem odsunęła głaz, łapiąc za hełm. Uśmiechnęła się blado pod nosem do samej siebie i wtedy usłyszała grube, gardłowe warczenie za plecami. Venora odwróciła się i ujrzała potężnego sowoniedźwiedzia, przyglądającego jej się dociekliwie.


~ O nie… ~ przeszło jej przez myśl, gdy patrzyła bestii prosto w ślepia. Czuła, że Albrecht będzie zły, że tylko na chwilę ją puszcza samą, a ta od razu znajduje sobie kłopoty. Postanowiła stanąć w bezruchu, mając nadzieję, że zwierze sobie pójdzie. Przynajmniej spotykając niedźwiedzia zawsze mowa była by nie uciekać ani nie atakować jeśli chce się, żeby po prostu przeszedł. Bestia wykorzystała zawahanie rycerki i zeskoczyła z potężnego kawałka skały na powalona kolumnę, a następnie na posadzkę. Stwór zbliżył się na odległość pięciu metrów, stanął na tylnych nogach i zawył przeraźliwie.
- Miałeś swoją szansę zrezygnować - mruknęła pod nosem i dobyła miecza. Gdy tylko zwierzę znalazło się w jej zasięgu paladynka natchnęła swe ostrze dodatkową energią i wyprowadziła cios. Potężne cięcie rozorało łapę bestii, która groźnie warknęła. Jego szponiasta łapa świsnęła tuż przed twarzą rycerki.
- Nie mam na ciebie czasu - syknęła Venora i nacierając bardziej na bestię, wyprowadziła kolejny atak. Ostrze Pożogi uderzyło w potwora, lecz nie przebiło jego twardej skóry monstrum. Bestia zaatakowała potężnymi łapskami, ale z kolei Venora zasłoniła się Bastionem Rycerza unikając poważniejszych ran. Gdy stwór się odsłonił rycerka natarła, ale sowoniedzwiedź wstał na nogi i uniknął cięcia miecza swej potencjalnej ofiary. Potwór zawył raz jeszcze i natarł całym ciałem na rycerkę potężnie w nią uderzając. Venora przewróciła się na bok, lecz równie szybko podniosła na nogi.
- Zaczynasz mi działać na nerwy... - fuknęła i ponownie zaatakowała biorąc porządny zamach mieczem. Krew trysnęła z szyi potwora. Choć rana wyglądała na poważną i obficie krwawiła, bestia nie rezygnowała, a wręcz ją to rozjuszyło. Silne i masywne łapsko znów uderzyło w Venorę. Rycerka zasłoniła się tarczą, lecz impet z jakim padł cios poczuła boleśnie w lewym ramieniu i boku.


~ Jak nic Albrecht mnie już nigdzie nie puści samej ~ przeszło jej przez myśl na własną nieporadność w szybkim uporaniu się ze zwierzem, gdy zacisnęła szczękę z bólu. Zebrała się zaraz w sobie, skupiając na swej broni by móc skuteczniej zadawać obrażenia. Ponowiła atak, tym razem wyprowadzając cios od boku. Z ostrza buchnęły płomienie a bydle upadło na bok z szeroko rozciętą bruzdą na brzuchu. Jego ciężkie dyszenie oznaczało dogorywanie, a Venora dobiła go dźgnięciem w szyję by zarazem oszczędzić cierpienia, oraz mieć pewność, że w akcie desperacji nie rzuci się na nią. Rycerka podniosła z ziemi zmiażdżony hełm i ruszyła obolała w kierunku schodów, a następnie na szczyt.
Albrecht i Ricko czekali na nią zniecierpliwieni przy schodach -[i]Znalazłaś?[i] spytał zaskoczony młodzieniec. Gdy Albrecht tylko dostrzegł, że kobieta wróciła chwiejnym krokiem, lekko przygarbiona od bólu, to od razu zorientował się, co jest na rzeczy.

-Co tym razem?...- spytał, ale po krótkiej chwili machnął ręką -A z resztą nie chcę wiedzieć…- uśmiechnął się do niej.
- Sowoniedźwiedź - mruknęła i tak w odpowiedzi paladynka.
Niedługo później duch starego wojownika pojawił się nieopodal trójki towarzyszy przyglądając się hełmowi, który przyniosła Venora.
-Tak… Tak… To mój, to mój. Pogrzeb go… Pogrzeb w ziemi a zaznam spokoju…- nalegała zjawa.
- Dobrze, pochowam, ale jeśli ty w zamian za to, nam pomożesz w tym czego szukamy - odparła stanowczo Venora. - Potrzebujemy klejnotu, bez niego nie uda nam się porozmawiać z gigantami, a bez tego ja będę miała mniejsze szanse uratować moich porwanych przez kultystów bratanków - dodała z determinacją w głosie.
-Hm… Skarby tej warowni od dawien dawna splądrowane. Tutaj nie znajdziecie nic cennego… odrzekł duch.
- To zostało przyniesione... Niedawno, nie należało do tutejszych skarbów, bo zostało skradzione gigantom - nie dawała za wygraną. - Może półorki się kręciły po tych ruinach? Może inne istoty zauważyłeś które tu chodziły?
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline