„Czemu ja?!”
„Stary się na mnie uwziął...”
„Wiedziałem, że to mój pechowy dzień...”
Jęczenie z powodu przydziałów kapitańskich było niemal rutyną w kantynie, toteż Thomson i Nuniez śmiało sobie poczynali z narzekaniem, dopóki Jude do nich nie dołączył podczas ubierania skafandrów. I nie to, że go nie lubili. Ot, taka tradycja… A jednak była osoba, która tego nie rozumiała i nigdy nie narzekała – główna automatyczka.
Miała na imię Ceska, choć mało kto miał odwagę zwracać się do niej po imieniu. Chyba nikt nie czuł się z nią w dostatecznej komitywie - nawet Luna, która nieraz korzystała z pomocy Ceski przy aktualizacjach i błędach oprogramowania SI, niekiedy spędzając razem po kilkanaście godzin – kilkanaście godzin ciszy lub suchych komunikatów.
Oficjalnie więc zwracano się do automatyczki po nazwisku – Li Wong. Nieoficjalnie zaś, gdy nie było jej w pobliżu - „Robocik”. Określenie to było wręcz idealne, ponieważ Ceska nie budziła jako tako niechęci - stąd pieszczotliwe zdrobnienie. Ot, zawsze opanowana, uprzejma, zawsze… sztywna, jakby połknęła jedną z tych swoich dźwigni. I to tych zepsutych. Coś z tą kobietą było bowiem nie tak…
Pomijając jednak emocjonalne zubożenie, Li Wong funkcjonowała jako wysokiej klasy mechanizm – zawsze gotowa do działania, zawsze zaangażowana, zawsze na rozkaz. Nie było w teamie osoby, która nie skorzystałaby z jej pomocy – od zablokowanych drzwiczek szafki na buty, po poważne awarie. Jedyny problem mogły stanowić działania, które chciano zataić przed dowództwem. Niestety, takie subtelności nie wchodziły w zakres usług Ceski. Niemniej poza tymi półlegalnymi działaniami, w których nigdy nie brała udziału, automatyczna była zawsze chętna do pomocy każdemu członkowi załogi.
Teraz też to Li Wong wyszła z inicjatywą działania. Chwilę wsłuchiwała się w piski, dochodzące z drona naprawczego C166 oraz poruszające się na jego ekranie z zawrotną szybkością znaczki.
[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/DroneWIP3_qpxhwwh.jpg [/MEDIA]
Potem podeszła do Waltera Rivery, który oficjalnie dowodził niewielkim oddziałem i stając przed nim sztywno jak na prezentacji, zaczęła mówić:
-
Sir, przy pomocy C166 mogę otworzyć mechanicznie windę. W szybie powinna znajdować się awaryjna ścieżka, tzw. drabinka, po której możemy przemieszczać się dalej. Oczywiście, jest to rozwiązanie niewskazane dla osób z lękiem wysokości czy agorafobią, jednakże akta personalne oddziału nie wskazują, by ktokolwiek z tego zespołu na nie cierpiał. Ponadto istnieje jakieś 2-8% prawdopodobieństwa wypadku koordynacyjnego dla każdej osoby oraz około 0,5-5% że w trakcie zasilanie zostanie przywrócone i odniesione zostaną przez nas uszkodzenia fizyczne na skutek ruchu wind. W przypadku obu tez szacuję możliwość nastąpienia zgonu każdego załoganta na 30-60%. Nieco precyzyjniej będę w stanie przeprowadzić szacowanie dopiero, gdy zajrzę do szybu. – powiedziała beznamiętnie, po czym unosząc wzrok na Waltera, dodała sucho –
Sir, jaka decyzja?