Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2017, 22:46   #26
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Musiała wziąć się w garść i popędzić na Grójec by zdać kasztelanowi najnowsze wieści. Bożywoj już tu jest i ogłasza rozpoczęcie łowów. Wcześniej widział się z lupinami i coś im dał. Coś, co dwie noce wcześniej wykopał z ruin Barwałdu.
Aurelius był szczerze zaskoczony. Powiedział wprost, że musi się zastanowić. Zapytał także, czy Anny Diabeł nie omotał. Wzruszyła ramionami, że raczej nie. Odczytał jakieś jej ludzkie sekrety, ale bez znaczenia są one dla diabłów czy dla polityki. Poza tym o jej feralnym zamążpójściu zdawali się już wszyscy dookoła wiedzieć, więc żaden to sekret.
Anna całą wizytę była przygnębiona i średnio entuzjastyczna do wszystkiego. Rzetelnie księciu zdała raporty, także w kwestii Pężyrki i tego co jej doradziła oraz wizji, którą skradła Bożywojowi. Że nie uprzedził pozostałych Skrzyńskich co do swojej wyprawy. Że zaciera ręce, że będzie "pierwszy". Do czego - Anna już nie wiedziała.
Poprosiwszy o dalsze instrukcje Aurelius orzekł, że te się nie zmieniają i priorytetem są lupiny. Szkoda tylko, że ona pożarła się z Ołdrzychem, a jak tu iść w las bez obstawy Gangreli?
Przed snem zerknęła jeszcze w dal, na Ołdrzycha, a ten odprowadził jak się zarzekł flisaczkę do Grójca, w ciemnym zaułku zapoznał się z jakowymś pijaczkiem i na chwiejnych nogach z miasta uszedł. Spojrzała też na Bożywoja, a ten, pędził przez las na koniu a wiatr rozwiewał jego czarne włosy. Piękny i straszny.
W sen odpłynęła zagapiona na jego twarz, aby po przebudzeniu poważne podjąć decyzje.
Do Gangreli pojedzie. Do leża ich wpadnie jak gdyby nigdy nic i powie, że takie rozkazy od kasztelana, że mają z nią jechać do lupinów. Za obstawę robić albo chociaż jednego z nich dać by na miejsce dowiózł. Albo... chociaż mapę rozrysować. Rozkazy są rozkazy a ona, Anna, musi przed obliczem lupińskiej zgrai stanąć.
Inna sprawa, czy ją na strzępy nie rozerwą nim choćby usta otworzy? Czy Aurelius był tego pewny gdy ją z tą misją posyłał, czy po prostu gotów jest zaryzykować Aniną stratę?
Anna wyciągnęła z szafy suknię, którą kiedyś skradła damie przed pochówkiem. Albo już po nim? Kto by się czepiał drobiazgów. Ważne, że była strojna i jaskrawa, chyba w kolorze fiołków, wykończona szafranem. A tak, teraz sobie przypomniała, że to wcale nie była dama, ale kobieta lekkich obyczajów. Towarzyszyła w podróży bogatemu panu i, jak chodziły plotki, płacił jej niemało by posiadać na wyłączność. I ona, ta droga murwa, w podróży zmarła śmiercią gwałtowną. Bogaty pan zostawił zwłoki grabarzowi, zapłacił za usługę i pojechał nie doczekawszy nawet pogrzebu. To i Anna pomyślała, że ta suknia żal by się tak zmarniła.
Po co ją do Żywca przywiozła, to błyszczące falbaniaste ciastko z kremem? Ano pewnie dlatego, że niewiele rzeczy miała. Oby jeden kufer zapchać.
A teraz Agota z miną zgorszoną zapinała haftki, czesała Annie włosy (które ta kazała zostawić sobie luźno spadające, aż po pas) i nakładała drżącym palcem czerwoną pomadą na Anine usta i róż na jej mocne kości policzkowe.
Z satysfakcją stwierdziła Anna, że nie wygląda jak trup, po raz bodaj pierwszy od dwudziestu lat, kiedy jej Mikołaj życie odebrał.
Ze stajni w przybudówce wyciągnęła konia, którego zakupiła Agota poprzedniego dnia. Wielki zimnokrwisty wałach zdawał się łagodny, a że Anna nie zdążyła dokupić do niego siodła, pojechała bez.
Jeszcze tylko przystanek sobie zrobiła w szemranym zaułku. Skoro Ołdrzych z pijaków lubił sobie na pociechę wypić, to może i jej pomoże. W końcu w tym był problem, że taka jest zimna, nieprzystępna, sztywna jak kołek. To teraz będzie miał odmianę! Sam luz i swawola.
Nawet jej się spodobało to ssanie pijaczków. Błoga się czuła. Wolna. Mogłaby teraz wszystko, nawet przeskoczyć przez płot. Nawet strącić księdzu czapkę z głowy w środku pogrzebu. Nawet śmiać się w głos.
- Ha, ha, ha – i się śmiała dojeżdżając do leża Gangreli.
Ależ im pokaże, że żadne z niej skóra i kości, i twarz porcelanowa bez wyrazu, i zimny posąg co stroni od dotyku. Podotyka ich wszystkich, a co! Na powitanie wyściska i poczęstuje gąsiorkiem. Dobrze, że sobie troszkę tego cudownie wzmocnionego trunku na zapas wzięła.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 11-07-2017 o 22:53.
liliel jest offline