Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 10:44   #1
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
[Sci-Fi, survival horror] Nadzieja

Nadzieja


Pustka. Nicość. Cisza. Mrok.

Spośród tego niebytu, z bardzo daleka zaczął dobiegać dźwięk. Rytmiczne uderzenia, początkowo bardzo ciche, z każdą sekundą nabierały na sile i prędkości. Bicie ludzkiego serca. Wkrótce potem dołączył inny dźwięk - miarowe wycie alarmu.


Umysł, z każdą sekundą coraz bardziej przytomny, zaczął odbierać nowe bodźce. Przez zamknięte powieki docierało migoczące światło. Gdy z wielkim trudem otworzył oczy zobaczył unoszącą się pokrywę łóżka stazowego. Mrugnął kilkukrotnie i poczuł szarpnięcie z żołądka. Szybkim ruchem ściągnął z twarzy maskę, która dostarczała tlenu i substancji odżywczych podczas hibernacji.


Budzące się ciało i umysł powoli dawało znać o złym wpływie długich lotów kosmicznych. Serce zaczęło bić jak oszalałe a żołądek wywracał koziołki. Jednak dobrze wyszkolony członek załogi jest w stanie przezwyciężyć objawy i w tym przypadku nie było inaczej. Mężczyzna usiadł w komorze i chwycił się jej brzegu. Z całej ferii dźwięków, świateł zaczął do niego docierać obraz sytuacji.

-Alarm! Kapitan Louis L. Jude zgłosi się na mostek. Alarm! Krytyczne uszkodzenie statku! Alarm! Zagłoga zgłosi się na mostek. Alarm!- powtarzał robotyczny głos sztucznej inteligencji.

Mężczyzna z trudem podniósł się z łóżka stazowego i niepewnie stanął na nogi. Rozejrzawszy się wokół, zobaczył jak pozostali członkowie załogi SRSV New Frontiers zostają wybudzani z hibernacji przez SI statku.



- Jakie uszkodzenia? - rzucił kapitan, stojąc już na mostku, gotów do podjęcia działań. Reszta załogi usadawiała się na swoich stanowiskach.

- Awaria systemu autopilota. Prawdopodobna przyczyna - uszkodzenie modułu nawigacji.
Uszkodzenie kadłuba - integralność na poziomie 60% - przyczyna: zderzenie z asteroidą
Uszkodzona sekcja C - ładownia, uszkodzona sekcja D - maszynownia. Automatycznie odcięto rozszczelnione sekcje.
-

Kapitan bez mrugnięcia okiem rzucił kolejną komendę -Lokalizacja?-

SI przez chwilę nie odpowiadało. Po czasie zakomunikowało - Lokalizacja nieznana. Błąd odczytu z modułu nawigacji. -

Jude dobrze wiedział co to znaczyło. Awarii uległ moduł nawigacji a bez niego nie było mowy o podróży nadświetlnej ani o informacji gdzie są. Co gorsza, w wyniku tej awarii statek przestał być sterowany automatycznie i w ramach procedury awaryjnej wyszedł z nadprzestrzeni w jakimś nieznanym miejscu. Jednakże podczas tego "hamowania awaryjnego" niedziałający poprawnie autopilot zderzył się z jakąś aseroidą, która rozerwała część poszycia statku, odcinając ich od ładowni i maszynowni, gdzie znajdowały się części zapasowe i moduły, wymagające naprawy.

Ostatnią deską ratunku była szansa na znalezienie w pobliżu Arki.

-Czy skanery krótkiego zasięgu wykrywają jakieś statki?-

SI znów zamilkło, tylko po to by po chwili odpowiedzieć - Potwierdzam. W odległości stu dwudziestu pięciu milionów dwustu sześćdziesięciu jeden tysięcy pięciuset sześćdziesięciu jeden kilometrów znajduje się obiekt kosmiczny nadający sygnał. Jego identyfikator to IAV Hope.

Serce Jude’a zabiło szybciej. To była arka. W tej sytuacji dostrzegł ironię w jej nazwie, jednak była to faktycznie dla nich szansa. Kapitan Louis rzucił do załogi

-Ustawić kurs na IAV Hope i próbować się z nimi skontaktować co dwieście pięćdziesiąt tysięcy kilometrów. -


Gdy SRSV New Frontiers zbliżał się do arki IAV Hope załoga mogła się jej przyjrzeć.


Jednostka, którą udało się im spotkać należała raczej do średnich, mogła pomieścić około czterdziestu tysięcy osób, w porywach do sześćdziesięciu tysięcy. Wszystkie jej moduły zdawały się być zasilone, ze strony od której podchodzili nie było widać żadnych uszkodzeń. Mimo to nie byli w stanie nawiązać z nią kontaktu radiowego. Odpowiadała im jedynie cisza w eterze lub ewentualne trzaski i szumy.

- Tu SRSV New Frontiers do IAV Hope. W związku z awarią prosimy o pozwolenie na lądowanie i naprawę. Powtarzam, tu SRSV New Frontiers do IAV Hope, prosimy o pozwolenie na lądowanie. -

Nagle z radia dobiegły głośniejsze trzaski i szumy, przez które można było doszukać się głosu, jednakże zniekształcenia całkowicie uniemożliwiały zrozumienie komunikatu. Mimo to, jedne z wrót hangarów znajdujących się na arce zaczęły się otwierać. Kapitan Jude wydał rozkaz zadokowania.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=YocGqsszB7I[/media]



Pojedynczy hangar na arce mieścił dwa statki i przypominał coś na kształt przystani. Miejsca na statki znajdowały się po bokach, a środkiem szedł pomost, a całość ogromnego pomieszczenia tonęła w mroku.


Nigdzie nie było żywej duszy, a wszystkie światła naprowadzające i zwykłe oświetlenie było wyłączone. Załoga SRSV New Frontiers, korzystając ze swoich lamp zewnętrznych, z trudem zadokowała po prawej stronie i oczekiwała na zamknięcie wrót hangaru i włączenia oświetlenia jednak nic takiego się nie stało. Kolejne próby wywołania kogoś z załogi arki spełzły na niczym, odpowiadała im głucha cisza. Kapitan Louis Jude podjął decyzję
-Ubierać się w skafandry. Wychodzimy na zewnątrz, spróbujemy zamknąć wrota ręcznie i może uda nam się włączyć oświetlenie. Weźcie broń, nie podoba mi się ta cisza.-


Załoga składająca się z dziesięciu osób ruszyła do części statku, w której znajdowały się kombinezony, które umożliwiały przebywanie w przestrzeni kosmicznej. Każdy załogant stanął przed wieszakiem, na którym znajdował się skafander z jego imieniem na piersi.


Liunid, Glynn, Stratus, Rivera, Li Wong, Alesto, Parker, Thomson, Nuniez, Jude. Gdy każdy z załogi był już gotowy kapitan Louis dał sygnał do przejścia do śluzy i po chwili wszyscy znaleźli się przed potężnymi drzwiami, które oddzielały ich od zimnej i martwej próżni.

-Otworzyć śluzę- padł rozkaz, a SI statu natychmiast odpowiedziało -Uwaga, śluza będzie otwarta. Przygotować się do dekompresji. Załoga bez skafandrów ochronnych proszona jest o opuszczenie śluzy. Uwaga. Wyrównuję ciśnienie.- po tych słowach komputera pokładowego w pomieszczeniu zamknęły się drzwi za załogą i dał się słyszeć ogromny szum i huk wypompowywanego powietrza. Nagle wszystko ucichło i wypełniło uszy oddziału zwiadowczego martwą ciszą. Dopiero po chwili w słuchawkach zamontowanych w skafandrach zabrzęczała melodyjka interkomu świadcząca o przychodzącej wiadomości, po której nastąpił komunikat SI
-Dekompresja zakończona. Drzwi zewnętrzne - otwarte.-

I stało się to co powiedział komputer, przed załogą powoli zaczęły rozchylać się ciężkie stalowe drzwi, a jedyne co świadczyło o ich fizycznym ruchu to drgania podłoża, które przechodziły przez skafandry załogi. Było to bardzo nieprzyjemnym uczuciem - być otoczonym ciszą, a jedyne co dociera do uszu to własny oddech i dźwięki przenoszone przez drgania podłoża, na którym się stało.

Jude machnął ręką aby dać znać załodze, że mogą opuścić pokład. Wszyscy posłusznie wykonali rozkaz wyłączając buty magnetyczne i odrywając się od stalowej podłogi śluzy. Niewielkie silniczki kierunkowe zamontowane na ramionach, przedramionach, lędźwiach i łydkach pomagały nawigować w przestrzeni kosmicznej i już po chwili załoga znajdowała się na "pomoście" hangaru.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pfv_19a_ML4[/MEDIA]

Wśród nieprzeniknionej ciemności, rozświetlanej jedynie przez nieliczne zewnętrzne światła SRSV New Frontiers oraz latarki wmontowane w kombinezony, załoga ruszyła powoli w kierunku drzwi znajdujących się w głębi hangaru, prowadzących do wnętrza Arki. Oddział zwiadowczy uaktywnił buty grawitacyjne w celu oszczędzania paliwa do silników manewrowych. Przemieszczali się powoli, w ciszy, zarówno radiowej jak i tej wynikającej z próżni, w z góry ustalonym szyku. Na przedzie szła V, pewnie trzymając swój karabin, omiatając otoczenie jego celownikiem laserowym, który był doskonale widoczny w mroku. Pochód zamykał Parker z Thomsonem, dwóch byków, którzy na SRSV pełnili tą samą rolę co Glynn - byli zbrojnym ramieniem okrętu. Gdzieś pośrodku stawki szedł kapitan Jude.

-Miecie oczy szeroko otwarte- powiedział Louis. -Idziemy do tych drzwi. Powinien znajdować się tam hub, może jakiś komputer albo radio. Spróbujemy wywołać załogę tej Arki.-

Po kilku chwilach załoga znajdowała się bezpośrednio przed drzwiami stanowiącymi śluzę do wnętrza okrętu.
-Parker, sprawdź je. - powiedział Louis, a wywołany załogant ruszył w kierunku panelu drzwi. Spróbował je otworzyć jednak na ekraniku wyświetlił się jedynie napis "ODMOWA DOSTĘPU".
-Li Wong, do roboty.- wydał rozkaz kapitan. Dziewczyna ruszyła w kierunku panelu, przy którym stał Parker. Rzuciła mu oziębłe spojrzenie, a gdy ten zrobił jej miejsce przystąpiła do dzieła. C166, który do tej pory bezgłośnie za nią podążał "podpłynął" do niej i pozwolił wyciągnąć z siebie małą spawarkę, którą Ceska wycięła otwór w panelu sterującym drzwiami. Gdy dostała się do wnętrza w kilka chwil ekran rozświetlił się na żółto głosząc "WYRÓWNYWANIE CIŚNIENIA", a następnie na zielono z napisem "DRZWI OTWARTE". Załoga weszła do śluzy, a drzwi zamknęły się za nimi.



W środku znajdowali się w pomieszczeniu, które było równie ciemne jak hangar. Jedyni źródłami światła były lampki awaryjne świecące na czerwono pod sufitem i na niebiesko przy podłodze, dając możliwość zorientowania się w razie gdyby sztuczna grawitacja zawiodła.


Znaczyło to mniej więcej tyle, że zasilanie główne było wyłączone, a bez niego nie było mowy o oświetleniu czy bardziej zaawansowanych funkcjach Arki. System Podtrzymywania Życia na szczęście był tym mniej zaawansowanym, więc powietrze było tłoczone do pomieszczeń znajdujących się na okręcie.

W pomieszczeniu, które okazało się łącznikiem, znajdowały się cztery pary drzwi, w tym te, prowadzące do śluzy. Pozostałe trzy pary, jak głosiły napisy wyświetlane na ekranach nad nimi, prowadziły do kolejnych hangarów oraz do pionu komunikacyjnego.

-Kurwa, trzeba przywrócić zasilanie. - rzucił Jude. -Bez tego nie naprawimy naszego statku. Ja, Parker, Thomson i Nuniez zostajemy tutaj. Reszta z was pójdzie znaleźć generator, sprawdzić co się stało i przywrócić zasilanie. Dowództwo przejmuje Rivera, zostajemy w kontakcie radiowym.
Pamiętajcie, to jest Arka, tu są ludzie - strzelajcie jedynie w ostateczności i dopiero jak ktoś do was zacznie strzelać. To nie abordaż, rozumiemy się?
-

-Kapitanie, proszę rzucić na to okiem- odezwał się Nuniez, stojący przy jednej ze ścian. Świecił na coś swoją latarką, a gdy załoga zbliżyła się zauważyła, że była to schematyczna mapa Arki IAV Hope. Był to przekrój przez cały okręt, który składał się z dwóch głównych części przypominających żagle. Jeden znajdował się niżej od drugiego, gdzieś o jedną czwartą wysokości, a pomiędzy nimi znajdowały się pomosty łączące obie części. Po wewnętrznej stronie obu segmentów oznaczone były pionowe sekcje opisane "PIONY KOMUNIKACYJNE". Na czerwono oznaczony był najniższy pokład z niższego segmentu, opisany "TU JESTEŚ - HANGARY". Cel wyznaczony przez kapitana znajdował się na najniższym pokładzie wyższego segmentu, czyli aby do niego się dostać należało dostać się do pionów komunikacyjnych, a tam, pewnie windą, wyżej.

-No to przynajmniej wiecie już, gdzie iść. Ruszajcie. - rzucił kapitan do oddelegowanej części załogi.

Po tych słowach ruszyli w kierunku odpowiednich drzwi, a po chwili znaleźli się w korytarzu prowadzącym do pionów komunikacyjnych, zostawiając kapitana i resztę załogi za sobą.



Korytarz ciągnął się niemiłosiernie długo, potęgował uczucie niepokoju i niepewności, a omiatanie ściany światłami latarek rzucały niepokojące cienie. Jednakże po kilku minutach załoga znalazła się w czymś na kształt lobby z szeregiem drzwi, które prowadziły do wind, które niestety były bez zasilania...
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)

Ostatnio edytowane przez Lomir : 03-07-2017 o 00:28.
Lomir jest offline