04-07-2017, 11:58
|
#690 |
|
Bohaterowie poszukiwali dokładnie kultystów jak i salę. Oswald nie czekając zbyt długo postanowił ruszyć śladami Otwina, zaś Randulf miał zamiar kontynuować przeszukiwanie. Albert szedł tuż obok Oswalda tak aby w razie czego go asekurować. Bohater co prawda miał się nieco lepiej, ale jeszcze wiele brakowało do jego normalnego stanu sprawności. Utykał i dobrze, że patrzył pod nogi, bo na drodze było wiele ciał, a tym samym przeszkód. Oswald największe trudności miał z pokonaniem drabiny, bo stała dosyć pionowo, a nogi bohatera nie był jeszcze aż tak pewne. Jednak po chwili był już na górze. Światło słoneczne miło padało na twarz bohatera, a wiatr orzeźwiał że aż miło było odetchnąć czystym, świeżym powietrzem. Bohater nie widziałem nigdzie w pobliżu Otwina, stał teraz na przeciwko nowo budowanej karczmy. Albert wyszedł za nim taszcząc przedmioty jakie mieli wynieść na górę w tym dziwny pakunek i kilka ksiąg jakie dał radę wziąć ze sobą. Nagle Oswald zobaczył, że coś przemknęło pomiędzy domami. Było to dokładnie pomiędzy domem sołtysa i pierwszym opuszczonym budynkiem. Mógłby przysiąc że było to właśnie dziecko. Dziewczynka o której rozmawiał z kultystą. Randulf zdawał się nie tylko na te fizyczne bodźce ale postanowił się także otworzyć na te niewidzialne. Czasem lekko przymykając oczy starał się coś poczuć dotykając przedmiotów. Dotykał jednak nic się nie działo, do momentu gdy Oswald i Albert wyszli z pomieszczenia. Było to naprawdę dziwne, bo po tym jego głowa niemal eksplodowała z przeróżnych bodźców. Były to wizje męczarni różnych postaci w tych lochach, a także jakichś rytuałów, wizje kultystów przechodzących mutacje. Wszystko się zmieniało w zależności czego dotykał. Było to jak gdyby ślepiec dotykał różnych rzeczy, dostając w tym momencie szeregu bodźców które jego umysł analizował i starał się dopasować do rzeczywistości jaka go otaczała. Nic jednak z tym wizji nie przybliżyło bohatera co do jakichś rzeczy, który mogły być na pierwszy rzut oka pomocne.
|
| |