Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 16:59   #30
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


“Tysiące myśli przepływające człowiekowi w głowie przez ułamek sekundy”.
To stwierdzenie było dla Szkota przesadą, aż do tej chwili. Faktycznie we łbie rozbijało mu się ich multum, a najważniejsze dwa:
“Czy McDonnel oszalał?!”
“Jak ten cyngiel zdołał podstawić mu spontanicznie zamówioną dziwkę?!”
To wszystko i wiele innych myśli przelatywały mu gdy wręcz odruchowo smyrgnął za ciężarówkę zaparkowaną przy rampie, tuż zanim rozległ się strzał.

Zakładał co prawda, że może tu czekać na niego Yakuza chcąca przeprowadzić praktykowane nierzadko przez gangi wymuszenie. Ot choćby mogli poprosić o przelew zrobiony na laptopie, prośbę tę popierając odpalonym palnikiem dosyć blisko twarzy Szkota. To dlatego przed przyjazdem zablokował sobie konto z wymogiem zdjęcia bloka w placówce banku. Wskazanie im tego po logu na konto, oraz że od wejścia do magazynu tablet wysyła nagrywany obraz i dźwięk w iCloud wskazywałyby, że chłopaki ani nic nie osiągną, a jeszcze będą udokumentowani jako sprawcy gdyby coś mu się stało. Lindsay był świetny w manipulowaniu ludźmi i liczył, że przejdzie dogadanie się aby któryś z nim podjechał do centrum, gdzie po zdjęciu bloka z konta Szkot wykupi swój iPhone, za cenę rynkową nowego modelu, albo i półtorakrotność. Gdyby dobrze to rozegrać pewnie rozeszli by się w pokoju.
Tego, że czekać tu będzie wynajęty na niego morderca nie przewidział.
Bo i jak…?

Był za przeproszeniem w dupie totalnej.
Bić się nie potrafił w ogóle, a odjechać to co najwyżej taxi, bo nie potrafił też za dobrze prowadzić samochodu. Okolicy zresztą nie znał ni w ząb by uciekac na tych przedmieściach, a wpierw musiałby sie wydostać z tego magazynu. Gdy ten sukinsyn miał gnata. “Przejebane po całości” zdawało się być tu obrzydliwie brutalnym eufemizmem.
Nie patrząc za siebie skulony przebiegł między ciężarówkami sięgając po młotek, choć raczej odruchowo.
- Dobra - krzyknął po japońsku starając się panować nad głosem - a teraz zadzwoń proszę do McDonnela by wynegocjować wyższą stawkę abym jednak żył. Pozdrowienia od niego streamują się właśnie na mój iCloud - dodał orientując się, że zaaferowany otoczeniem nie postąpił wedle własnego planu i nagrywanie z transferem w sieć włączyć zapomniał.
Pozostał mu tylko bluff.
Z łomoczącym sercem skrył się za kolejną ciężarówką.
To co powiedział chyba zastanowiło zabójcę, bo po pierwszym niecelnym strzale jakby zamarł.
- Kłamiesz! - krzyknął po japońsku i po odgłosach Lindsay domyślił się, że facet się przemieścił wzdłuż rampy.
- Nie kłamię. Spodziewałem się zasadzki, ale myślałem że to będzie Yakuza. - Szkot nie musiał silić się na to by brzmieć jakby mówił prawdę. Wszak w tej kwestii nie kłamał. Tym razem naprawdę odpalił nagrywanie w tablecie. - Za parę godzin, po wstaniu rano w USA, mój syn wejdzie na Clouda, obejrzy streamowany plik. Mam propozycję ninja. - Alice znów smyrgnął między ciężarówkami, ale nie uciekał w kierunku wyjścia. Ta droga była przewidywana zapewne przez zabójcę. Najważniejsze było nie pozostawać w miejscu skąd dobiegał jego głos. Starał się też przystawać jedynie za kołami ciężarówek w tej upiornej ciuciubabce. Na wypadek gdyby Japs patrzył od dołu.
- No dobra, dogadajmy się, człowieku - powiedział spolegliwie Japończyk. Chyba... zbyt spolegliwie.

Alice zaklął w duchu z rozpaczą, bo zwykle dobrze odczytywał ludzkie zachowania i emocje i nie podobało mu się to co usłyszał. Skradając się zdjął sweter i włączył facebooka w tablecie .
- To powstrzymaj się na chwilę, zadzwonię do McDonnela przez skype. Wyjaśnimy to, nie? - W myślach dziękował Zuckerbergowi za stworzenie mordoksiążki w ten sposób jak Amerykanin to zrobił. Gdyby miał szukać odpowiedniego filmiku na swojej osi czasu trwałoby to pewnie koszmarnie długo, ale był całkiem na wierzchu jak weszło się we własne zdjęcia i filmy. Niewielki, dwuminutowy monodram jaki nagrał dla Isy na rocznicę ich ślubu. Ostatnią rocznicę zanim… w jego mózgu pojawiła się dziura około roku wspomnień jak u ludzi dotkniętych czasową amnezją.
No może poza wyjątkiem niektórych scen i wycinków z życia.
Na przykład tego czemu McDonnel mógłby chcieć go zabić.
Podkręcił głos na maks i owinął tablet swetrem aby był przytłumiony jakby ktoś mówił cicho, lub osłaniał przy tym usta. Japs chyba nie miał szans na zrozumienie, bo nawet gdyby jego czuły słuch był na niesamowitym poziomie talentu, to mini-monodram był po szkocku, a ze zrozumieniem ‘scots’ problemy mieli nawet Anglicy. Szło jedynie o to, aby domorosły ninja słyszał “Alice’a” mogąc go zlokalizować na słuch na dłuższą chwilę niż krótkie zdania rzucane przez Szkota w śmiertelnej zabawie w berka-chowanego między ciężarówkami i skrzyniami wypełniającymi część magazynu obok rampy.

Przebiegł trochę dalej wzdłuż ciężarówki i wrzucił tablet owinięty w sweter głęboko do naczepy, a sam skrył się za skrzyniami tuż obok obserwując to miejsce spomiędzy nich. W otwartej walce nie miałby chyba szans nawet gdyby naprzeciw stał nastolatek za jedyną broń mający pięści. Co dopiero zabójca na zlecenie.
Z gnatem…
Przez odkrytą część magazynu dobiec do wyjścia też szans nie było.
Przydługie kluczenie musiało skończyć się zastrzeleniem. Jeżeli Japs mimo tonu głosu i emocji jakie odczytał Szkot, chciał pójść na układ to była najlepsza możliwa weryfikacja.
Jeżeli zaś nie…
Nie było żadnych innych opcji niż jeden czysty cios znienacka, albo śmierć poniesiona w jakimś zapyziałym magazynie pod Tokio.
Dla telefonu.
Albo samego numeru do jednej Japonki.
Skala absurdu przygniatała. Ścisnął mocniej młotek wyciągnięty z kieszeni bojówek i spięty, prawie rozdygotany czekał patrząc przez szparę między skrzyniami.

Japończyk chyba nie należał do najbystrzejszych, bo bez trudu złapał się na przynętę, powoli zakradając do miejsca, gdzie Alice wrzucił tablet. Uniesiona na wysokości twarzy odbezpieczona broń (jakiś kieszonkowy rewolwer z tego co Lindsay zauważył), nie pozostawiała wątpliwości, co do zamiarów napastnika. Przez krótką chwilę Alice zastanawiał się czy nie wykorzystać tego i nie spróbować uciec gdy Japs skoncentrowany był na pace ciężarówki. Plan mimo złapania przynęty przez zabójcę wciąż był ryzykowny, z drugiej strony jednak dobiegnięcie do drzwi magazynu nie było wcale pewniejsze.
Zresztą co potem?
Uciekanie dalej w terenie którego nie znał?
Jak uda się wydostać z przedmieść to potem życie z wiedzą, że jakiś neoninja poluje na niego w Tokio? Oglądanie się za plecy bez przerwy? Paranoja?
Już i tak miał wystarczająco dużo problemów ze sobą, ze snami…

Uchwycił mocniej młotek w ręku i gdy Japs zaglądał z uniesionym gnatem do naczepy, zrobił dwa ciche kroki i rzucił się na niego zamierzając się silnym ciosem narzędziem, prosto w głowę.Zachowywał się przy tym jednak tak niezgrabnie, że mimo zaskoczenia, mężczyzna zdążył się odwrócić i uchylić w ostatnim momencie. Wytrącony z równowagi Alice zaś potknął się. Z wdziękiem słonia w składzie porcelany runął na Japończyka, przewracając ich obu na ziemię i wytrącając broń z dłoni przeciwnika, która “szurnęła” pod najbliższy samochód. Był to więc jakiś sukces... Tylko czy parter z wyszkolonym zabójcą można było uznać za powodzenie? Było to dosyć boleśnie absurdalne pytanie.

Jakakolwiek próba normalnej walki mijała się z celem, ale Alice taki normalny do końca nie był. Ludzie tego typu reagują zwykle nieobliczalnie. Szkot nie próbował siłować się, wyprowadzać ciosów, czy robić wymyślnych chwytów, których w sumie nie potrafił. Zamiast tego wykorzystał zęby.
Wystrzelił twarzą ku twarzy Japsa licząc, że ten skupi się na chaotycznym machaniu rękoma swojej ofiary.
Byleby złapać za nos.
Odgryzanie go trwać powinno najdłużej przeciągając chwilę niewysłowionego bólu w czasie którego wszelkie przemyślane posunięcia zwykły spadać na plan dalszy.
Szyja.
Przez myśl Szkotowi przeszło, że szyja też jest niezłym celem. Ale w tej sytuacji nie miał czasu celować jakoś dokładnie niespodziewanym brutalnym ugryzieniem. Trafił... w policzek. Niemniej jego ugryzienie okazało się bolesne. Alice poczuł pod zębami, jak wiązania tkanek przeciwnika puszczają, a spomiędzy kawałków wyszarpywanej skóry tryska obficie krew na twarz Japsa, jego własną, a nawet do jego gardła. Był teraz pierdolonym wampem. Mężczyzna zawył boleśnie i spróbował zrzucić z siebie Lindsaya, który w desperackiej próbie przeciwdziałania naparł na niego mocniej. Szkot nie był osiłkiem, był raczej normalnie zbudowany, ale młody chłopak pod nim był raczej drobnej budowy. Alice zdawał sobie sprawę, że choćby moment zawahania i oddanie inicjatywy potrafiącemu walczyć przeciwnikowi oznaczać będzie masę przykrych konsekwencji. Nie zamierzał.
Splunął krwią i wygryzionym kawałkiem skóry i ciała w twarz chłopaka i zanurkował twarzą z upiornie otwartą szczęką o zębach czerwonych od krwi. Mimo pozornego zatracenia się w amoku był w tym pewien plan. Istniała szansa, że Japończyk skoncentruje się na staraniach trzymania z dala od siebie twarzy i zębów przeciwnika.
I przestanie zajmować się jego dłońmi.
Szczególnie tą z młotkiem która zataczała już łuk w zamachu.
W ciągu zaledwie pół minuty rozegrała się scena godna najstraszniejszego horroru Kinga. Krew, kawałki skóry, odsłonięte ścięgna, a na koniec jakby w zwolnionym tempie młotek miażdżący wpierw oczodół Japończyka, a potem wbijający się w jego mózg. Towarzyszył temu nie tylko krzyk ofiary, ale przede wszystkim chrzęst rozbijanej czaszki. Ten dźwięk będzie się Alice’owi długo śnił. I to pełne wyrzutu spojrzenie ocalałego oka. Nawet gdy życie w nim już zgasło.
Niemniej teraz... Teraz Alice wygrał. Wygrał walkę o życie. I o telefon.

[MEDIA]http://i.imgur.com/uJbd377.jpg[/MEDIA]


- I na co ci to było biedny dzieciaku? - Odczuwał żal, ale nie z zadania śmierci. Raczej… że wszystko potoczyło się tak nieelegancko. Bezsensownie. Również w kwestii winy nie stawiał jej po swojej stronie. Winnym był McDonnel wysyłający zabójcę. Winny był ten martwy chłopak, bo nie chciał się dogadać aby stuknąć szkockiego polityka na większą kasę nie musząc przy tym mordować na zlecenie. Winna była ta dziwka z wczoraj. Pracownicy tego magazynu co mieli wolną sobotę, a nawet projektanci młotka o tak wąskim łebku, że przy uderzeniu działał na czaszkę jak perfekcyjne narzędzie zbrodni. Wszyscy byli winni, ale nie Alice.
Standardowy styl myślenia socjopaty.
Ciężko dysząc nad ciałem doznał jakby uczucia deja vu. Jakby już kiedyś przeżył taką eksplozję myśli związaną ze śmiercią, ale nie pamiętał nic co by rozwiewało tajemnicę gdzie i kiedy to mogło być. Albo czy w ogóle to coś się zdarzyło, czy to wspomnienie ze snu, a jak tak to z którego? Tego co śnił przez dwie ostatnie noce?
- Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę; Niechaj ci do snu nucą chóry niebian! - powiedział zwlekając się z ciała. - Hamlet, akt piąty. Widziałeś? - Powlókł się do widocznej niedaleko umywalki technicznej wmontowanej w ścianę. - Spodobałoby ci się, nieźle tam się mordują - dodał jakby milczenie denata uznał za negację.

Konwersując z trupem Szkot dokładnie umył twarz, włosy i ręce z krwi ofiary. Nie martwił się zbytnio upływającym czasem, bo domorosły morderca na zlecenie raczej nie mógł przewidzieć o której (o ile w ogóle) Lindsay przyjedzie tu, oraz miał rewolwer, a nie pistolet z tłumikiem. Znamionowało to, że chłopak ani nie bał się, że ktoś tu zajrzy, ani nie przejmował się ewentualnym wystrzałem z broni.
- Powiesz mi ninja jak chciałeś mnie stąd wynieść? - spytał podchodząc do ciężarówki i wyciągając stamtąd swój sweter z tabletem. - Niezbyt jesteś rozmowny… - rozejrzał się i zaczął szukać ewentualnego miejsca gdzie chłopak mógłby przygotować coś na pozbycie się ciała.

Trochę to trwało, ponieważ najpierw obszukał wnętrze magazynu, a dopiero potem zajrzał na zewnątrz. Tam, w zaułku zobaczył zaparkowanego suva z wielką paką, na której znalazł skrzynkę ze środkami czystości oraz foliami malarskimi... i coś, co wyglądało jak dziecinny wózek, ale było wykonane z na tyle wytrzymałych surowców, że spokojnie można było przewieźć na nim dorosłego człowieka. Wywiezienie gdzieś “zmarłego wskutek nieszczęśliwego wypadku i przykrego nieporozumienia”, (bo tak Alice zaczął myśleć o tym co zaszło), odpadało. Szkot nie potrafił prowadzić samochodu. Z drugiej strony pozostawienie go tam ot tak też było średnim pomysłem.
Z wózkiem, folią i środkami czystości wrócił do środka.
- Jesteś mi winien za sprzątanie ninja - mruknął zakładając rękawiczki.
Przeszukał trupa odkładając na osobną kupkę to co miał przy sobie i zawinął ciało w folię malarską, po czym zaczął sprzątać. Pomyślał o wytarciu swoich odcisków palców, ale nie było dużo miejsc gdzie je zostawił. Wyczyścił okolice zlewu, naczepę na która musiał wspiąć się by odzyskać wrzucony tam tablet, te miejsca które pamiętał na trasie swego kluczenia między ciężarówkami i skrzyniami, gdzie oparł się o coś ręką, oraz to co przyniósł z SUV-a nim nałożył rękawiczki. Brudne szmaty wrzucił do zwłok pod folię malarską i rozejrzał się zastanawiając się co zrobić z ciałem. Najpierw zdecydował się sprawdzić rzeczy jakie chłopak miał ze sobą a do których dołożył rewolwer wyciągnięty spod jednej z ciężarówek. Nie było tego dużo: karta do wypożyczonego SUVa z wizytówką wypożyczalni, trochę gotówki, piersiówka, zapałki i papierośnica na osiem cygar. Wszystko prócz karty schował do kieszeni tak jak wymyty z krwi młotek i trochę znalezionej gotówki. Telefon był typową jednorazówką bez sprofilowanych ustawień toteż na wiele się nie przydał, toteż wyłączył go i wyjął baterię, po czym razem z pistoletem wsunął do folii owijającej ciało.

Rozejrzał się próbując znaleźć jakieś miejsce, ale w magazynie takich specjalnie nie było, tylko kilka starych ciężarówek chyba przeznaczonych pod naprawę. Były to niewielkie Mitsubishi Fuso, z których część wciąż posiadała naczepy,w które Alice wpatrywał się myśląc intensywnie. Skoro zgromadzone były tu... a nie odstawione do mechaników, zapewne czekały je drobniejsze naprawy. Przynajmniej chciał w to wierzyć.
Jedna maszyn z naczepą miała rąbnięty przód i to ją Szkot wybrał na mały cmentarzyk. Zgromadził znaleziony w magazynie sznur, taśmę przylepną i kilka prętów, po czym owinął ciało jeszcze w kilka warstw folii aby zapach jaki denat zacznie epatować za parę dni nie przedostawał się zbytnio na zewnątrz. Wciągnął ‘zawiniątko’ pod ciężarówkę i za pomocą znalezionych przyborów umocował je w zagłębieniu ramy podwozia. Kilka razy sprawdził czy dobrze się trzyma, po czym zerknął z każdej strony czy nie wystaje przy jedynie pobieżnym zerknięciu pod auto. Gdyby zdejmowali naczepę, znajdą go od razu, ale jeżeli nie zrobią tego i cieżarówka po krótkiej naprawie ruszy w trasę… pana ninję czekało krótkie tournée po Japonii. Przynajmniej póki podczas jazdy w pewnym momencie coś nie wytrzyma i ciężarówka zgubi makabryczny ładunek.

Westchnął w końcu i zebrał środki czystości i pozostałe klamoty do wózka jaki był dla niego przygotowany, po czym zawiózł to z powrotem do SUV-a. Posprzątał po sobie bacznie uważając na wszelkie drobiazgi i dopiero na sam koniec zbliżył się do stolika z narzędziami gdzie leżał jego iPhone.
O dziwo, napisała…

Cytat:
Zniknął o w pół do pierwszej. Góra.
Pokiwał głową i założył sweter, aby przykryć nim plamy krwi na t-shircie, rękawiczki zaś schował do kieszeni. Wychodząc z magazynu odpisał ‘sailorce’:

Cytat:
Mój też, dzięki za info. Wciąż nie wiem skąd to. Uszka na ręku, co noc sny o niebieskich ludziach. Zaczynam mieć nadzieję, że to tylko Fukushima.



Czas gonił, a wieczorem miał przedstawienie, dlatego śpieszył się trochę. Jadąc metrem podłączył do iPhona słuchawki i przeglądał facebooka, aby wyciszyć myśli i choćby na chwilę zapomnieć o tym co stało się w zapuszczonym podmiejskim magazynie. Przeglądając notyfikacje, posty obserwowanych stron i wpisy znajomych prawie przypadkiem kliknął jakiś zalinkowany teledysk.

I dopiero wtedy się rozpłakał.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 11-07-2017 o 17:27.
Leoncoeur jest offline