Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 21:54   #74
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Hm… - Agnese uśmiechnęła się nie otwierając oczu. - Może by wam pokazac jak trudną jestem damą, zarządzę tydzień abstynencji? - W jej głosie coraz lepiej było słychać rozbawienie.

Spojrzenie markiza nagle zmieniło się w przerażenie, ale ghulica roześmiała się.
- Ależ signora, przyznaję, byłby to ciężar, ale przyznaj, tobie także niełatwo byłoby wytrzymać. Przecież seksowność wręcz masz w naturę wpisaną - ghulica ułożyła się wygodnie obok swojej pani spoglądając na jej pełne zrelaksowanie.
- Moja piękna pomyliłaś mnie chyba z przedstawicielem klanu róży. My jesteśmy twardzi… odrobina wyrzeczenia jest niczym przy sile, którą można tym sposobem osiągnąć. - Wampirzyca otworzyła oczy i teraz widać było, że i je wypełniały rozbawione ogniki.
- Klan Róży, Agnese, co to za klan? - markiz natychmiast zmienił temat, żeby jego narzeczona nie mogła dalej myśleć o wstrzemięźliwości, aczkolwiek Gilla doskonale chwyciła dowcip i widać, że się niemal śmiała.
- Torreadorzy jeden z kilkunastu klanów wampirów. - Agnese przewróciła się na brzuch, układając twarz na dłoniach.
- Tacy hiszpańscy, co walczą przeciwko bykom? - powiedział markiz kojarząc słowo.
- Może kiedyś….. obecnie to klan wielbiący piękno. Bardzo ludzki, zachwycony samym sobą niczym Narcyz. Chyba najbardziej “rozkoszna”... - w głosie Agnese dało się wyczuć lekką ironię. - ...strona wampirzego świata.
- Ale ty przecież nie walczysz z bykami, a jesteś rozkoszna - zaprotestował markiz kładąc dłoń na jej pupę. Zaś Gilla przyłączyła się do niego położywszy rękę na jej plecach oraz przysuwając się po nich.

- Zaskoczy cię więc, że mój klan słynie z oziębłych i władczych osobników. Mędrców. - Agnese zamruczała od pieszczoty. - Prawdziwi Brujah, tak się zwie by odróżnić nas od plebsu, który zdradził ojca i który pyszni się nosząc imię klanu Brujah. - Na chwilę w głosie wampirzycy pojawiła się gorycz zabierając jej uśmiech z twarzy.
- Opowiedz coś więcej, proszę - powiedział markiz. - Chcę wiedzieć wiele o tobie. Mówiłaś ponadto klany. Jakie właściwie są najważniejsze klany? - widać było, iż jest ciekawy bardzo.

Agnese podparła głowę unosząc się na łokciu i przyglądając się markizowi.
- Mój podobno się do nich nie zalicza, bo zostaliśmy zdziesiątkowani pod Kartaginą. - Jej głos nabrał mentorskiego tonu, który Alessandro słyszał po raz pierwszy. - Klanów jest trzynaście. Assamici, zabójcy ze wschodu, siejący postrach na rubieżach Italii. Brujah, silni zdrajcy, którzy poddali się drzemiącej w nich bestii. Gangrele, których przedstawiciela nawet tu mamy, którzy tak pokochali naturę, że stali się ino zwierzętami. Kapadocjanie którzy obcują ze śmiercią, tak że przesiąkli jej odorem. - Wzrok Agnese jakby odpłynął, trochę jakby czytała teraz z księgi. - Lasombra, książęta cieni, którzy tak ukryli się w mroku, że nie dostrzeżesz ich nawet w lustrach. Malkavianie… błazny zagubione w swym szaleństwie. tak niebezpieczni jak niepozorni. Nosferatu, którzy najbardziej ucierpieli po zdradzie Kaina, ulegając wiecznemu rozkładowi. Ravnos, cyganie i oszuści… - Jej wzrok ponownie skupił się na markizie. - .. O Torreadorach ci już powiedziałam. Tremere, uzurpatorzy, którzy pozazdrościli czarodziejom magyi. Tzimisce, którzy panują na wschodzie Europy, którzy zapanowali nad sztuką zmiany swej powierzchownej powłoki… tak biedni w swym przywiązaniu do ziemi. Księżna Rzymu jest z tego klanu. - Wampirzyca uśmiechnęła się. - Venture, zwący się książętami, dumni, wynieśli, zachłanni, o bardzo wyrafinowanym podniebieniu. No i moje rzymskie przekleństwo… Wyznawcy Seta. Pokraczne mumie z Egiptu, które spotykam tu na każdym kroku. I wielu, wielu innych…
- Zaraz, ale te wampiry Giovanni, przecież istnieją. Jak zrozumiałem podczas naszej rozmowy. To jacyś lewi? - kontynuował.

Agnese roześmiała się.
- To tak jakbyś powiedział, że mój klan jest “lewy”. Jest ich mało, więc nie są uznawani za jeden z głównych klanów.
- Aaa, czyli są jeszcze jacyś inni, jak ci Giovanni - powtórzył markiz. - Ale właściwie, wspomniałaś coś kiedyś o pokoleniach. Co to właściwie oznacza dla wampira. Dla nas pokolenie to po prostu grupa ludzi mająca mniej więcej ten sam wiek, ale chyba przy wampirach to działa inaczej.
- Pierwszym pokoleniem był Kain, skazany na wampiryzm za zabicie swego brata Abla. On przemienił pierwsze wampiry, tworząc drugie pokolenie. Te pokolenie przemieniło pokolenie trzecia, z którego pochodzą założyciele głównych klanów. Każde kolejne pokolenie jest słabsze gdyż przy spokrewnieniu przekazuje się tylko część swojej krwi, a co za tym zdolności. Ja jestem pokoleniem siódmym… czyli od Kaina dzieli mnie sześć pokoleń.
- To dużo, czy mało, bo wspominałaś, że jesteś no wiesz silną spośród wampirów?
- Wyobraź sobie, że po świecie stąpa już trzynaste pokolenie. - Wampirzyca ułożyła się wygodnie. - Każde kolejne pokolenie jest kilkukrotnie słabsze. Niewiele żyje wampirów z pokoleń czwartego, piątego… z czasem…. - Agnese zamyśliła się, a jej oczy odpłynęły znów.
- Wiesz, właściwie jest tak jak mówisz, wierzę, ale chyba to oznacza, że możesz być dumna ze swojej pozycji. Jeśli ojciec twój wampirzy się ochronił, jeszcze bardziej, zaś coś podczas narady wspomniał na temat twojego dziadka.
- Jestem bardziej niż dumna, mam nadzieję, że kiedyś przekażę tę dumę swemu childe… dziecku. - Agnese wróciła ze swej wędrówki myśli. - Niewielu jest przedstawicieli mego klanu, mój ojciec ma jeszcze dwoje poza mną, starszych ode mnie o kilka wieków.
- Ale właściwie nie rozumiem takiej rzeczy. Dlaczego jest was właśnie tak mało, skoro możecie przekształcić dowolna ilość ludzi? - pytał markiz, ale signora uczuła że się trochę cofa na łóżku i nagle unosi okrakiem siadając na jej udach. - Dlaczego, odpowiedz? - poprosił, jakby nic nie zrobił.
- Na dziecko musi wyrazić zgodę książe, to do nich należy pilnowanie, czy nie ma za dużo wampirów. Czy nie zabraknie nam pożywienia… Do tego to wielka odpowiedzialność. Zabijasz kogoś, skazujesz na to, że nigdy więcej nie ujrzy słońca, nie zje i nie wypije nic poza krwią. Musisz nauczyć go zabijać i żyć w tym okrutnym świecie, który nagle odwraca wzrok, na tę słabą jednostkę.
- Czyli litość oraz rozsądek wspólnie, uśmiechnął się - zaś Agnese uczuła, jak jego męskość przesuwa się pomiędzy jej pośladkami kierując ku dołowi, potem ku górze, ale jeszcze później ponownie ku dołowi. Jak jest coraz twardsza i mokra po poprzednich zabawach. Gilla leżąca obok nagle uśmiechnęła się słodko do swojej pani oraz także przesunęła na tył.
- Cieszy mnie, że tak “porwała” was moja opowieść. - Agnese była znów rozbawiona.
- Słowo szlachcica, słuchałem, ale kiedy jesteś tak blisko … - członek markiza wędrował po jej tyłeczku.
- Jutro was odpytam… Gilla będzie miała łatwiej słyszała to po raz trzeci. - Wampirzyca udała naburmuszoną, ale jej pośladki powędrowały lekko do góry. Chyba bardzo spodobało się to markizowi. Jednak na razie tylko po prostu wędrował po niej końcówka swojego ptaka, zaś kobieta czuła, jak coraz bardziej twardnieje, jak jest wilgotny oraz że właściwie gotowy. Mogła się domyślić, że zaraz ponownie ją wypełni. Gilla sprytna, nagle ujęła męskość markiza. Wampirzyca poczuła to, niemal już się uśmiechała, gdy poczuła, iż ghulica ustawia czubek jego członka nie na przeciw jej szparki, ale tylnej dziurki i zaczyna tak prowadzić, że właśnie tam wampirzyca uczuła powoli rozwierający ją, mocny nacisk.

- Ach… - Pokój wypełnił jej lekko bolesny krzyk. Agnese mocno chwyciła się pościeli, jednak nie zabrała swoich pośladków. Czuła jednak naprawdę, jak mocno jej pupa jest rozciągana, jak wręcz rozrywa ją niemal w jakiś przyjemno - bolesny sposób, jak wreszcie wgłębia się tam coś naprawdę dużego. Penis jej narzeczonego, który jeszcze nigdy nie był tam, ona zaś nie miała nic tak dużego, głębokiego. Wampirzyca czuła jak po policzku spływa jej krwawa łza, mocno przygryzła wargę, powstrzymując jęknięcie. Był mokry, dlatego wszedł. Dłońmi rozciągał jej pośladki, żeby zapewnić jak najlepszą penetrację, potem zaś wciskał aż dotarł do końca i wampirzyca wręcz nie wiedziała, czy ma krzyczeć z przyjemności, czy dyskomfortu. Jeszcze Gilla, która puściła męskość markiza i zajęła się jej właściwą szparką, wkładając tam dwa paluszczki, starając się pieścić bardziej ściankę wewnętrzna, która była ugniatana ptakiem markiza. Wampirzyca czuła, że jest otępiała z bólu i powolutku przez tą mgłę przebijają się pieszczące ją palce ghulicy. Nagle wydawały się takie wielkie. Powoli pozwoliła sobie na otworzenie ust, czując jak po wardze i brodzie spływa strużka krwi.

Tymczasem doszedłszy ile się dało, markiz zatrzymał się nie wykonując żadnego ruchu. Agnese zerkając do tyłu chyba dostrzegła machnięcie dłonią Gilli, które oznaczało, ażeby dał czas na przyzwyczajenie się do nowego sposobu miłości. Markiz pamiętał, jak Agnese wspominała na temat dwóch otworków, lecz ani mowy, żeby przypuszczał, że taka penetracja ją bardzo zaboli. Inaczej nigdy by się nie zdecydował. Jednak czekał obecnie, zaś Gilla koncentrowała się na pieszczocie ścianek pochwy signory Contarini. Czyniła bardzo to delikatnie oraz naprawdę tak leciutko, jakby chciała tym samym zrównoważyć brutalność penetracji tyłeczka. Agnese cała drżała, starała się to powstrzymać, gdyż każdy ruch potęgował ból, ponownie wyłączając jej głowę.
- Ajć… - Szybko przygryzła ponownie wargę. Uczuła jednak, że markiz zaczyna wysuwać z niej przestraszony, lecz silna ręka ghulicy po prostu powstrzymała go.
- Wytrzymaj jeszcze troszkę, signora - szepnęła. - Będzie warto.
Pieszczoty Gilli docierały powoli i wampirzyca skupiła się na nich. Na tym delikatnym ruchu.

- Zostań skarbie...proszę zostań w środku. - Agnese wyszeptała to słabym głosem. Czuła owo rozciągnięcie tak potężne, czuła się dziwnie wypełniona, ale jednocześnie jakby jej ściskające mięśnie zaczęły się przyzwyczająć. Najpierw powolutku, niemalże niewidocznie, leczpotem chyba nieco mocniej, bowiem ból prący od ich strony troszeczkę się zmniejszał. Oczywiście nie mógł całkowicie zaniknąć, skoro robili to pierwszy raz. Piękniutka, jędrna pupa Agnese musiała się przyzwyczaić dopiero. Lecz był już dużo mniejszy, zaś przyjemność większa.
- Panie, teraz powoli - zakomenderowała markizowi Gilla, sama zaś starała się dostosować swoje dłonie do jego ruchu, tak, żeby Agnese otrzymywała silna pieszczotę od obydwu stron.

Wampirzyca jęknęła głośno, ale teraz dało się w tym odgłosie wyczuć odrobinę przyjemności, po drugim policzku spłynęła kolejna krwawa łza. Tymczasem to trwało dalej. Widać było, iż powolutku wreszcie do Agnese dociera coś więcej oraz coś lepszego. Było faktycznie przyjemnie oraz inaczej, kompletnie inaczej niż zwykle. Niby tyle razy uprawiała seks, ale takie coś stanowiło dla niej nowość. Ruch markiza wewnątrz jej pupy był powolny. Wchodził wolno w niej docierając bardzo głęboko, momentami czuła, że ma go wewnątrz swojego brzucha, że rozsadza ją na boki. Ale też jednak że boli coraz mniej i że podnieca ją to coraz mocniej, zaś Gilla starała się bardzo, ale to naprawdę bardzo delikatnie pieścić wewnątrz jej szparki. Takie podwójne, odwrotne niżeli zazwyczaj, penetrowanie stawało się niesamowite, coraz lepsze oraz dziwne, chociaż dalej trochę bolało. Wraz z tymi doznaniami jęki Agnese coraz bardziej przypominały odgłosy znane markizowi, aż w pewnym momencie uczuł, że wampirzyca sama powolutku na niego napierać.
- Gillo… ty wariatko… - Wampirzyca starała się przyjąć jakąś bezbolesna pozycję, ale była tylko ta jedna i przyjemność, którą z sobą niosła. Potworna rozsadzająca jej myśli przyjemność. Drżała czując jak jest coraz bardziej rozpalona, jak palce Gilli doprowadzają ją do szaleństwa, jak męskość markiza niemal dotyka jej gardła. - Alessandro…

Mężczyzna trochę chyba się bał, przynajmniej na początku, czy nie zrobi krzywdy ukochanej. Jednakże potem powoli zaczął się przekonywać, chociaż także nie potrafił się jeszcze zdecydować. Wszak dla niego było to identycznie nowe, zaś zacisk tylnego otworku na męskości musiał być także niełatwy do zniesienia. Jednak przyzwyczaił się powolutku, podobnie jak ona. Gilla przyspieszyła, ale wampirzyca poczuła, że on także przyspiesza, chociaż oczywiście nie uderzał ani tak mocno, ani tak gwałtownie, jak w jej właściwej dziurce. Jednak zastępowała go Gilla, która pieściła coraz mocniej oraz coraz bardziej gwałtownie czując, kiedy soczki Agnese zaczęły gwałtownie spływać po jej dłoni. Zaś markiz. Ciągle dawał do przodu, rozciągał jej pupę oraz Agnese uczuła, że wystrzeli wewnątrz niej. Gdy poczuła jak jego męskość się napina, krzyknęła głośno z rozkoszy, a jej mięśnie zacisnęły się na penetrującym ją mężczyźnie i na palcach Gilli.

- Ach - markiz chyba krzyknął z bólu, ale to spowodowało tylko przyspieszenie gwałtownego strzału wewnątrz niej. Potem kolejnego oraz jeszcze jednego, jakby wyrzucane do jej ciała nasienie powodowało, iż nie może się wycofać. Jego członek na ten moment jakby jeszcze bardziej stwardniał oraz zgrubł, zaś potem Alessandro powoli wycofał się, pozostawiając za sobą gigantyczną pustkę. Także powoli Gilla wycofała palce. Podczas gdy markiz trzymał swoje ręce na górze pośladków, ghulica ułożyła na plecach, które delikatnie zaczęła głaskać.
- Ty wariatko… - Głos wampirzycy drżał jeszcze z podniecenia. Wolała nie wiedzieć jak zareaguje markiz na jej umorusaną w krwi twarz. - To było takie…
- Takie niezwykłe, signora - ghulica uśmiechnęła się. - Następnym razem będzie przyjemniej, zaś kiedy już twoje mięśnie nabiorą wprawy, bez problemu osiągną odpowiednią elastyczność. Szlachetny panie, prosze, przynieś nieco wody zza parawanu dla swojej ukochanej - zakomenderowała Gilla, zaś markiz oczywiście posłuchał. widać było, że jego blady penis jest miejscami jakby naznaczony czerwonymi obejmami. To były miejsca, gdzie ściskały go mięśnie pośladków. Wyszedł szybko, zaś ghulica gwałtownie podała swojej pani ręcznik, by mogła choć troszkę się otrzeć, póki mężczyzna nie patrzy.

Wampirzyca szybko przetarła twarz, znacząc ręcznik krwawymi śladami.
- Niestety… moje mięśnie się nie przyzwyczają kochana. - Agnese uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością i oddała jej ręcznik. - Wampir na zawsze pozostaje taki jakim go przemieniono. Dziewica na zawsze pozostanie dziewicą i tak dalej.

Wampirzyca opadła na plecy jednak na jej ustach gościł błogi uśmiech.
- Ale masz rację, moja droga, to było niezwykłe.
- Mam już wodę! - przybiegł markiz nago.
- Signora, czy pozwolisz, że przemyję ci oblicze, zaś markiz pewnie chętnie przytrzyma ci dłoń? - spytała. - Jednak mam nadzieję, że to było dla pani przyjemne …

Wampirzyca dostrzegła niespokojnie pytające spojrzenie Alessandro.
- Bardzo. - Wampirzyca wyciągnęła dłoń do mężczyzny. - Chodź skarbie, zamiast trzymać moją dłoń połóż się na mojej piersi, co?
- Och chętnie - markiz palił się do takich pomysłów. Uśmiechnął się oraz położył dokładnie na jej piersi, przytulając swe policzki do jędrnych cycuszków wampirzycy. Było mu bardzo miło. Jej także, choć, dziwna sprawa, czuła wyraźną pustkę tam, gdzie przed chwilą brała ją męskość markiza. Gilla zaś oczywiście wzięła wodę oraz delikatnie zaczęła przemywać jej twarz.

Agnese zanurzyła palce we włosach mężczyzny, delikatnie je rozczesując. Jej oczy wpatrywały się w Gillę.
- Dziękuję kochana… jesteś niewyczerpalnym źródłem ciekawostek. - Na jej ustach był ciepły uśmiech. - Bardzo podniecających ciekawostek.
- Absolutnie do twoich usług, signora - Agnese dostrzegła, że po jej udach powolutku spływa kilka kropel nasienia markiza. - Kocham cię bardzo oraz wiem, że lubisz eksperymenty.
- Ooo, dowiaduję się czegoś o tobie - uśmiechnął się markiz przytulony do niej.
- Dopiero się o tym dowiadujesz? - Agnese udała zdziwienie. - Alessandro, zaczynam odnosić wrażenie, że byłbyś w stanie zapłodnić wszystkie kobiety w Rzymie, co powiesz na taki eksperyment?

Wiedziała dobrze, jak przyprawić go wręcz o śnieżną bladość.
- Ech, ja nie … może nie róbmy aż takich eksperymentów, zaś wcześniej, myślałem, że to tak powinno byc, znaczy że to normalne. Czy kochając się eksperymentowaliśmy? - wyszeptał niepewny.
- Yhym… - Wampirzyca była rozbawiona. - To taki eksperyment jak szybko się uczysz.
- Cieszę się uczyć z tobą - powiedział. - Teraz, we troje, też było miło.
- Ja także się cieszę z tego spotkania. Nie będę wam, moi kochani zabierać każdego razu, ale proszę, wpuście mnie od czasu do czasu do swojego gniazdka. Obiecuję coś ciekawego wymyślić - zażartowała ghulica.
- Alessandro jeszcze nie widział kulek. - Agnese mrugnęła do Gilli.
- Ooo, wobec tego będzie pomysł na kolejny raz. Teraz jednak dochodzi ranek, więc nie zdążymy.
- Kulki, jakie kulki, takie do samopału. Właściwie co ma strzelanie do właściwie … właśnie tego co robimy … - markiz był ciekawy.
- Ty ciekawska bestio. Dowiesz się w swoim czasie, a ponieważ jesteś niecierpliwy, będzie to dłuższa chwila. - Wampirzyca przyciągnęła do siebie Gillę, by ta też ułożyła się obok.
- Miło być przy tobie pani - uśmiechnęła się opiekuńcza ghulica, zaś markiz był trochę nadąsany, ale pocieszył się obejmując Agnese. Wampirzyca ziewnęła, czując nadchodzący świt.

- Mamy wiele pracy, ale też lubię, kiedy coś się dzieje - przyznała Gilla. - Dorwiemy ich, moja kochana signoro - zaś markiz skinął twierdząco, jakby mówił, że zrobimy wszystko, co się tylko dałoby. Wampirzyca usypiała bardzo powoli wśród osób kochających ją oraz otaczających swoimi ramionami.
 
Aiko jest offline