| Z Gangrelami się woziła po okolicy co by języka zaciągnąć i teren poznać. Odhaczała poza tym z listy wszelkie stwory wzbudzające ciekawość, począwszy od utopca. Odwiedziła między innymi wiochę Raczki, w której na świat przyszło dwugłowe cielę.
Cielęcia nie zobaczyła, bo włościanie zeżarli, jask zdechło. Co tam. że plugastwo kaleczne, mięso nie ma prawa się zmarnować. Nad Raczkami był zamek w formie trwałej ruiny, także Raczki. Anna wypatrzyła kamienie z łąbędziem na obrzeżach. Ze szczytu roznosił się widok na klasztor cystersów i część stawów. I trochę podśmierdywało jakby dymem. Oldrzych dreptał wokół jak kokosz na jajcach, a potem odwalił gałęzie maskujące wejście do lochu.
A tam w zachowanych, wyrytych w skale pomieszczeniach, mieli swoje zbójeckie gniazdo. Było ludzkich członków bandy. W osobnej grocie pokazał Annie leże Gangreli. I… może i się nagrabił, ale szlag wie, co ze zdobyczami zrobił, bo osobistych rzeczy to on nie posiadał. Przy barłogu wisiał tylko stary kaftan skórzany z wytłoczonym i barwionym kielichem - znakiem husytów. W drewnianej skrzynce biblia. Talerzyk na ogarki. Miecz, który nosił poprzednio. W sumie tyle.
- Sprzedales rzeczy po Krzesimirze? - dała upust ciekawości przechadzając sie po leżu. Zatrzymała sie przy husyckim znaku na kaftanie, skubnęła go palcem.
- Semen jeździ po wioskach i o cuda wianki rozpytuje, nie miał czasu na handle.
Bitwa. Taboryci wypadają z ufortyfikowanego obozu i gnają za uciekającymi katolikami. Ołdrzych też gna, obok niego Andrej, a Libor stracił konia i ledwo nadąża, bo jest jeszcze człowiekiem. Nagły wrzask za plecami. Katolików było więcej, gdzieś się ukryli, i teraz uderzają na opuszczony i otwarty obóz. W tej samej chwili niby uciekający i rozbici katolicy zawracają, i zwierzyna zmienia się w łowców, a łowcy w zwierzynę. Katolicy masakrują wziętych w dwa ognie taborytów, niemożebny ścisk, niemożebny wizg, wszędzie pełno krwi, trupów i wyprutych flaków. Ołdrzych z Andrejem tachającym zemdlonego Libora przedzierają się przez walczących i uciekają w las. Wiedzą, że przegrali bitwę i przegrali sprawę.
-Czyli rzeczy ukryłeś? Bo tu ich nie ma.
- Nie jestem smokiem, na zdobytych skarbach nie sypiam. Może skórę mam za miękką, ale byle zapinka okrutnie potrafi dźgać w jestestwo.
Usiadła na barłogu, palce zanurzyła w zwierzęca skore.
-Jak to było z tymi husytami?
Wzruszył ramionami, promieniując niechęcią do rozmowy.
-I co teraz? Skoro wiem gdzie wasze schronienie? - wstała, otrzepała suknię. - Bede mogła wpadać na biesiady?
- Dałaś mi klucz do swojego. Odwdzięczam się tym samym… Gustujesz w biesiadach? - przyjrzał się Annie, jakby ją zobaczył pierwszy raz w życiu.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie lubię tłumu - wyznała. - Przytłacza mnie i paraliżuje.
- Zawsze to dodatkowe schronienie, gdzie ukryć się możesz - podsunął po chwili niezręcznej ciszy.
-I wzajemnie - coś im się rozmowa nie kleiła. Anna czuła skrępowanie nie na swoim terytorium. - Ludzi dużo macie? Śmiertelnych do pomocy?
- Dwudziestu - mruknął w kierunku własnych stóp. - Ghuli paru.
Musieli wiedzieć o książęcym zakazie. Myśleli zdaje się, że ich Aurelius nie złapie za rękę.
-Nie igraj z Aureliusa - pouczyła. - To Nosferatu. Wie więcej niż sie nam wydaje.
Pozwoliła by jej ciało opadło na skory. Zagapiła sie na sufit, ten sam który Oldrzych widział każdego wieczora po otwarciu oczu.
-Pężyrka to tez Gangrel?
Mruknął, że nie każdy gniew to powarkiwanie Bestii.
- Brujah. Chyba. Nie chciała powiedzieć. Nie lubi gadać o sobie.
Wyjął biblię ze skrzynki i położył na kamieniu, skrzynkę podsunął sobie bliżej posłania i usiadł.
- Do czego ci ona?
-Po nic. Po prostu lubię wiedzieć. - leżała raczej jak trup w trumnie, ze złożonymi na podołku rękami. Gertruda by tu, na tym lezu, na pewno wyglądałaby powabnie. Anna wyglądać musiała jak nagrobny posążek. - Brujah nie znają władzy nad zwierzętami, chyba że poprzez diablerię ją posiądą.
- Ona zna. I jest w tym lepsza niż ja.
Kątem oka śledziła jak studiuje Biblię.
-Twój bóg to inny bóg niż nasz? Tedy przysięgi złożone przed moim cie nie trzymają, a mnie przeciwnie? Nie jest to sprawiedliwe.
- Jan był twojej wiary. Oldrzych jest husytą. Przysięgi zawsze są święte - odłożył biblię. Ręcę zaplótł na kolanach. - Nawet jeśli żem się potknął przy ich dotrzymywaniu.
-Gdyś odszedł? Czy jeszcze w innym kontekście?
- Myślałem, że ci wystarczy dach nad głową i żeś bezpieczna. Toć innym niewastom wystarcza.
Błądziła rączką po naszyjniku z ametystów który podarował jej ojciec, pewnie z grobów ukradłszy.
-Gertruda uważa, że Skrzyńscy wrócą. A jak wrócą to na mnie ich gniew spadnie.
- A co ona tam wie…
-Więcej niż ty wiesz o niewiastach - odcięła się. - Moce wąpierskie ma takie jak ja. Wiedźmowe. Dużo widzi. Papiery co po cichu podpisują.
Ujęła warkocz i gładziła ciemne włosy.
-Może źle, że ze mną przystające. Jeśli ona ma racje pociągnę was w dół.
- Anno, my jesteśmy na dole - uniósł brwi i uśmiechnął się bezradośnie.
-Ale żywi. Musimy jak najszybciej Węża znaleźć. Aurelius go usiecze, wróci do Krakowa i nas z sobą weźmie. Nawet jeśli Skrzyńscy wrócą, to miniemy się z nimi w progu.
- To dobry plan. Najpierw będą musieli umocnić władzę na miejscu. Płotki poza domeną, o ile jeśli, zaczną ścigać po latach… a nie myślałaś żeby… strony zmienić. Dzięki temu mogłabyś tu zostać.
-Nic mnie tu nie trzyma. Tym bardziej jeśli ty też pójdziesz - ugryzła się w język ale nie w porę.
- Świata trochę zobaczyć wypada…. w naszej kondycji - zamknęła oczy ciesząc się ze klanowa klątwa nigdy nie zaróżowi jej policzków i jej wstydu nie wypchnie jak oleum nad wodę.
- Może - nie był do końca przekonany. Chwilę później Anna poczuła na sobie szortski i ciężki, pachnący końskim potem pled. Gangrel uznał, że Anna ułożyła się już do snu, toteż ją przykrył i rakiem wycofywał się do wyjścia.
Świt się zbliżał. Wrócić do domu i tak nie zdąży.
-Nie idź - zagadnęła czując że już ją sen obejmuje. Zawsze była na nacisk słońca bardziej podatna niż jej pobratymcy.
Przysiadł przy barłogu, oparty o mur, nogi wyciągnął daleko przed siebie. Pled poprawił na Anny ramionach i przebiegł palcami po warkoczu Kapadocjanki.
- Wtedy nosiłaś rozpuszczone - mruknął.
-Kiedyś, jak chcesz, znów rozpuszczę - oparła głowę o jego biodro i osunęła sie w sen.
Ostatnio edytowane przez liliel : 06-07-2017 o 10:54.
|