Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 23:13   #15
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Warren cieszył się, że po kilku dniach udało mu się wyjść ze szpitala. Czy tak miało już być? Czy w pewnym wieku częściej sypia się w łóżku szpitalnym niż we własnym? Wolał nie dopuszczać do siebie takiej możliwości.

A może to wszystko efekt jakichś narkotyków, które mu podano? Może cierpiał na syndrom odstawienia? Zasugerował to lekarzom. Pełna morfologia jednak nie wykazała niczego nietypowego. No i po dwóch dniach go wypisano.

W czasie wizyty w szpitalu odwiedziła go żona. I tyle. Żadne z dzieci się nie pofatygowało. Cóż, może to i dobrze. Dla Warrena wydało się to równie naturalne co fakt, że prosto ze szpitala pojechał do biura.

Spotkanie z detektywem było zaskoczeniem. Zwłaszcza, że pomimo teczek zebranych na dwie z zaginionych osób nie zdecydował się zabrać reszty zaliczki.

Kolejni dwaj panowie byli jeszcze większym zaskoczeniem. Anderson ledwie skończył przeglądać materiały, które mu dostarczono.

- Proszę się częstować - Warren wskazał karafkę z trunkiem i szklanki - niestety muszą się panowie sami obsłużyć. - spojrzał znacząco na laskę opartą o solidne biurko.
- Lekarze zabronili mi się forsować.

Crockett nalał sobie ćwierć szklanki i dorzucił kostkę lodu. Podał też podobnie napełnioną szklankę swojemu rozłożonemu na kanapie koledze. Momentalnie stracił w oczach Andersona. Dwunastoletniego alkoholu nie kala się kostkami lodu.
- Zatem przychodzą panowie z pomocą - pokiwał głową.
- Jak mniemam mają panowie lepsze rekomendacje, niż mój poprzedni pracownik. W takim razie przejdźmy do interesów. Wynająłem pana Robertsa do zebrania informacji na temat osób, które zostały porwane w tej głośnej sprawie. - Anderson przesunął po biurku segregator z wycinkami prasowymi zgromadzonymi przez Helen.
- Mam swoje powody przypuszczać, że całe porwanie zostało zorganizowane, żeby nas szantażować.
- Jak rozumiem porywacz kontaktował się z panem -
powiedział Tubbs wpatrując się w płyn w szklance.
- Nic takiego nie powiedziałem panie Tubbs. Mam powody tak przypuszczać. I tyle.
- Panie Anderson, to bardzo ważne żeby był pan z nami szczery -
rzucił stojący przy barku Crockett.
Warren odwrócił się w jego stronę. Nie dość, że nie umie pić, to jeszcze urządza tu sobie przesłuchanie. Gdzieś w głowie Andersona pojawiła się nuta gniewu.
- Panie Crockett tutaj są materiały zebrane przez Robertsa

Warren podsunął stojącemu detektywowi cienkie teczki opisane Livia Schwartzwissen i Michael Lewis.

- Proszę, żeby panowie uzupełnili te teczki i dostarczyli informacje o pozostałych. Ile potrzebujecie czasu?
- Tydzień, może dwa -
rzucił Tubbs.
- Dwa - Andreson pokiwał głową z uznaniem, a w jego głosie coś się zmieniło - dwa dni panie Tubbs. Pokażcie na co was stać. Za dwa dni rano chcę mieć więcej informacji o tej dwójce i tyle samo informacji o pozostałych.
- Panie Anderson -
zaczął Crockett, jednak nie było mu dane dokończyć.
- Proszę mi nie przerywać. Panowie starają się o pracę, a ja im ją proponuję. Dobrze wiem, że macie w tym interes. Nie żyję od wczoraj.
- A może spotkanie? -
szybko rzucił pytaniem Tubbs, jakby wiedząc, że zostanie natychmiast spacyfikowany przez doświadczonego prezesa.
Faktycznie Warren rzucił mu nieprzyjemne spojrzenie. Chociaż musiał przyznać, że pomysł był dobry.
- Dobrze. Wieczorem za dwa dni. Gdy już zapoznam się z dostarczonymi przez was materiałami. Liczę na wasze doświadczenie. Odbierzecie mnie z domu i zawieziecie na miejsce spotkania. Znajdźcie jakąś wygodną, ustronną salę konferencyjną. Z odtwarzaczem VHS.
Prezes odchylił się w fotelu i złożył dłonie w piramidkę.
- Panu się chyba coś pomyliło… - próbował zaprotestować Crockett, jednak Tubbs uspokoił go krótkim gestem dłoni i spokojnie powiedział:
- Wspomniał pan o odtwarzaczu VHS, pozwolę sobie jeszcze raz zapytać czy porywacz się z panem kontaktował?
- Wszystko co udało mi się zgromadzić mają panowie w tych trzech teczkach. Są panowie wolni.


Tubbs wstał, zapiął marynarkę chowając ordynarnie wystającą broń. Crockett zabrał z biurka teczki przekazane przez Warrena. Tak samo jak kilka dni temu w przypadku pielęgniarki, tak i oni dopiero po wyjściu z budynku zorientowali się, że dali się wmanipulować. Z drugiej strony wszystko wskazywało, że mają to czego chcieli.

Warren wyjął z sejfu w biurze kasetę od porywacza i zabrał ze sobą do domu. Miał się z nią nie rozstawać aż do planowanego spotkania. Przed wyjściem poprosił jeszcze Helen, żeby sprzątnęła dwa niedopite drinki po jego gościach.

Tej nocy znowu spał źle, a jego koszmary przepełniała krew….
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline