Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2017, 15:14   #31
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Wnętrze chaty Eola nie było faktycznie duże, ale na pewno mogło pomieścić więcej osób. Wszystko było już spakowane; na kupie bagaży siedziały dwie szczupłe kobiety - elfka i półelfka - które na widok Eola zerwały się na równe nogi i demonstracyjnie przytuliły się do smokowca.

- Koniec nudy, ptaszyny! - Czarna Łuska odgonił od siebie panny i zazezował na Katona, najwyraźniej sprawdzając jego reakcję.
- W końcu wyruszamy, jęzor mi już wysechł od gadania. To - wskazał na czarodzieja - jest przyjaciel, z którym będziemy dzielić trudy wędrówki. I z jego towarzyszami, którzy teraz okrutnie marzną na dworze, więc ruszcie pupy i zanieście im tego grzanego wina, zamiast samemu je wypijać. No, już! - pogonił je lekko, a kiedy zniknęły za drzwiami, odkorkował bukłak i nalał po czarce sobie i elfowi. Sam spróbował najpierw, i odczekał moment, zanim podał naczynie Katonowi. A potem wypalił:

- Równy podział wszystkiego, nawet magicznych, według wartości w złocie. Piętnaście części z każdych stu wspólnego łupu dla gnomów za protekcję. Za pomyślność wyprawy! - uniósł wino w górę.

Katon uśmiechnął się szeroko, ale jeszcze nie wznosił czarki.

- W kwestii gnomów… cóż, koszty. Nie wiedziałem, że gnomy odzyskujące dom są najemnikami, ale cóż… interes to interes. Podział magicznych… według tego, co dla kogo najbardziej przydatne. W zasadzie mogę sam wziąć moich kompanów i zejść do Podmroku. Znam miejsce, i nie musi to być gnomi cmentarz. Ty zaś nie masz magów… ciekawe jak poradzisz sobie z Kulą Cienia? Mieczem? - Katon przysunął wiklinowy koszyk zawinięty w płótno, który miał przy sobie,a który pogładził z czułością.
- Mam nawet dowód. Nie pytasz co to?

- Ty nie masz zaś kapłana... - gad zerknął na koszyk i pociągnął nosem. - A w Podmroku nawet drobne skaleczenie może być śmiertelne. Te ręce zaś - pomachał swoją łapą - leczą. Skuteczniej niż tuzin magów. Sześć i pół części łupu za prowadzenie, magiczne według potrzeb... ale mogę wybrać pierwszy. - zamyślił się i dodał: - I tak z części łupów planowałem wesprzeć gnomy; jeśli odzyskamy Glimmerfell, złoto popłynie tamtędy szeroką strugą. Możecie mieć w tym udział... potraktuj to jako inwestycję na przyszłość. Mniej złota teraz, ale później pewny zarobek... bez narażania się w lochach.

- Mówisz, że nie mamy kapłana? A Ardin tak go chwalił! - roześmiał się elf - Równy podział monet, magiczne według potrzeb. - Katon pociągnął łyk z czarki. Trunek był… niezły, zważywszy na miejsce w którym był.

- Monet, klejnotów i biżuterii. A król chwalił znachora, niemała to różnica. - uściślił smokowiec - Broń, pancerze, rzeczy użytkowe i magia jak chcesz. Tracę na tym, a jakże, ale niech będzie to gest przyjaźni, zwiastujący owocną przyszłość! - wyciągnął szponiastą łapę w kierunku elfa.

- Zgoda.- czarodziej intensywnie myślał o czymś ze wzrokiem wpatrzonym gdzieś w dal, ale wyrwał się z zamyślenia i podał mu dłoń. Następnie wyjął pergamin, inkaust i pióro do pisania.

- Spiszemy umowę i wyjdźmy do reszty. Skoro solidarnie mamy tam umierać, solidarnie odmrażajmy dupy na śniegu.
- Nie ufasz mojemu słowu ?! - kolce na głowie Eola najeżyły się gwałtownie, ale zaraz opadły. - Niech i dla mnie będzie kopia. Dawno nie prowadziłem interesów jak poważny kupiec... - złożył zamaszysty podpis i przygryzł skórę na kciuku, pieczętując oba dokumenty kropelką krwi; dopełniwszy formalności, bez trudu zarzucił sobie wypchany plecak na ramię, podniósł z podłogi dużą, krasnoludzkiej roboty tarczę i skinął głową pustemu pomieszczeniu.

- Nie będę tęsknił za tą górniczą dziurą. Zaś Góry Majestatyczne... - prychnął lekko i powiedziała cicho, jakby do siebie. - Obyśmy nie znaleźli tam więcej, niż szukamy...

Katon uśmiechnął się zadowolony, podpisał zgrabnym, acz wyraźnym podpisem pergamin zapełniony starannym pismem języka kupieckiego. Elf żałował, że nie mógł spisać go w języku elfim, ale dokument musiał mieć w zrozumiałej dla większości formie. Nie, aby nie ufał dumnemu wojownikowi. Dokument musieli przeczytać i zaakceptować jego towarzysze, a ci mogli nie docenić piękna elfich run. Zadowolony był z interesu, który właśnie zrobił. W końcu za dobrowolne przywództwo smokowca kupili właśnie dwudziestu sprawnych w Podmroku wojowników. W Byrny ciężko było w tej chwili o kogoś, kto chętnie wszedłby do podziemi... Katon podniósł swój wiklinowy pakunek, i trzymając w ręku pergamin wyszedł z chatki aby przekazać umowę reszcie najemników.

Shillen pociągając łyk wina spojrzała na wychodzącego z chaty elfa.
- Co tak długo? - burknęła - Może gadzina i wino ma dobre, ale już nam tu tyłki odmarzają. Już myślałam, że masz jakieś ciągutki do zmiennocieplnych Katonie… - dodała patrząc w opróżnione przez nią naczynie.

Katon bez słowa podał jej pergamin i wręczył inkaust i pióro. Spoglądał nieco dłużej na elfkę, która tak ochoczo usługiwała awanturnikom. Wzrok jego jednak szybko stał się melancholijny, i przez chwilę stał tak, patrząc w dal.

- Nie mam pojęcia, skąd wiedziałaś, że będą nam towarzyszyły inne niewiasty!- odezwał się Oscar do Amiry, jednocześnie racząc się winem i spoglądając na towarzyszki Eola - Ale twoja uroda przyćmiewa je, jak słońce skrywa gwiazdy za dnia. - dodał z uśmiechem już trochę ciszej, nie chcąc zrazić do siebie niewiast.

- Cóż to jest, Katonie? - zainteresował się nagle Skandyk, spoglądając na pergamin w rękach Shillen.

- Dupowłaz... - prychnęła drowka w stronę Skandyka - Lepiej uważaj na niego Amiro, tyle razy bywał w burdelach, że nie wiadomo co ci sprzeda... - wróciła wzrokiem na pergamin - Jednak dołączam się do jego pytania. Co to jest?

- Umowa. Gwarantuje piętnaście procent monet i kosztowności znalezionych w Podmroku dla Eola i jego gnomów od podziału. Resztę monet i kosztowności dzielimy po równo. Magiczne skarby, utensylia i wszelką broń mającą wartość dzielimy według potrzeb bieżących. Jeśli nie umiecie czytać lub pisać… postawcie na tym znak, póki są świadkowie, nie widzę problemów - Katon wyjaśnił co jest na papierze dla niepiśmiennych i siadł obok nich, kładąc swój pakunek obok siebie.

Amira roześmiała się słysząc słowa Oskara, po czym spojrzała porozumiewawczo na Shillen; gdy jednak przyszło do interesów spoważniała i zabrała się za czytanie.

- Widzę tu pewną nieścisłość mój drogi Katonie; mówisz, że mój drogi krewniak otrzyma piętnaście procent z łupu, natomiast z niniejszej umowy wynika, że ma to być ósma część łupu plus piętnaście procent ekstra dla gnomów. Czyżbyś został zwiedziony? - spojrzała szeroko otwartymi oczami na elfa, do którego nadal żywiła urazę.
- Czy waszym zdaniem powinniśmy to zaakceptować? - spojrzała na pozostałych towarzyszy licząc, że ich chciwość zrobi swoje...

- Siódma, nie ósma. Mniejsza o drobniaki... - wzruszył ramionami elf - Zawsze możesz wziąć abakus i policzyć.

- Gnomy też idą na tą wyprawę - odpowiedział Anlaf, który właśnie zaczął czytać treść umowy Oscarowi i Shillen - Te dziesięć procent to na taką kompanię i tak niewiele.

- Gnomy idą z rozkazu swego króla ratować swój dom i następcę tronu, my zaś jesteśmy najemnikami i w mojej skromnej opinii to robi pewną różnicę! Zresztą, któż dał ci uprawnienie do zawierania umów w naszym imieniu? Bez konsultacji z pozostałymi... nie jesteśmy twymi sługami! - syknęła Amira.

- Najemnictwo jest... dobrowolne. Nie chcesz, nie idziesz. - ironicznie skwitował Katon.

- Cholera, że też nie wpadłem, żeby się potargować zanim poszliśmy z tobą na samobójczą misję ratowania Rashada i Minervy. Nikt nie każe ci tego podpisywać! - odparł druid.

- Myślę, że kontrakt wymaga renegocjacji, bo w mojej opinii został spisany bez należytego umocowania, a jeśli chodzi o tamto ja to pamiętam inaczej.
- odpowiedziała kobieta.
- A może gnomy nie muszą wcale wiedzieć o kontrakcie i łupach? - wtrąciła Shillen, po której głosie było słychać, że wypiła trochę za dużo.
- Tak w ogóle, to te wino jest przepyszne, zostało coś jeszcze? - dodała wyciągając rękę z naczyniem.

- Najpewniej po to smokowiec i gnomy biorą te swoje piętnaście procent. Nigdzie nie znajdziemy najemników chcących zejść do Podmroku. - mruknął Katon.

Amira roześmiała się tak głośno, że aż było nieprawdopodobnym że taki potężny głos mieścił się w tej drobnej i szczupłej kobiecie:

- Nie żartuj nawet Katonie w ten sposób, bo poważnym czarownikom nie wypada. Ale szkoda, że od razu nie powiedziałeś wprost jakie są warunki umowy; no, ale mimo wszystko jesteś magiem, a nie kupcem... - z jej ust dobyło się ciche westchnięcie.

Anlaf westchnął cicho składając podpis na pergaminie.
- Znacie przysłowie “dzielić skórę na niedźwiedziu”? Kiedy... Jeśli dotrzemy to Glimmerfell i osiągniemy co zamierzamy, to ta umowa może nie mieć już ważności. Skupcie się na zaklęciach i naostrzcie miecze. Nie idziemy na targowisko. W podmroku brzdęk miedziaków z pewnością będzie bardziej zgubny niż tutaj.

- Jak to było… ”złoto bez światła… nie błyszczy”... to chyba był Ovido… a może Wstrząśnięta Włócznia? - Katon starał sobie przypomnieć autora poematu, ale chyba daremnie. Docenił jednak ukłonem głowy w stronę Anlafa jego roztropność, i głowę chłodną i opanowaną jak zawsze.

- Dobra, mój druhu - zwrócił się Oscar do druida - Pokaż mi, jak się pisze literę “Osk”?

- Toż to trzy litery. - zaśmiał się życzliwie Anlaf - O, S, K… jeszcze A i R. Niech mnie, piszesz jak kura pazurem. Lepiej byś to sejmitarem naskrobał!

Skandyk również się roześmiał:
- Tak, pewnie tak. Na skórze naszych wrogów, rzecz jasna. Musisz mnie kiedyś nauczyć tego “wynalazku”. Mało kto przejmował się tym w Morskim Runie, czy na okrętach.

- Daj, teraz ja! - powiedziała Shillen odrzucając naczynie po winie za siebie, które stłukło się z hukiem o ziemię. Elfka wyrwała pióro z ręki Skandyka i pochwyciła dokument. Ręka w której trzymała pióro trzęsła jej się od nadmiaru wypitego wina, a znaki na pergaminie były jej zupełnie nie znane.
- Masz, podpisz za mnie. - rzekła z rezygnacją wciskając pergamin z umową i pióro w ręce Anlafa.

- Nie. Postaw krzyżyk jeśli pismo ci nie idzie. Anlaf wpisze tylko twoje miano, ale to ty musisz postawić znak. Każdy podpisuje za siebie. To jak… cyrograf, jeśli sama tego nie zrobisz, nikt nie może brać odpowiedzialności. - Katon nie był pijany - Umowa, to umowa.

Elfka wywróciła oczami, po czym wzięła pergamin i pióro z powrotem.
- Niech ci będzie. - powiedziała, stawiając krzyżyk na dokumencie. W pewnym momencie ścisnęła pióro za mocno i atrament polał jej spodnie.
- Nosz cholera jasna! Masz, krzyżyk jest... - oddała dokument elfowi.

- W moim kupieckim fachu mówi się, że dobrze sporządzona umowa dziś oszczędza problemów jutro, a ja jedynie chcę zadbać o nasze wspólne interesy na wypadek gdybyśmy przeżyli i chcieli cieszyć się profitami. - zapewniła Amira.

Rashad napił się wina i melancholijnie westchnął.
- Anlaf ma nieco racji… Amiro może lepiej warunki ustalić od początku, ale jak masz jakieś propozycje to zgłoś je od razu, musimy skupić się na misji, łupy przyjdą później… - ściszył głos by nie słyszały go gnomy:
- Naszym wrogiem jest, jak rozumiem, demoniczny władca ghuli Doresain, to z jego złą wolą i złowrogą mocą się mierzymy… nie spotkaliście pewnie nigdy władcy demonów i dziękujcie za to bogom! - Rashad wzdrygnął się nieco, przypominając sobie grozę Mechuitiego:
- Jeśli pokrzyżujemy plany takiego przeciwnika, myślę, że ani o łup ani chwałę nie będziemy musieli się martwić.

Katon przytaknął Rashadowi, który od pewnego czasu się zmienił.
- Smokowiec też musi z czegoś żyć. Jeśli umowa nie opłacałaby się obu stronom, nie byłoby jej. Wiemy jakie jest ryzyko. Jeśli nam się uda… nie wyniesiemy wszystkich tych skarbów z podziemi. A jeśli nie… czy powinniśmy się martwić jak bogate mają być nasze trupy? - elf wzruszył ramionami.

- Róbcie co uważacie. Ja tam nie zamierzam zostawiać mojego udziału w Podmroku i po prostu że warto byłoby jeszcze ponegocjować, zwłaszcza że w tej chwili my mamy przewagę w tym interesie... Ale zrobię tak jak zdecyduje większość. - westchnęła Amira.

Katon poczekał, aż wszyscy podpiszą dokument po czym zaniósł jeden egzemplarz umowy do smokowca. Drugi zwinął, i wsunął do tubusa na zwoje. Elf miał też nadzieję, że uda mu się dokończyć redagowanie listu... ”No właśnie… do kogo?” Elf nie mógł się zdecydować. Patrzył na pakunek szukając inspiracji, a może po prostu próbując przewidzieć co jego przesyłka mogłaby sprawić, i jakie siły całego kontynentu Radamanthi uruchomić.

W końcu podszedł do ogniska, powoli i dokładnie spalił list, wyjął z pakunku głowę istoty spotkanej w jaskiniach i wrzucił ją do ognia, chwilę obserwując, jak płomienie ogarniają przystojną, choć demoniczną twarz potwora. Po dłuższej chwili z ogniska buchnął żółtawy gryzący dym, a następnie zaczął się roznosić słodkawy smród palących się zwłok. Amira skrzywiła swój śliczny nosek z niezadowoleniem, ale się nie odezwała, zastanawiała się jak inni mogą być tak głupi, czy naiwni, że nie zauważyli że Katon próbował ich oszukać mówiąc, że w umowie jest napisane coś innego niż wynika z jej treści, ale to nie jej cyrk i nie jej małpy. Jeśli komuś nie przeszkadza, że jest oszukiwany to jego sprawa, ale ona, Amira, od dziś będzie patrzeć Katonowi na ręce.

- Widzę że płynie w tobie więcej w tobie smoczej krwi, niż w innych, kuzynko... - Eol podszedł do sprzeczającej się grupy i delikatnie położył łapę na ramieniu kobiety - Twoje pragnienie złota jest ze wszech miar chwalebne, ale to i tak mała cena za wynajęcie takiego oddziału... A umowa podziału tyczy się tego, co zdobędziemy r a z e m z armią Glimmerfell. - spojrzał na szykujące się gnomy i dodał cicho - A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Gnomy nie będą przecież rabować swoich własnych zmarłych... a niektórzy pozbawieni skrupułów najemnicy mogą to zrobić... przy nieuwadze dowódcy - mrugnął okiem do nastroszonej kobiety, najwidoczniej chcąc ją udobruchać. Amira kiwnęła głową.


W międzyczasie Rashad, zmęczony dyskusją, z zainteresowaniem taksował dwie ponętne awanturnice elfiej krwi które przyniosły mu wina:
- Miło mi poznać panie, ciekaw jestem co was sprowadziło w towarzystwo gnomów i smokorodnego?

- A co można robić w Byrny w zimie? Chyba tylko na nudę umrzeć, albo z przepicia! - krótkowłosa elfka wyszczerzyła się do Rashada - A tu szykuje się dobry zarobek i nielicha awantura, przecież nie może mnie przy czymś takim zabraknąć! - roześmiała się i otaksowała rycerza uważnie, zatrzymując dłużej wzrok na zdobionym mieczu - A w towarzystwie groźnych mężczyzn z dużymi mieczami od razu czuję się bezpieczniej... i cała wyprawa nabiera rumieńców! - wyciągnęła szczupłą łapkę do człowieka - Mavis jestem. A ta maruda tam - wskazała ruchem głowy na blondynkę, która trzymała się na dystans ze skrzywioną miną - To Vylyra. Uważa się za lepszą od wszystkich, ale to tylko pozory. Ciągle szuka tematów do swoich pioseneczek, a ty wyglądasz na takiego, co to niejedną ciekawą przygodę przeżył...

Rashad odwzajemnił uśmiech i wyciągnął rękę:

- Jestem Rashad z Al-Maalthirów, moja rodzina była pośród pierwszych rodów Viridistanu, gdybyś zobaczyła nasze piękne winnice… Przelewaliśmy krew dla Zielonego Cesarza, a on odpłacił się za wierną służbę zdradą, ale odzyskam kiedyś moje dziedzictwo! - Rashad zacisnął pięść
- A historii mam trochę do opowiedzenia, brałem wraz z Amirą udział w wyprawie na Wyspę Grozy, krainie zwierzoludzi, tajemnic pradawnych cywilizacji i takich potworów jak pięciogłowy skorpioliszek Rhadirask, z którym stoczylismy straszliwy bój! - Rashad był szczęśliwy, że znalazł urocze słuchaczki zainteresowane jego osobą.
- Myślę, że będę mógł więcej opowiedzieć po drodze, byłoby mi niezwykle miło poznać bliżej takie urocze i odważne damy….
- Oooo... słyszysz Vyla?! - Mavis zamachała ręką do bardki z entuzjazmem - Ten szlachetny pan będzie nas zabawiał fantastycznymi historiami! Świetnie! - uwiesiła się na ramieniu rycerza i ucałowała go spontanicznie w policzek - Nie to co Eol, z niego to jest dopiero milczek i ponurak, jak go pytać o przygody... tylko krew i flaki go bawią. - westchnęła rozdzierająco - A co do twojego dziedzictwa... będę prosiła bogów, żeby ci się udało je odzyskać! Ja sama... - zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, bo znaczące kaszlnięcie smokowca było tak głośne, że na pewno usłyszeli je wszyscy na placu.
- Chyba... muszę lecieć. - Mavis uśmiechnęła się przepraszająco do Rashada - Ale nie mogę się doczekać pierwszego wspólnego postoju. Fajny jesteś gość. Ale nieuważny, bo chyba znalazłam coś, co wcześniej zgubiłeś. - w jej dłoni jak gdyby znikąd pojawiła się nagle wypchana sakiewka, łudząco podobna do tej, którą skradziono rycerzowi na ulicach Byrny.

Rashad zastygł w zdumieniu z otwartymi ustami, zastanawiając się czy chce zabić tę bezczelną złodziejkę (bo chyba to właśnie ona musiała go okraść, któż by inny) czy wziąć ją w ramiona i obsypać całusami. W końcu zaśmiał się bezradnie.

- To niezwykle... odważne z twojej strony, że mi to oddałaś, elfia panno…. zapamiętam to sobie... - rzucił za odchodzącą hultajką.

Ta tylko roześmiała się perliście i w tanecznych podskokach pobiegła do Czarnej Łuski, po drodze łapiąc za rękę i ciągnąc wbrew woli za sobą niezadowoloną Vylyrę.


Eol z nieodgadnioną miną wpatrywał się w majaczące w oddaleniu góry i rozciągający się na drodze szereg gnomów, wymieszanych z wysokimi sylwetkami ludzi i elfów. Odbicie miasta ze szponów ghuli już brzmiało jak misja niemożliwa, do tego jeszcze odzyskanie Kuli, czymkolwiek by ona nie była... a i przecież samo dotarcie do Glimmerfell mogło nie być wcale tak proste i łatwe, jak się wydawało. Część jego uysłu, ta żołnierska, nie potrafiła obejść się bez nieustannego analizowania kolejnych taktyk i rozmyślania nad kolejnymi możliwymi przeszkodami. Jednak jego serce wprost rwało się naprzód z wielu powodów - i tych szlachetnych, i tych mniej.

- Królu. - wojownik przyklęknął na śniegu, by zrównać się ze starszym gnomem i delikatnie ująć jego dłonie w swoje łapy - Wyruszamy na niebezpieczną wyprawę. Nie wiem, jak się skończy, ale uczynimy wszystko, by odzyskać miasto i położyć kres pladze. Wielu z nas zginie, ale ofiara nie może pójść na marne; ktoś musi poprowadzić lud z powrotem do Podmroku. - pochylił głowę - Byrny nie jest bezpieczne. Tutejsi ludzie nie lubią gnomów, a gdy zobaczą, że najlepsi wojownicy odeszli, mogą się jeszcze ośmielić. Proszę, udaj się do Thunderhold; jeden z awanturników Pięści wraca tam właśnie, posłuży ci za ochronę. Będziesz tam bezpieczny... a być może uda się namówić krasnoludów na wsparcie sprawy gnomów. - westchnął, jakby sam nie był o tym do końca przekonany - Przysięgam, że nie będziesz musiał długo na nas czekać! - zapewnił jeszcze gorąco i skłonił głowę przed małym człowieczkiem. Potem wstał powoli i ruszył w kierunku ariegardy, by zamknąć pochód.

Ciemna postać smokowca, choć najwyższa wśród maszerujących, długo widoczna była na tle pobielonego śniegiem krajobrazu, ale i ona w końcu, jak wszystko, zniknęła z oczu mieszkańców Bryny na tle rozciągających się na horyzoncie potężnych Gór Majestatycznych.


 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline