Gdy barka niespiesznie zbliżała się z nurtem rzeki do Meissen stojący na dziobie (barki a nie swoim własnym) Berwin wciągnął w płuca smród miasteczka. - Ach. – mruknął z zachwytem – Cywilizacja.
Jako jeden z pierwszych wyskoczył na brzeg zabierając ze sobą miejski niezbędnik. Czyli zestaw broni i sakiewkę. Zamierzając przepić, przejeść i przep … alić te kilka koron jakie był zdobył wraz z przyjaciółmi na Starku. - Przypominam moi Panowie … – zaczął odwracając się na obcasie buta w stronę barki – że mamy tu do dostarczenia sześć listów. Ale to może poczekać. Najpierw się rozlokujmy w tym zacnym mieście i popróbujmy miejscowych specjałów. Słyszałem, że mają tu całkiem dobre ciemne piwo. Nazywają je bodajże Meissen Dunkel.
Łatwiej jednak było powiedzieć, niż zrobić. Jedynym dostępnym cenowo i jakościowo przybytkiem było „Srebrne Złoże”. Kawał drogi od przystani. Poszli tedy ulicami miasteczka we wskazanym kierunku. Berwin rozglądał się ciekawie po straganach i warsztatach. Miał ochotę sobie coś kupić. Jednak dopiero, gdy dotarli w pobliże stoiska z tytoniem zatrzymał się na dłużej. Po krótkich targach nabył woreczek aromatycznej mieszanki, która jakoby pochodziła z Estalii. Zaraz też ją wypróbował i miejski smrodek wzbogacił się wkrótce o delikatną woń goździków i wanilii.
Gdy dotarli w pobliże gospody zaczepiła ich niebrzydka dzierlatka. Berwin okiem znawcy przyjrzał się jej i wypuścił kłąb dymu z fajki. - Taki wisiorek perełko, to można kupić na każdym straganie. Ale niech Ci będzie. Masz tak ładne oczy, że gotów jestem Ci uwierzyć. Owszem idziemy do „Srebrnego Złoża”. A co słychać u mości Mössbauera?
Spytał miło się uśmiechając. |