Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2017, 09:21   #5
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację


Wąskie, trupioblade palce Anny badały czaszkę ożywieńca. Pęknięcie po ciosie czekanem zaczynało zarastać. Kość ciągnęła do kości, mięso i skóra obrastały czerep na nowo. Paszko zaczynał wyglądać jak bardzo porządny… żebrak. Zwłaszcza kiedy Libor przywiózł mu z Żywca czarny chałat po jakowymś zmarłym Żydzie.
- Tanio było – wytłumaczył, przekazując Annie przyodziewę. Nie dodawał, ale nie musiał, że inne rzeczy dla odmiany są drogie.
Nawet pogrążona w badaniach, po kilku nocach musiała przyznać sama przed sobą, że nie wytrwa tu samotnie. Bez Gangreli, co jeździli na posyłki i rozwiązywali siłowo sprawy, które siły wymagały, a do tego byli obdarzeni praktycznym zmysłem, na którym jej zbywało. Bez ludzkich sług, którzy strzegli jej w dzień i zajmowali się końmi.
Do tego krypta, choć sucha i przyjemnie chłodna, a także omieciona przez Jitkę starannie miotłą poczynioną z brzozowych gałązek, choć dawała schronienie miłe Kapadocjance, nie zapewniała wygód potrzebnych kobiecie. Po kilku dniach i nocach spędzonych w nowym domu suknia Anny nadawała się właściwie tylko do oddania jakiejś służce… gdyby takową wampirzyca posiadała.
- Nanana – oznajmił z nagła badany Paszko, gdy się wsłuchiwała w rozedrgany, zamierający i nierówny rytm jego serca. Był dziwny tej nocy, jakby zamyślony, mamrotał do siebie bezgłośnie i siedział na dachu krypty, gdzie pozwalała mu się wspinać, od kiedy odkryła, że widok gwiazd i otwarte niebo nad głową go uspokaja.
- Nanna… na… na – powtórzył, gnąc kalecznie podpuchnięte wargi.
Zbliżał się czas, gdy będzie musiała coś postanowić. Rozmówić się z kasztelanem. Dobrze wiedziała, co spotyka wampiry samowolnie tworzące sługi w domenie Aureliusa. Mogłaby rozwiązać problem jednym ruchem noża… lub kilkoma ruchami więcej, by zyskać pewność, że Paszko już nie zmartwychwstanie. Ale jakże mogłaby to zrobić? Właśnie uczył się wymawiać jej imię.

Libor z wycieczki do miasta nie tylko chałat dla Paszki przywiózł. Zaopatrzył Annę w kilka naczyń i pledów, od ghula Baadego wyciągnął, że kasztelan zaczął dyskretnie szukać nieumarłego zastępstwa za Pężyrkę w flisaczym fachu, a także przywiózł list pozostawiony w domu Anny. Gertruda Gryfitka, za pozwoleniem swego cerbera, zapraszała ją na „niewieście rozmowy”.

Zanim jednak zdecydowała, w co się ubierze na wizytę w klasztorze, i czy w ogóle pójdzie, pojawił się Oldrzych. Wpasował się w pejzaż i porządki opuszczonego cmentarza z szybkością i zręcznością godną najlepszych ze swego klanu. Z początku nawet nie zauważyła, że coś w jej obranym schronieniu przybyło.

Gdy wstała, Libora nie było, a Jitka z Andrejem majstrowali dla Paszki niski wózek, na jakich poruszali się, odpychając rękami od bruku, pozbawieni nóg kaleczni żebracy. Sam Paszko leżał na dachu krypty Anny, cichutki jak mysz. Wampirzyca obeszła bydynek wkoło, by przysunąć sobie ponacinaną żerdź, którą jej Gangrele poczynili, by mogła się w miarę godnie wspinać do Paszki.

Stał tam, jej małżonek wiarołomny, a swobodny na ziemi, którą już w myślach zaczynała nazywać swoją, jakby we własnym gospodarstwie. Odwrócony do niej plecami, mocował w wyrwie w cmentarnym murze leszczynowe pręty i maskował naprawiony ubytek naciągając nań plątaninę jeżynowych witek. Nie widziała twarzy, ale z postawy nie zmienił się od tej nocy, kiedy ją zostawił. Lecz niby czemu miałby się właściwie zmieniać?
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 28-06-2017 o 09:41.
Asenat jest offline