Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2017, 16:20   #52
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zamówiono pojazd. Wygodny i drogi, z miejscowym kierowcą. Gabriela ubrała się w wygodną suknię nadającą jej wygląd szarej myszki i grzecznej panienki. Mogła wręcz udawać młodszą siostrę lub kuzynkę Carmen. I tak się zachowywała jadąc wraz z nią do portu. Trajkotała o tym jak to nie miała czasu zwiedzić Kairu, jakie to piękne miasto, jakie jest stare… usta jej się nie zamykały. Co jednak nie przeszkadzało samej Brytyjce, bo dla odmiany każde oderwanie od nudy ich zadania było czymś, co panna Stone witała z radością. W końcu czekało ich mozolne przeszukiwanie pustych magazynów portowych. Co jednak dość szybko okazało się nieprawdą.
Pierwszy z nich bowiem nie był pusty. Wprost przeciwnie, pełny był towarów i ludzi zajmujących się rozładunkiem towarów z pobliskiego statku.
Nic więc dziwnego, że obie damy szybko zostały zauważone i trafiły do biura zbudowanego przy magazynie. I przed oblicze Henry’ego Languest’a III- go.


Nerwowego pół-walijczyka pół-belga, o twarzy naznaczonej wąsikiem Habsburgów. I szefa firmy handlującej daktylami w całej południowej Europie. Dosyć opryskliwego z początku mężczyzny, ale do czasu… Bowiem powodem jego opryskliwości był fakt, że z powodu cięcia kosztów wynajmował ten magazyn od Goodwina na nie do końca legalnych warunkach. I bał się tego, że Carmen z Gabi doniosą komu trzeba na temat jego przekrętu.
I w zamian z obietnicę milczenia, gotów był powiedzieć wszystko i udzielić wszelkiej pomocy.
Zdradził więc, że magazyn wynajmuje na czarno płacąc Goodwinowi do ręki. Nie widział go jednak od trzech tygodni, a płacił mu raz na miesiąc. Poza opłatami, od czasu do czasu używał swych statków do przewożenia przesyłek z polecenia Goodwina. Przychodziło wtedy do jego biura dwóch Anglików przynosząc przesyłkę i informując w którym włoskim porcie będzie ona odebrana. I tyle… Henry nie zadawał pytań wychodząc z założenia, że ciekawość bywa zabójcza. A fizjonomie dwóch anglików za bardzo mu przypominały buźki drabów do wynajęcia. I te markowe garnitury które nosili nie mogły zamaskować braku manier właścicieli.


Kolejny magazyn, choć opuszczony, był też pełen różnych skrzyń i pak. W większości zawierających powietrze, lub złom. Ten magazyn był śmietniskiem. Był też duży, więc dawał możliwość ukrycia się w jego zakamarkach. Carmen i Gabriela musiały więc mozolnie przeszukiwać każdy zakątek zakurzonego i zapomnianego budynku. Wydawało się więc, że będzie to kolejna nudna misja którą muszą wykonać. Gabriela szczególnie na to narzekała, gdy powoli przemierzały olbrzymi budynek szukając śladów bytności ludzkiej.


Zapach starego drewna, zapach papieru towarzyszył im, gdy szukały czegokolwiek pośród opakowań i skrzyń. Im głębiej wchodziły do magazynu, tym bardziej wydawało się, że skrzynie tworząc wysoki na 5 metrów labirynt istniejący po to wywołać poczucie zagubienia. Czyżby gdzieś w nim kryła się nagroda dla dociekliwych badaczek?
A może to był przypadek jedynie? Chaos powstały przez bałaganiarską naturę właścieciela magazynu?
Gabriela otwierała od czasu do czasu skrzynie odnajdując w nich przerdzewiałe części samochodowe.
- Chyba naprawia tutaj swój automobil.- oceniła w końcu sytuację, zaglądając do kolejnej.- Albo składuje to co z niego wypa…-
Huk strzału i odgłos rozwalanej skrzyni przerwał jej wypowiedź. Potem kolejny sprawił, że obie instynktownie schowały z pobliskimi osłonami składającymi się z położonych pionowo palet opartych o ścianę zrobioną ze starych skrzyń.
A ostrzał był kontynuowany rezonując echem po całym magazynie.


- Co najmniej dwóch… może trzech strzelców.- oceniła Gabriela, a Carmen zgodziła się z nią skinieniem głowy. Dwóch lub trzech sądząc z ilości strzałów i śladach po kulach jakie zauważyła Brytyjka. Oceniła też że ich przeciwnicy znajdują się przed nimi, gdzieś na szczytach ścian labiryntu. I tyle… niestety, ciężko było ich dojrzeć bez ryzyka postrzału. Niemniej Carmen była pewna, że żaden z nich nie jest Goodwinem.
-Jaki mamy plan?- zapytała cicho Gabi sięgając pod spódnicę i wyjmując ukryte pod nią zabawki, dwa elektrostatyczne rewolwery.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline