Kolejne decyzje mężczyzn wprowadzały ją w coraz gorszy nastrój. Jechali dalej. Dalej od miasta, od cywilizacji. Dalej w kurz i to nawet bez gwarancji, że coś znajdą.
Gdy poddenerwowana wpatrywała się w krajobraz, nagle pojawił się tamten wóz. To było tak głupie z jej strony. Nie pilnowała się i przypłaciła to kilkoma siniakami i do tego zmartwiła Tytusa.
- Nic mi nie jest. - Odparła lekko uśmiechając się. Powoli podniosła się i rozejrzała, oceniając co właściwie się stało. - Na pewno nic poważnego, Panie.
Przyglądała się pozostałym oceniając czy może ktoś nie potrzebuje jej pomocy, na wypadek gdyby Tytus zaoferował jej pomoc przy opatrywaniu rannych. |