Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 19:42   #67
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Franz, dzierżąc w swojej dłoni kufel piwa, usiadł na ławie na popas.

- Weszliśmy do miasteczka bez problemów - rzekł do Martina, nabijając swoją glinianą fajkę tytoniem. - A już myślałem, że zostaniemy powitani widłami, pochodniami i czym tam jeszcze mają w strażnicy. Może chłopi przesadzili. Może być i tak, że mieli na myśli dawne sprawy.

Sprawy, które przestały mieć znaczenie wraz ze śmiercią upiora na okręcie. Oczywiście, sprawa zabójców z absurdalnej Stulejkowej Jamy nadal pozostawała jak najbardziej aktualna. Być może - Franz nie omieszkał zauważyć, że wiele było tych “być może” w tej sprawie - czystym przypadkiem natrafili na najemników z poprzedniej rejzy, zwyczajnych chłopów, którzy byli zwerbowani przez Fryderyka, czy jak tam naprawdę było mu na imię. Widział zbyt wielu najmusów z przypadku, węglarzy czy też chłopów, którzy postanawiali sobie czasem dorobić, podrzynając gardła oprócz żęcia zboża. Do diabła z chłopami, pomyślał najemnik. Są bardziej ważkie sprawy.

Bardziej ważkie sprawy, to jest wyrobienie się ze sprawą grafa, po to, żeby podążyć dalej na wschód. Jasne było, że grafa nie można było lekceważyć. Jednak Dignam był tylko jednym z kroków tej wyprawy, której kolejnym punktem było złapanie koniokrada. I czymkolwiek, co tam sobie Ungoł zamierzył. Nie zamierzał zostawiać swoich kompanów ze swoimi sprawami. Ani zasypiać gruszek w popiele.

- Pójdziemy do zielarki - ponowił. - Wędeczka, jak imaginuję sobie, znajdzie się sam, kiedy przyjdzie co do konkretnej roboty. To, co wymacał w gaciach chłopów, he, jest jego, niech nie myśli, że będę mu dopłacać na naszej wyprawie, skoro sam sobie bierze. Wizyta u wiedźmy jest jednak jak najbardziej potrzebna. Później znajdziemy jaką stajnię do przespania się, a wyruszymy na dwór rankiem.

Pociągnął spory łyk mętnego piwa. Był to istny sikacz, ale pewnie starczał na niewygórowane gusta tubylców.

- Rozpytamy się jeszcze nieco o dworze Dignama tutaj, jeśli nie u wiedźmy. Mus mi wiedzieć, kto dostarcza jedzenie do stróżówki i wywiedzieć się wiele o samym dworze. Nie, nie wyobrażam sobie za wiele, ta banda durniów pewnie pilnuje tylko tego, żeby pańszczyznę porobić i fora do swoich chat, kiedy już skończone. Karczma dobra jest do zbierania takich wieści. Ale prawdą jest, że nie ma sensu od razu kierować się na dwór, uprzednio nie rozeznawszy okolicy. Iście, musimy wykazać cierpliwość. Byle ciura może wrejterować na dworek szlachetki i przypłacić głową. Trzeba grafa wziąć na sposób.

Łyknął kolejny łyk złotego napoju.

- Sprawdźmy no, jakie są nastroje we wsi co do grafa. Jak bardzo nie lubią chłopi tego szlachciury? Może da się coś wskórać, przewrócić w głowie prostym chłopkom...

Powstał, podszedłszy do blatu stołu, na którym jakiś chłop kreślił znaki. Zaciekawiło go to: kreślenie znaków było domena uczonych mężów lub wariatów (co w pewnych okolicznościach bywało tym samym). Przyjrzał się, co też ów człowiek kreślił. Zamierzał zabawić tu przez parę chwil, by później skierować swoje kroki do zielarki, która pomogła im przecież w odzyskaniu skarbów starego okrętu. No i zorganizowania miejsca na noc. Stajnia zapewne wystarczy, bez sensu było wynajmować pokój u właściciela karczmy, który pewnie miał zedrzeć z nich skórę za jedną noc. Ponadto, dla ich własnego bezpieczeństwa lepiej będzie, jeśli nie będą się wyróżniać od zwyczajnych podróżników w Imperium. Franz spodziewał się, że prędzej czy później natrafią znowu na zabójców. Wolał nie wystawiać na niepotrzebne ryzyko tej wyprawy.
 
Santorine jest offline