Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 15:11   #28
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Haruka odłożyła kartę z daniami i wydobyła cienkopis z plecaka. Narysowana przez nią linia lekko rozmijała się ze znamieniem.
- A już myślałam, że zabrałeś mnie na randkę jak za starych dobrych czasów. - Uśmiechnęła się do Kazuo i powróciła do poprawiania obrysu. Ciekawa była czemu znamię pojawiło się akurat teraz. Czyżby to była sprawka Kazuo, czy może tego lokalu?
- Zabrałem, kochana, oczywiście, że zabrałem. Po prostu załatwiam coś przy okazji. - mężczyzna wyszczerzył się radośnie - To co, dostanę buziaka? Jak za starych dobrych czasów…
Haruka skończyła obrys i schowała długopis.
- Jeśli uwierzę, że to bardziej randka niż interesy, to kto wie. - Mrugnęła do chłopaka. - Co teraz, robisz, pomagasz kumplom czy coś jeszcze?
- Głównie pomagam. Wiesz, takie tam drobne przysługi. Zdarza mi się też tatuować, ale to raczej po znajomości. Nie tak jak ty... salonik, bajera! Super wyglądasz, wiesz? - odgarnął kosmyk włosów za jej ucho.
Kazuo był właśnie taki jak go zapamiętała. Od razu zaczęła myśleć w jakie kłopoty mógł się przy okazji tego pomagania.
- Wiem. - Nachyliła się i pocałowała go delikatnie. - Ty się prawie nic nie zmieniłeś. - Haruka przesunęła dłoń po wytatuowanej ręce chłopaka. - Dziar ci tylko co nieco przybyło.

Yamasaki przebrała się w swój uniform, spięła włosy w kucyk i przyjrzała się w lusterku swojemu odbiciu, by sprawdzić, czy makijaż zrobiony na chybcika, nie rozmazał się podczas drzemki w metrze.
Wyglądała na tip top… a nowy korektor idealnie zasłaniał jej cienie pod niewyspanymi oczami.
Poprawiając fałdki fartuszka, wyjrzała z pokoiku dla służby, oglądając salę pełną ludzi.
Kilku stałych klientów… kilku nowych… jakaś mizdrząca się do siebie parka i to jeszcze wytatuowana jak prosięta. Co oni sobie myślą? To nie jest jakaś speluna dla yakuzy!
Już miała ruszyć, by zwrócić im uwagę, by się okryli, gdy dostrzegła swój znaczek na dłoni.
CO TO ZA KURESTWO I DLACZEGO TERAZ?!
Spanikowana i rozeźlona, dorwała się do kosmetyczki, wyciskając z tubki pokaźną ilość fluidu z korektorem.
Ktoś chrząknął pod drzwiami do dyżurki. Może któryś z klientów… a może szef kuchni. Miyako wyszła na zewnątrz i ruszyła do niecierpliwiących się konsumentów poprzyjmować ich zlecenia.
- Haiii, witamy w „Domowych Pysznościach” - witała się grzecznie, wystudiowanym i miłym głosem. - Dzisiaj polecamy krem brulee na ciepło lub parfait dla ochłody. O smaku zielonej herbaty, owocowy lub czekoladowy. - Krążąc między stolikami, niczym majestatyczny owad, w końcu dotarła do „kolorowej” pary.
Nie uśmiechała się, jak to kelnerki miały w zwyczaju, a jej mlecznobiała cera zaskakiwała swą gładkością i jasnością o tej porze roku, odcinając się w kontraście na tle kruczoczarnych włosów i jeszcze ciemniejszych oczu.
- Czy zdecydowali się już państwo na co mają ochotę? - Łagodny i ciepły ton, zupełnie nie pasował do wyglądu lodowej księżniczki, której zdecydowanie nie przypadł do gustu siedzący przed nią mężczyzna.
- Kochanie? - Kazuo spojrzał z rozbawieniem na Harukę - Dziś zjem cokolwiek mi każesz.
- Jestem tu po raz pierwszy, więc chętnie wysłucham co Pani poleca. - Haruka skupiła wzrok na dziewczynie. Była ładna, za ładna jak na kelnerkę. Sama była jedną przez chwilę i teraz złapała się na tym, że ją ocenia. - Coś na ciepło? - Zasugerowała?
- Dzisiaj szef kuchni poleca krem brulee na ciepło, albo nasz tradycyjny speciał szarlotka z lodami. Chyba, że życzy sobie pani coś na słono. Mamy pizzerinki, pasty, sałatki. Do picia polecam kawę, którą sami parzymy, albo herbatę z naszych krajowych plantacji. - wymieniła grzecznie kobieta, wyciągając kajecik z kieszonki.
- Jeeej taki wybór. Do tego tylko striptiz na rurze i jest się w niebie. - skomentował Kazuo, przyglądając się reakcji lodowej księżniczki, która… chyba go olała i to po całej linii, uznając, że gość nie dość, że wydziarany to i naćpany.
Powinna może uśmiechnąć się w zakłopotaniu, lub spróbować to jakoś komentując, by rozładować tą nieprzyjemną i niezręczną atmosferę, skraplającą się w powietrzu, ale Miyako chyba “zamarzły” wszystkie empatyczne nerwy, by to w ogóle dostrzec.
Haruka chwilę obserwowała kelnerkę. W końcu pomachała do niej dłonią ze znamieniem.
- Dla mnie ta szarlotka, a dla niego lody, co by trochę ochłonął - powiedziała, uśmiechając się.
- Haaai. - Yamasaki przyjęła zamówienie zapisując je w notesiku, po czym ukłoniła się grzecznie i oddaliła.


Resztę dnia przepracowała normalnie. Czas przeciekał smętnie przez palce skrzypaczki, która ze starannością młodej matki, opiekowała się klientami, życząc im smacznego, miłego dnia, powodzenia na egzaminie, czy innym życiowym wydarzeniu, który mało ją obchodził.
Oni wszyscy mało ją obchodzili, ale lubiła te pracę. Lubiła w przerwach obserwować uśmiechnięte twarze osób i wyobrażać sobie jakie wiedli szczęśliwe życia, tylko po to, by zrównać je z ziemią, zniszczyć i pozostawić samotnych w grymasach bólu i przerażenia.
Miyako nie uważała siebie za potwora… jeszcze.
Owszem miała wybujałą fantazję i… problemy, które ciążyły na jej sercu, ciągnąc ustawicznie w odmęty mizantropii i lęku, ale rozgraniczała życia jakie wiodła… to realne na zewnątrz i to fantasmagoryczne w jej głowie.

A co z tym trzecim o którym śniła?

- Wychodzę, do jutra! - zawołała do reszty pracowników, machając im dłonią na pożegnanie. Ten dziewczęcy i ciepły gest z kojącym głosem w parze, nie za bardzo pasował do kamiennego wyrazu twarzy Yamasaki, ale wszyscy zdążyli już przywyknąć, nie zadając niegrzecznych i wścibskich pytać: „Dlaczego? Co się stało?”
Spacerując chodnikiem wstąpiła do konbini kupić sobie jedzenie na przecenie oraz coś do picia, a następnie udała się do zielonego parku w którym rozbrzmiewało higurashi.
Małe dzieci bawiły się nieopodal w przeznaczonym do tego safe zone, a para miniaturkowych piesków, obszczekiwała się po drugiej stronie, rozpoczynając wesołą rozmowę dwóch starszych pań na temat pogody.
Miya jadła tradycyjne bento, które od dzisiejszego rana potaniało o 70%.
Czas w jej głowie powoli zwalniał, gdy ciężkie myśli wpłynęły, otulając umysł niedospanej tancerki gogo w stan zawieszenia.
”Co z trzecim życiem? Co z Selohi, niebieskoskórą nią samą? Dlaczego była taką nieudacznicą? Dlaczego wszyscy przez jej guzdrajstwo umierali? Czym się właściwie zajmowała? Czym było to tkanie i dlaczego było takie ważne?”

Sprawdzając godzinę na telefonie, Yamasaki zorientowała się, że dostała smsa. To Aricesan. Jakieś brednie… chyba próbował żartować. Odpisała mu więc o tym co dzisiaj ją spotkało, po czym poszukała kosza na śmieci, by wyrzucić plastikowe opakowanie po jedzeniu. Wtedy ją nagle coś uderzyło… wyjęła iphona z kieszeni płaszcza i przeczytała interesujący ją fragment:

Cytat:
…jakieś sny o niebieskich ludziach…
Czy… co?
Jak… Cooo?!
Bezwiednie wklepała szybką odpowiedź i nie zastanawiając się wysłała ją, zaraz tego żałując.
To pewnie był żart. Głupi, denny żart gaijina dla rozładowania krępującej sytacji.
Wysłała szybko sprostowanie i zabezpieczając ekran, ukryła telefon na dnie torebki.

Miała jeszcze sporo czasu do nocnej zmiany… plus skołatane nerwy. Udała się więc do… biblioteki, ale zanim do niej wejdzie… wstąpi do świątyni shinto i złoży krótką modlitwę o wstawiennictwo.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline