Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2017, 00:41   #32
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
27 maja 1853


Obudził go lekki rumor w salonie. Ktoś się po nim ewidentnie kręcił. Paliło się też światło. Ruszył tyłek wstając. To nie mógł być lekarz, który wedle pani Dosett miał odwiedzić Charlottę rankiem. Ale może sama Charlie? Dobra byłaby nowina, że po odpoczynku sama może się ruszać. Jeszcze tylko ewentualnie wypadało raz napoić ją krwią i byłoby świetnie. Wciągnął powietrze starając się wyczuć jakikolwiek zapach osoby czyniącej rumor. Szkoda, że nie ma jakiegoś wizjera, uznał mrucząc. Wyczuł tylko aromat swojej znajomej, po chwili usłyszał, też że nuci więc chyba czuła się dobrze. Uff, jak dobrze. Szybko ubrał się oraz radośnie wyszedł do oficjalnego mieszkania, żeby móc uściskać kobietę. Pragnął zdążyć nakarmić ją, jeśli było to potrzebne, zanim przyszedłby wysłaniec jego wampirzej przyjaciółki. Charlotta krążyła po salonie, wyraźnie ogarniając go nieco. Chodziła może jeszcze mało pewnym krokiem, ale rumieniec na twarzy wskazywał na to, że czuje się nieźle. Uśmiechnęła się szeroko, widząc go.
- Oh, wstałeś. Mam dla ciebie królika.
- Och super
- ucieszył się całując dziewczynę na powitanie. Oczywiście królik nie był krwią ludzką, ale nie zawsze wampir może mieć kawior. Przede wszystkim jednak wspomniana radość wynikała z tego, iż pseudo-kuzynka czuła się lepiej. To było widać. - Chętnie skonsumuję królika. Czy jeszcze chciałabyś trochę krwi? - spytał, bowiem dla niej właśnie czerwień patrona stanowiła pomoc.

Charlotta objęła go w pasie i wtuliła się.
- Wiesz, że lubię ją pić. - odparła, przytulając się do wampira. - Ale chyba czuję się już dosyć dobrze.
Objął ją.
- Jeśli będziesz chciała, powiedz proszę, nie krępuj się. Wprawdzie normalnie niezbyt to dobrze, jeśli ghul pije krew zbyt często, lecz teraz, jakbyś się czuła słabiej, pomoże ci. Cieszę się, że już jest lepiej. Idę teraz na królika, potem zaś musimy czekać na odpowiedniego wysłannika. Aha, był może lekarz, co powiedział? - pytał zaniepokojony zdrowiem swojej przyjaciółki.
Charlotta ruszyła za nim do kuchni.
- Ucieszył się, że prawie nic mi się nie stało. Kazał jeść i spać sporo bym odzyskała siły. Wiesz, gdy obudziłam się rano, większość śladów zniknęła.
- Dobrze, bardzo dobrze. Hm, chcesz wyjść
? - spytał kobietę - konsumpcja królika to nie jest zbyt miły widok.
- Nie wierzę, że coś co robisz, może nie być miłym widokiem
. - Odparła nawet bez sekundy zastanowienia. Wampirza krew robiła swoje i kobieta była wyraźnie zauroczona wampirem. Gaheris mógł tylko podejrzewać, co dzieje się w jej głowie.
- Rozumiem - powiedział oraz po prostu zajął się królikiem, starając się to uczynić szybko oraz sprawnie. Zwierzę padło bardzo szybko, zaś mężczyzna uzupełnił swoje zasoby. Inna kwestia, że tak czy siak starał się wypić szybko. Krew zwierzaka była pożywna, jednak paskudna, więc lepiej było szybciej. Później umył twarz, opłukał usta oraz spytał.
- Charlie, czy chcesz opowiedzieć, o co w ogóle chodziło? Florence tylko wspomniała, że miałaś śledzić Mayhewa. Zresztą dokładnie identycznie odnaleźliśmy ciebie.
- Hm… a mógłbyś mi wytłumaczyć jak trafiłeś do “Florence” tak? Wybacz ale ja znam swoją zleceniodawczynię pod innym imieniem. Widzę tylko, że wiesz co mi zleciła
. - Kobieta wyraźnie nie była zrażona widokiem, który zobaczyła. Ba wampir zobaczył jak zaczyna delikatnie gładzić się po szyi. Wykorzystując to Gaheris pocałował ją tam oraz leciutko polizał językiem, dokładniej zaś końcówką języka. Charlotta zadrżała, a wampir poczuł na swym uchu jej gorący oddech.
- Trafiłem na wampiry londyńskie. Pamiętasz wszak, że poszukiwaliśmy ich ... Okazało się, iż znały twoje nazwisko oraz wiedziały, dla kogo pracujesz. Dalej właśnie od nich pojechałem do Florence, takiej wydawałoby się pięknej kobiety mającej świetną urodę oraz paskudny charakter ... Właśnie ona mi powiedziała coś na twój temat, albo dokładniej, na temat twojej misji, ale niewiele ... Wampiry wspomniane przeze mnie przed chwilą, dokładniej zaś jedna, malutka, ale dobra przyjaciółka, której bardzo wiele zawdzięczamy, pomogła mi podczas śledzenia oraz wykonała znaczną część roboty - mówiąc to pocałował jej szyję robiąc czasem krótkie przerwy na wypowiadane słowa.
- Wnioskuję, że Florence też jest wampirem? - Wymruczała, opierając swoje dłonie na jego piersi.
- Potężnym dosyć oraz bardzo wpływowym. Jest głową klanu, do którego należę. Znaczy na miasto Londyn. Jednakże wątpię, żebyśmy się z nią zbyt często spotykali, więc nie ma to wielkiego znaczenia. Wspominała, iż jej bardzo nie lubisz. Nie dziwię ci się - przyznał Charlotcie.
- Irytuje mnie, że wszystko wie. - Odparła. - Ale… - Wyraźnie się nad czymś zastanawiała. - Sama nie wiem czy jej nie lubię. Po prostu to szefowa. Co chcesz wiedzieć?
- Właściwie nic, czego nie chciałabyś sama powiedzieć
- zaprzestał indagacji. Skoro kobieta wstrzymywała się oraz zaczynała plątać, to po prostu widocznie albo nie chciała, albo nie miała ochoty rozmawiać o tym wydarzeniu oraz na temat swojej wampirzej szefowej. - Wobec tego, po prostu poczekajmy na posłańca - uśmiechnął się do niej przestając całować, jednak nie przestając obejmować. - Może poopowiadaj mi trochę na temat banku. Poczytałem już informacje, ale chciałbym wiedzieć więcej.
- Nie ma problemu
. - Charlotta uśmiechnęła się i pocałowała jego policzek. - Też byłam odrobinę ciekawa co porabiałeś gdy mnie nie było. Usiądziemy? Jednak dosyć szybko męczą mi się nogi.

Usiedli więc obok siebie. Gaheris słuchał, pytał, interesował się sprawami banku oraz innymi.
- Skoro twoje udziały są podstawą innego dużego banku, jeśli dobrze zrozumiałem, być może sensowne byłoby go przejąć, albo uskutecznić zarząd wspólny. Jak wiesz, potrafiłbym niewątpliwie tą osobę nakłonić do odpowiedniej współpracy. Dzięki temu nie trzebaby było budować wszystkiego od nowa. Dysponowałabyś gotową siecią, kantorami, odpowiednio wyszkolona obsługą. Wydaje mi się to lepszym rozwiązaniem, niż powoli wyciągać pieniądze, które osłabią tamten bank, bowiem nie wypłacą ci natychmiast całej sumy, ponieważ zachwiałoby to ich płynnością. Pewnie nawet doprowadziło do nieciekawych zdarzeń. Jak oceniasz propozycję?
- Heh myślałam, że spytasz o moje zlecenie
. - Odparła opierając się lekko o niego ramieniem. - Brzmi dobrze. Wolałabym nie bawić się z zarząd wspólny. Zawsze chciałam mieć ten bank na własność. Ale z tobą się podzielę. - Ucałowała jego policzek. - Myślałam o wykupieniu tamtego banku. A skoro mógłbyś wpłynąć na jego właściciela, to znacznie ułatwiłoby targi co do ceny. Tak naprawdę musiałabym wykupić raptem 40% akcji.
- Tamto chętnie się dowiem, jak wspomniałem, nawte bardzo chętnie, ale skoro zgadało się na temat banku … Jeśli dobrze zrozumiałem, po prostu musimy się spotkać z właścicielem, wyjaśnić, że albo wycofasz pieniądze, albo podwyższysz nimi kapitał stając się wspólnikiem. Zadbam, żebyś była wspólnikiem większościowym. Musisz się z nim jedynie umówić nocą. Wcześniej zaś musimy przygotować umowę. Liczę, że znasz jakiegoś rozsądnego skrybę zajmującego się takimi przepisami.
- Lepiej mój drogi. Wykupimy od niego kolejne 10 procent i zaoferujemy, że może mieć procent z dochodów w zamian, za zbycie się prawa do głosu w prawach banku
. - Charlotta ułożyła mu dłoń na udzie.
- Byłby szaleńcem, gdyby odmówił, bowiem jeśli będziemy mieli większość, tak czy siak nie miałby prawa głosu. Właściwie istotne jest tylko, żebyś posiadała pakiet kontrolny, większość akcji poprzez podniesienie udziału. Dotychczasowy właściciel zachowa oczywiście dywi … dywi … coś tam, tak to się nazywało w tych zestawieniach księgowych. Zachęcę go zaś do odpowiedniego wyznaczenia ceny. Umów się najpierw proszę ze skrybą, który przyszykuje naszą propozycję, później natomiast ze wspomnianym właścicielem. Teraz zaś, właściwie Charlie, co jest grane? - swoją dłonią położył także na jej udo leciutko ugniatając.
- Dywidenda. Nie próżnowałeś gdy mnie nie było. - Charlotta odsunęła się by móc na niego spojrzeć.
- Chciałem, żebyś była ze mnie dumna - uśmiechnął się.
- Jestem. - Kobieta uśmiechnęła się.
- Wobec tego, skoro mamy jeszcze chwilę, opowiedz coś na temat tych relacji oraz zadania. Skoro bowiem może przyjść posłaniec, musimy być przygotowani oraz nie możemy się niestety zajmować czymś niewątpliwie przyjemniejszym. Nadrobimy pewnie później - uśmiechnął się.
- Od razu zaznaczę, że to była standardowa robota dla Florence. Nie wiem co poszło nie tak. - Charlotta zamyśliła się. - Zazwyczaj kazała mi sprawdzić kogoś lub jakieś miejsce. Kiedyś byłam szpiegiem i się w tym specjalizuję. Tutaj jednak, tylko opuściłam miejsce spotkania i mnie zgarnęli. Nawet nie czułam się śledzona, ale najwyraźniej musieli przyjść za mną na spotkanie.
- Florence wspomniała, iż poleciła, byś nie prowadziła sprawy nocą, jeśli właściwie pamiętam. Podobno spokojnie wyszłaś od niej, ruszyłaś do miejsca na skraju SOHO, by zamówić dorożkę. Dokładnie tam zniknęłaś.
- Yhym, to by się zgadzało
. - Odparła spokojnie. - Nawet nie zaczęłam pracy nad tą sprawą. Więc to, że trafiliście do mnie przez Mayhawa to dziwny zbieg okoliczności.
- Tak, jak pamiętasz, byłem zaproszony na wista, gdzie miał być Mayhew. Florence wspomniała, iż miał być twoim celem. Kiedy partyjki przeminęły, śledzony Mayhew doprowadził nas do ciebie. Podszedł pod drzwi, coś rozmawiał oraz ulotnił się. Założyliśmy wtedy, że jesteś właśnie tam.
- Cieszę się, że się udało
. - Charlie w jakimś dziwnym odruchu pocałowała go lekko w usta. - Jak patrzę teraz na swoje zlecenia, wiedząc to co mi powiedziałeś. Wydaje mi się że zazwyczaj Florence zlecała mi śledzenie ghuli, takich jak ja. Jakby pilnowała działań innych wampirów. Sprawdzałam dziwne lokale, ale nigdy nic mi nie zagrażało. Składałam raport i więcej nie pojawiałam się w tych miejscach.
- Widocznie wspomniane zadanie było inne oraz Florence to właśnie wiedziała. Ryzykowałą tobą, zobaczymy. Będzie pewnie także na owym spotkaniu, jednak to tylko moje własne przypuszczenia. Czyli mówisz, że takie niebezpieczeństwo groziło ci pierwszy raz. Wybacz Charlotto, ale chyba tam podczas ucieczki, wiesz, pamiętasz dworzec kolejowy, raczej nie strzelano do ciebie procą
- wyraził powątpiewanie.
- Spotykałam się ze starym znajomym szpiegiem. To on załatwiał ci dokumenty. - Odparła spokojnie. - Niestety wszyscy jesteśmy na celowniku. Mi się udało i się ukryłam, przyjmując to imię i nazwisko, stając się Panną Ashmore. Zajęłam miejsce innej kobiety, która też musiała uciec.
- Czyli naprawdę nazywasz się inaczej
? - spytał patrząc nieco zaskoczony wyznaniem.
- Mówiłam ci pierwszego dnia… pierwszej nocy gdy się poznaliśmy. Tylko prosiłam byś się tak do mnie nie zwracał. Kathrine, to moje dawne imię. - Odparła z uśmiechem. - Inni mówili do mnie po prostu Kate.
- No tak, ale tutaj mówimy na temat nazwiska. Panna Ashmore. Przy okazji, bank jak rozumiem jest tamtej kobiety
? - starał się zagłębić ku aspektom prawnym. Wolałby uprawiać słodki seks, jednak posłaniec mógł nadejść od malutkiej wampirzycy.
- Tak jakby jej. Ale poddała się wiele lat temu. To ja zaczęłam odzyskiwać ten bank, gdy dowiedziałam się, że dawna Charlotta Ashmore zmarła podczas akcji w Afryce. Panna Dosset też jest dawną ukrywającą się agentką. Strzeże prawdy o mnie. Bała się, że to oni mnie dopadli.
- Właściwie dla kogo pracowałaś
? - spytał gubiąc się.
- Dla rządu, potem udawałam że pracuję dla drugiego rządu by wyciągnąć informację.
- Co za dużo, to nie zdrowo
- stwierdził Gaheris. - Rozumiem, że później zrezygnowałaś oraz zaczęłaś zajęcia dla wampirzycy Florence?
- Uciekłam i się ukryłam. Jeśli mamy być precyzyjni. Chciano mnie zabić. Trafiła się okazja tutaj. Po siatce trafiłam do Dosset, a ona obsadziła mnie zamiast dawnej Charlotty
. - Widać było, że Kate/Charlie niechętnie opowiada o tym wszystkim. Jednak coś ją motywowało. - Florence skądś wiedziała o tym co zrobiłam i zaoferowała za moją pracę pomoc przy ukryciu się. Zgodziłam się, miałam dość ciągłego strachu o życie.
Skinął powoli.
- Właściwie wcale się nie dziwię. Ale ciekawi mnie, dlaczego wzięłaś się za taką pracę? Brak środków, pragnienie ekscytacji, patriotyzm … - wymieniał możliwe przyczyny parania się takim właśnie dziwacznym zajęciem.
- Brak innej szansy. Byłam sierotą. Mogłam pracować w fabryce albo walczyć inaczej. - Odparła starając się nie odwrócić wzroku. - Wyszkolili mnie, ubrali. Pozwolili stać się kimś innym.
- Wobec tego się nie dziwię
- przyznał. Także za jego czasów każdy chłopak chciał dokonywać wielkich czynów oraz zostać rycerzem. - Potem zaś co?
- Pracowałam w służbie jej Królewskiej Mości
. - Charlie wzruszyła ramionami. - Musiałam udawać agenta francuskiego, ale ktoś mnie wsypał. Oznaczało to, że dla Anglii jestem skreślona więc musiałam ratować się samodzielnie.
- Wobec tego dobrze, że się wyrwałaś jakoś. Cóż, chyba człowiek, czy ghul, czy wampir się spóźnia
- zastanawiał się. - Jestem nieco zdenerwowany - przyznał - bowiem zwyczajnie nie wiem, co nie zagrało. Wszakże także ty twierdzisz, że nie wiesz, jaki wybuchł problem. Możliwe, że wampiry londyńskie będą wiedzieć.
- Wiem co zrobić by zaraz przyszedł
. - Powiedziała z rozbawieniem i usiadła mu na kolanach. Chwyciła jego twarz swoimi drobnymi dłońmi i zaczęła go całować. Prastary wampir zaś zaczął owe pocałunki oddawać. Było rzeczywiście słodko oraz przyjemnie. Chciałby wziąć tą wspaniałą kobietę, podniecającą, pełną uroku. Jednak głupio byłoby tak przerwać w trakcie, gdyby akurat pojawił się posłaniec. Dlatego pocałunki chętnie, jednakże więcej niestety. W pomieszczeniu zrobiło się przyjemnie gorąco. Jednak gdy ich dłonie zaczęły już wędrować w kierunku zapięć, a na poliki wypłynęły rumieńce, u drzwi rozległo się pukanie.
- Panno Ashmore, ma Pani gościa. - Głos Panny Dosset przebił się przez odgłosy ich pocałunków.
Charlie uśmiechnęła się i wstała z kolan Gaherisa.
- A nie mówiłam? - Mrugnęła do niego. Czuł jaka jest podniecona. Jej krew krążyła w słodkim, szaleńczym tempie w jej drobnych żyłach. Zapach jej wilgoci atakował jego wyostrzony węch. Musiał się mocno powstrzymywać. Skierowała się w stronę drzwi.
- Już, już.
- Chyba faktycznie potrafisz wywołać kogoś. Jednak wiesz, kolejnym razem wolałbym, żeby nam nie przeszkadzano podczas przyjemności
- wypowiadał się póki jeszcze nie otwarła drzwi, później zaś zamilknął. Wiadomo, żeby nie omawiać swoich spraw przy obcych.
- Heh ale to najlepszy sposób. Ludzie uwielbiają przeszkadzać.
Otworzyła drzwi. Stała w nich starsza Pani, a za nią dosyć przeciętny, acz ubrany elegancko mężczyzna.


- Panno Ashmore, to Pan Donovan. Podobno byliście umówieni.
- Zgadza się. Zapraszam do środka
.
 
Kelly jest offline