Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2017, 20:59   #96
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację

Olena zatrzymała się przed wyjściem ze cmentarza, zaczęła przesuwać dłońmi po twarzy zmieniając ją trochę, pod jej palcami tworzyły się zmarszczki i powiększyły się usta. Nadal była do siebie podobna jednak był to nienachalny rodzaj podobieństwa dający się zauważyć dopiero gdy ktoś na to zwróci uwagę. Nie chciała ryzykować, a to rozwiązanie wydawało jej się najbezpieczniejsze. Następnie wyszła pospiesznie kierując się w stronę rynku była bowiem głodna krwi i świeżych plotek.
Pogoda była wciąż marna, ale nie tak okrutna jak zeszłej nocy. Olena szybko spostrzegła, że w mieście, mimo późnej godziny kręci się sporo ludzi.
Ludzi dzierżących pochodnie, widły i pałki.

- Hej tam, kto idzie po nocy! - zwrócił się męski głos w stronę Oleny, gdy ta szła w stronę rynku. Mężczyzna w średnim wieku o bystrych oczach, w towarzystwie trzech innych mieszczan z pochodniami przyglądał się wampirzycy uważnie.

Olena zatrzymała się na te słowa, przygarbiła plecy, wypięła brzuch przyciskając do niego rękę po czym spojrzała mu w oczy , po czym obniżyła swój głos aby brzmiał bardziej staro i rzekła

- ja Anna jestem Panie i cosik zachorzałam, brzuszysko mnie boli okrutnie to i do do dobrych siostrzyczek idę po ziółka, coby tak nie bolało - odpowiedziała jękliwie i zawodząco - i to jeszcze w noc to mi się musiało przydarzyć. Pomyślałam ja sobie raz kozie śmierć - jęknęłą znowu aż pochylając się do ziemi - i pomyślałam, że jak teraz nie wyjdę to pewnie mi już umrzeć przyjdzie. Pomiłujcie dobrzy ludzie i pomóżcie mi dojść do dobrych siostrzyczek

- A ja już nie wiem, czy one wcale takie dobre. - burknął mężczyzna - skoro ten cały Gabriel ludzi wyżyna to i te jego poplecznice święte pewnie nie są.
- dajże spokój zakonnicom Jakub… - zaczął uspokajać jeden z towarzyszy, którego aura była nieco mniej złowieszcza, ale Jakub ani myślał przestać, wręcz przeciwnie rozgonił się jeszcze bardziej.

- Nie dam! ludzie tam chodzą się leczyć a wynoszą ich w workach! wiedźmy stare to są! - przeniósł wzrok na Olenę - Takie jak i ta tu, pewno na Sabat się zbierają! - kilka głosów zaczęło przytakiwać a krąg zaczął zacieśniać się wkoło Oleny.

- straszne rzeczy prawicie - Olena otworzyła szeroko oczy po czym zachwiała się na nogach i udając paroksyzm bólu oparła się o najżyczliwej wyglądającego człowieka w zasięgu ręki - toć co ja teraz zrobię, gdzie ja znajdę innego medyka o tej porze - jęknęła - to już mi chyba do rana przyjdzie złożyć w ziemi moje stare kości….

- do kościoła idźże babo! - wydarł się mężczyzna - chyba, że wolisz, cobyśmy cię sami zaprowadzili i w wodzie święconej zanurzyli.

- już idę - odpowiedziała z lękiem w głosie i ruszyła się pospiesznie w stronę kościoła, po czym odwróciła się i zapytała cichutko - a może któryś z Panów by mnie odprowadził bo niewieście strach chodzić po nocy - rozejrzała się po obecnych z nadzieją we wzroku i jednocześnie z ponurą pewnością, że zostanie zlekceważona jak zawsze ot czego innego mogła oczekiwać od losu sędziwa, smutna, pomarszczona i chora białogłowa.

Ku zaskoczeniu Oleny, jednak, jeden młodszy i mniej agresywny sądząc po aurze mężczyzna ruszył za nią.

- Dobrze babo, dobrze - machnął ręką - do św Bartłomieja czy jak?
Skinęła głową w milczeniu a gdy odeszli trochę dalej zapytała

- A stało się co złego, że takie niepokoje w mieście? Wybaczcie, że pytam ale ja od zeszłej niedzieli jak mnie choroba złożyła nie wychodziłam a sąsiadka mi nic nie mówiła zapewne w trosce coby mi się nie pogorszyło od złych wieści …

- Mordy straszne, wieść głosi, że brat Gabriel, ten lekarz od Ducha zeszłej nocy ubił co najmniej dwoje jaśnie panów. To jest jednego jaśnie pana i jedną jaśnie panne, tak dokładnie. Tego pierwszego, imć Ziemowita Gajewicza to jeszcze nie znaleziono, ale Olenę z Rusi znalezioną ukrytą w jej własnym domu, pewno jej własna służba ją zdradziła dopomogła w mordzie, straszne historie.

Olena wydała niby to odgłos przestrachu po czym szybko się przeżegnała

- To dzięki wszystkim świętym, że to wszystko się wydało inaczej to pewnie by dalej mordował potwór jeden, a jak to wyszło przecież niegodziwi słudzy sami się katu nie oddali?

- Gabriel szlachtę zarzynał przy otwartych drzwiach na progu Gajewiczowego domu. Toż ludzie go widzieli a panienkę Olenę rozpoznali. Tędy z rana rychło straże pod jej dom poszły sprawdzić czy faktycznie jej nie ma, bo wiadomo, że po nocy ktoś mógł źle zobaczyć. Sługa jej się zapierał i wpuścić do domu nie chciał nikogo, ale go strażnicy uspokoili po swojemu.

- toć dobrze, że mamy w Płocku ludzi co dobrze patrzą i straż co dobrze miastu służy, i pewnie siedzą u kata i wieszać ich będą rychło?

- No, nie inaczej. Cwaniaczek w lochu na zamku a maszkarna dziewka u kata.- Olena pokiwała głowa, poczym zachwiała się nagle na nogach niby zdjęta nagłym bólem upadła na młodzieńca szczęśliwym trafem wprost na tętnicę, błyskawicznie pociągnęła solidny łyk krwi po czym zalizała ranę i zaczęła przepraszać młodzieńca za swą niezdarność.

Mężczyźnie stanęły włosy na całym karku.

- ym… nie no, nic nie się nie stało… - przekonywał bardziej siebie niż kobietę.
Szli dalej w milczeniu gdy byli już blisko kościoła Olena podziękowała podziękowała młodemu człowiekowi za pomoc. Pytając jedynie o jego miano aby wiedziała komu winna jest wdzięczność a następnie skierowała się w stronę świątyni. Młody człowiek przez chwilę śledził ją wzrokiem, aż rozpłynęła się w ciemności nocy.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline