Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 18:23   #275
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kompanom nie pozostało nic innego, jak powrócić do pałacu, ale zważywszy na to, że władczyni miasta dała im czas do kolejnego świtu, chodzenie tak w te i spowrotem mogłoby zostać odebrane jako naprzykrzanie się. Tym samym popołudnie cała czwórka miała dla siebie. Kanciasty i Brent mogli się oddawać intelektualnym rozważaniom lub poznawaniu nowej kultury, a Estel i Dotian mogli oddawać się… cóż, czemuś innemu. W Ostępach Fey było im bardzo trudno choć udawać, że ich relacje są jedynie przyjacielskie.

Mając trochę wolnego czasu i wiedząc o zbliżającej się inwazji fomorian, towarzysze inaczej patrzyli na mieszkańców Astrazalian. Wesołość i lekkoduszność, pierwotnie przyjmowana za naturalną wśród fey, teraz jawiła się jako chwytanie ostatnich chwil radości. Remont prowadzony przez Mroza podejrzanie zaczął przypominać barykadowanie się. Spotkanie z tarczowniczką Cyllyn z perspektywy obecnej wiedzy było naturalną konsekwencją zbliżenia się do miasta - Astrazalian wysłało już zwiad, aby określić przedpole nadchodzących walk.


Zaraz o świcie, czwórka towarzyszy stawiła się ponownie w pałacu lady Shandrii. Aedd’aine podejrzewała, że taka punktualność wcale nie jest konieczna, a nawet oczekiwana, lecz Twinklestar wolał być ostrożny. Ku zdziwieniu kapłanki, służba pałacowa faktycznie oczekiwała na ich przybycie i niezwłocznie zaprowadziła ich przed oblicze władczyni.
Jak nietrudno się domyśleć, Shandria nie była szczególnie uradowana stanowiskiem przybyszów, ale trzeba jej też przyznać, że nie wpadła w złość i nie kazała ich przepędzić na cztery wiatry. Zapewne dlatego, że ci sami się chcieli przepędzić, tylko na myśli zamiast wiatrów, mieli Klatkę. Lady okazała nawet należną wdzięczność za przekazanie wieści o pozycji fomorian i poleciła poszukiwaczom przygód rozmówić się z jej nadwornym magiem, Aracardem Błękitnym. W powietrzu wisiała jednak niewypowiedziana groźba, co też się stanie, jeśli nikt nie powróci z Sigil by udzielić pomocy obleganemu miastu. Fey były bardzo sprawne w temacie niewypowiadanych gróźb.
Do rzeczonego czarodzieja, cała czwórka została odprowadzona pod dwuosobową strażą. Wdzięczność wdzięcznością, ale przecież nie można pozwolić pospólstwu pałętać się samemu po pałacowych korytarzach. Jeszcze coś im by się do rąk przykleiło... fey bowiem takie nagłe przyklejenia zdarzały się nieustannie. A w komnatach Arcarda było co kraść. Wiekowy eladrin pomieszkiwał bowiem jak na arcymaga przystało, wśród półek ksiąg i stołów obłożonych dziwaczną aparaturą. Garion wystrój docenił z miejsca, choć Twinklestar uznał, że jest ciut duszny.


1

Kobiety zapewne doceniłyby garderobę maga, Błękitny traktował swój przydomek bardzo poważnie. Odziany był w jedwabną szatę, koloru czystego nieba, która nadawała mu szyku i powagi. Jakby jeszcze dodawała mu ogłady, to sukces byłby pełen, lecz najwyraźniej takiego umagicznienia w nią nie wplótł. Mówił wyłącznie w elfickim pozostawiając Dotiana i Gariona poza konwersacją (oczywiście poza tymi momentami, gdy Kanciasty nie trudził się mówieniem na głos).


2

Gdyby nie polecenie Shandrii przekazane przez eskortę, zapewne w ogóle wyrzuciłby gości za drzwi. Szanując jednak kaprysy swojej władczyni, Arcard niechętnie wysłuchał prośby o udostępnienie teleportacyjnego kręgu. Tutaj jednak rodził się problem - z całej czwórki, tylko Kanciasty potrafił uruchomić krąg teleportacyjny, jednak jedynie w obrębie danego planu. Przebicie się do innej sfery w Multiwersum pozostawało poza jego licznymi talentami. Arcymag takimi umiejętnościami dysponował, lecz ich wykorzystanie było kosztowne. Ani Błękitny, ani Shandria nawet nie zająknęli się o zapłacie, ale takie darmowe dary często okazywały się w ostatecznym rozliczeniu bardzo kosztowne. Garionowi zostały wręczone dwie sekwencje sigili, jedna prowadziła do jedynego, znanego Arcardowi miejsca w Mieście Drzwi, druga zaś (naturalnie) do kręgu teleportacyjnego w komnatach maga. I znowu nie padło nawet słowo o tym, że fey oczekują powrotu czwórki awanturników, no ale czy słowa w takiej sytuacji były jeszcze w ogóle potrzebne? Eladrin nie mitrężył wiele czasu, z miejsca przystępując do odprawienia rytuału. Po paru minutach magiczne symbole w kręgu zajarzyły się ognistą czerwienią i wybuchły jasnym dymem, który zwijał się w mglisty obraz placu i ciżby sylwetek. Wystarczył ledwie jeden krok, by pozostawić Krainę Wróżek za plecami.



"Kim jest Pani Bólu? To bardzo niebezpieczne pytanie. Wielu, spośród tych co je zadali, zniknęło bez śladu. Lecz od kiedy to ryzyko okropnej i bolesnej śmierci powstrzymuje badaczy przed ich dociekaniami?
Niestety w tym temacie faktów jest bardzo mało. Pani istnieje, to po pierwsze. Jest wielu świadków, którzy ją widzieli i niektórzy nawet nie kłamią. Pani sprawuje pieczę nad prawami miasta. Pośrednio i w trudny do zrozumienia sposób. Jeżeli jakieś ustanowione prawo nie przypada jej do gustu, daje wyraz swojego niezadowolenia, a jak krwawnicy już uprzątną resztki nieszczęsnego prawodawcy, to zaraz dekret zmienią. Pani nigdy nie opuszcza Klatki. Po prostu tego nie robi. Pani zamyka w labiryntach trepów, którzy szkodzą Sigil. Legendy powiadają, że niektórym więźniom udało się odnaleźć drogę na wolność, ale po powrocie nie byli już tacy sami. Pani nie znosi czci i wyznawców, ci którzy próbują traktować ją jak boga, sami trafiają do labiryntu. Pani ma swe sługi: dabusów. Dabusy wypełniają wolę Pani.
A domysły? Och, domysłów jest bezmiar. Ostrzaki uważają, że jest jedną z nich - pramatką, która osiągnęła apoteozę. Motywy teologiczne zresztą przeplatają się w większości teorii. Bogini dabusów, która uważa że nikt kto dabusem nie jest, nie jest godzien jej czcić. Aspekt Aoskara, boga portali, który pochłonął sam siebie. Arcydiablica, arcydemon... można wymieniać i wymieniać. Ja tam po prostu nie wiem i wolę nie dociekać. Niech ktoś inny położy głowę na ołtarzu nauki."

Horskar, starszy skryba Gmachu Zapisów

"Klatka, ale czemu Klatka? Kto prześlizgnie się przez kraty, a kto zostanie zatrzymany? Śmiertelnicy, diabły, anioły, umarli, wszyscy wchodzą i wychodzą. Miasto Drzwi, nie Klatka. Potęgi są zatrzymane, Klatka. Pani Bólu jest zatrzymana, jest Potęgą. Czy Klatka chroni ją przed innymi Potęgami, czy chroni inne Potęgi przed nią?"
rozważania al Zahana

"AAAaaaaaa"
ostatnie słowa ofiary Pani Bólu


3

Sigil

Cytat:
Cechy Sigil
Rodzaj: demiplan
Rozmiar i kształt: torus o obwodzie 20 mil i grubości 1,5 mili
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan stały, możliwa zmienność pod boskimi wpływami (Pani Bólu)
Cechy specjalne: w Sigil nie działa magia przyzwań

Wychodząc z portalu, kompani prawie rozbili sobie nos o olbrzyma, który zmierzał w przeciwnym kierunku. Ponieważ olbrzymy nie zwykły ustępować pierwszeństwa, rozsądnym było uskoczenie w bok. Fey faktycznie wysłały ich powrotnie do Klatki (znad Niższej rozchodziły się obecnie mięsne chmury i smrodu tego nie dało się pomylić z niczym), ale w mało dyskretny sposób. Czwórka wypadła bowiem z postumentu nic’Epony, dokładnie tego samego portalu, który zaprowadził trójkę spośród nich do Celestii. Reguła kręgów - wszystko wraca do początków. Możnaby tutaj dyskutować, czy te początki są na tyle przyjemne, że chce się do nich wracać. Poczucie estetyki Twinklestara i Aedd’aine ciągnęło kochanków raczej ku Arvandorowi, lub właśnie opuszczonym Ostępom Fey, lecz z drugiej strony Klatkę chociaż omijały wojny, które wydawały się wybuchać w każdym planie, do którego docierali poszukiwacze przygód. Arvandor - atropal. Mechanus - modrony, Kraina Wróżek - fomorianie. Wszędzie te walki i walki. W Mieście Drzwi można było zostać zdeptanym przez nieuważnego giganta, ale przynajmniej balisty nie świszczały nikomu pod oknem.
Z telekomunikatorem pod pachą nie pozostawało już nic innego, tylko raźno ruszyć do Dzielnicy Gildii. Cała grupka była już znużona swoją wyprawą, a astralny diament w jednej i drugiej kieszeni pewnie tchnąłby w nich trochę energii. Kanciastego stać by było na stworzenie własnego kręgu teleportacyjnego, pozwalającego przenosić się na inne plany, kapłanka sfinansowałaby dalsze badania nad lekiem na zarazę w Ulu, Dotian zapewne planował zbudować jakiś letni domek w przytulnym zakątku Multiwersum, a Ender… no, też pewnie coś sobie wymyśliła.

- Duchy! Upiory! Cienie - Annabell najwyraźniej nie ze wszystkimi swoimi gośćmi dogadywała się równie dobrze, bowiem w drodze po zapłatę awanturnicy natknęli się na lekko zzieleniałego człowieka (a może to był po prostu półork?). Było chociaż wiadomo, że kolekcjonerka jest w domu. W sumie gdzie indziej miałaby być? Duchy nawiedzają przecież stare domostwa, a nie fontanny na środku placów.
Wystarczyło zawołać raz, czy dwa, aby szeroko uśmiechnięty duch zbiegł z piętra. Rzecz jasna nie kłopotał się schodami, ale do tego tylko Ender nie była przyzwyczajona.
- Wróciliście - stwierdzenie nie było może zbyt odkrywcze, ale przynajmniej radosne. - I to wszyscy, w dodatku chyba zdrowi - centaurzycy obiegła swoich gości, jakby chcąc się upewnić, że są w jednym kawałku. - Udało wam się zdobyć telekomunikator? - po dopełnieniu grzeczności, kolekcjonerka przeszła do sedna.
Wysłuchała raportu i pełna podekscytowania drobiła kopytami wokół postawionego na podłodze znaleziska. Wyglądała jak dziewczynka (źrebak?), która otrzymała z dawna wymarzoną lalkę.
- Wspaniale, doprawdy wspaniale - chwaliła, pochylając się nad urządzeniem, którego nawet nie była w stanie dotknąć. Bardzo intrygowało to Brent - po co duchowi przedmioty doczesne? - Tak jak poprzednio, nagroda czeka was w Przechowalni Alstona. Hasło brzmi “gambit królewski”, a kwit… - Annabell przerwała. - Ech te urwisy, nigdy nie ma ich kiedy są potrzebni - powiedziała do siebie. - Chodźcie ze mną, kazałam przygotować kwit wcześniej i schować przed szabrownikami.
Rzeczony kwit znajdował się na piętrze, schowany w szufladzie dawno połamanego biurka. Były to dwa pergaminy, spełniające rolę reklamy jak i prawnego dokumentu. Ich okaziciel, po podaniu stosownej frazy, miał otrzymać zawartość skrytki. Garion i Dotian przerabiali już raz tę procedurę, wiedzieli zatem dokładnie gdzie się udać i co robić.


4

Przechowalnia Alstona może i nie była najpiękniejszym miejscem w Sigil, ale była jednym z najlepiej ufortyfikowanych. Właściciele zarabiali na swój chleb reputacją i gdyby ktoś kiedyś ukradł coś ze skrytek i sejfów Alstona, to całe przedsiębiorstwo poszłoby z torbami. W przypadku Annabell wszystko było na swoim miejscu, dzięki czemu już po kilkunastu minutach Dotian, Ender, Estel i Garion byli bogatsi o dwa bardzo drogocenne kamienie. Odpryski astralnych dróg, które niegdyś łączyły ze sobą wyższe plany, wyceniane po kilkanaście tysięcy złotych monet każdy. Niezgorszy majątek, z którym wiele można było zrobić... albo przez który dało się wpakować w nowe kłopoty. Poszukiwacze przygód zwykli wszak wymieniać bogactwo na przygody.
To już jednak inna opowieść.

Apendyks




________________________
1 - grafika znaleziona w serwisie wallpaperscraft
2 - autora grafiki nie znam, chętnie poznam
3 - grafika z podręcznika "The Planeswalker's Handbook" autorstwa Neda Damerona
4 - zdjęcie miniaturki z nieistniejącego już bloga Cult of Khaine
 
Zapatashura jest offline