Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 18:21   #8
fujiyamama
 
fujiyamama's Avatar
 
Reputacja: 1 fujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputacjęfujiyamama ma wspaniałą reputację
Susan nie zwykła wpadać w panikę. Jej typową reakcją na stres było emocjonalne odcięcie się od sytuacji i działanie, czasem agresja. Tuż po uwolnieniu nie przyszło jej w ogóle do głowy, by zadręczać się myślami o tym, co mogło dziać się w czasie porwania. Nawet ją samą zdumiewał dziwny spokój, który odczuwała; jakby wewnętrzna pewność, że nic złego się nie działo. Irytowało ją tylko zachowanie otoczenia - rozedrgane, histeryczne, nadskakujące. Psycholog przysłana z policji stwierdziła, że to objawy wyparcia, że Susan zbudowała wokół siebie szczelną tamę, że zachowuje się jak klasyczna ofiara traumy. Gówno prawda, myślała wtedy.

Gdyby jednak trzymać się tego porównania, to teraz w tamie zaczęły pojawiać się pęknięcia. Gdzieniegdzie na tyle spore, że mózg Susan zaczęły zalewać dziwne obrazy. Siedziała właśnie w wagonie metra mknącym w stronę Manhattanu, w rękach ściskając zagadkową kopertę przekazaną jej przez kobietę w futrze. Oddaj to Vincentowi… powtarzała nerwowo w głowie, gdy nagle zorientowała się, że patrzy na nią cały przedział. Tak, jakby ich uwagę ściągnął… dźwięk jej myśli.



Susan zastanawiała się jeszcze przez chwilę, czy w nerwach nie mówiła tego na głos, lecz ta myśl szybko umknęła, bo światła w wagonie całkiem zgasły, a zastąpił je miarowy stroboskop przeszywający wnętrze jak błyskawica. Teraz współpasażerowie wyłaniali się z całkowitych ciemności co kilka sekund, przybierając co raz to bardziej wścibski wygląd zbliżali się do niej. Łomot pociągu sunącego po szynach płynnie przeszedł w hipnotyczną muzykę. Brudny plastik siedzenia zastąpiła miękka skóra, a Susan odkryła ze zdumieniem, że obok siedzi on… Jej mistrz. Wybranek. Nie widziała jego twarzy, lecz czuła wobec niego bezgraniczne oddanie, szaloną namiętność. Wagon całkowicie zamienił się we wnętrze mrocznego nocnego klubu przepełnionego muzyką i ostrym oświetleniem. Mężczyzna obok siedział bez ruchu, aż nagle obrócił się do coraz bardziej oszołomionej Susan i kazał jej obetrzeć usta. Między jednym rozbłyskiem stroboskopu a drugim dostrzegła świeżą krew na palcu; w ustach czuła żelazisty smak. Lampa błysnęła ponownie i zobaczyła, że Mistrz wstaje. Mówi coś o Vincencie i rzuca na stolik pudełko zapałek. Ciemność. Rozbłysk. Nie ma Mistrza, nie ma stolika. Zniknęły skórzane kanapy, a pasażerowie uciekają wzrokiem gdy Susan rozgląda się wokół z wyraźnym pytaniem w oczach. Pociąg wyjechał z tunelu i mknął teraz estakadą. Tętno Susan powoli wracało do normy. Wspomnienie? Wyobraźnia? Dziewczyna czuła, jakby czymś się naćpała. To wszystko było tak realistyczne, jakby wagon metra naprawdę przeobraził się w klub. Cokolwiek to było, w pamięć wrył się jej wzór wydrukowany na opakowaniu zapałek. Studio 54. Bardzo dobrze znała to logo, to był jeden z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Nowym Jorku. O ile dobrze kojarzyła, było to miejsce dla bohemy i różnych freaków. Mieszkała nieopodal, często widziała kolejki ciągnące się kilkadziesiąt metrów od wejścia a poza tym jej brat David opowiadał o imprezach tam.

Wysiadła przy 50-tej ulicy. Miała wracać do domu rodziców w Park Slope, ale spotkanie z kobietą w futrze popchnęło ją ku własnemu mieszkaniu w Hell’s Kitchen. Czuła głód. Nie fizyczny; skręcała ją ciekawość. Mimo dziwnego odjazdu w metrze myślała trzeźwo i wiedziała, że wszystko, co wydarzyło się dzisiaj powinno ją zaniepokoić, a właściwie cholernie przerazić. Jakiś silny instynkt kazał jej jednak brnąć w tę kabałę, mimo oczywistego zagrożenia. Susan zbliżała się do ceglanej kamienicy, w której mieszkała wraz z bratem i koleżanką z college’u, Cynthią. Dochodziła dziewiętnasta - możliwe, że David był już w domu, Cynthia zapewne ślęczała jeszcze redakcji. Dziewczyna nie miała kluczy, więc zadzwoniła dzwonkiem pod swój numer.
 
fujiyamama jest offline