Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 23:17   #169
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Pomknął w górę, a za nim rozpętało się piekło. Dopiero po niezdarnym wgramoleniu się na gałąź szybko rzucił okiem na pole bitwy, gdzie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Podtrzymujące go drewno znajdowało się wysoko nad dnem pułapki, ale odległość między nim a terenem porośniętym gęstą trawą była niewielka.

Black Cross byli świetnie przygotowani, ale niewystarczająco dobrze, by zareagować przed wyjściem Jacoba z ich zasięgu. Żaden nie chwycił jego stopy, w związku z tym zarówno kołkownica jak i nabój do pistoletu plazmowego, spoczywający w kieszeni, nie przydał się.

Ostatecznie stanął na krawędzi wąwozu, obserwując. Jeden z agentów próbował ruszyć w pościg za historykiem, ale z wielu powodów próby te skazane były na porażkę. Wystarczył jednak argument harpuna Denisa.
Wkrótce wszyscy byli martwi, czemu Cooper przyglądał się z góry zastanawiając czy istotnie powinien zwracać się przeciw Czarnokrzyżowcom. Miał niejasne wrażenie, że postępują niewłaściwie.

Odradzający się kult był dla Jacoba niemałym zaskoczeniem. Istoty, wiara, niebezpieczna myśl nieprzeszkolonych. Miał niejasne przeczucie, że jest to związane z Yarvis. Oczywiście niczym niepoparte. Wtedy wszystko nabrałoby sensu. Uciszaliby ciekawość pojedynczych jednostek dla całego świata. Pasowałoby to również do przechwyconej wiadomości. Zostaną zapamiętani jako zabójcy, ale nimi nie są.

Miał niekompletne informacje, a musiał decydować o tym kto zwycięży na wyspie.
Właściwie czy ktokolwiek zwycięży.

Zszedł na dół z obojętnością obserwując okoliczną masakrę. Znajdowały się tam dodatkowe zwłoki, a kiedy tylko dowiedział się o najnowszych rewelacjach wątpliwości nabrały siły.

Świątynia zalana wodą. Yarvis miało być zatopione.

Rozmyślania przerwało przeszukanie zwłok agentów. Pancerze, które mieli na sobie robiły wrażenie, a jeszcze bardziej zagadkowe bronie, którymi posłużyli się w tej walce.
Naprowadzający dysk za przykładem agenta schował do buta, zaś pancerną kurtę założył pod ubranie, którym dysponował w tej chwili. Nie było powodu, by zdradzać komukolwiek, że lepiej celować w głowę niż korpus. Przewaga zaskoczenia była nieoceniona.
Zabrał również tytoń i termowizor. Dukaty natomiast najmniej go interesowały.

Jeszcze ciekawsze okazały się listy, jakie mieli przy sobie. Historyk raz przeczytał niezrozumiałe szyfry i odszedł na kilka kroków, by pomyśleć. Pod zamkniętymi powiekami na czarnym tle spływały rzędy podświetlonych na zielono liter ustawiających się w różnych kombinacjach. Przestawiały się, zamieniały, transformowały, podstawiały, wyłączały się całe charakterystyczne ciągi, ale wciąż nie miał odpowiedzi. Tkwiła gdzieś z tyłu głowy. Znał ją, tylko musiał jeszcze wydobyć na światło dzienne. Wypróbował rozmaite szyfry: Ronnana Kezara, Antoina Poli-Busza, Franca Badmintona. Żaden nie dawał niczego prócz niezrozumiałego ciągu liter.

Wrócił do zgromadzonych przy pociętym na trzy części liście. Spojrzał jeszcze raz. To musiał być szyfr nie do złamania dla wszystkich prócz osób posiadających odpowiednią wiedzę. Metoda szyfrowania wyglądała na starą.

Nagle uśmiechnął się szeroko.
- Mam cię - powiedział i szybko zaczął zapisywać rozwiązanie na odwrocie. Szyfr w istocie był stary. Bardzo stary. Bardzo, bardzo stary. Używany był przez starożytnych, ale miał wadę. Był diabelnie powtarzalny.

Stworzony przez niejakiego Erema z Feleopenosu był nie do złamania bez posiadania odpowiednich tablic. Początkowo były wyłącznie zapamiętywane, ale w końcu trafiła się osoba z nieco gorszą pamięcią, a koniecznością odebrania zaszyfrowanej wiadomości. Potem pojawiła się kolejna i jeszcze jedna. W końcu szyfr stał się na tyle powszechny, że złamanie go nie było problematyczne. Popadł w zapomnienie, a zatem odzyskał swoją siłę.

W ten sposób poznał koordynaty wyspy, na której wszystko miało się skończyć. Tajemnica rozwiała się. Należało zatem lecieć na wschód, chcąc odwiedzić zarówno grobowiec Enzo, jak również dom Barnesa, ale to nie wszystko. Musiał spowodować odłożenie ostatecznej konfrontacji i zyskać na czasie, a ponadto dowiedzieć się czegoś o kulcie. Potrzebował czegokolwiek. Choćby śladu właściwego tropu. To wystarczy, by rozpoznał kult. Musiał o nim słyszeć nawet jeśli była to legenda nawet dla mitów.

Okazało się, że połączenie z Cesarzową wciąż nie było gotowe przez celowe zakłócenia wprowadzane przez Jej dwór. Cooper nie obawiał się o to czy uda im się znaleźć odpowiednie pasmo dla transmisji. W końcu pochodzili z Xanou. Potrzebowali tylko czasu, więc go dostaną. Akurat w tej materii nie spieszyło mu się tak, by nie mógł czekać.

Kiedy jednak usłyszał kolejną rewelację od byłych już więźniów, inna rozmowa zyskała na priorytecie.
Kiedy już wszyscy byli wolni, podszedł do nich.

- Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy. Przykładowo tego, jak skontaktować się z Shagreenem. Jego najważniejszym kontaktem jest człowiek, którego już spotkaliście. Facet ma dwa dzioby, z czego jeden należy do kruka. Dlatego będę potrzebował pomocy osoby, którą zna. Konkretnie Richarda. Spotkaliście się i powinien się ucieszyć, że dalej działacie dla ich sprawy. Chcę poprowadzić rozmowę ku opóźnieniu konfrontacji na wyspie. Potrzebuję więcej czasu. Koniecznie i niemal za wszelką cenę. Będę towarzyszył, ale tak, by nie wiedział, że jestem tam.

Richard był najlepszym kandydatem. Stonowany i zrównoważony. Z całą pewnością był postrzegany przez doktora jako szef grupy. I bardzo dobrze. Należało wykorzystać również to, że się znali. Cooper wolał natomiast pozostać za kulisami. Występowanie na pierwszym froncie wiązało się zwykle z wystawieniem na ostrzał, jeśli nie miało się odpowiednio mocnych argumentów. Jacob wolał nie wypróbowywać swoich.

- Druga kwestia to to, że muszę wiedzieć co to za kult. Mamy szczęście, bo trafił się akurat tutaj i prosi się o odkrycie tajemnic - wskazał na zatopioną świątynię.

- Black Cross obawia się tego kultu. Dobrze byłoby wiedzieć czy można to w jakiś sposób wykorzystać, ale... oni wierzą w to, ze sama świadomość istnienia i myśl może mieć na to wpływ. Wierzą też, że istnieje sposób na ochronę przed tym. Chętnie sam bym się tam rozejrzał, gdyby nie fakt, że niemal całe miejsce znajduje się pod wodą - spojrzał znacząco na Denisa.

- Potrzebuję czegokolwiek. Dowolnego punktu zaczepienia. Jeśli coś da się stamtąd wynieść, to warto to zrobić.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 06-07-2017 o 17:34.
Alaron Elessedil jest offline