Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2017, 23:01   #10
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Anna oplotła białą rączką ramię Nosferatu i dała mu się prowadzić jak w tańcu.
- Radam widzieć pana Kasztelana w dobrym zdrowiu - wypowiedziała grzecznościową formułkę.
- Zdrowie - uśmiechnął się półgębkiem - to coś, co nam w naszej kondycji nie grozi. Pójdźmy tędy - skręcił w ciemny korytarz, w którym nie płonęła ani jedna żagiew. Przykrył ręką jej dłoń otoczającą jego przedramię i pewnie prowadził w ciemnościach.
- Dla jakieś przyczyny widzieć się chciałaś?
- Właściwie tak, ale to może poczekać. Najpierw pana kasztelana powody, bo matka Agapia wspomniała, że miano po mnie posłać. - Pewnie stawiała stopy choć nie widziała nic poza rozlaną czernią. Postanowiła mu w pełni zaufać i dopasować do jego tempa.
- A tak - odezwał się po chwili i nieuważnie, jakby nie pamiętał, czy ghulica miała to przekazać, czy też nie, ale było mu w sumie wszystko jedno. - Widzisz, twój ojciec od pewnego czasu napastliwie zasypuje mnie listami… podobnie pewna Lasombra ze Starego Sącza, Bernadetta… znasz ją może? - nie czekał na odpowiedź, skręcił w lewo, nowy korytarz był węższy i tak samo ciemno jak poprzedni. Lekko opadał w dół. - Oczekują, że uczynię cię primogenem klanu Kapadocjan w Żywcu.
- Ale… - samą ją ta prośba ojcowska zaskoczyła - czyż nie jestem tu jedyną przedstawicielką mojego klanu? Tytuł byłby właściwie tylko pustym słowem.
- Twój pan ojciec straszy mnie, że fama Włodka Skrzyńskiego przyciągnie tu wasz klan, i że roztropnym z mojej strony byłoby, gdybym miał kogoś lojalnego, kto zadba, by rozdrapywanie poukrywanej spuścizny po jego pracach nie przybrało rozmiarów bratobójczej wojny - poinformował Aurelius głosem pozbawionym entuzjazmu.
- Jeśli pyta mości kasztelan o moją lojalność, to mam nadzieję na tym gruncie nie zawieść. Dużego doświadczenia w służbie wobec księcia nie mam, ale zapewniam, że jestem osobą roztropną i dyskretną. Ojciec mój podkreślał, że klan Kapadocjan na przestrzeni dziejów często książętom doradza, swoje umiejętności dla ich dobra wykorzystuje. Jeśli by mi pan kasztelan taką możliwość zaoferował, to zapewniam, że potrafię być pomocna. Jestem też waleczna, choć może nie wyglądam, i nie zwykłam poddawać sprawy dopóki stoję na nogach.
- Ci, ci, ci - wciął się Nosferatu, z lekką obawą, że słowotok się przeciągnie. - Chciałabyś być primogenem? Posmakować władzy?
Przystanął. Zdjął jej rękę ze swojej. Wyczuła, że się poruszył w mroku, jej uszy dobiegł szczęk jakiegoś mechanizmu, przesuwanej zapadki.
- Nie chodzi o władzę samą w sobie - obruszyła się odrobinę, że się ją posądza o chciwość. - Raczej o ambicję. Chciałabym być coraz lepsza.
- Uhm - skomentował mości kasztelan, przesunął coś i jego oczy zalał wąski snop światła z odsłoniętej szczeliny prowadzącej do jakiejś oświetlonej komnaty. Przytknął do dziury oczy i milczał. Ze środka za to dobiegały dziewczęce jęki i niezrozumiałe, acz na pewno wygłaszane przez Hugona urywki zdań.
- Może powinniśmy im nie przeszkadzać - dodała szeptem.
Kasztelan przypatrywał się i podsłuchiwał jeszcze parę chwil, potem przymknął szczelinę i zasunął zapadkę.
- A wiesz, co ja zrobię? - zapytał w ciemnościach, i po raz pierwszy w jego głosie pojawiły się nutki zainteresowania. Może tym, co przyniesie noc. A może tym, co przynieść mogłaby Anna.
- Co pan kasztelan zrobi?
- Czego nie zrobię… z ciebie, pani Anno, nie zrobię primogena, to na pewno.
- Jeśli oczekuje pan kasztelan protestów to nie nastąpią. Rozumiem, że na benefity trzeba sobie zapracować.
Pogładził ją po policzku. Chyba końcami paznokci, ale były twarde jak szpony.
- Mądrze. Mądrzej niż twój rodzic, niestety. A będziesz musiała być jeszcze sprytniejsza. Nadchodzą złe czasy dla twojego klanu. A bycie na świeczniku ma to do siebie… że cię zbytnio widać.
- Dlaczego miałyby przyjść dla nas złe czasy? - usta ściągnął jej skurcz przestrachu. Czyżby książę wiedział o czymś, co jej umykało?
- Ojciec musiał powiadomić cię o losie założyciela waszego klanu - głos Nosferatu był suchy jak powietrze w lochach. - Bagatelizuje jednak to, co dzieje się teraz. Moi współplemieńcy z Włoch i Hiszpanii donoszą o tajemniczych zniknięciach Kapadocjan… albo jawnie ogłaszanych Krwawych Łowach za rzekome przewiny. Urodziłem się łowcą, nie władcą, pani Anno. I umiem rozpoznać łowy, jeszcze zanim zagrzmią rogi. Zaczyna się polowanie, na którym to ty i twoi pobratymcy będziecie zwierzyną. I nie miej złudzeń. Nie tylko ci uzurpatorzy, którzy ubili Kapadocjusza, będą chcieli dobrać się wam do skóry.
Anna wzięła sobie słowa księcia mocno pod rozwagę. Słyszała oczywiście o tym co spotkało Ashura, ale nie sądziła, że mogłoby to mieć jakikolwiek związek z nią samą, tak świeżą i nieobytą w kainickiej polityce.
- W takim razie… tym bardziej rozumiem decyzję kasztelana. Choć nie do końca pojmuję dlaczego miałoby panu księciu zależeć na dobru młodziutkiej Kapadocjanki.
- Ponieważ jeśli ktoś zacznie samowolnie polować na moich poddanych, ja zapoluję na niego - czy jej się zdawało, czy usłyszała wibrujące nutki podniety w kasztelańskim głosie? - Jeśli zauważysz coś niepokojącego, powiadomisz mnie. Jeśli pojawią się inni z twego klanu, zrobisz to samo. Przyjmij radę… nosferatu, który wie, że musi się ukrywać. Zacznij być skryta. Podawaj inny klan. Szukaj przyjaciół i wspólników. Przyjaciel stanie przy tobie zawsze, wspólnik gdy zwietrzy interes. Ale musisz zbudować wokół siebie mur. To i, rzecz jasna, schronienie. Żadnego krojenia trupów w obrębie murów, pani Anno. Nie mam nic do twych prac, pewnie nieraz sięgnę po twą wiedzę. Ale masz być dyskretna.
Skinęła w skupieniu.
- Może więc lepiej bym się przedstawiała jako członek klanu Torreador? Ojciec mój, mówił, że mam na tyle urody by uchodzić za jednego z nich.
Nie była tym zachwycona, tym bardziej, że ojciec niespecjalnie przedstawicieli tego klanu poważał. Uważał ich za butnych hedonistów.
- Ciemności kryją największą urodę. I największą brzydotę - kasztelan zaśmiał się krótko. - Nie musisz podejmować decyzji teraz. A piękno… Katarzynę Skrzyńską, Tzimisce, znalazłem bardzo piękną. Znałem urodziwe Lasombry, Ventrue i Gangrelki. I moje siostry po krwi, noszące miłe oku maski. Pójdźmy teraz. Chyba nie sądziłaś, że chciałem ci pokazać Hugona i służącą?
- Prawdę mówiąc myślałam, że mamy do niego jakąś sprawę, ale musimy ją przełożyć na później aby panu Hugonowi nie przerywać rozrywki - odpowiedziała zgodnie z prawdą by dodać z odrobiną złośliwej wesołości. -. Słyszałam jednak, że jest on mocno rozrywkowy, więc i chwili lepszej może w ogóle nie być.
- Każdy z nas ma rozrywki, w których celuje - odparł kasztelan, a niedopowiedziane “a ja wiem, jakie są rozrywki was wszystkich” zawisło jak zdobyczny topór na ścianie zamku. Kasztelan przełożył dłoń Anny na ścianę, po czym przykucnął i zaczął krzesać ogień.
Anna cierpliwie czekała, aż skończy. Postanowiła go nie ponaglać pytaniami dokąd ją teraz prowadzi. Całe to oprowadzanie wydawało się jej nieco dziwne, ale czuła respekt wobec księcia. W ogóle odrobinę ją onieśmielał, tak jak stara i doświadczona osoba onieśmiela młodą i niewyrobioną.
Po chwili uniósł nad głowę żagiew, oświetlając prowadzące w dół schody. Na wąskich i wysokich stopniach przytrzymywał ją cierpliwie, na dole powiódł korytarzem do jedynych drzwi, które otworzył dobytym zza pazuchy kluczem.
- Zapraszam. Rodzinna alkowa rodu Skrzyńskich.
Weszła do środka rozglądając się z ciekawością. Spodziewała się ksiąg i magicznych artefaktów.
- Wiadomo gdzie oni przepadli? - zapytała, bo tylko strzępy tej historii dochodziły jej uszu. - I czy pan kasztelan myśli, że wrócą by się upomnieć o to co należało do nich? Czasem mi się wydaje, że lepiej nic nie mieć, bo wtedy niczego ci nie mogą odebrać, a na tobie nie zalegnie obowiązek pomsty i typowania sobie wrogów.
- Do niedawna ukrywali się na przemian w Siedmiogrodzie i na Węgrzech. Katarzyna stamtąd pochodzi, tam ma rodzica i rodzeństwo. Oczywiście, że wrócą. To ich ziemia. A Tzimisce są przywiązani do ziemi.
Nawet jeśli któreś z przedmiotów w zakurzonej komnacie miały w sobie szczyptę diabelskiej magii, nie była tego w stanie od razu stwierdzić… Pozbawione okien pomieszczenie o łukowatych sklepieniach wyglądało, jakby ktoś je dawno temu przeszukał, a potem zamknął i zostawił. Zaś Skrzyńscy niewątpliwie byli ze sobą bardzo związani, skoro dzielili intymną przestrzeń sypialni.
Katarzyna i Włodek sypiali razem. Kamienny podest ich łoża był znacznie szerszy niż inne, leżał na nim pocięty nożami materac wypełniony ziemią. Obok stała wabiąca Annę toaletka z oprawionym w srebro zwierciadłem, szufladki wybebeszono, wokół walały się flakoniki perfum, barwiczek, szczotki i biżuteria wampirzycy. Po drugiej stronie na niewielkim sekretarzyku obrastały tłustym kurzem księgi i pergamina… ale te zawiodły Annę. Alchemik i nekromanta Włodek przed snem czytywał miłosną poezję i rozprawy polityków starożytnego Rzymu… za to za małżeńskim łożem natknęła się na coś dziwnego. Kołyskę. Pustą. Obok leżała obszyta koronką kołderka oraz drewniany rycerzyk.
Łoże Bożywoja po drugiej stronie też mówiło coś o tym bracie Skrzyńskim. Ścianę nad wezgłowiem Tzimisce udekorował trofeami myśliwskimi oraz bronią.
A w głębi komnaty, we wnęce, stało jeszcze jedno kamienne łoże z materacem wypełnionym ziemią. Dla kogo? Przecie Skrzyńskich była trójka.
Wydało sie to Annie na tyle interesujące, że do tego właśnie łoża doszła najpierw. Przykucnęła i dłonią dotknęła materaca. Pod powiekami rozlał się przebłysk obrazów i uczuć.

Wijące się wężowo ciało, może ręka? Pokryta rzadkimi łuskami. Zapiekła nienawiść. Uczucie spowolnienia. Zimno. Dzieci. Spokój.

- Ktoś tu z nimi spał - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Mógł być pogrążony w półśnie. Wężowe ciało i łuski. Myśli o dzieciach. - otworzyła oczy i spojrzała na Nosferatu. - Możliwe, że Skrzyńskim przez cały ten czas towarzyszył rodzic?
Uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją.
- Owszem. To powód, dla którego ciągle tu jestem. I powód, dla którego tu wrócą. Nie znaleźliśmy go podczas obalania rządów Skrzyńskich. Nie wytropiłem go przez dwa lata.
Klęska, do której się właśnie przyznał, nie budziła w nim wstydu. Nagle zdał się Annie rześki i czujny, ożywiony jak nigdy. I zadowolony.
- Czyli trzyma tu pana śledztwo - układała sobie wszystko w głowie a bezwiednie wypowiadała wszystko na głos. - Im szybciej odnajdzie się Wężowy Tzymisce tym szybciej pana zwolnią z obowiązku zarządzania Żywcem. Hugon nie koniecznie pomoże. Cieszyłby się z pana porażki, bo takowa zbliży go do książęcego tronu. Pężyrka straciła właśnie na przydatności, bez ręki, palców i połowy twarzy. Gertruda tkwi zamknięta w wieży a Kolombon dba w najwyższym stopniu o swoje interesy i kiesę. Ja natomiast... mogłabym pomóc.
Kasztelan oparł brodę o pięść i Anna zyskała pełnię jego uwagi.
-Byłaby z ciebie foremna Nosferatu. Życzę Ci,abyś pozyla dość, by wyostrzyc jeszcze ten umysł - szczerość zadzwieczala jak serce dzwonu. - Kontynuuj, proszę.
Oparł się o łoże Bożywoja i założył nogę na nogę w swobodnej, ale nie prostackiej pozie.
- Na początek zaznaczam, że jestem tu od niedawna i nie zdążyłam się w pełni rozeznać. Ale właściwie wrócę też do sytuacji, z którą tutaj przychodzę. Ojciec mój może mieć rację, że zbiegną się na żywieckie ziemię łowcy skarbów po Skrzyńskich. Mnie samą wysłał tutaj bo doszły go słuchy o anomaliach jakie noszą na sobie ghule po Tzymisce. Fascynują go deformacje ciała - wyjaśniła lekko zakłopotana. - Jestem tu od niedawna a już natknęłam się na jednego włościanina, któremu się po śmierci odżyło. Trzy razy - podkreśliła tą liczbę pokazując odliczone białe paluszki. - Dodatkowo natrafiłam na ślad jeszcze jednego ghula po Skrzyńskich. Bardziej wyrafinowanego niż umrzyk. Żywieckim murwom poprawia odpłatnie urodę korzystając z ochłapów diabelskich mocy, jakie mu przekazali poprzedni panowie. Myślę, że te ghule trzeba odłapać, zanim co narobią, lub co gorsza, ujawniają istnienie Kainitów. To kwestia bezpieczeństwa. Poza tym, może któryś z nich służy teraz Wężowi, którego panie szukasz. Po nitce do kłębka.
Zamilkła czekając na reakcję kasztelana.
A kasztelan przeszedł do konkretu. Najbardziej konkretnego że wszystkich.
-Ile?
- Pytasz panie o moją cenę? - Anna nie czuła się pośród negocjacji jak ryba w wodzie i nie była jednak pewna czy o to się rozchodzi.
-Zamierzalas pracować za darmo? To wysoce podejrzane - uśmiechnął się wisielczo Aurelius. - Nie, pani Anno. Ja bez godziwej zapłaty nie pochylam się nawet nad sprawą. I tak samo ci, którzy pracują dla mnie.
- Na pewno kilka rzeczy ułatwiłoby mi zadanie. Po pierwsze - pieniądze. To trywialne, ale koniecznie niestety a ja swoich oszczędności nie mam właściwie wcale - lekki wstyd nakazał jej spuścić wzrok. - Trzeba czasem przekupić strażników, przydałby mi się również powóz i koń.
Prostą kwestię miała za sobą. Przeszła do dalszej części spoglądając na księcia z większą śmiałością.
- Po drugie - kompetencje. Przydałby się tytuł, który mi umożliwi przejść przez większość drzwi, wypytać ghuli a nawet Kainitów. Bez tego nikt nie będzie chciał ze mną mówić. A muszę pytać, zaglądać, dotykać ażeby nadać śledztwu rytm. Z drugiej strony radziłeś panie, bym się nie wychylała. Jeśli mam nie zostać primogenką, tym bardziej nie powinnam zostawać szeryfem.
-Po gotowizne zwróć się do Agapii. Tytułu ci nie dam, bo każdy w tak niedużej domenie, podleglej jeszcze pod inną, jest tak kuriozalny, że aż patrycjuszowski. Powiadomię kogo trzeba, że pracujesz dla mnie. Jeśli będziesz musiała opuścić w tym celu dziedzinę, otrzymasz listy polecajace.
- Rozumiem - przytaknęła. - To jeszcze ostatnia rzecz w kwestii potrzeb do tego zadania. Widzę siebie jako głowę tej operacji, ale potrzebny mi będzie ramię dzierżące miecz. Jeśli się natknę na ghula obeznanego w walce, będę w kłopocie. Potrzebne mi wsparcie osobowe, do sprawdzenia tropów, obserwacji a czasem właśnie, do użycia siły, którą ja niestety nie mogę się poszczycić.
- Paru zbrojnych załatwi sprawę - machnął ręką - A teraz proszę, abyś w końcu odpowiedziała na pytanie.
- Do tego powoli zmierzam - zaplotła dłonie na podołku. - Chciałabym abyś jako tych zbrojnych przydzielił mi Ołdrzycha i jego bandę. Naturalnie będziesz musiał ich jakoś opłacić. Lub ja to zrobię, darowanymi przez ciebie panie środkami. A jeśli mi się powiedzie wynagrodzisz pospołu i mnie i jego. Nie wiem jak. Aby szacunkiem się cieszył. Ziemią może i szlachectwem? Skoro kainickie tytuły nie wchodzą w grę.
- Czy To po to dzisiaj mnie nawiedzilas? Abym Ci twego kata podał na srebrnym półmisku, z jabłkiem w pysku i szlacheckim herbem odbitym na zadku?
- Pytałeś o cenę - mruknęła zbita z tropu. - Nie interesują cię zapewne moje motywacje, ale jeśli chcesz wiedzieć, mam wobec niego dług. Stracił coś przeze mnie i mojego ojca w Starym Sączu. Niech mu to się wróci tutaj. Poza tym sam mówiłeś, abym szukała przyjaciół w tej ciężkiej dla mojego klanu godzinie. Po tym, jeśli nie będzie on przyjacielem, to powinien być przynajmniej dłużnikiem.
- Pomowie z Gangrelem, gdy przyjedzie po zapłatę za przyniesienie na plecach Pężyrki z lasu - skinął głową - Rzucił mi ją pod nogi i wyszedł, drzwiami trzasnawszy, bez nagrody - w kasztelanie oburzenie walczyło z rozbawieniem - Ta dziewka wyciągnęłaby zło i z archaniola.
- A jej rolę kto teraz przejmie? - dopytała się nieśmiało. - Bo flisowanie drzewa to była tylko jedna z jej ról. Do zastąpienia przez dobrego ghula, jeśli będzie miał nad sobą rewizora.
- Cóż. Dopóki nie znajdę godnego zastępcy, lub pężyrka nie ozdrowieje, Kraków będzie musiał się obejść bez drogocennych spostrzeżeń Hugona. A Żywiec bez szczegółowych zaleceń Krakowa, co nam wolno, a czego nie.
Nic nie wskazywało, by ta konieczność była dla kasztelana dramatem.
- Czyli jest nam to na rękę? - podkreśliła z emfazą słowo “nam”. - Bo jeśli ktoś bojkotuje twoje panie interesy mogłabym się też tej sprawie przyjrzeć. Bo może to czysty przypadek, że ktoś na Pężyrce wywarł pomstę. Nie stroniła ona od czynów, za które się później bierze odwet. Ale może to czyjeś umyślne manipulacje doprowadziły do wyeliminowania Pężyrki i może to wcale nie cios w nią a w ciebie, panie? Powinnam się temu ewentualnie również przyjrzeć czy sobie odpuścić, skoro nam to szkody nie czyni?
- Zobaczyli już krew, więc pójdą jako i przyszli - ocenił spokojnie - A że się przysluzyli przypadkiem… i najgorszym wrogom zdarza się takie kuriozum popełnić. Szkoda na nich twych nocy.
Skinęła na znak, że pojęła sugestię.
- W takim razie będę cię panie informowała o wszystkich postępach. Ale narazie, nim pójdę, chciałabym jeszcze rzeczy Skrzyńskich przejrzeć i moimi mocami zlustrować. Może znajdę coś pomocnego. Obiecuję, że nie wezmę stąd niczego bez twojego wcześniejszego pozwolenia. Tak samo chciałabym potem przeczesać pozostałe po Skrzyńskich ruiny. To doskonałe miejsce do ukrycia się. Dla ghuli lub Węża ojca.

Książę na wszystko przystał, zapewniając, że rozmowa z Anną była przyjemnością. Pożegnał się i wyszedł, ale Kapadocjanka była sama bardzo krótko. Niebawem pojawił się Cyryl, inny ghul kasztelana. Usłużny i pomocny, ale nader wszystko bacznie patrzący na ręce. Anna go ignorowała i przystąpiła do pracy. Brała w ręce przedmioty Skrzyńskich aż zalewały ją wizje, jedna po drugiej.

Namiętne sceny między Katarzyną i Włodkiem. Momenty gdy obdarowywał ją klejnotami. Zdarzały się też mordobicia, bo księżnej nie brakowało temperamentu. Więcej tajemnicy skrywała w sobie kołyska. Anna nie mogła dostrzec co skrywała pod baldachimem koronek. Widziała jak Katarzyna bujała kołyską a jej mąż poprawiał coś przy zawiniątku. Skoro byli takim udanym małżeństwem i łączyło ich prawdzie uczucie Anna potrafiła sobie wyobrazić, że do pełni szczęścia brakowało tylko dziecka. Jedyny luksus na jaki nieumarłych nie było stać, choćby wyłożyli wszystkie klejnoty świata. Czy ona, Anna, też będzie kiedyś nad tym ubolewać? Odgoniła od siebie tą myśl.

Małe diable. Skąd go wzięli? Najpewniej korzystając z diabelskich mocy ulepili sobie vohzda. A może zmienili niemowlę w ghula? Bo raczej nie przemienili w wąpierza? To by było zbyt okrutne nawet jak na Diabły. I co ważniejsze, co mogło się z nim stać? Czy to dziwaczne stworzenie nadal przebywało na żywieckiej ziemi czy małżonkowie zabrali je ze sobą? Anna dopisała to w głowie jako punkt do rozwikłania.

Musnęła palcem herb wyryty na kołysce, ten sam który widziała ostatnio na drzwiach krypty. Agapia rozwikłała zagadkę mówiąc, że to Drużyna, herb między innymi Słupskich, polskiego rodu mieszkającego na Węgrzech, z którego pochodziła Katarzyna. Wszystko jasne. Anna przypomniała sobie wizję kobiety z krypty. Jej dłonie i włosy oraz ciepłe uczucia płynące do męża. To była Katarzyna Skrzyńska, nikt inny.

O drugim z braci nie dowiedziała się niczego nadzwyczajnego. Zobaczyła gwałtowne sceny z potyczek i polowań, pogoń za różną zwierzyną, także tą dwunożna. Sceny z nim były wolne od namiętnych porywów serca, ale i od jakiejś tajemnicy i zgryzoty związanej z kołyską. Bożywoj lubił zabijać. Lubił krew.

Gdy skończyła badania Cyryl odeskortował Annę do domu. Powierzył jej pieniądze przyrzeczone przez kasztelana, które ona później pieczołowicie ukryła w piwnicy najętego domu pod jednym z obluzowanych kamieni. Przed udaniem się na spoczynek nakreśliła jeszcze jedno zdanie na pasku pergaminu, które ułożyła na talerzyku obok nadgryzionej myszy.
"Kasztelan chce cię widzieć."

Czy Ołdrzych będzie rad, że ma nowe zajęcie, raczej dobrze płatne? Czy przeciwnie, przeklnie Annę i fakt, że musi znów znosić jej towarzystwo?
Anna ułożyła się na łóżku w piwnicy swojego domostwa rozmyślając nad minioną nocą. Dlaczego zażądała od księcia takiej a nie innej zapłaty? Powiedziała, że jest coś Gangrelowi winna, bo ona i ojciec zniszczyli jego reputację. Ale czy tak było? Anna nic na ten temat nie wiedziała, sama do tego palca nie przyłożyła. Cóż, wyjaśni się. A Anna wybrała profity dla niego bo nie pragnęła niczego dla siebie. Bo o cóż mogłaby prosić? Tytułu jej książę nie da. Pieniądze odstąpił lekką ręką. Pogładziła zawieszoną na rzemieniu obrączkę.

Jutro poszuka pięknego ghula, który poprawia murwom twarze. Najpierw sięgnie po niego swoim magicznym zmysłem. Zobaczy gdzie się chowa. A później okryje się szczelnie płaszczem, twarz schowa pod kapturem i poszuka samodzielnie, w knajpach i spelunach. Na ulicach gdzie kobiety kupczą swoimi ciałami. Znajdzie go. Znajdzie i schwyta, a później wyciśnie z niego to co wie o pozostałych podobnych jemu.
 
liliel jest offline