Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 09:50   #23
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację


Ciemność, długie korytarze.
Barwałd jest martwy jak olbrzymie zwierzę, jak żubr czy tur, co się ostatkiem sił doczołgał do wodopoju i tam padł. Anna w jego martwych żyłach jak robak trupi, cień pośród innych cieni.
Na ścianach i podłodze lochu pordzewiałe kajdany i stosy kości. Nie dźwięczą, nie trzeszczą pod stopami Anny. Wszak Anna jest duchem.
Ale widzi i czuje, i słyszy. Bezgłośny wrzask bólu, trzeszczenie giętych kości, ohydne mlaskanie ciała odchodzącego od ciała. Panika w głosach uwięzionych, błagania o litość, gdy mogli jeszcze mówić. Modlitwy, gdy widzieli już bramy śmierci i zrozpaczony bełkot, gdy go od nich zawrócono. Potem ciemność i głód, i cisza. Umarli tutaj, umarli uwięzieni pod ziemią.
Przy stole mężczyzna w katowskim kapturze, na stole niewiasta z otwartym brzuchem. Mężczyzna wyciąga dłoń i stojący u jego boku chłopiec o sinych wargach podaje mu kleszcze. Anna nie widzi twarzy, ale po sylwetce poznaje, że to Ołdrzych powoli i metodycznie, z zimną krwią pastwi się nad przykutą do stołu ofiarą.
Krzyk eksploduje w uszach Anny i Anna ucieka.
Wypada z trzewi Barwałdu, las owiewa ją żywiczną wonią. Biegnie. Biegnie, ucieka, choć wie, czuje, że coś w Barwałdzie ubyło. Coś zniknęło, coś było, a nie ma.

Z wahaniem próbuje raz jeszcze, choć wyszła z wizji z krzykiem i widzi zaniepokojenie za kamienną maską Agoty. Tak, woda różana. Tak, zapleść włosy. Nie, nic więcej nie trzeba. Dotyk Agoty i jej milczenie mają w sobie coś kojącego.

Nie może odszukać stawów, nigdy tam nie była. Lecz wie, kto tam jest. Ołdrzych kroczy groblą z głową pełną myśli o Annie, troska i czułość przelewają się bladymi barwami po otaczającej go aurze, duma nad jakąś decyzją. Obok kilkunastoma kolorami, żywszymi niż to zdarza u wampierzy, pulsuje Pężyrka. Przystanęli.
- I co teraz, królu gościńców, mistrzu zbrodni?
Ołdrzych coś odpowiada i Pężyrka się śmieje, jej śmiech płynie nad powierzchnią wody.
Pod spodem pulsuje magia. Duchy mkną w głębinie.
Coś tam jest. Coś ich śledzi spod wody.

Zoltan Radu, myśli Anna, ułożywszy się powrót na swym łożu. Székely. Selker. Wąż z gór Siedmiogrodu. Smok starszy niż żywieckie zamki. A smok śpi. Coś ciężkiego go okrywa, śni smok sny o dawnej chwale i porusza się ospale we śnie. Głód mu doskwiera i ten głód go w końcu obudzi.
I nagle powieka Zoltana się uchyla. Nim przymyka się na nowo, Anna widzi błysk czerwieni i złota, jakby piekło podejrzała przez dziurkę od klucza. Ucieka, próbując zrzucić z siebie paniczną myśl.

Zobaczył mnie, zobaczył mnie, zobaczył mnie. I teraz wie.

Wyrywa się ze snu, ale zapada w niego z powrotem. Okiennice są zawarte i zaryglowane. Ciemno w jej alkowie. Jest dzień. Nawet diabły śpią.

Gdy się obudziła, na kufrze obok jej łoża palił się niewielki ogarek. Płomienie rzucały ciepły poblask na twarz Oldrzycha. Siedział lekko odchylony na krześle, nogi w przybłoconych, wysokich butach oparł o krawędź jej łoża. Czubki palców dłoni złożonych jak do modlitwy opierał o usta. Inny płomień, nie poblask odbity od świeczki, pełgał wokół jego zwężonych źrenic.
- Jak można być tak pięknym? - zapytał nagle. Głos opłynął Annę jak woda.
Opuścił nogi na drewnianą podłogę, w dwa palce ujął kraj okrywającej wampirzycę pościeli i pociągnął materiał lekko ku sobie.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 11-07-2017 o 10:18.
Asenat jest offline