Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 18:12   #16
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kiedy się obudziła, okiennice były odsunięte i do jej alkowy zaglądał księżyc. Oldrzych siedział odwrócony do niej plecami na zydlu obok jej wiekowego, przeżartego przez korniki łoża. I jego obecność była o tyle dziwna, że - choć dostał klucz - nie pojawiał się dotąd nigdy bez uprzedzenia, a Jitkę i Libora zrugał grubymi słowy, gdy zbytnio się w domu Anny zaczęli rozgaszczać.
- Żywię nadzieję - zaczął suchym głosem - że w swoich kalkulacjach bierzesz pod uwagę, że z nas żadne mocarze. Niewiele mnie wcześniej od ciebie przeciągnięto wte i nazad przez bramę śmierci. Andrej jest w moim wieku. Libor i Jitka o wiele młodsi… żadni z nas przeciwnicy dla tysiącletnich Tzimisce. Podejrzewam, że nawet dla młodych Skrzyńskich nie będziemy wielkim wyzwaniem.
Coś się stać musiało… czuła to po tonie jego głosu, usztywnionym zachowaniu i przemyślanych słowach wygłaszanej przemowy. Kiedy się odwrócił, zauważyła plami świeżej krwi na jednym z podwiniętych rękawów.
-Skąd ta krew? - uniosła się na łokciach nadal zaspana.
Rękaw w dół ściągnął.
-Rozchlapało się… słyszałaś, com rzekł?
- Co się stało? - usiadła obok niego, bose stopy opuściła na zimną posadzkę.
- Jitka ci opowie. Czeka na dole.
Wreszcie wyczuła, co dźwięczy jej dziwnie w jego głosie, dziwnie i obco. Wstyd.
-Ciebie pytam - w palce wzięła jego podbródek zmuszając by na nią spojrzał.
- Dała się omotać. To musiałem związać, żeby nie powtórzyło się. Nie poszło po dobroci - podsumował gorzko. Głowę wyszarpnął z jej uścisku i zwiesił nisko jak zmęczony wierzchowiec.
Już nie pytała. Poszła na piętro zobaczyć o co chodzi.
Okazało się, iż z żadnym z obecnych za bardzo nie da się pomówić. Jitka skulona zawodziła w kącie przeciągle, a po stanie przyodziewy i jej samej łacno mogła sobie Anna wyimaginować, jak bardzo nie po dobroci poszło. Paszko zaś nie miał za wiele do powiedzenia, jak zwykle.
-Nanna. Łabądek.
Miał za to o jedną nogę więcej niż gdy Anna go żegnała.
Anna podeszła do Jitki. Wyciągnęła dłoń żeby dotknąć jej czoła, włosy potargane poprawić, za ucho zaczesać, ale ostatecznie cofnęła dłoń jakby uznając, że nie ma prawa jej ruszać.
- Co się stało? - zapytała przenosząc wzrok z niej na Libora a w głos wdarła się prosząca nuta.
-Mnie nie było przy tem - zastrzegł i ręce rozłożył - Oldrzychowi rzekła, że Diabla potkała i on brzydala połatał.
Jitka zaniosła się szlochem.
Anna kucnęła przed dziewczyną. Cokolwiek się tam stało czuła się temu w całości winna. Paszko to był jej problem,a obarczyła nim Gangreli i teraz coś się stało. Coś złego.
- Jakiego diabła? - przemawiała łagodnie.- Ktoś ci krzywdę wyrządził?
- Takiego… wdałego. I ojciec gniewny teraz - wyrzuciła z siebie Jitka spazmatycznie. - bardzo - dodała i rozwyła się na całego.
Annie oczy wychynęły z powiek i bynajmniej nie w kwestii diabła. Dotknęła ran jej i podartego odzienia by samej zobaczyć jak było a potem zamiotła spódnicą i wróciła na górę do Oldrzycha. Drzwi za sobą zamknęła.
-Jitka to twoja córka? - zapytała z niedowierzaniem.
Pomimo zamkniętych drzwi słychać było zawodzenie dziewki, a na każde Oldrzych krzywił się jakby go płonącą żagwią dźgano.
-Moja - potwierdził. I zacisnął zęby w oczekiwaniu na komentarz do swego wyboru.
- Zbiłeś ją - było w tych słowach tyle rozczarowania ile mogło się zmieścić.
- Czekałem cierpliwie, ażeby sama przyszła… to mi ją kto inny jednym gestem zbałamucił - burknął z goryczą - Miałem czekać, by i ją mi wyrwano? A, szlag z tym… Czasem nie ma dobrych decyzji. Są tylko właściwe.
Sam się własnym tłumaczeniem nie wydawał przekonany.
-By i ją ci wyrwano? Jak mnie? - chłód w Aninym głosie stawiał dystans wyższy niż nur. - A jakby mnie nie wyrwano? mnie też byś lał? I zmusił do uległości?
Usiadła przybita i zatroskana. Blada jak płótno złapała się bezwiednie za pierś, gdzie nadal bolesny znak uwierał.
-Myślałam, żeś inny.
Zacisnął zęby i postąpił do drzwi.
-W imię czego miałbym pozwolić córce odejść za Diabłem, co ją słodkim słowem zanęcił, by do swoich celów nagiąć - warknął. Otworzył drzwi. Jitka nadal wyła i nie zanosiło się, by miało jej sił w martwych płucach zabraknąć.
- Mogłeś nie bić - mełła w palcach suknie przy dekolcie, bardziej tym wszystkim zasmucona niż zła. Znów ją nawiedziło to uczucie duszności i wycieńczenia co we śnie, gdzie ją Ołdrzych na powróz pochwycił. Jednym ruchem zerwała koronkową kryzę by szyję od ucisku uwolnić.
- Moja wina to. Ja ją naraziłam. Zrobiłeś coś zrobić musiał. Twoja córka. Krew z krwi. Ją żeś wybrał i trzeba ci ją chronić. Skoroś związał to teraz za tobą w ogień pójdzie. Taką lojalność dobrze odwzajemnić.
Wstała już jakby silniejsza. Opanowana. Szyję zasłaniała mleczną szczupłą dłonią. Chciała jeszcze na dół zejść. Jitkę o diabła wypytać. A pózniej od Gangreli odpocząć. Gertrudę podług jej prośby odwiedzić. Albo Krzesimira? Skoro Ołdrzych ma córkę może ona powinna poprosić o ghula?
- Tania taka lojalność, i jak krew wietrzeć zacznie, to mnie znienawidzi - odwarknął. - I nie biczuj się. Jeśli kogokolwiek wina, to diabelska.
Jitka na widok Oldrzycha wybuchnęła kolejnym spazem, a potem przypadła mu do nóg, za kolana objęła i zaczęła obiecywać wszystko, co jej ślina na język przyniosła. Stał przez moment jak kołek, i ojcowska surowość przelewała mu się po twarzy na przemian z zażenowaniem. Schylił się, Jitkę za łokcie poderwał i usadził przy stole, twarz dwoma ruchami otarł jej z krwawych łez.
- Gadaj.
Dziewczątko struchlało jeszcze bardziej.
- Ale co?
- Jeszcze raz to samo.

Historia okazała się przerażająca przede wszystkim w swej banalności. Jitka nie mogła znieść wyrazu gęby uwięzionego Paszka, więc go rozkuła i poszła z nim przecinką w las. I tamże, wypasając Paszka wśród wykrotów porosłych czarnymi jagodami, spotkała przejeżdżającego konno wampierza, pod bronią, wielce wdałego i uroczego. Z opisu pasował do Bożywoja, a dalszy ciąg mógł być tylko jeden. Starszy z braci Skrzyńskich takie dziewczątka jak Jitka brał na jeden ząb bez wysiłku. Poznał Paszka i zagadnął o niego, ale Jitka miała jeszcze na tyle przytomności umysłu, żeby nałgać, że to jej ghul. Bożywoj zaoferował rycersko, że naprawi jej ulubione zwierzątko, żeby szybciej za nią bieżało. Jedna noga za jednego całusa, zaproponował, a Jitka się rozpłynęła jak osełka masła na kominku. Lecz na całowaniu, rzecz jasna, się nie skończyło. Spojona krwią Diabła Jitka poczuła przemożną chęć rozmowy z nowym kawalerem… wszak nikt jej tak dobrze nie rozumiał.
Anna słuchała coraz bardziej załamana do czego doprowadziła historia z Paszko i jej własna miałkość, bo go nie chciała najpierw ubić a pózniej litość wszystko utrudniła. Jak Jitka skończyła Anna niezdarnie poklepała ja po ramieniu.
-Nie twoja wina to. Nie zadręczaj sie. I dla ojca nie bądź surowa gdy ochłoniesz. Przed Bozywojem Skrzynskim każdy z nas by pewnie klęknął.
Peszko za dłoń ujęła, uśmiechnęła sie do niego łagodnie jak do dziecka.
-Ja błąd swój naprawie a potem do kasztelana pójdę uprzedzić go kto do nas jedzie. Wy do lasu wróćcie. Macie noc wolnego.

Gangrele wynieśli się podług sugestii i w Aninym domu zrobiło się nagle ciszej. Został tylko Paszko powtarzający jej zdeformowane imię z dziecięcą ufnością. Złapała go za rękę i przeczesała po rzadkich włosach jak głaska się psa.
- Przepraszam.
Tylko tyle wychrypiała zimnym zbolałym głosem i zatopiła kły w gardło diablego ghula. Tudzież jej ghula. A na pewno jej, na tą chwilę, odpowiedzialność i zawadę.
Piła i łkała, a przecież płacz nie zdarzał jej się często. Kilka razy w życiu, gdy już przestała być dzieckiem o sarnich patykowatych nogach. Raz gdy na szafot szła a wokół wrzało jak w piekle i Anna się na to piekło szykowała. Drugi przed swoją przemianą, gdy ją ojciec siłą do trumny zapakował i żywcem zakopał. I teraz.
Obejrzała w lustrze czerwone strużki opadające z kącików oczu aż po samą brodę. Zmyła je zimną wodą i wróciła do trupa. Ale ten już trupem wcale nie był, bo zacząć się na jej oczach zmieniać w cos kruchego i wysuszonego a potem rozsypywać. Została po nim kupa popiołu.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 06-07-2017 o 10:16.
liliel jest offline