Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2017, 13:43   #75
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
3 września 1503, jak zwykle wieczór

Niesamowicie miłe przebudzenie było spowodowane pamięcią równie miłego uśnięcia. Dzień minął, nastał ponownie czas wampirzych działań. Noc wzywała, choć przez zasłonięte kotary słyszała krople deszczu opadające na parapety oraz dzwoniące na szybach wesołe melodie.

Wstawaj pani, noc jest krótka,
Rubinowo lśnią jabłonie,
Krew pulsuje już w Twych sutkach,
Twojej szyi, w Twoim łonie.

Czy się zbudzisz na swym łożu?
Odrzuć kołdry, zdejm kobierce!
Wstań, odwróć swój wzrok ku morzu
Falującym, jak twe serce.

Chmury napłynęły bure,
Mrok świat trzyma we władaniu,
Teraz wzywa swoją córę
W deszczu kropel dźwięcznym graniu.

Czy odpowiesz na wołanie,
Z alabastru piękna pani?
Czy uśniesz, nim ranek wstanie
I jasnością noc porani?

Czy ruszysz przez gwiezdne wrota,
Nad domów śpiących dachami?
Karminowa, srebrna, złota,
Jak leśna łąka z kwiatami.

Czy twe usta purpurowe,
Wypełnione krwią kochanka,
Tak spragnione, jak gotowe
Powrócą z nadejściem ranka?

Czy zobaczę znów po zmroku
Ciało niczymże dziewicze?
Gdy siądę przy łoża boku,
Podziwiając twe oblicze
.

Poeci wymyślają swoje własne światy. Allesandro Satti, który tworzył wiersze we Florencji, swego czasu opisał w swoim poemacie księżniczkę wampirów. Oczywiście całkowicie fikcyjną istotę, w którą audytorium absolutnie nie wierzyło. Czy Satti słyszał jakieś rzeczywiste pogłoski, całkiem możliwe, w każdym razie Agnese nie znała go, jednak wiersz dotarł do jej uszu teraz jakoś się przypominając. Może dlatego, że padał deszcz, identycznie jak w wierszu Sattiego?

Uśmiechała się unosząc powieki i znajdując niedaleko na stoliku kolejny bukiet świeżych kwiatów. Oczywiście dookoła było już elegancko posprzątane, zaś ona sama została umyta podczas snu. Okrywał ją leciutki, jedwabisty materiał barwy écru po szyję. Układał się swobodnie na jej ciele podkreślając wszystkie jej krągłości oraz ogólnie piękne kształty smukłego ciała. Dokładnie tak, jak się spodziewała, moment po chwili przebudzenia rozległo się charakterystyczne pukanie. Oczywiście informowało o nadejściu Gilli,która wkroczyła zaraz do komnaty niosąc wampirze śniadanie wytwornym kielichu, zaś zaraz za nią pojawił się markiz uśmiechając się wesoło do swojej narzeczonej. Obydwoje byli ubrani w normalne, domowe stroje, aczkolwiek łatwo było dostrzec, że przy pasach nosili sztylety w zdobionych pochwach. Ich rękojeści jednak nie ozdabiały kamienie, lecz były uszykowane tak, ażeby wygodnie je było chwytać oraz krzepko dzierżyć.
- Pani – skłoniła się Gilla, która musiała trochę uważać niosąc tacę, więc nie mogła po prostu przyskoczyć tak, jak to uczynił markiz, który podbiegł, żeby złożyć powitalny pocałunek na jej wargach.
- Witaj moja najdroższa – uśmiechnął się – deszczowy dzisiaj wieczór, ale przy tobie jest prawdziwie cudownie piękny.
Agnese uśmiechnęła do swoich kochanków i przeciągnęła się pozwalając by zsunęła się z niej pościel. Przyjęła kielich i ucałowała markiza.Zaś ghulica dołączyła standardowa prezentację wydarzeń.
- Signora, księżna Rzymu, dostojna dama Matalesta - wymieniła jej właściwe nazwisko, choć może przyszyszywane - nie zaprasza cię dzisiaj do siebie, ale wspomniała, że ma ochotę odwiedzić Palazzo di Venezia. Prosiła, byś ją oczekiwała na małą godzinkę oraz kielich słodkiej krwi około trzeciej po północy. Wcześniej ma przyjść także człowiek od kardynała. Alessio skontaktował się z nim rano. Ach ci faerie, którzy mogą sobie pozwolić, żeby nie spać dłuższy czas - wyrwało jej się. - Działał już odpowiednio oraz przyniesie informacje. Będzie jednak dopiero nad ranem, mniej więcej po czwartej, co nawet jest dobre, bowiem, będziesz już po spotkaniu księżnej. Przy okazji Borso chciał jeszcze przedstawić pewne propozycje, kiedy zechcesz się z nim spotkać. Oczywiście dotyczące także tego, co zrobił.

Piękna wampirzyca sączyła krew z kielicha słuchając Gilli.
-Mogę się z nim zobaczyć nawet za chwilę i tak chciałam napisać list do ojca.
- Oczywiście pani, jak rozumiem, mam ci pomóc przy ubieraniu się. Jaką suknię powinnam przygotować
? - spytała Gilla, zaś markiz zaproponował. - Wiecie co, to ja może skoczę po Kowalskiego? Ktoś musi zawiadomić. Jest akurat z moją siostrą, a potem po Alessio i Borso. Chyba że nie powinienem kogoś wzywać, albo chcesz się spotkać wyłącznie sama? Ponadto gdzie się mielibysmy spotkać. Biblioteka, jadalnia? - pamiętał przecież ze wczorajszej narady, iż ghul miał przedstawić swoje propozycje dotyczące uderzenia na rzymskich Giovannich.
- Co do sukni, coś skromnego. - Agnese uśmiechnęła się. - A jeśli chodzi o spotkanie… skarbie poślij moje sługi i pobądź ze mną chwilę. Nawet przy pisaniu listów towarzystwo będzie mi miłe… może salon?
- Oczywiście
- ucieszył się markiz ruszając za drzwi. Słyszała jak tam wydaje polecenia oczekującej służącej, która siedziała nieopodal drzwi czekając na polecenia signory. Oczywiście wiadomo, nie chciał nikogo wzywać, kiedy jego narzeczona była naga oraz miała się dopiero ubierać. Tymczasem Gilla wyszperała w kufrach pasujące suknie, oczywiście także odpowiednią porcję bielizny. Pierwsza propozycja do wyboru miała barwy krwi oraz bieli. Była zgodnie z oczekiwaniem prosta oraz ładna.


Gilla chciała także zaproponować inną, jednak jej pierwszy wybór okazał się trafny. Agnese zaakceptowała go zadowolona.
-Wspaniała moja droga. Może ten naszyjnik z rubinami? - wampirzyca dopiła krew i przeszła do garderoby.
- Czerwone kamienie będą wspaniale kontrastować signora z elementami sukni oraz twoją cerą. doskonale także zgrają się z purpurowymi fragmentami stroju. Ponadto niewątpliwie spodobają się też markizowi - dodała. - Signora, muszę powiedzieć, że twój narzeczony spędził większość dnia w łaźni na szorowaniu pewnych części ciała - rzekła szeptem zaczynając ubierać swoją urodziwą panią. Założyłabym się, że jednak troszkę się czuł głupio tak na pomarańczowo troszkę.
-Powinnam obejrzeć i pochwalić jego osiągnięcia. - Uśmiechnęła się do ghulicy i zajęła miejsce w fotelu by kobieta uczesała ją i umalowała.
- Och, niewątpliwie się ucieszy. Kiedy się mył nawet stanęłam przed drzwiami i krzyknęłam dla zabawy, czy pomóc, to tylko podparł jeszcze z drugiej strony taboretem udając, że go nie ma w środku wcale - no cóż, jak byli we troje to Alessandro mógł przystać na kochankę swojej narzeczonej, jako trzecią, jednak osobno ani nawet mowy. Nawet jeśli załapał żarty Gilli. - Proszę, pochyl się signora leciutko, muszę zaczesać włosy na tyle - ghulica zajmując się swoją panią wydawała normalne polecenia ot tak przy okazji rozmawiając. Zaczeszawszy podwinęła je odpowiednio zawijając w elegancką siateczkę


Później przeszła na oblicze.
- Doskonale, spójrz w lusterko. Teraz zajmiemy się twarzą. Najpierw podkład … - wszystko toczyło się wedle ustalonego harmonogramu.
Agnese ze spokojem poddawała się zabiegom Gilli.
-A, ty jak się czujesz moja droga? - Wampirzyca przymknęła oczy więc nie widziała twarzy ghulicy.
- Ja … - zawahała się ghulica - chyba dobrze. Bardzo dobrze, naprawdę świetnie, tylko, jakoś inaczej niż było do tej pory, ale chyba czasami zmiany są rzeczą dobrą. Szczególnie jeśli sprawiają przyjemność. Naprawdę mi sprawiły. Chciałabym bardzo, żeby pani także, moja kochana signoro - Gilla mówiła tak, jakby się zastanawiała, co powiedzieć, żeby jak najlepiej wyrazić swoje uczucia. Autentycznie widać było bardzo dobrze, że jest zadowolona, ale chyba jeszcze nigdy nie brała udziału w bezpośrednim trójkącie miłosnym.
-Było wspaniale, jak zwykle gdy mogę się poddać waszym pieszczotom. - Agnese uśmiechnęła się leciutko by nie przeszkadzać nazbyt w wykonywaniu makijażu. - Myślałam o tej białej tkaninie tkanej złotem. Co sądzisz?

Łojejku sakramencki, o rany, Gilla pomyślała, że sprawdziło się. Agnese słusznie nazwała ją zboczusiem, skoro myśli tylko o jednym, nawet przy pytaniach dotyczących sukienki.
- Moim zdaniem jest wspaniała oraz niezwykle dystyngowana. Taka na świetne okazji - ghulica opanowała się jednak, chociaż miała ochotę pacnąć się w czoło na zasadzie: ale z ciebie idiotka Gillo. - Czy rozważa pani strój na ślub? - wolała się dopytać szczegółowo. Szczęśliwie dłonie były przyzwyczajone do wykonywania czynności, więc nie drżały nigdy.
- Tak… chciałabym jak najlepiej wszystko zorganizować… - Agnese spoważniała. - O ile przetrwam jutro.
- Signora Contarini, w najgorszym wyjedzie pani z Rzymu, a jeśli ruszy za panią pościg, przygotuje zasadzkę. Naprawdę ci co zadzierali z panią nie kończyli jako wygrani. Dlatego nie ma się co kłopotać, ale zrobić wszystko, co tylko byłoby możliwe. Proszę spostrzec, że mamy także odpowiednie atuty. Czarodzieja oraz faerie po swojej stronie. Wcale niełatwo będzie przeciwnikom przypuścić, jaką podejmiemy taktykę. Wydaje mi się ponadto
- zaczęła już ubierać signorę - najlepszą obroną jest atak. Borso jest dobrym taktykiem. Skoro powiada tak, mi się także tak wydaje. Zresztą pewnie sama doradziłabym ponownie. Czekaliśmy przyjmując ciosy, dlatego niechaj zobaczą, że nieładnie na nas napadać bez jakiegokolwiek powodu.

Urodziwa Agnese skinęła głową. Miała nawet ochotę na odrobinę przelewu krwi. Miała chęć napić. się w końcu do pełna. Poczuć jak vitae płynie jej żyłami.
- Taką mam nadzieję, dlatego pozwoliłam sobie na dalsze planowanie ślubu. - Wampirzyca otworzyła oczy i dała się ubrać. - Niepokoi mnie, że księżna nie życzyła sobie przyjąć mnie u siebie. Prawdą jest, że wystawiła nam dodatkową “ochronę”, ale jednak mnie to niepokoi.
- Nie znam rzymskich zwyczajów, signora. Jednak jeśli władca odwiedza poddanego, zazwyczaj jest to dowód łaskawości. Zazwyczaj … - zadumała się. - Wydaje mi się, że jeśli coś stałoby się nieprzewidywalnego, to bedzie trzeba działać spod Rzymu. Jednak zauważ signora, że księżna wspominała coś o balu za dni kilka, balu, który ją interesuje, żebyś poszła. Wątpię, żeby chciała zrobić coś przeciwko tobie wcześniej. Tymczasem Giovanni robią jej bardzo kuku. Dlatego proponuję ostrożność, ale też optymizm - dociągnęła ostatnie sznureczki i Agnese była gotowa. Dostrzegła, że od jakiegoś czasu z boku stoi sobie Alessandro przyglądając się z wesołym uśmiechem.
- Zgadzam się z nią, kochana. Damy radę, bardziej niepokoi mnie wspomniana podła magiczka, ale powoli wszystko się jakoś wykona.
- Nie przejmuje się podłymi istotami, które nie są wampirami
. - Agnese podeszła do markiza. - Ich mogę zabijać nie patrząc na konsekwencje.
- Jak widać, nie wszystkie
- stwierdziła Gilla. - Niektórzy wiedzą sporo oraz nie dadzą się łatwo zabić.
- Słusznie, trzeba uważać. Bowiem nie jeden lekceważył przeciwnika
- Alessandro spojrzał na swoja morderczą narzeczoną trochę tak, pełen obawy, by po prostu nie dała się zrobić w jakiegoś konia na zasadzie: co mi tam zrobi jakiś pętak? Tymczasem pętak mógł przypadkiem przywalić jakoś tak, że nawet wampira mogłoby zaboleć, szczególnie kilku pętaków uzbrojonych w pochodnie, albo jeszcze więcej. Agnese uśmiechała się. Cóż tutaj było jej doświadczenie, przeciwko ich doświadczeniu. Miała wrażenie, że jej towarzysze cały czas traktują ją jakby miała 20 lat. Dobrze, że to nie był tatuś. On by za takie wątpliwości zabił.
- Przejdziemy do gabinetu?

Kobiety szybko przeszły korytarzami. Wraz z nimi oczywiście markiz. Gabinet oczywiście czekał na nią, zapewniał odpowiednie biurko, inkaust oraz zestaw gęsich piór, także odpowiednią porcję laku do pieczęci.
Wampirzyca rozsiadła się wygodnie za biurkiem i wskazała swoim towarzyszom by zajęli miejsca. Pisanie chwilę zajmowało, szczególnie gdy pisząc do ojca musiała uważnie dobierać słowa. Po nakreśleniu kilku słów, uśmiechnęła się.
- Miałam was odpytać z wiedzy, którą usiłowałam wam wczoraj przezkazać. - Dosłownie na chwilę uniosła wzrok znad papieru by powrócić po sekundzie do dalszego pisania.
- Odpytanie, hm co przez to kochanie rozumiesz? - najpierw odezwał się markiz, podczas kiedy Gilla dokładnie oglądała sufit. - Może masz ochotę coś poczytać na temat Rzymu - położył na biurku książkę. - Wspaniała rzecz oraz może opisać wiele na temat tego wyjątkowego miasta.
Wampirzyca ponownie uniosła wzrok, jednak nie przerywała pisania, jej drobne dłonie bez większego wysiłku kreśliły piękne zawinięte litery.


- Przez odpytywanie rozumiem… Co zapamiętałeś na temat klanu kapadocjan? - Uśmiechnęła się jednak nie patrzyła na Alessandro.
- Alessandro, narzeczona spytała? - słodziutko uśmiechnęła się Gilla.
- Kapadocjanie, to … mieszkańcy Kapadocji - w pewnym sensie miał rację. - Pamiętam, że to jakiś klan wampirzy, ale było ich bodaj trzynaście, więc nie pamiętam,c o tam szczegółowo robią, ale na pewno są wampirami. Chyba, że uzupełnisz Gillo - chciał się odgryźć.
- Nie… nie mój drogi, Gilla dostanie swoje pytanie. - Wampirzyca wyszczerzyła się. - Może powinnam cię jakoś zmotywować? Na przykład hm…. - Na chwilę oderwała się od pisania i skupiła wzrok na mężczyźnie. - Lepsza będzie kara niż nagroda… a może jedno i drugie. Jeśli odpowiesz będziemy się kochać ten nocy, jeśli nie - to nie. To co ty na to skarbie?
Agnese uderzyła straszna bronią. Dostrzegała wręcz przerażenie w oczach markiza. Oraz potworną pracę zwojów umysłowych. Owe zaciśnięte usta, zmarszczone brwi, zaciśnięte pięści.
- Znaczy - wydukał - oni mają coś wspólnego ze śmiercią. Ale nie wiem jak, nie pamiętam żebyś tłumaczyła - wreszcie powiedział wszystko, co sobie przypomniał.
- Odór śmierci… mówiłam jeszcze o tym. - Agnese spokojnie kontynuowała pisanie. Nie zdradzając czy markiz odpowiedział wystarczająco dobrze.
- Przepraszam, ale czy to nie to samo? - Alessandro chyba się czuł jak żak uniwersytecki przed swoim profesorem, który usiłuje się bronić jak tylko może. - Przecież ogólnie powiedziałem na pytany temat.
- Ogólnie może cię to kiedyś kosztować życie. Samo poznanie klanów to jedno, ja podałam ich główne wady… sposoby jak ich rozpoznać, za tym idzie wiedza o ich specjalnościach
. - Wampirzyca rozpoczęła kolejny akapit kreśląc piękny inicjał. - Gilla pewnie opowie ci jakimi specjalnymi zdolnościami dysponuje ten klan.
- Kapadocjanie rzeczywiście nazwą mogą się kojarzyć z Kapadocją w Imperium Ottomańskim, ale tylko niewtajemniczonym. Ogólnie są to rzeczywiście wampiry zajmujące się sferą śmierci, zaś ich zdolności, lub raczej dyscypliny pomagają im właśnie w tych badaniach. Posiadają one dyscyplinę Odporności, która może zapewnić dodatkową wytrzymałość organizmu na to, co wampirowi grozi. Ponadto dyscyplinę Nadwrażliwości, umożliwiającą dostrzeżenie subtelności w aurach. Każda bowiem istota posiada aurę. Wreszcie posiadają dyscyplinę Mortis, jednak owa jest bardzo tajemniczą, której poza nimi nikt nie posiada
- odparła, zaś markiz ewidentnie oklapł.
- Nie jest to do końca prawdą. - Agnese uśmiechnęła się nie podnosząc wzroku. - Mortis po Kapadocjanach odziedziczyli Giovanni. To dlatego mogą sobie pozwolić na grożenie nam istotami takimi jak zombie.
Wampirzyca złożyła na liście zamaszysty podpis i zasypała pergamin piaskiem by wchłonął nadmiar tuszu.
- Jako, że to twoje pierwsze “odpytywanie” to ci daruję skarbie. - Mrugnęła do mężczyzny, który odetchnął bardzo mocno. - Jednak proszę skup się na tym co ci mówię, chcę byś pobył ze mną trochę, a taka wiedza może ci uratować życie.
- Rozumiem, może Gilla mogłaby mnie podczas dnia nauczyć
... - spojrzał pytająco na ghulicę. - Nie chcę cię zawieść, kochanie. Oraz także pragnąłbym pobyć przy tobie zawsze. Naprawdę się postaram - starał się jakoś wyjaśnić wyraźnie zawstydzony, ale też wampirzyca dostrzegła w jego spojrzeniu determinację.

Florencka wampirzyca ostrożnie zsypała nadmiar piasku do właściwego pojemnika.
- To nie jest wiedza powszechna, jednak uznałam, że skoro sprawuję nad wami pieczę i wierzę, że nie wykorzystacie jej do celów innych niż ochrona mnie, pozwalam sobie się nią z wami dzielić. - Delikatnie złożyła list i zaczęła nadtapiać lak.
- Kochanie, wiem doskonale, że jesteś silniejsza oraz posiadasz w pewnych sprawach większą wiedzę. Dlatego właśnie będę cię słuchał, ale możesz też słuchać mnie tam, gdzie ja będę lepszy - Alessandro chyba nie czuł się dzieckiem Agnese, lecz jej narzeczonym.
Wampirzyca zalakowała list odciskając na nim swój sygnet
- Słucham cię skarbie, nie ma nic cudowniejszego niż dźwięk twoich jajeczek obijających się o moje ciało. - Uśmiechnęła się serdecznie do mężczyzny.

Markiz zamarł. Właściwie powiedziała mu, że jest skończonym kretynem, zaś jego cała mądrość to tyle, co umiejętności dobrej męskiej dziwki. Ale jednak z drugiej strony może była to po prostu niezręczność połączona ze stosunkowo nieudanym żartem. Markiz nauczył się, że najgorsze nieporozumienia są te, które nie pozwalają się dogadać, bo jedna strona mówi co innego niż pojmuje druga.
- Agnese, co chciałas przez to powiedzieć? - spytał ostrożnie nie chcąc niewłaściwie ocenić sytuacji.
- Absolutnie nic, po prostu uwielbiam ten rumieniec na twojej twarzy gdy mówię o rzeczach związanych z seksem. - Wampirzyca odłożyła na bok list. Na chwilę spoważniała, przyglądając się mu uważnie. - Słucham cię mój drogi i to często w sprawach, w których czysto teoretycznie, mam większe doświadczenie, bo twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. Czasami nawet najbardziej doświadczony wódz może coś przeoczyć i cieszy mnie, że mogę polegać na osobach, którym ufam.
Na jej twarz powoli powrócił uśmiech i sięgnęła po kolejny arkusz pergaminu.
 
Kelly jest offline