Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 18:10   #15
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Z Gangrelami się woziła po okolicy co by języka zaciągnąć i teren poznać. Odhaczała poza tym z listy wszelkie stwory wzbudzające ciekawość, począwszy od utopca. Odwiedziła między innymi wiochę Raczki, w której na świat przyszło dwugłowe cielę.
Cielęcia nie zobaczyła, bo włościanie zeżarli, jask zdechło. Co tam. że plugastwo kaleczne, mięso nie ma prawa się zmarnować. Nad Raczkami był zamek w formie trwałej ruiny, także Raczki. Anna wypatrzyła kamienie z łąbędziem na obrzeżach. Ze szczytu roznosił się widok na klasztor cystersów i część stawów. I trochę podśmierdywało jakby dymem. Oldrzych dreptał wokół jak kokosz na jajcach, a potem odwalił gałęzie maskujące wejście do lochu.
A tam w zachowanych, wyrytych w skale pomieszczeniach, mieli swoje zbójeckie gniazdo. Było ludzkich członków bandy. W osobnej grocie pokazał Annie leże Gangreli. I… może i się nagrabił, ale szlag wie, co ze zdobyczami zrobił, bo osobistych rzeczy to on nie posiadał. Przy barłogu wisiał tylko stary kaftan skórzany z wytłoczonym i barwionym kielichem - znakiem husytów. W drewnianej skrzynce biblia. Talerzyk na ogarki. Miecz, który nosił poprzednio. W sumie tyle.
- Sprzedales rzeczy po Krzesimirze? - dała upust ciekawości przechadzając sie po leżu. Zatrzymała sie przy husyckim znaku na kaftanie, skubnęła go palcem.
- Semen jeździ po wioskach i o cuda wianki rozpytuje, nie miał czasu na handle.
Bitwa. Taboryci wypadają z ufortyfikowanego obozu i gnają za uciekającymi katolikami. Ołdrzych też gna, obok niego Andrej, a Libor stracił konia i ledwo nadąża, bo jest jeszcze człowiekiem. Nagły wrzask za plecami. Katolików było więcej, gdzieś się ukryli, i teraz uderzają na opuszczony i otwarty obóz. W tej samej chwili niby uciekający i rozbici katolicy zawracają, i zwierzyna zmienia się w łowców, a łowcy w zwierzynę. Katolicy masakrują wziętych w dwa ognie taborytów, niemożebny ścisk, niemożebny wizg, wszędzie pełno krwi, trupów i wyprutych flaków. Ołdrzych z Andrejem tachającym zemdlonego Libora przedzierają się przez walczących i uciekają w las. Wiedzą, że przegrali bitwę i przegrali sprawę.
-Czyli rzeczy ukryłeś? Bo tu ich nie ma.
- Nie jestem smokiem, na zdobytych skarbach nie sypiam. Może skórę mam za miękką, ale byle zapinka okrutnie potrafi dźgać w jestestwo.
Usiadła na barłogu, palce zanurzyła w zwierzęca skore.
-Jak to było z tymi husytami?
Wzruszył ramionami, promieniując niechęcią do rozmowy.
-I co teraz? Skoro wiem gdzie wasze schronienie? - wstała, otrzepała suknię. - Bede mogła wpadać na biesiady?
- Dałaś mi klucz do swojego. Odwdzięczam się tym samym… Gustujesz w biesiadach? - przyjrzał się Annie, jakby ją zobaczył pierwszy raz w życiu.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie lubię tłumu - wyznała. - Przytłacza mnie i paraliżuje.
- Zawsze to dodatkowe schronienie, gdzie ukryć się możesz - podsunął po chwili niezręcznej ciszy.
-I wzajemnie - coś im się rozmowa nie kleiła. Anna czuła skrępowanie nie na swoim terytorium. - Ludzi dużo macie? Śmiertelnych do pomocy?
- Dwudziestu - mruknął w kierunku własnych stóp. - Ghuli paru.
Musieli wiedzieć o książęcym zakazie. Myśleli zdaje się, że ich Aurelius nie złapie za rękę.
-Nie igraj z Aureliusa - pouczyła. - To Nosferatu. Wie więcej niż sie nam wydaje.
Pozwoliła by jej ciało opadło na skory. Zagapiła sie na sufit, ten sam który Oldrzych widział każdego wieczora po otwarciu oczu.
-Pężyrka to tez Gangrel?
Mruknął, że nie każdy gniew to powarkiwanie Bestii.
- Brujah. Chyba. Nie chciała powiedzieć. Nie lubi gadać o sobie.
Wyjął biblię ze skrzynki i położył na kamieniu, skrzynkę podsunął sobie bliżej posłania i usiadł.
- Do czego ci ona?
-Po nic. Po prostu lubię wiedzieć. - leżała raczej jak trup w trumnie, ze złożonymi na podołku rękami. Gertruda by tu, na tym lezu, na pewno wyglądałaby powabnie. Anna wyglądać musiała jak nagrobny posążek. - Brujah nie znają władzy nad zwierzętami, chyba że poprzez diablerię ją posiądą.
- Ona zna. I jest w tym lepsza niż ja.
Kątem oka śledziła jak studiuje Biblię.
-Twój bóg to inny bóg niż nasz? Tedy przysięgi złożone przed moim cie nie trzymają, a mnie przeciwnie? Nie jest to sprawiedliwe.
- Jan był twojej wiary. Oldrzych jest husytą. Przysięgi zawsze są święte - odłożył biblię. Ręcę zaplótł na kolanach. - Nawet jeśli żem się potknął przy ich dotrzymywaniu.
-Gdyś odszedł? Czy jeszcze w innym kontekście?
- Myślałem, że ci wystarczy dach nad głową i żeś bezpieczna. Toć innym niewastom wystarcza.
Błądziła rączką po naszyjniku z ametystów który podarował jej ojciec, pewnie z grobów ukradłszy.
-Gertruda uważa, że Skrzyńscy wrócą. A jak wrócą to na mnie ich gniew spadnie.
- A co ona tam wie…
-Więcej niż ty wiesz o niewiastach - odcięła się. - Moce wąpierskie ma takie jak ja. Wiedźmowe. Dużo widzi. Papiery co po cichu podpisują.
Ujęła warkocz i gładziła ciemne włosy.
-Może źle, że ze mną przystające. Jeśli ona ma racje pociągnę was w dół.
- Anno, my jesteśmy na dole - uniósł brwi i uśmiechnął się bezradośnie.
-Ale żywi. Musimy jak najszybciej Węża znaleźć. Aurelius go usiecze, wróci do Krakowa i nas z sobą weźmie. Nawet jeśli Skrzyńscy wrócą, to miniemy się z nimi w progu.
- To dobry plan. Najpierw będą musieli umocnić władzę na miejscu. Płotki poza domeną, o ile jeśli, zaczną ścigać po latach… a nie myślałaś żeby… strony zmienić. Dzięki temu mogłabyś tu zostać.
-Nic mnie tu nie trzyma. Tym bardziej jeśli ty też pójdziesz - ugryzła się w język ale nie w porę.
- Świata trochę zobaczyć wypada…. w naszej kondycji - zamknęła oczy ciesząc się ze klanowa klątwa nigdy nie zaróżowi jej policzków i jej wstydu nie wypchnie jak oleum nad wodę.
- Może - nie był do końca przekonany. Chwilę później Anna poczuła na sobie szortski i ciężki, pachnący końskim potem pled. Gangrel uznał, że Anna ułożyła się już do snu, toteż ją przykrył i rakiem wycofywał się do wyjścia.
Świt się zbliżał. Wrócić do domu i tak nie zdąży.
-Nie idź - zagadnęła czując że już ją sen obejmuje. Zawsze była na nacisk słońca bardziej podatna niż jej pobratymcy.
Przysiadł przy barłogu, oparty o mur, nogi wyciągnął daleko przed siebie. Pled poprawił na Anny ramionach i przebiegł palcami po warkoczu Kapadocjanki.
- Wtedy nosiłaś rozpuszczone - mruknął.
-Kiedyś, jak chcesz, znów rozpuszczę - oparła głowę o jego biodro i osunęła sie w sen.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 06-07-2017 o 10:54.
liliel jest offline