Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2017, 22:36   #34
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Pewnie zrezygnuję z nauczania. Niestety po tych dwóch dniach moja opinia bardzo spadła. - Dodała po chwili marszu.
- Hm, przypuszczam, że nie musisz rezygnować całkowicie. Obiecałaś choćby krawcowi. Co do innych, przypuszczam, że bank będzie generował takie dochody, że to nie dzieci lordów, ale lordowie będą cię odwiedzać, zaś ty łaskawie ich przyjmiesz, lub nie przyjmiesz. Jakby nie było, chyba za każdych czasów wszyscy mogli zadzierać nosa, ale łasili się do pieniądza. Zwłaszcza, jeśli ktoś miał ich odpowiednio wiele. Nie jestem także pewny, czy miałabyś czas na prowadzenie nauki. Przypuszczam, że przy kierowaniu bankiem będzie mnóstwo pracy. Dlatego właśnie przejęcie uważam za sensowny pomysł, bowiem znajdą się od razu odpowiedni fachowcy, którzy przyjmą na siebie część pracy.
- Wspominałam ci kiedyś, że mam takich ludzi i planuję ich obsadzić w banku, bo nie ufam ludziom, którzy tam obecnie pracują i lepiej jak będziemy mieli nad nimi kontrolę
. - Charlie zamyśliła się na chwilę. - Tak… bank zajmie mi sporo czasu, gdy jeszcze próbowałam go prowadzić zajmował mi cały dzień.
- Masz ludzi? Interesujace. Współpracownicy? Wiesz, jeśli nie chcesz, nie mów, ale wydawało mi się, że raczej takie osoby mają wzięcie wśród pracodawców oraz mają swoje życie
- faktycznie zdziwił się, ale trochę nie łapał tego wszystkiego.
- Byli to ludzie, którzy byli gotowi pracować ze mną, mimo że byłam kobietą. Wykupię ich z banków, w których obecnie pracują. - Odparła z uśmiechem. - Zaufanie jest ważne w tej branży.
- Wykupywać, a nie lepiej najpierw porozmawiać z nimi, jeśli zechcą, później zaś z ich pracodawcami, żeby zgodzili się na spokojne odejście tych osób. Doskonale wiesz, iż potrafię nakłonić podczas negocjacji takie osoby. Jeśli więc będzie taki kancelista, czy ktoś tego typu chciał pracować dla ciebie, po prostu ustalimy to z jego własnym szefem
- zrozumiał, jaki miała plan oraz jacy ludzie byli tymi, których chciała. - Rozumiem, zę te osoby obejmą funkcje kontrolne, bowiem przecież wszystkich poprzednich tak czy siak nie zwolnisz? - spytał.
- Oczywiście. Tylko widzisz to około 20 ludzi i ich pracodawcy, czasem pojedyncze osoby, a czasem zarządy. Wiesz ile zajmie nam rozmawianie ze wszystkimi?
- Jeśli chciałabyś ich wykupić, musiałabyś tak czy siak porozmawiać. Zaś za zatrudnienie odpowiada najczęściej jedna chyba osoba, jakiś król bankowy, ktoś taki. Po prostu sporządź listę takich osób, poczynając od najważniejszych. Ich wyłuskamy najpierw, zaś pozostałych później stopniowo. Powiem tak, według mnie nie będzie żadnych negocjacji. Poprosimy, oni zaś się zgodzą natychmiast. Może nie zawsze, ale prawie zawsze. Najważniejsze wiec, zeby najpierw porozmawiać z obecnym właścicielem banku umawiając się na rozmowę oraz z osobami do zatrudnienia, czy byłyby zainteresowane. Dlatego proponuję. Możesz chodzić w dzień. Kiedy troszkę wypoczniesz, po prostu pospotykaj się z nimi i spytaj. Będziemy wiedzieć. Tej nocy kolejnej będziemy umówieni z naszym towarzystwem
- celowo nie nazwał wampirów wampirami. - Ale któregoś nadchodzącego wieczoru trzeba się spotkać z właścicielem banku.

Urodziwa Charlie spojrzała na niego niepewnie. Widział, że nie zgadza się do końca z jego pomysłami. Jednak jako ghulica liczyła się z jego zdaniem. Pytanie czy na tym wampirowi naprawdę zależało i na ile naprawdę wiedział jak to działa.
- Jak uważasz. - Odpowiedział odrobinę niechętnie.
- Jedynie zaproponowałem, nie jestem finansistą, zaś z tej książki, którą mi dałaś, coś można było się nauczyć, ale przecież nie wszystko. Jeśli chciałabys inaczej, zrobimy po twojemu. Na pewno będzie nie tylko lepiej, ale wedle ducha epoki - stwierdził spokojnie. -Pamiętaj tylko, że jeśli będziesz mnie potrzebowała, wesprę cię - bankiem rządziła ona, wszak był jej. Bez względu na bycie ghulem, rycerz szanował wspomnianą autonomię podejmowania decyzji.
- Ja… ja po prostu chcę mieć ich wszystkich. To wspaniali finansiści, skrybowie, doskonali handlowcy. Poznasz ich to na pewno zrozumiesz, że bez nich to niemożliwe
. - Dodała z determinacją. Trochę przypominała zagubioną dziewczynkę w której walczyła chęć sprostania jego życzeniom i pracy zgodnie z pewnymi zasadami.
- Oczywiście, ty kierujesz bankiem i cieszę się, jeśli znajdziesz w tym satysfakcję - właściwie słusznie, on bowiem poszukiwał swojej własnej drogi. Pragnął jej pomagać, lecz jednocześnie nie chciał łamać jej zasad etycznych. Kompletnie nie pojmował, dlaczego akurat wykupienie tych ludzi byłoby dłużej trwało niżeli rozwiązanie umów, jednak może akurat tak właśnie było. - Lubię przyrodę, taką szemrzącą wodę oraz śpiew ptaków - powiedział, bowiem akurat tego oczekiwał nad rzeką.
Charlotta uśmiechnęła się do niego już pewnie i ciepło.
- Spróbuję to wszystko jakoś połączyć. A co do szumu i ptaków… nigdy nie zwracałam na nie uwagi. - Przymknęła na chwilę oczy. - Zawsze było za mało czasu. - Wyszeptała. Jej włosy były lekko wilgotne i opadały teraz ciężko na ramiona. Policzki zarumieniły się od chłodu, a usta zaczerwieniły. - Może kiedyś uda się znaleźć chwilę. - Dodała otwierając swoje wielkie piwne oczy.
- Musisz czuć, że jesteś zadowolona. Inaczej banki czy cokolwiek nie mają sensu. Przynajmniej właśnie tak uważam oraz jeśli będę mógł ci pomóc swoją osobą, swoją obecnością lub umiejętnościami, wystarczy żebyś powiedziała. Szczerze uczynię to bardzo chętnie. Ciekawe, jak to się wszystko toczyło, ooo, jak zareaguje pani Dosett na kolejnego królika do sporządzenia dania.
- Przyznaję się, że część po prostu oddaję biednym
. - W oddali zobaczyli swoją kamienicę. - By nie nabrała podejrzeń.
Charlotta nagle puściła jego ramię i wyskoczyła wprost w strugi deszczu. Miała rozpięty płaszcz, więc jej suknia momentalnie zaczęła przemakać lepiąc się do jej kształtnego ciała. Niesforne loki nie poddawały się tak łatwo. Zupełnie mokra i podniecona, co Gaheris bez trudu mógł wyczuć, wpatrywała się w wampira roziskrzonymi oczami. Jej usta układały się w bezdźwięczne słowa.
- Pragnę ciebie.

Właściwie on ją identycznie. Skoro zaś tak obydwoje na siebie działali … rozejrzał się, szukając jakiegoś ukrytego miejsca. Jeśli zaś nie, dorożki, którą mógłby wezwać i wewnątrz której mogliby dokonać owego aktu. Oczywiście trzeba by nie krzyczeć, uważać, żeby nie wywoływać jakichś dziwnych odgłosów, jednak to stanowiłoby jedynie dodatkowy pieprzyk. Niestety z uwagi na deszcz było dosyć pusto. Mógłby ją wziąć tu i teraz na ulicy, ale… ktoś mógł wyglądać z okien. Mógł też porwać ją do znajdującego się niedaleko domu. Ryzykowne, wnieść ją po schodach, pieszcząc ją… jego myśli zaczynały świrować. Ale chyba była warta ryzyka. Kompletne szaleństwo na ulicy, ale gdzieś na schodach. Jakby bowiem nie było, ludzie w nocy śpią. Pociągnął ją do bramy oraz zaczął mocno całować. Może jakiś schody, wnęka, albo cokolwiek, żeby nie stać tak na otwartej przestrzeni. Później zaś po prostu uchylić jej sukienkę, opuścić reformy dobierając się. W bramie było wejście do znajdujących się w parterze sklepów. Teraz były nieczynne, a drzwi były dosyć głęboko osadzone. Gdyby przycisnął ją do nich, mogliby się ukryć w grubości muru. Charlie oddawała jego pocałunki błądząc dłońmi pod jego płaszczem. Po chwili poczuł jak wsuwa je po plecach, pod jego spodnie, dociskając ich biodra do siebie. Podciągnął jej suknię. Gdzieś tam pobłądziły jego dłonie na dole próbując rozwiązać wstążki pończoch oraz ściągnąć reformy, choćby tylko tyle, ażeby ujawnił się jej słodki kwiat. Docisnął Charlottę do ściany wreszcie ściągając trochę kobiecą bieliznę. Wampirze siły przydawały się. Jeszcze tylko rozpiął rozporek spod którego wydobył się wyciągnięty, stwardniały oręż. Potem pochylił się, złapał ją pod uda unosząc oraz nabijając jej wilgotny kwiat na siebie. Ich usta przywarły do siebie, tak jak najintymniejsze wspaniałości. Dobrze, że ją pocałował. Charlie prawie krzyknęła mu wprost w usta. Była cudownie mokra i gorąca. Jej ciało dzięki krwi, poleczyło się i teraz nawet nie wyczuwał odrobinki bólu gdy brał ją mocno. Pulsowała słodko, szum deszczu zlewał się z biciem jej serduszka, które teraz tak ochoczo grzało Gaherisa. Wspaniałe uczucie bycia razem, cudownego połączenia. Byli razem. Gaheris właściwie nie mógł wiele. Brakowało troszkę łóżka, lub choćby biurka, jednak pożądanie przemagało. Unosił Charlottę oraz opuszczał odczuwając każdy najdrobniejszy nacisk jej wewnętrznych mięśni, każdą najmniejszą karbkę, gdzie przesuwał się jego nastroszony kogut. Chciał jęknąć, krzyknąć głośno, ale tutaj nie mogli. Zabawa właśnie w takim, publicznym miejscu niosła jakiś dodatkowy posmak. Wolał wprawdzie spokojniejsze klimaty, jednak nie mogli się powstrzymać. Rozgorączkowane usta oraz języki łączyły się, gwałtownie spinając się, kiedy nie mogąc już się powstrzymać wystrzelił wewnątrz niej, zaś wysunięty kieł skaleczył język wypełniając ich usta czerwonym smakiem. Charlie piła łapczywie. Widział jak powstrzymuje się od jęków, ale nic nie mogło ukryć jejnorgazmu. Nagle spięła się, a jej biodra mimo trudnej pozycji, próbowały się jeszcze na niego nabić. Nie przerwała jednak picia, poczuł jak jej języczek szuka jego kła i po chwili pili swoją wymieszaną krew. Gwałtowne pchnięcie bioder mężczyzny docisnęło Charlottę do ściany wstrzykując ku jej głębi porcję krwi, która niczym erupcja wulkanu wyskoczyła ze spienionego soczkami czuba. Potem jeszcze ponownie oraz ponownie. Cudownie się czuł trzymając ją wewnątrz objęcia swoich ramion. Kochając się oraz spijając wymieszaną krew. Charlie po dłuższej chwili przerwała pocałunek.
- Mam ochotę kontynuować w sypialni. - Wyszeptała i gdyby nie wampirzy słuch Gaherisa pewnie zagłuszył by te słowa deszcz.

Chwilę byli wspólnie. Później zaś wyszli z bramy korzystając z parasola, aby poszukać powozu oraz ruszyć do domu. Do przejścia mieli zaledwie przecznicę, więc po chwili rozglądania uznali się, że przejdą ten ostatni kawałek. Szybko pokonali schody. Gaheris czuł zapach swej vitae wypływającej z kochanki, widział zresztą, że kobieta ogląda się upewniając się czy nie pozostawia krwawych śladów. Widocznie znała się na szpiegowskiej robocie. Znacznie lepiej od Gaherisa, który prostolinijnie raczej podchodził do wszystkiego, chociaż uczył się. Wspaniała krew plus podniecenie pchały go jak najszybciej do przodu do mieszkania Charlotty. Gdy tylko kobieta zamknęła za nimi drzwi, objęła wampira by znów zacząć całować go namiętnie. Dołączył się do niej Gaheris, tylko, że tym razem pierwszą rzeczą było zdjęcie ubrań. Całując ją, starał się jednocześnie ściągnąć suknię oraz resztę stroju kobiety, swojego zresztą także. Skoro pragnęli pogrążyć się wewnątrz owych chwil przyjemności, nie chcieli, albo przynajmniej on nie chciał, żeby coś tak trywialnego jak ubranie przeszkadzało. Charlotta pomagała mu. Gdy już zrzucili wierzchnie odzienie, zobaczył ślady krwi na jej bieliźnie, jego nozdrza przyjemnie połechtał też zapach własnego vitae pomieszanego z zapachem jej rozgrzanego, podnieconego ciała. Chwycił ją w objęcia, całował gwałtownie, usta w usta, język w język. Ponownie łącząc się pocałunkami oraz krwią. Uniósł kobietę i usadowił ją na biurku. Trochę obok książek. Siedziała przed nim. Stał pomiędzy jej nogami oraz jeszcze gwałtowniej całował obejmując. Obejmowała go mocno, przesuwając udami po jego biodrach. Czuł jak przy każdym takim ruchu z jej rozpalonej szparki dociera do niego więcej zapachu vitae. Zjechał więc ustami po jej ciele. Chciał ją posiąść, lecz najpierw pragnął dobrać się do niej ustami, zasypać ją pocałunkami, zlizać języczkiem ową krew pieszcząc oraz drażniąc słodko jej największe, najwspanialsze, najdelikatniejsze miejsca. Słodycz krwi oraz kobiecego soczki zmieszane doprowadzały jego zmysł smaku do szczytów przyjemności. Czuł jak Charlotta dochodzi od samego dotyku jego ust. Widział jak zasłania usta by nie krzyknąć głośno. Jej rozpalone oczy starały się skupić na nim, jednak widział jak przymyka je by jeszcze mocniej odczuwać przyjemność, którą jej dawał.
- Gaheris… - Jęczała cichutko jego imię.

Podczas takich chwil żałował, iż nie ma umiejętności zmieniania swojego ciała, jak niektóre wampiry. Zdecydowanie wydłużyłby wtedy oraz wzmocnił swój język, ażeby wniknąć wewnątrz jej jamki głębiej oraz pieścić mocniej. Jednakże jeśli nawet nie było specjalnego języka zmienionego wampirzymi mocami, był normalny męski członek, który chciał się już do niej dobrać. Rozgorączkowane usta Gaherisa oderwały się od jej słodkich, intymnych warg. Wampir podniósł się, uniósł nogi kobiety tak, że musiała się rękami oprzeć na biurku. Jej biodra były na skraju blatu, jej szparka była mokra oraz gotowa, ażeby gościć go wewnątrz siebie.
- Jesteś cudowna - westchnął. Biodra mężczyzny poruszyły się do przodu. Purpurowy czubek nacisnął na płatki kielicha jej kwiatu. Rozpychając je, rozciągając na boki wszedł głęboko do środka sunąc powoli po jej wewnętrznych ściankach.
- Yhym… tylko ty tak twierdzisz, więc to raczej twoja zasługa koch… - Zobaczył, że wyraźnie speszyła się słowem, którego planowała użyć. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, zarumieniona.
- Właśnie tak twierdzę. Jesteś cudowna, wyjątkowa, niesamowita - nie podjął jakiegokolwiek wątku z tym “koch …” Uprawiali słodki seks, natomiast kochanie było inną sprawą. Podejście Gaherisa jeszcze nie było ustalone. Bardzo lubił Charlottę, jednak więcej trudno było powiedzieć. Zresztą teraz nie miał ochotę na filozofowanie jakiekolwiek mając swój miecz w jej pochwie. Poruszył nim, coraz szybciej. Początkowo tak, jakby musiał się rozkręcić, jednak coraz szybciej, pragnąc ją wziąć oraz jak najlepiej zaspokoić. Charli też najwyraźniej puściła swój wybryk w niepamięć, bo teraz wpatrywała się już w niego tym pewnym rozpalonym wzrokiem, oddając się mu. Widział jak jej jędrne piersi poruszają się z każdym jego ruchem, czuł jak bardzo jest napięta i gotowa na to by za chwilę dojść ponownie.
- Wampirku, ja zaraz… - Wyszeptała cichutko.
- Ja zaraz też - jęknął gwałtownie strzelając wewnątrz niej. Doszedł faktycznie tym razem błyskawicznie. Szczęśliwie jako wampir mógł bardziej panować nad swoim ciałem, dlatego jego męskość nie oklapła, ale nie przerywając ruchu dalej szalała w niej. Dalej czyniła wszystko, ażeby dziewczyna doszła do czegoś absolutnie niesamowitego!
Charlotta jęknęła głośniej i poczuł jak dochodzi, jak jej mięśnie zaciskają się na nim, jak biodra poruszają się delikatnie na biurku. Zobaczył ognik w jej oczach i po chwili języczek przesunął się spierzchłych wargach.
- Gaheris… czy mogłabym go wylizać. - Wyszeptała. Słyszał głód w jej głosie, potworne pragnienie.
- Moja droga … - uśmiechnął się. Powoli wyjął męskość z niej wpatrując się w jej lica. Stanął krok do tyłu tak, że jeśli chciała się do niego dobrać musiała zejść z biurka oraz przyklęknąć. - Jest twój oraz także ma bardzo na to ochotę.

Ponętna Charlotta zsunęła się z blatu. Zobaczył jak przy tym z jej szparki wypłynęła kropla vitae. Przyklęknęła przed nim i pomalutku zaczęła zlizywać jego vitae, pomieszane ze swymi soczkami. Gaheris mógł tylko podejrzewać, że kobieta nigdy nie robiła takich rzeczy, teraz jednak sam jej apetyt sprawiał, że było to niesamowicie przyjemne. Ssała go całowała, nie pozostawiając nawet najmniejszej kropelki. Nie brała go jednak do buzi, zamiast tego wylizała dokładnie jego włoski i zaczęła ssać jajeczka, na których też zostało co nieco.
- Mrrr … - wymruczał Gaheris poddając się jej zabiegom. Było mu bardzo dobrze, przyjemnie, zaś jego męskość stała twardo poddana jej pieszczocie. Mięśnie podnieconego Gaherisa drgały. Woreczek pieszczony ustami kobiety marszczył się mocno. - Charlie, jest cudownie. Weź, weź go w swoje usta - jęknął. Pragnął wystrzelić w niej, nakarmić ją krwią w tak nietypowy sposób.

Podniecona Charlie posłuchała i wzięła go w swoje usta ssąc łapczywie i spijając każdą kropelkę, która tylko wypłynęła z jego męskości. Chwilę to trwało. Męskie biodra zaczęły się poruszać, zaś jej usta stały się na tą chwilę miejscem wyjątkowej czułości. Chciał tego, chciał, żeby tak się z nim obchodziła oraz podniecało go to szalenie wręcz. Poruszał się coraz szybciej czując jej języczek, podniebienie, odbierając, jak mocno zasysa go, wreszcie jęknął. Wręcz odlot.
- Charlie, taaaaa … - przez chwilkę jego ciało spięło się, zaś napęczniały członek wystrzelił krew prosto w jej gardło oraz usta, zalewając je najsłodszym płynem.
Charlie piła ze smakiem jego vitae. Czuł jak ssie i liże jego męskość by nie pozostawić nawet kropli. Trwało to dłuższą chwilę i w końcu kobieta wypuściła go, oblizując wargi.
- Kuracji ciąg dalszy. - Zażartowała, przesuwając dłonią po jego członku. Była zarumieniona, trochę onieśmielona tym co sama zrobiła, ale wpatrywała się w niego z zachwytem.
- Wiesz Charlie, taka kuracja jest najwspanialsza. Nawet jeśli się nie jest rannym. Wiem doskonale, przecież przed chwilą stosowałem ją na tobie - uśmiechnął się, bowiem faktycznie przed kilkoma momentami na biurku to on się zajmował jej intymnością swoimi ustami pieszcząc ją jak najdokładniej. - Hm, może teraz jednak łóżku. Jakby nie było, to chyba najwygodniejsze miejsce na to, co teraz robimy. Pragnę cię tam posiąść - uśmiechnął się do niej szelmowskim uśmiechem. - Czy oddasz mi się teraz na twoim wspaniałym łożu?
Charlotta wstała, tak że jej ciało otarło się o ciało wampira. Jego męskość przesunęła się między jej jędrnymi piersiami, które po chwili oparły się o jego pierś.
- Gdzie tylko masz ochotę Gaheris. - Pocałowała wampira delikatnie.
 
Kelly jest offline