Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2017, 16:59   #22
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
-Panie - Anna zaczynała czuć sie w obecności księcia nieco swobodniej. - Moze powinieneś kogoś wyznaczyć na zastępstwo Pężyrki? Wiem, ze ona zdrowieje i nikt jej nie chce z posady wygryźć, ale ty nie powinieneś jej obowiązków brać. Moze ja z Oldrzychem sie tym przez chwile zajmę? Flisaków on przypilnuje, a ja wszystko na pergaminie podlicze. Żeby nie było nieścisłości. Co sie rzeką spuszcza, musi sie pod Krakowem odliczyć.
- Tyle że mi obecnie niespecjalnie na tym zależy - kasztelan był ujmująco szczery. Może mu się nie chciało kłamać na użytek Anny, może darzył ją jakimś szczątkiem zaufania. Ale najbardziej prawdopodobne było, że wiedział, jak łatwo Anna sprawdzić go może i nie chciał ryzykować dla głupiej sprawy.
- Nie chcę wręcz, żeby oni teraz pływali do Krakowa. Niechaj siedzą tutaj, jeno niech im z nieróbstwa durnoty do łbów nie przychodzą.
-A mogę zapytać kilka pytań, jak to dokładnie było ze Skrzyńskimi? Pana kasztelana na nich posłano gdy zaczęli monetę podrabiać, rozumiem, że po to by zabić?
- Moja rola to żadna tajemnica. Zostałem najęty, by rozwiązać dwa problem. Skrzyńscy to mały problem. Ich rodzic to duży problem. W międzyczasie rozwiązywania zawiały nowe wichry w polityce i Kraków dogadał się z młodymi Skrzyńskimi, pozwalając im odejść. Tego zapewne i tak się dowiesz, więc… czemu nie ode mnie? - uśmiechnął się wisielczo. - Bezpośrednią przyczyną nie było psucie monety. Choć to wielu w Krakowie wpędziło w gniew. Impulsem było doniesienie z pewnego źródła, że Włodek obudzić rodzica swego pragnie…
- Dlaczego Pężyrka i jej rodzic zdradzili?
- Hm, ktoś ich zapewne podkupił, wielce niehonorowe to, grać tak nieczysto - ocenił Nosferatu, kącik ust drgnął, pogłębiły się zmarszczki wokół warg. “Wielce” to on był kontent. Zarówno z tego, że podkupił, jak i z samego zakupu.
- A Kolomban? Co Kraków obiecał mu, że posłał do walki własne dzieci?
- Nic nie obiecał i to chyba największa bolączka czcigodnego ojca Lasombry. Kolomban zbyt długo stawiał na Skrzyńskich, więc gdy pod sam koniec zdecydował, że musi zmienić strony, musiał postawić na zwycięzców wszystko, co miał. Udowodnić lojalność. Udowodnił więc, pieczętując krwią swych nieszczęsnych potomków. I niektórzy nawet mu wierzą, czego zaszczyt pilnowania Gertrudy najlepszym jest dowodem.
-On ma Krakowi za złe. Choć mówiąc do mnie Kraków, miał zapewne na myśli krakowskiego księcia. Myślę też, że nadal ma ze Skrzynskimi więcej wspólnego niżby w jego sytuacji wypadało.
I Anna opowiedziała o swoich wizjach, jak Kolomban zbiera pieniądze dla Skrzynskich i zastanawia sie po im tak rychło taka suma. A poźniej jak negocjacje przebiegły, niepomyślnie niestety, mimo iż sporo przecież obiecała. Gdyby Lasombra współpracował możnaby Bożywoja capnąć na gorącym uczynku i jeszcze mu wcisnąć kilka oficjalnych zarzutów, że na ziemie kasztelana wjechał nieproszony, że w majątkach Żywca miesza, choć to juz ich nie dotyczy. A nieoficjalnie, mogliby Diabła przycisnąć gdzie rodzic schowany. No ale się Aniny plan nie powiódł i zawiodła. Rzeczywiście męczyła ją ta porażka i spodziewała sie nawet, że kasztelan wyrazi słowa zawodu względem pokładanych w dziewczynie nadziei.
- A tak - słyszałem - pokiwał głową i nagle zamarł, jakby z czegoś zdał sobie sprawę. - Wybacz prostakowi, pani Anno. Nieczęsto z damami przestaję.
Otworzył drzwiczki w biurku, by dobyć stamtąd butelkę i dwa kielichy. Korek niezbyt subtelnie, acz skutecznie wyszarpnął zębami. Do pucharów popłynęła gęsta, ciemnoczerwona krew. - Słyszałem, że finansujesz działania Skrzyńskich.
- To nie tak, że finansuję - zamilkła, bo ją nagle uderzyła myśl, że może jednak nie postąpiła tak zupełnie uczciwie wobec Aureliusa. -. Ziemia pół darmo, żal nie skorzystać, tym bardziej, że rodzic mój wymaga, że mój wyjazd do Żywca powinien mu się tak czy inaczej opłacić… Primogenką, wbrew jego oczekiwaniom, nie zostanę więc chciałam nie być taka zupełnie… - szukała właściwego słowa - bezużyteczne.
Wstyd sprawił jednak, że zesztywniała i nie sięgnęła po kielich.
- Przepraszam. Ja wiem, że on by sprzedał te ziemie i tak, ale powinnam była zapytać.
Wyraz twarzy Nosferatu nie zmienił się ani na jotę.
- Pani Anno. Za łatwo daje sobie pani wmówić, że przegrała.
- Ma pan kasztelan na myśli moje negocjacje z Kolombanem? Bo tu, obawiam się, daleko mi było do sukcesu. Zbiesił się na mnie mnich a nawet chciał zastraszyć. Cienie po pokoju przelewał. Ja myślę, że on mnie ma za żadnego przeciwnika i tu leży przeszkoda. Panu kasztelanowi, z tymi samymi argumentami, by na pewno nie odmówił.
- Jak dla mnie, to go położyłaś na łopatki, a on nawet nie wie, że leży - kasztelan umoczył usta we własnym kielichu, smakował pomału z przyjemnością, jakby z krwią przypłynęła jakaś miła myśl lub przyjemne wspomnienie. - Najlepsza sytuacja, nieprawdaż? A ty bijesz się w piersi i pozwalasz się pognębić takiemu łajdakowi jak ja.
- Ale przecież odmówił współpracy. Odrzucił moje propozycje. Jak więc go położyłam na łopatki? - Anna z zainteresowaniem uniosła głowę na Nosferatu. Skrępowanie nieco ustąpiło i sięgnęła po kielich. Nie zamoczyła ust tak elegancko jak kasztelan, bo nim się spostrzegła wszystko w siebie wlała. Ostatnio ciągle mało jej było krwi, tyle jej traciła na swoje wąpierskie moce, a polowania zajmowały zbyt dużo czasu, który mogłaby z większym pożytkiem zużyć.
- A nie nakłoniłaś go aby, by podpisał wstępne umowy z dwójką starszych wampierzy, w tym usytuowaną wampirzycą z jego własnego klanu? Z czegoś takiego trudno mu się będzie wyplątać. Teraz wystarczy, że moment zapłaty się opóźni. Złoto jedzie, lecz kiedy dojedzie? Lupiny i zbójcy na drogach, koń złamał nogę, ojciec chce przyjechać osobiście… wymówek są setki, a Bożywoj nie dostanie gotowizny w stosownym czasie. Gdy dojdzie do transakcji, będzie za późno. A ziemia ponoć tania niesłychanie. Przysłużyłaś się ojcu i patronce, przyblokujesz Skrzyńskiego… powiedz mi, czy naprawdę wobec tego jest ważne, co sobie pomyślał o tobie stary Lasombra? Wypijmy, żeby jak najdłużej trwał w błędzie - sięgnął po butelkę.
- Myślę, że to lepiej, że ma mnie za nieskutecznego nowicjusza. Radził wszak pan kasztelan bym się w oczy nie rzucała, szukała osłony w cieniu przeciętności - pokiwała skwapliwie i odważyła się pusty kielich podsunąć po dolewkę. - Odwlekę czas zapłaty jak tylko się da. A Bożywoj już tu jest, w Żywcu, co zaświadcza jak bardzo jest niecierpliwy. Ale tu muszę znów o coś zapytać, bo chciałabym sobie pewne rzeczy w głowie wyklarować, jakie są pana kasztelana cele, a przez to i moje. Co jak Bożywoja nawet shwytamy? Zabijemy… go?
- Cóż, ostatnie polecenia otrzymane z Krakowa były takie, że jeśli nie da się młodych Skrzyńskich unieszkodliwić i schwytać, wolno mi ich wyeliminować. A świeżych rozkazów… nie dostaję niestety. Młodzi Skrzyńscy mogą być przeszkodą. Narzędziem, moim lub cudzym. Elementem żywieckiego krajobrazu. Sprzymierzeńcem nawet, czemu by i nie. Nie będą celem samym w sobie, bo celem jest ich rodzic.
-Ja ich długo śledziłam. Przyglądałam się - zamyśliła się popijając mniejszymi łyczkami. - Obi są sobie wierni. Bożywoj się z nami nie ułoży. Nie wyda ojca. Choć jest jedna rzecz, w której nie są zgodni. Niemowlę.
I opowiedziała Anna o trupku wysuszonym przywiezionym z Węgier, o obsesji Katarzyny, której Bożywoj był niechętny, aWłodek przeciwnie - poświęcił studia. Wreszcie o zaproszeniu Kapadocjana i Lamii i fatalnym finale ich wizyty.
-Wszyscy z mojego klanu zachodzili w głowę ci się stało z Ashurem. Ja juz wiem. Katarzyna go zamordowała. A co gorsza, wykarmiła nim swoje wynaturzone dziecię. Choć… nadal nie wiem jak tę informacje wykorzystać.
Aurelius stracił swe pogodne rozbawienie. Magia i niezrozumiałe rytuały wyraźnie budziły jego czujność.
- Nie sądzę, by tu padł założyciel twego klanu. Nie wiem, gdzie padł, ale wiem, że nie z ręki Katarzyny. Musiał to być jednak ktoś znaczny. Włodek jest mistrzem, w tym co robi. Skoro wezwał kogoś na pomoc, musiał to być ktoś lepszy od niego. Do tego, byle podrzędnemu alchemikowi nie towarzyszyłaby Lamia… no dobrze, co się z nią stało?
-Tego… nie wiem - znów się zawstydziła, ze Nosferatu jest wciąż krok przed nią. Ale się dowiem. Chciałam jeszcze zapytać o pana sforę. Kim oni właściwie są? Proszę się ze mnie nie śmiać, ale zaczęłam dedukować, że może to te Srebrne Kły. Plemię wilkołaków, które nawiedziło te ziemie i spuściło Pezyrce łomot. Miałam wcześniej do czynienia z lupinami, a właściwie jednym. Wiem, ze potężny Kainita może ich okiełznać. A nam dość na rękę są jak na razie ich poczynania to i pomyślałam… że może to ów tajemnicza sfora mości kasztelana?
- Jednakże do tego, by to uczynić, winienem być przewrotnym i bezwzględnym skurwysynem, nieprawdaż? - uniósł brew.
-Można być bezwzględnym dla wrogów, a wiernym wobec przyjaciół. Bożywoj jest - szepnęła oczekując nadal odpowiedzi.
- O tak. Z nich wszystkich jemu jednemu nie można było nigdy odmówić wielkości - zadumał się kasztelan, dłonią podparł policzek. - Tej prawdziwej, nie taniej pozłoty, na której lep wszyscy tak łatwo dajemy się złapać. Pomów z lupinami, jeśli ciekawość cię dręczy. Nie są moją sforą… lecz to prawda, że czynią rzeczy, które bardzo mi są na rękę. Moja sfora jeszcze nie przybyła, pani Anno.
Podziękowała, ze kasztelan zaspokoił jej ciekawość.
-Pomówię z lupinami. Poza tym Bozywoj zmierza w tamtym kierunku. Zahacze o wioskę baciarzy i pójdę dalej. Gangrele bedą ze mną, w razie kłopotów pomogą - miała wątpliwości czy w razie kłopotów ich obecność coś zmieni ale i tak czuła sie pewniej. - Postaram się wywiedzieć gdzie i po co Bozywoj płynie. Ale wpierw jeszcze kilka, proszę mi wybaczyć, pytań. Czy Kolomban rzeczywiście ma sprzymierzonego Gangrela? Znalazłam u Skrzynskich mapę. Na stawach wokół opactwa oznaczono parę miejsc, Gangrele je sprawdzają, ale jak dotąd natrafili tylko na zatopione ruiny budynków. Może gdzieś tam ten Gangrel siedzieć czy to bujdy?
- Jeśli cokolwiek, to prędzej tzimiskiego vozhda - uśmiechnął się półgębkiem, kropla krwi zamigotała rubinowo w kąciku kasztelańskich ust i Annę uderzyła myśl, że Nosferatu może nie próbuje jej uwodzić, ale czerpie ze spotkań i kontaktu z nią jakąś przyjemność. - Nie podejrzewam Kolombana o kontakty z Gangrelami, niezależnie od ich wieku. Jest na to zbyt w swym mniemaniu czcigodny.
Poprosił jednokowoż, by znać mu dano, gdy coś będzie wiadome.
-Ale myślałam tez czy owym Gangrelem z plotek nie jest wiedźma z lasu? Musi tu być kimś bardzo poważanym bo wszyscy do niej zachodzą w swych celach. Ołdrzych, nawet Agota. Ale niczego ponad to ze w lasach siedzi nie moge sie o niej wywiedzieć. Jest mości kasztelan z jej osobą zapoznany?
Osuszyła następny kielich i uśmiechnęła sie dziewczęco.
- Słyszałem plotki, acz nie sprawdzałem. Zdaje się, nie jestem wymarzoną klientelą. Swą przyszłość wolę lepić sam, niż czekać biernie na to, jaka mi się wydarzy.
- Po prostu mnie zastanawia o co tyle hałasu - wyjaśniła i szybko zmieniła temat. Zdała sobotę sprawę ze towarzystwo kasztelana tez jej sprawia przyjemność. Mógłby być mentorem lepszym niż ojciec. - śpiący waż… czy znamy jego miano? Nie mogę go dostrzec nie wiedząc tego.
- Tutejsze przybrane, Radomir ze Skrzynna. To, które obłuskałem jak cebulę: Zoltan Radu z Székely. Wiesz, pani Anno, kim są Székely, Seklerzy?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Lud z Siedmiogrodu, bitny i twardy. Ród wiodą od Hunów Atylli, co był gorszy niż sam diabeł. Jakby tego było mało, Tzimisce nader chętnie tworzą z nich potomków. Wyjątkowo wredna nacja.
 
Asenat jest offline