Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2017, 09:47   #27
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Czy patrzył oczami zwierząt, czy też zwyczajna czujka na drodze do zbójeckiego gniazda ustawiona, Anna nie wiedziała. Dość, że gdy się piąć zaczęła w górę, z zarośli wypadł jeden zbójca i konia jej za uzdę pochwycił. Z paproci poderwał się drugi, kudłaty jak niedźwiedź, i spojrzeniem łakomym wbił się w odsłoniętą łydkę Annę przytuloną do końskiego boku. Potem ten, co uzdę pochwycił, powiódł Annę ku ruinom, towarzysza samego na straży ostawiając.

- Ja to widzę, że panienka jest niewiastą o wielu obliczach – zagaił wychodzący z ciemnej jamy lochów Libor, gdy stanęła na zarośniętym skłębionymi jeżynami dziedzińcu. Dłoń położył na ciepłym boku wierzchowca i koń, zaniepokojony obecnością kolejnego Spokrewnionego, przestał drobić. Stanął nieruchomo i poparskiwał cicho i przyjaźnie. Libor ramiona wyciągnął i pomógł Annie zejść na ziemię, a na ile zdążyła się za życia naoglądać, dwornie to uczynił i z wdziękiem. Kolejne słowa mało już były dworne.
- Jedziemy okraść kogo i panienkę wystawiamy na wabia, czy wybieramy się na maskaradę do Nosferatu?
Zmarszczyła brwi, dopatrując się przytyku, tym bardziej po wczorajszym zderzeniu z zadziorną flisaczką. Tym bardziej, że wiedziała, iż Libor jej nie lubi. Ale dawny koniuszy stał, czekając uprzejmie na odpowiedź. W pytaniu nie było drwiny ni trzeciego dna. Nawet drugiego nie było. Czasami słowa są tylko słowami. Dała się poprowadzić w ciemność, tylko tu i ówdzie oświetlaną żagwiami i ogniskami.
Andrej oprawiający zająca wymruczał coś niewyraźnie na jej widok, co mogło, choć nie musiało być przywitaniem. Jitka za to skoczyła ku niej z roziskrzonymi oczami.
- Jaka piękna! - zakrzyknęła, pożerając zachwyconymi ślepiami zerwaną z murwy suknię. - Jak królowa!
Bukłak przyjęli ochotnie, a im bliżej mu było do osuszenia, tym bardziej Anna zyskiwała pewność, że cokolwiek nie zaszło pomiędzy nią a Oldrzychem, pozostało między nimi. Inni Gangrele nic nie wiedzieli o kłótni, rozplątanymi od krwi zmieszanej z winem językami pletli trzy po trzy. Że Oldrzych wszystkich z bandy ściągnął do gniazda, więc musi być, że na jaką większą wyprawę ruszą niebawem.

A potem jeden z ludzkich zbójców przerwał idyllę tego spotkania. Stanąwszy w wejściu, zakrzyknął głosem podnieconym.
- Lejom się pany!
- Że co, że to dziś już? - zakwękał Libor, spływając miękko z kupy gruzy, na której był się rozwalił. - Jezu Chryste… oni to zawsze. W najmniej odpowiednim momencie…
Gdzieś z dołu dobiegał gwar, wrzaski mieszały się z odgłosami ciosów.
- Chodźże, panienko. Poznasz Semena.

W sali dymy z żagwi snuły się pod sklepieniem, gryzły w oczy. Zebrani w krąg zbójcy wrzeszczeli aż do zdarcia gardeł, bo w środku koła trwała bezpardonowa walka na pięści. Lała się krew i sypały się kłaki. Ołdrzych, bosy i rozebrany do pasa, objął przeciwnika wpół, poderwał i łupnął o ziemię. Gdy ten się poderwał, Anna zobaczyła strużki krwi cieknące po rozharatanych szczątkami cegieł szerokich pleców. Przeciwnik Gangrela mógł być przyczyną, dla której o herszcie zbójców krążyły fantastyczne opowieści. Nagą, muskularną pierś porastały mu gęste kudły, twarz miał dzikusa, wykrzywioną jeszcze teraz w zwierzęcym grymasie, spojrzenie jak u wilka. Spod nogawek miast stóp wystawały rozdwojone racice.
- No to jest Semen – przedstawił Libor, a chwilę potem Oldrzych zarobił z pięści w brzuch i koniuszy skrzywił się, jakby patrzeć nie mógł. - Coś zły dzień ma nasz herszt. Oj, źle będzie, niedobrze…
Nozdrza mu drgały, oczy lśniły, a nieruchome spojrzenie utkwił w walczących. Obok Jitka wrzeszczała tak głośno, że Annie piszczało w uszach. Spięty Andrej oblizywał wargi raz po raz i Anna zdała sobie sprawę, że oni wszyscy zaiste zasługują na miano Zwierząt. Wszyscy zwietrzyli krew. Jak bardzo Libor by nie był wygładzony na pańskim dworze, jak bardzo Jitka by nie była prostą, wiejską dziewką, a Andrej odgrodzony od świata barierą niemożności dogadania się, wszyscy dawali się porywać i szarpać instynktom.
- Jak ostatni raz Semen wygrał, tośmy się pod nim obłowili grubo… a potem z Czech przed siepaczami musieli uciekać, butów w biegu mało co nie pogubili.
Oldrzych odepchnął przeciwnika, uniósł głowę i zobaczył Annę. Jak słup soli stanął, usta rozwarł w niemym zdumieniu. Zebrał z pięści na odlew zaraz potem, wybite zęby poleciały między drobny gruz.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 12-07-2017 o 09:52.
Asenat jest offline