Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2017, 21:46   #77
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Oczywiście tuż za drzwiami stała gotowa Gilla.
- Tak szybko? - zdziwiła się bezczelnie żartując w sposób, jaki wyłącznie najbliżsi mogą sobie pozwolić, by rozbawić swojego pana, nie zaś urazić. Agnese mrugnęła do niej, wymijając kobietę. Zakołysała mocniej biodrem by zwrócić uwagę ghulicy na swoją pupę. Sprawę znacznie ułatwiał skupiony na tych krągłościach wzrok Alessandra.- Może powinnam dołączyć następnym razem - ni to rzuciła ogólnie, ni to zaproponowała Gilla dostrzegając eksponowany właśnie walor urody signory Contarini. - Wszyscy są gotowi - potwierdziła spotkanie.

Borso, Kowalski i Alessio czekali przy stole, na którym rozłożone były jakieś plany. Przywitali się jak zwykle. Oczywiście wraz z wampirzycą przybyła Gilla oraz markiz jakoś starający się iść krok za Agnese z niewiadomych powodów. Wspólnie razem zasiedli, poza Agnese, dookoła stołu oczywiście wpatrując się w wampirzyce, która miała rozpocząć naradę. Wampirzyca nie zajęła miejsca, zamiast tego stając obok stołu i opierając się o niego łokciami, przy okazji wypinając swoje pośladki, przyglądała się przygotowanym planom.
- Borso, podobno przyszedł ci do głowy kolejny pomysł? - jej głos był spokojny, poważny, na twarzy widać było skupienie. Zupełnie jakby nie igrała właśnie z dwójką swoich kochanków. Jednak Gilla idąc z boku doskonale widziała błysk w oczach swej pani, gdy mieli wejść do salonu.
- I tak i nie, signora. Raczej chciałem przedstawić pewne możliwości oraz zapoznać ciebie oraz wszystkich tutaj obecnych z nimi.


Wskazał na rysunek wykonany rysikiem na kartce papieru.
- Jest mój, więc wybaczcie, iż to nie dzieło sztuki, lecz chciałbym, żebyście zerknęli. Otóż jest to osławiony kantor rzymskiego oddziału Giovannich. Jak widać, ma twarde mury, potężne drzwi oraz ogólnie jest łatwy do obrony. Jego minusy to bliski kościół po lewej oraz magazyn po prawej. Na pewno nie należy on do Giovannich. Notabene należy do mnie. Kupiłem go rano od kogoś, kto bardzo chciał sprzedać. Kantor Pazzich, gdzie miałaby odbyć się licytacja to po prostu zwykłe biuro, choć na Via Appia. Jedyny problem, iż nie wiemy, gdzie jest złoto Morgan Le Fay, jednak liczę tutaj na informacje od fachowca kardynała.
- Przekazałem co trzeba rankiem, zajmie się tym może nawet już się zajął. Skoro miał przekazać złoto, nie wierzę, żeby trzymał je gdzieś daleko.
- Może jakiś wynajęty magazyn
? - stwierdził Kowalski.
- Owszem, najprawdapoobniej.
- Lub statek
? - dorzuciła Gilla.
- Możliwe, ale chyba trochę daleko od rzeki, choć kto wie. Na pewno jest mocno broniony, ale nie rzucajacy się jednak w oczy. Popatrzcie.


Wskazał ogólny plan miasta.
- Via Appia to ta na południowy wschód. Kantor Pazzich jest niedaleko dawnych Łaźni Karakalli, gdzie od Via Appia odchodzi trakt ku Porta Latina - pokazywał. - Teren średnio zamożny, ale bywają tutaj bogatsi, jak Pazzi, szczególnie jeśli współpracują z miejscowymi gangami.
- Termy mają rozległe podziemia
… - Wampirzyca zamyśliła się. - A Morgan z pewnością ma atrybuty by dogadać się z kimkolwiek.
Dłuższą chwilę uważnie obserwowała mapę. Już samo podpalenie magazynu, mogłoby ułatwić im dostanie się do kantoru, z resztą zombie nie lubią ognia prawie tak samo jak ona.
- Czemu uważasz magazyn za słaby punkt, Borso?
- Bo jest blisko. Więc naturalnie można z niego uderzyć na siedzibę Giovannich. Aczkolwiek mam inny plan. Chciałbym ewentualnie użyć go do wywabienia ich. Według mnie bowiem absolutnie zauważą, że coś jest z magazynem nie tak. Będą chcieli sprawdzić, ale póki co, wynająłem kilku żołnierzy najemnych do ochrony każąc im rozpalić potężne ogniska obok. Więc liczę, iż wampiry niechętnie się pojawią przy takim ogniu. Ale niewątpliwie będą coś podejrzewać. Łatwo pojąć, co
?
Wampirzyca uśmiechnęła się.
- Bardzo łatwo. Kościół jest pewnie wyższy od Palazzo?
- Właściwie trochę wyższy, niewiele, jednak posiada wieżę, która lekko wystaje powyżej dachu budynku Giovannich. Warto mieć tam swojego obserwatora, jakby co. Niemniej jednak niezupełnie myślałem o ataku nocą, albo raczej, ewentualny atak nocą byłby uzupełnieniem. Wydaje mi się, iż lepiej zaatakować w dzień. Dokładnie kiedy tamte wampiry śpią.
- Niestety to zależy od decyzji księżnej. Jeśli dopuści po prostu mord z naruszeniem czyjejś domeny owszem. Jeśli jednak zezwoli na dokonanie egzekucji, będę musiał tam być i osobiście ich zabić. Są jeszcze trudniejsze opcje
… - Wampirzyca przesuwała palcem po lanie, przyglądając się jaka jest szerokość ulicy w tej okolicy, starała sobie przypomnieć jak wysokie budynki są przy Via Apia, czy są jakieś drewniane. Niestety nie pamiętała, bo niby skąd. Była wszak Florentynką, nie Rzymianką, ale może ktoś urodzony tutaj mógłby pomóc, na przykład ciągle czerwieniejący się oraz wiercący markiz.
- Gorsze opcje, to takie że pozwoli nam ich wygnać i zniszczyć domenę, a ich pozostawić przy życiu, bo w sumie nie zasługują na pozbawienie egzystencji, albo zabroni działać w ogóle. Czyli atakując będę narażać swoją pozycję.
Wampirzyca postukała palcem w mapę i obróciła się w stronę markiza.
- Skarbie, jak szeroka jest via Apia… są tak jakieś drewniane zabudowania?
- Ooo
… - markiz musiał chwilę poczekać, żeby się odpowiednio skoncentrować. Agnese na naradzie bez majtek stanowiła obiekt, który poruszał gwałtownie jego wyobraźnię. - Właściwie drewnianych jest sporo, ale to nie jest taka ulica, jak za czasów antycznych. Raczej przypomina trakt, zaś dookoła są czasem domki, czasem gaiki, czasem uprawne pola. Jedynie przy pradawnych termach dominuje zabudowa kamienna. Mieszkańcy brali kamienie z dawnych rzymskich budowli oraz tworzyli własne domy. Jednak zdarzają się często słomiane dachy, czasem drewniane piętra, kiedy podstawa jest drewniana oraz nieliczne całkiem drewniane. Czasem połączone, czasem stojące odrębnie.

Piękna Florentynka Agnese uśmiechnęła się do niego i przygryzła palec. Tak… bardzo miała ochotę na kontynuowanie igraszek z gabinetu. Niechętnie spojrzała na plany.
- Nie chcę powtórzyć wyczynu Nerona już nie mówiąc o tym, że w Rzymie jest wiele wampirów i nie chcemy by biegały szalone i zabijały kogo popadnie. Więc jeśli istnieje możliwość ograniczenia ognia do minimum, zróbmy to, dobrze? Chyba, że już wam zbrzydłam i chcecie by mnie stracono noc później.
- Słuchajcie, nie używajmy ognia
! - powiedział głośno przestraszony markiz.
- Oczywiście mamy to na uwadze, w tym jednak sęk, że nie my byśmy atakowali, lecz bandy rozszalałych ludzi, robiących dokładnie to samo co robią co noc, tylko atakując inne budynki - akurat powiadał prawdę, bowiem bandy maruderów po prostu niszczyły ot tak sobie domy rzymskie, gdzie spodziewali się znaleźć coś użytecznego.
- Borso, wszystko co dzieje się w tym domu jest obserwowane całą dobę. Przez sługi księżnej, agentów przeciwnika i masę ciekawskich gapiów. Już nie mówiąc o jakichś kardynalskich sługach
. - Wampirzyca uśmiechała się lekko. - Nawet jeśli ktoś to zrobi naszymi dłońmi, wampiry będa wiedzieć, że za tym stoję. Ba… zostanie to na mnie zrzucone, nawet jeśli zrobicie coś bez mojej zgody.
- Oczywiście wiadomo, signora, dlatego konieczne jest oczekiwanie, co zrobi księżna. Jeśli pozwoliłaby na cokolwiek, ci ludzie, nawet w niewielkiej ilości mogą się przydać, żeby zrównoważyć potęgę zombich.
- To doskonały pomysł
. - Wampirzyca wyprostowała się i przeciągnęła. W towarzystwie najbliższych mogła sobie pozwolić na odrobinę odstępstw w zakresie etykiety.
- Cieszę się, że tak to oceniasz, signora - skinął. - Mam już takich ludzi, którzy po prostu ruszą, gdzie się im wskaże za niewielkie pieniądze, jeśli zaś nie, to po prostu próbują sobie innych, przyzwoitych mieszkańców - Borso bywał szczery jednak niespecjalnie przejmował się czymkowlwiek poza signorą. - Dość ciekawe mieliśmy przebranie - wyjaśnił nagle uśmiechając się.
- Tak, byliśmy wspólnie - rzekł Alessio. - Ja byłem brodaczem z blizną na policzku, zaś Borso miał różowy kapelusik oraz postrzępione ucho.
Agnese przyglądała się im z rozbawieniem.
- Wiecie jak łatwo sprawdzić, że jesteś ghulem i faerie. Ale przyznam, żałuję, że was nie widziałam. - Wampirzyca przysiadła na stole. - Gdyby tylko Giovanni naruszyli, którąś z wampirzych zasad… mogłabym dokonać egzekucji nawet nie pytając o zgodę...
- Ale oni chcą tobą handlować
! - sprzeciwił się markiz. - Tak nie wolno.
- W naszym światku handel żywym towarem jest dosyć powszechny i oficjalnie nie będą tego robić bez mojej zgody
. - Wampirzyca odchyliła się wpatrując się w sufit, jakby się nad czymś zastanawiała. W sumie dosyć normalne zachowanie, chyba że ktoś kojarzy je ze wspólnych igraszek.
- No to sprzedajmy ich też. Oczywiście uprzejmie zawiadamiając - dodał wzburzony Alessandro, choć nie wiedzieć dlaczego jednocześnie głośno przełknął ślinę.
- Wolałabym by się okazało, że kogoś nielegalnie spokrewnili, naruszyli czyjąś domenę… zabili wampira bez zgody… - Nagle wampirzyca otworzyła szerzej oczy. Jakby o czymś sobie przypomniała. - To byłoby wspaniałe!
- No, ale tego nie wiemy … mogłabyś signora wyjaśnić, co byłoby wspaniałe
? - spytał Borso, zaś mina markiza wskazywała, iż on doskonale wie, co teraz byłoby wspaniałe.
- Giovanni miał znamię diabolerii, jeśli księżna nie wyraziła na to zgody, mam prawo do egzekucji, a przynajmniej do uwięzienia go do czasu rozstrzygnięcia. - Agnese uśmiechnęła się do towarzyszy. - To by znaczyło, że możemy obrócić w perzynę wszystko co utrudni mi do niego dostęp.
- Co to jest ten diacośtam
? - spytał markiz zaciekawiony, iz dowiaduje się nowej sprawy dotyczącej gatunku jego narzeczonej.
- Zabił wampira i wypił przy tej okazji jego duszę. To okrutny akt, który jest zakazany. Chyba, że pozwoli się wampirowi dokonać tak egzekucji. - Agnese uśmiechnęła się, sama miała kiedyś takie pozwolenie ale z niego nie skorzystała.
- Wobec tego tym bardziej chyba należałoby tą sprawę poruszyć podczas spotkania. Jeszcze jedno: co jeśli owi Giovanni wiedzieli, że ten ktoś zrobił to coś oraz chronili tego kogoś? - spytał dalej Colonna.
- Hm.. to różnie. Ale wątpię by go chronili. Powiedział mi, że wysłano go tu bo jest niewiele wart. - Agnese nadal była bardzo zadowolona. - To dobrze, oznacza, że nie zostanę ukarana za wasze działania. Mam prawo do śledzenia Giovannich.

Urodziwa Wampirzyca zeskoczyła ze stołu. Jej piersi poruszyły się, gdyż nie były nazbyt skrępowane prostą suknią.
- Gdyby jeszcze udało się znaleźć Morgan przed tym wszystkim… - Wampirzyca przyjrzała się wszystkim. - Kowalski, kiedyś słyszałam o miejscach mocy magów… czy ona nie powinna korzystać z czegoś takiego będąc w Rzymie? W ogóle nie da się jakoś wykryć tak potężnego maga?
- Dałoby, jednak warunek jest taki, że się z tym nie kryje
- odpowiedział Polak. - Magowie potrafią być równie dyskretni, jak wampiry, tym bardziej, że jesteśmy słabsi fizycznie. Zaś źródła mocy, cóż znalazłem jedno takie, w piwnicy - dodał słodko uśmiechając się. - Wprawdzie stosunkowo słabe, ale przecież każde, to skarb. Dlatego trzeba go signora odnaleźć normalnymi metodami. Przykro mi.
- Pamiętam ten obrzydliwy ślad, który pozostał gdy zaatakował mnie piekarz… Jednak jeśli nie użyje magii to na niewiele się zda. Czy sprawdzamy jakoś, co dzieje się w termach, czy też czekamy aż wróci nasze kardynalskie wsparcie?
- Czekamy. Wprawdzie myśleliśmy, żeby tam ruszyć na zwiad, skoro jednak Fili zna lepiej teren nie chcieliśmy zwracać uwagi. Ostrożność przede wszystkim. Nawet jeśli mamy troszkę ochotę poddenerwować przeciwnika, lepiej, żeby nie drażnić go zanadto. Nawet bowiem, jeśli nas zaatakują, mogą potem używać tego, jako argumentu
- odparł Borso.
Wampirzyca usiadła w końcu na jednym z foteli. Spod lekko uniesionej sukni, wyłonił się fragment kostki, kostki na której widać było smugę. Jakby coś lekko ubrudziło nóżkę wampirzycy, może spływając z góry? Tylko co to mogło być?
- Pozostaje nam czekać na to co powiedzą księżna i Fili. Czy wiemy, czy konklawe rozpoczęło obrady?
- Zasadniczo tak, signora
- potwierdził Borso. - Słowo zasadniczo oznacza, iż póki co udają, że obradują, ale tak naprawdę wyczuwają swoje zamiary. Co ciekawe, pojawił się kardynał della Rovere. Podobno książę romanii wysłał jakieś siły, żeby mu uniemożliwiły się dostanie do Rzymu, wszak jechał od północy. Jednak przemknął się. Oczywiście jest też francuski kardynał d’Aubigny, który ponoć stara się przekonać kogo się da. Towarzyszy mu inny kardynał Ascanio Sforza, co ciekawe, przetrzymywany przez Francuzów przedtem. Musiał więc im coś zaproponować za swoje uwolnienie. Jednak nie są to potwierdzone dane, ot po prostu to, co widać, oraz co się mówi.
- Yhym
… - Agnese poważnie zastanawiała się na ile te plotki mogą zagrażać jej kandydatowi. Może powinna spotkać się z Medici, albo z przedstawicielem kardynałów hiszpańskich… albo wybadać owych kardynałów osobno. Mogli oczywiście wspierać ksiecia Romanii popierając wysuniętą przez niego kandydaturę. Większość mianował spośród hiszpańskich purpuratów poprzedni papież. Kardynał Medici także byłby niezły. Ponadto miała kardynała Riario, do którego było dojście przez homoseksualnego sekretarza. Oraz jeszcze jej dawny znajomek kardynał Orsini, może warto byłoby odnowić kontakty oczywiście nie przyznając się, że jest narzeczoną Colonny.
- Według mnie chwilowo jest to klasyczne macanie się - uznał markiz. Agnese uśmiechnęła się słysząc ostatnie słowo i spojrzała na Alessandro. Jej narzeczony chyba zrozumiał co miała na myśli, więc szybko spuścił spojrzenie oraz błyskawicznie zaczął kontynuować, jakby chciał przekrzyczeć natłok myśli swoją wypowiedzią. - Wszyscy, którzy przyjechali chcą przekonać pozostałych do siebie. Jednak przez ładnych parę dni nie uzgodnią nikogo. Widać bowiem, że chce Francuz, na pewno chce della Rovere i pewnie Piccolomini, ale może jeszcze kilku innych ma odpowiednią ambicję. Moja rada, spotkać się po cichu z kardynałem Medici. Jeśli chciałabyś, mój daleki kuzyn także jest kardynałem. Co prawda nieco inna linia, ale mógłbym spróbować się spotkać.
- Każda porada może pomóc. Wampirzyca założyła nogę na nogę, widząc opuszczony wzrok markiza, tak by mógł zobaczyć zaschniętą strużkę swego nasienia na jej nodz
e. - Zresztą wspomniałeś mi chyba o nim tuż po naszym przybyciu.
Rzecz jasna zobaczył oraz przez chwile nie mógł wydusić z siebie słowa, zaś jego spodnie napięły się nagle w kroku. Odkaszlnął kilka razy, jakby coś połknął.
- Mogę wysłać sługę z pytaniem, czy przyjmie mnie. Oczywiście jutro. Czy jest jeszcze jakiś temat obrad? - spytał Agnese i tylko chyba ona mogła dostrzec jego wygłodniałe spojrzenie, tak starał się ukrywać.
- Jutro raczej będziemy mieli co innego do roboty. Chyba, że udasz się do niego w ciągu dnia.
- Tak, nie przyjmie mnie inaczej. Zresztą dumny człowiek. Liczę jednak na to, że pozwoli się spotkać ze sobą krewnemu.
- Będę z nim oraz weźmiemy obstawę
- uzupełnił Alessio. - Trzeba być ostrożnym.
- Dziękuję Alessio
. - Wampirzyca uśmiechnęła się do faerie, ale szybko powróciła wzrokiem do markiza. - Ile mam czasu do spotkania?
- No jeszcze jakieś cztery godziny co najmniej. Jeszcze daleko przed północą. Zegary kościelne nie biły na jedenastą
- odparła Gilla.
- A o której miał zawitać Fili? - Agnese sięgnęła do swojego naszyjnika i zobaczyła szeroki uśmiech na twarzy faerie. Tak, jedną cechę na pewno mieli wspólną z Alessio.
- Filibert - zwany skrótowo Filim - powinien przyjść po czwartej, pewnie koło pół do piątej - odparł Borso. - Będziesz posiadała już, signora, wiedzę ze spotkania z księżną, kiedy z nim porozmawiasz.
Było to lepsze i gorsze jednocześnie, bowiem może Fili przekazałby jej informacje pomocne przy rozmowie z księżną Rzymu. Będzie musiała sobie tak poradzić. Wampirzyca zerkała cały czas na markiza, była ciekawa jak długo wytrzyma.
- Czy są jeszcze jakieś tematy, jakie chcielibyśmy poruszyć? - Agnese uśmiechnęła się do swych towarzyszy.
- Nie, chyba nie - zastanawiał się Borso.
- Absolutnie nie - poprawił go przygryzający wargi, żeby nie parsknąć śmiechem Alessio.
- Nic nie wiem na ten temat - odparła Gilla spoglądając na swoją panią.
- Cóż, pewnie więcej dowiemy się po tych spotkaniach - uznał Kowalski. - Muszę jeszcze pobawić się we wzmacnianie ochron tego domu.
- Nie wiem czy jesteście ciekawi, ale jakby co mogę się wejść na aukcję
. - Wampirzyca świadomie lekko przedłużała zakończenie obrad. Markiz zaś zaczynał zaciskać dłonie na poręczach krzeseł, aż mu kłykcie bielały.
- Hm, ale jak to wykorzystać? - zastanowił się Borso.
- Nie da się - chyba Alessio kopnął go pod stołem - przecież nie pójdzie Agnese tam, bo stamtąd nie wyjdzie. Wszyscy wiemy, że jak nie Giovanni to nephandi, dlatego trzeba być ostrożnym, na pewno zaś tam się osobiście nie pakować wcale. Wobec tego postanowione? - podsumował.
- Ostatecznie mogę tam wejść by odciągnąć ich uwagę. Moglibyśmy wtedy dopaść Morgan… i prawdopodobnie wszyscy byliby na miejscu. - Agnese przesunęła palcami po koronce na dekolcie, jakby się zastanawiając.
- Jeśli Morgan tam w ogóle będzie. Osobiście wątpię. Raczej jakiś jej wysłannik. Wszak doskonale wie, że sama tam także byłaby odkryta - stwierdził Kowalski. - Zaś bezpośrednio nie miałaby najmniejszych szans. Dlatego chyba bym się tego nie obawiał, aczkolwiek właściwie, któż wie, co mogłoby takiej niezrównoważonej osobie przyjść do głowy.
Markiz rzucił tylko błagalne spojrzenie. Stanowczo już Agnese przeciągała strunę. Wampirzyca natomiast wpatrywała się w niego z zachwytem. Uwielbiała gdy się jej pragnie, a markiz… cóż pragnął jej chyba bardziej niż ktokolwiek na świecie.
- Dobrze, wobec tego porozmawiamy jeszcze po moich spotkaniach i ustalimy ostatecznie jak jutro działamy, a teraz… Może omówimy skarbie, temat konklawe?
- Taak
- wyszeptał i niemal już podnosił dłonie ku niej.
- Wobec tego ja idę - odezwał się Kowalski i tak samo zrobili Borso i Alessio.
 
Kelly jest offline