Od przybytku głowa nie boli.
Tak przynajmniej powiadano, a Cedmon również uważał, że co trzy konie, to nie jeden. Co prawda w niektórych społecznościach za kradzież koni czy bydła karano na gardle, ale nazwa 'koniokrad' w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała synowi Angusa. Wprost przeciwnie - każdy z jego współplemieńców uznałby jego postępek nie tylko za rozsądny, ale i za słuszny. Nie dość, że utrudnił zorganizowanie pościgu, to jeszcze wziął zemścił się za knowania podstępnego kupca.
- Bodaj wasze czarne serca trafiły w najgłębsze otchłanie piekieł - rzucił, oglądając się w kierunku, gdzie znajdował się opuszczony niedawno obóz.
Żadnego pościgu jednak nie zauważył. Może dlatego, że tamci nie mieli na czym jechać? A może nie mieli sił?
Rozpędzenie koni było przednim pomysłem, ale zabranie - jeszcze lepszym. Jak by nie było, biedne zwierzęta nie musiały błąkać się po stepie i narażać na łakome spojrzenia drapieżników. A potem będzie można oddać je w dobre ręce... za odpowiednią opłatą.
* * *
Spojrzał na swoich towarzyszy, zastanawiając się, czy lepiej ruszyć w świat samemu, czy z nimi. Najlepiej dobrani nie byli, ale w trudnych chwilach spisali się jak należy. I raczej można było na nich polegać.
- Przejedźmy przez góry - zaproponował. - Uzupełnimy ekwipunek i zapasy, a potem ruszymy szukać skarbów i przygód. |