Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2017, 18:46   #16
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Klub 54 ; Amy, Livia, Susan.

Amy czuła niemal jak irytacja się przez nią przelewa. Znów coś wydawało się znajome, jednak za nic nie mogła sobie przypomnieć czemu. Patrzyła na pozostałe dwie kobiety całkowicie ignorując detektywa. Kim były i czemu je kojarzyła. Chciała z nimi porozmawiać, ale może obecność detektywa przy tej rozmowie to nie był najlepszy pomysł. Niechętnie zerknęła na Coberrtiego.
- Dopiero przyszłyśmy, więc chyba świadkowie z nas żadni.
- Wybacz paniusiu - burknął Cobretti - ale nie ty jesteś od tego by to oceniać. Zabieraj, więc swoją piękną pupcię i koleżanki i grzecznie zróbcie o co prosiłem. Inaczej będę zmuszony porzucić grzecznościowe formułki i potraktować cię, jak zwykłą kurwę, których pełno się tu kręci. Jasne?

W Livii aż się zagotowało. Już miała wygarnąć detektywowi, że powinien sobie te seksizmy wsadzić w dupę, bo najwyraźniej coś go tam uwiera, a ona ma dość szmalu żeby wytoczyć mu proces o zniesławienie lub nawet molestowanie, gdy... przypomniała sobie o dawce “uspakajacza”, którą zażyła jakoś nad ranem żeby móc zasnąć. Pociągnęła nosem. Lepiej żeby jej teraz nikt się za bardzo nie przyglądał. A jednak, nie mogła całkiem odpuścić, wszak czuła, że jest blisko...

Posłusznie ruszyła w kierunku wskazanym przez Cobrettiego, lecz gdy ten stracił nią zainteresowanie i przeniósł wzrok na pozostałe kobiety, dziewczyna odbiła lekko w kierunku smutasa.
- Szukam Vincenta - powiedziała na próbę.

Amy bez słowa wyminęła gburowatego detektywa i ruszyła w stronę backstagu. Zatrzymała się słysząc imię “Vincent”. Spojrzała na Andy’ego. Czuła że się już widzieli, tylko nie pamiętała w jakich stosunkach się rozstali.
- Mógłbyś nam pomóc? - Spytała, licząc na to że w tym miejscu też ma dziurę w pamięci, to te rzeczy mogą mieć z sobą coś wspólnego.
Andy “Smutas” Warhol spuścił głowę i zaciągnął się mocno papierosem.
- Vincent nie żyje - wyszeptał - Śmierć kroczy tuż obok mnie i zabiera mi wszystkich, których kocham. Najpierw on, a teraz biedna Victoria.
- Jak to nie żyje? - Amy poczuła jak ogarnia ją jakieś dziwne załamanie. Jedyna ścieżka zaczynała się zacierać. Czemu jej wybranek, szukał Vincenta?

***

Do sali wszedł kolejny tajniak. Podszedł do Cobrettiego i coś mu szepnął na ucho.
- Jak to ciało zniknęło - krzyknął swym dudniącym głosem opryskliwy detektyw - Żarty se kurwa robisz.

Amy obejrzała się na detektywa. Jej reporterska dusza, zaczynała węszyć ciekawą historię. Aparat w torebce, wołał do niej, jednak nie po to tu przyszła. Szybko odwróciła się w stronę Andy’ego, na wypadek gdyby detektyw spojrzał w tę stronę.
- Kiedy zginął Vincent?
- Przedwczoraj był pogrzeb. Miles zagrał pięknie. Aż się serce łamało. Biedny Vincent. Ludzie gadają, że to ta małpia choroba go zabrała.
- A skąd niby takie podejrzenia? - Amy była mocno zaskoczona.
- Wiesz przecież, że Vincent lubił tych wszystkich chłopców z East Village. Często bywałem z nim w Piramidzie. Próbka mojej krwi jest już u lekarza. Wiesz przecież, że kochałem Vincenta.

Nie wiedziała, a raczej wynikało z tego, że nie pamiętała.
- Wybacz, ostatnio nie jestem sobą. - Amy przetarła twarz. Jakim cudem mogła tego wszystkiego nie pamiętać. Co musiało się wydarzyć? - Mam wrażenie, że wszystko mi umknęło.

Andy potarł nos w charakterystyczny sposób.
- Czasem tak bywa. - podsumował.

Susan przyglądała się przez chwilę rozmowie kobiet z dziwakiem siedzącym za stołem. Do jasnej cholery, wiedziała kim jest ten człowiek - ale nie to było teraz najciekawsze. Nie miała pojęcia, kim są nowe koleżanki, lecz nie mogła się oprzeć wrażeniu, że znajdują się w podobnej sytuacji co ona sama. Obie interesowały się Vincentem i obie wydawały się mocno zmieszane, gdy Andy Warhol (tak, ten Andy Warhol) odpowiadał im, jak starym znajomym. Dziewczyna poczuła, że może improwizować.
- To straszne… Vincent? - przysiadła połową ciała na kanapie koło rozmówcy i spojrzała mu w oczy - Tak mi przykro… Miał coś ważnego dla mnie. Wiesz, kto zajął się jego rzeczami?
- Rzeczami? Z tego, co wiem to jego mieszkanie przejęła Victoria. Co ona z nimi zrobiła, to nie wiem. Teraz to i tak policja pewnie położy na wszystkim łapy.
- Ale… Victoria… Co z nią? - brnęła niekomfortowo Susan. Miała nadzieję wyciągnąć od białowłosego jakiś adres, cokolwiek, nawet jeżeli policja wszystko już przetrząsnęła. - Czy Vincent wciąż mieszkał w tamtym mieszkaniu?
- Stare mieszkanie się spaliło, jakiś miesiąc temu. Vinc przeprowadził się do Soho. Byłem nawet na parapetówce.

Tymczasem Livia dość miała tej maskarady. O ile facetowi z odznaką nie powinna podpadać, o tyle zasada ta nie dotyczyła białasa. Podeszła do mężczyzny i stanęła nad nim, patrząc z góry.
- No dobra, koniec zabaw. Kim do cholery był Vincent? I kim ty jesteś? I kim są te dwie cizie? - wskazała kobiety. Nie mówiła głośno, lecz wyraz jej twarzy wyraźnie sugerował, że jest wpieniona.

Warhol wybuchnął szczerym, nieskrępowanym śmiechem. Gestem dłoni wskazał Livię i powiedział:
- A ona co? Za dużo koksu, czy jak?
- Mówiłam ci, że mam wrażenie że wszystko mi umknęło. Im, najwyraźniej, też. - Amy wskazała na dwie kobiety. - Z kim byłam na spotkaniu z tobą?
- Musicie uważać dziewczyny. Śmierć krąży wokół. Vincent i Victoria to moi znajomi. Artyści. O was mówił moje muzy. Kręciliście z nimi od jakiegoś czasu. Chyba tyle. Coś wam się przypomniało? - spytał z lekko drwiącym uśmieszkiem Andy.
- Tylko tyle, że przydałby się adres tej chaty w Soho - odpowiedziała zrezygnowana Susan spoglądając przez ramię, czy tajniak nie zaczyna się niecierpliwić.
- Wooster Street 60, mieszkanie 2B na drugim piętrze. - odparł od niechcenia znany artysta.

Livia zapamiętała adres, choć w duchu obiecała sobie porzucić szukanie brakującego fragmentu wspomnień. Nie mówiąc już nic więcej, wyminęła kobiety i ruszyła do sali, gdzie skierował ją detektyw. Chciała mieć to za sobą i... i odpuścić cały ten temat dziwny, szczątkowych wspomnień.
- Dzięki Andy. - Amy uśmiechnęła się niepewnie i także ruszyła w kierunku zaplecza. Warhol nazwał je muzami. BYła ciekawa czy były muzami jednego mężczyzny. W sumie wszystkie znały Vincenta, wszystkie chyba niewiele pamiętały. Bolało ją, że nie miała Go tylko dla siebie, ale teraz liczyło się głównie to by go znaleźć.
 
Aiko jest offline