10/12 Michaił Bułhakow - Mistrz i Małgorzata ****** - fajnie się czytało
Kolejna klasyka odhaczona, kolejna powieść z kanonu lektur przeczytana, gdy już nikt nie każe mi czytać lektur.
W szkołach przy okazji Mistrza i Małgorzaty pewnie zanudzają o cenzurze i ukrytych znaczeniach. Że tam krytyka ateizmu, że krytyka totalitaryzmu komunistycznego i w ogóle super w tej książce jest to, czego nie napisano, bo nie można było napisać, ale jak zasugerowano... ech.
Na szczęście ja tę książkę przeczytałem z nieprzymuszonej woli i nie musiałem zgadywać, co tam jakiś polonista się po niej spodziewa, dzięki czemu przeczytałem szalenie zabawną komedyjkę fantasy. Diabeł ze swoją trupą odwiedza Moskwę, tylko zamiast być straszny, mroczny i zły, to szatański anturaż zachowuje się jak grupka rozwydrzonych studentów, którzy płatają wszystkim figle. No dobrze, czasem ktoś straci głowę, albo oszaleje w wyniku żartu, ale co poradzić? Komedia nie jest sztuką łatwą i wymaga ofiar.
Obok dominującego w powieści wątku komediowych perypetii diabła i przeklętych, mamy naturalnie tytułowy wątek romantyczny. Małgorzata kocha Mistrza miłością szczerą i odwzajemnioną, lecz okrutne losy rozdzielają ukochanych. Tylko zamiast głupiego rom-komu, dostajemy Małgorzatę, której determinacja każe choćby diabłu duszę zaprzedać, by odzyskać swego ukochanego. No taka odważna dziewucha z niej, że trudno jej nie lubić.
Ostatnim wątkiem, w formie powieści w powieści, jest opowieść o Poncjuszu Piłacie, co to nie z własnej woli kazał ukrzyżować filozofa Jeszuę (podobieństwo imion z Jezusem naturalnie wzbudziło po publikacji książki pomstowania, że to bluźnierstwo, ale Żywot Briana też jest bluźnierstwem, a zaśmiewam się przy nim do rozpuku) i strasznie mu to zaległo na sumieniu.
W efekcie za ceną jednej książki dostajemy komedię, dramat romantyczny i tragedię. Wszystkie trzy najwyższych lotów. A ten kot na okładce to wcale nie kot, on tylko wygląda jak kot, ale co to za kot, co kupuje bilety do tramwaju?