Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 22:44   #24
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Wkrótce zobaczymy - odparła Sena, przyglądając się drobnej postaci, która czekała aż przybiją do brzegu. I faktycznie, wkrótce kwestia tego czy Wiedźma przetrwa lądowanie na suchym lądzie została rozwiązana. Gdy tylko znaleźli się na tyle blisko, że wszyscy znajdujący się w sieci, a także ci którzy ją holowali byli w stanie postawić swe stopy na piaszczystym dnie morza, zarówno Sena jak i jej marynarze napotkali przezroczystą ścianę, której żadne z nich nie było w stanie przekroczyć. Każda próba wiązała się z bolesnym odepchnięciem, tak jakby kraina nie chciała mieć z nimi nic wspólnego, jakby za wszelką cenę pragnęła obronić się przed ich obecnością na jej ziemi.
Pozostali, ci którzy w skład załogi nie wchodzili, a jedynie gośćmi na statku byli, podobnego problemu nie mieli i bez przeszkód mogli dołączyć do anielicy i odzianej na biało istoty. Istota ta, jak się okazało gdy zdjęła ze swej głowy kaptur, była elfką. Drobna, o dziecięcym wyglądzie, uśmiechała się przyjaźnie do wszystkich, chociaż nie dało się ukryć, że największą radością wita pojawienie się Litwora. Jej radość zmalała jednak widocznie, gdy zwróciła się do Seny.
- Twoja klątwa, Odwieczna, nie została zniesiona. Jej oddziaływanie jest jednak słabsze w tej krainie więc powinno ci się udać przełamać zaporę, by tego dokonać będziesz jednak musiała użyć większych pokładów swej mocy. Pokładów zakazanych - dodała z wyraźnym smutkiem.
- Tego zaś nie uczynię, Kluczniczko, o ile nie będzie to konieczne - odpowiedziała jej Wiedźma, z podobnym smutkiem, który i w jej głosie dało się posłyszeć. - Wezwijcie mnie, jednak dopiero gdy innego wyjścia nie będzie. Mam jednak nadzieję, że tego nie uczynicie. Do czasu naszego kolejnego spotkania spróbuję odtworzyć swe ciało. Powodzenia - zakończyła, wyraźnie unikając “żegnaj”, które jednak zawisło w przestrzeni która ich dzieliła.


Po pożegnaniu ruszyli dalej, w głąb Margh, prowadzeni przez elfie dziecię, które okazało się być kapłanką samej Margh, patronki tej przeklętej krainy, w której wylądowali. Ahri, takim bowiem imieniem przedstawiła się towarzyszom Aigama, doprowadziła ich do niewielkiego obozu rozbitego nad niewielkim jeziorem. Droga minęła im w ciszy i w stanie stałej gotowości. Przeklęta kraina nie była miejscem bezpiecznym, nawet w spokojnych czasach, a obecne najwyraźniej do spokojnych nie należały. Każde mijane drzewo i krzew zdawały się kryć w sobie zagrożenie. Aura lasu, do którego wkroczyli po opuszczeniu plaży, była mroczniejsza niż wszystko z czym Origa kiedykolwiek miała do czynienia. Zdawało się nawet, że w porównaniu z tym lasem, Vole Kes było idealnym miejscem na piknik. Nawet Litwor, który wszak zdążył nieco poznać Margh, czuł że wiele się zmieniło od jego ostatniego pobytu w tym miejscu. Zmiany zaś zdecydowanie nie wyszły krainie na dobre. Jego czuły nos czuł w tym miejscu coś, czego wcześniej brakowało. Czuł magię. Ciężką, oślizgłą magię, która wręcz na siłę próbowała wedrzeć się do jego duszy, skazić ją, splugawić. Wrażenie było silne, niemal obezwładniające i tak nieprzyjemne, że gdy w końcu wyszli na ów skrawek otwartej przestrzeni otaczającej jezioro z trzech stron, uświadomił sobie że od dłuższej chwili wstrzymywał powietrze. Ulga była widoczna nie tylko na jego twarzy, każdy bowiem w jakiś sposób jej doznał. Całkiem jakby do tej pory tonęli i dopiero teraz udało im się wystawić głowy ponad taflę wody.
W pewnej odległości od drzew stały dwa, małe namioty obok których pasł się siwy wierzchowiec, który na ich powitanie uniósł łeb i zarżał cichutko. Na małym skrawku ziemi, który dzielił namioty od jeziora, przygotowano drewno na ogień i wytoczono koło z kamieni, wyraźnie mające ów ogień ugościć. Nieco z boku leżały juki, których ilość wskazywała nie tylko na większą ilość koni, ale i obozowiczów. Względnie na to, że pobyt w tym miejscu trwać miał czas dłuższy niż jedna czy dwie noce.
- Przenocujemy i za dnia ruszymy dalej - poinformowała ich Ahri, po czym dodała pytanie. - Czy ten ptak należy do was?
Ptakiem oczywiście była Lif, która zataczając koła w powietrzu, wcale nie sprawiała wrażenia chętnej do tego by wylądować i dołączyć do pozostałych.


Kaz przybyła akurat na kolację, gdy reszta namiotów w liczbie trzech, została rozbita i na dobrą sprawę wszystkie prace obozowe wykonane. Czy było to przez nią zaplanowane czy nie, tego nie dało się ocenić. Nie przybyła jednak z pustymi rękami udało się jej bowiem odnaleźć rzeczy Litwora, chociaż tylko te, które ten miał spakowane w plecaku. Niestety, broni wśród nich nie było, był jednak Kare-Nus i był płaszcz cieni. Także plecak księżniczki udało się odzyskać, chociaż nie było w nim ani pięknych sukien ani klejnotów. Były za to ubrania na zmianę, co prawda obecnie ociekające morską wodą, ale lepsze to niż ich kompletny brak.
- Odnalazły się też szczątki statku, chociaż rozsiane chyba po całym morzu - poinformowała upadła, przysiadając się do ogniska i bezczelnie korzystając z pracy cudzych rąk.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline