Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 09:34   #38
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Podczas ich dyskusji, jeden ghuli przyniósł dla Charlie wino i coś do jedzenia. Teraz gdy podszedł do stołu by uzupełnić kielichy, usłyszał że kobiety rzeczywiście dyskutują o polityce.
- Lord Manners, rzeczywiście popadł ostatnio w niełaskę u królowej... - Rebecca przerwała widząc jak podchodzi i uśmiechnęła się do niego. Dostrzegł że Charlotta ma radosny, roziskrzony wzrok, oderwała go jednak od wampirzycy by spojrzeć na niego tym swoim ciepłym spojrzeniem. - Jak tam wasza rozmowa?
- Doskonale, dowiedziałem się o kilku kwestiach dotyczących domeny. Teraz zaś Anna ma mi dać lekcję wista. A jak wam idzie i kto to ten Manners?
- Jeden z lordów zasiadających w izbie
. - Powiedziała Rebecca. - Charlie, uczyła kiedyś jego córkę, którą zresztą znam i muszę przyznać, że mała ma spory potencjał.
- Przerwałam dlatego, że zrobiło się u nich krucho jakiś czas temu i woleli nie mieć “obcych” w domu
. - Dorzuciła Charlie.
- Cóż, będę musiał sobie poczytać o tych obecnych lordach oraz rządzie Jej Królewskiej Mości.
- Jeśli zaglądasz do gazet, to myślę, że dowiesz się więcej niż by oni sami chcieli, a bywając na balach nawet dużo za dużo
. - Powiedziała z uśmiechem Rebecca. - A podobno Charlie zdobyła dla was bilety do opery. Pojawimy się na tej sztuce z ojcem, więc może się spotkamy.
- Byłoby wspaniale
- stwierdził. - Może Anna także chciałaby się wybrać? - spytał, bowiem nie wiediał, czy mała wampirzyca lubi takie przedstawienia. Niewidzialną będąc mogła spokojnie ruszyć wraz z nimi do owej opery.
Anna podeszła do nich, niosąc talię kart.
- Wolę prostsze rozrywki. Ale wybierz się, Londyńska opera jest znana. Nic jej do la Scala czy Opery Paryskiej, ale warto. - Powiedziała potrząsając talią, co wywołało charakterystyczny stukot kart. - Gramy?
- Jaka skala
? - nie dosłyszał chyba wampir. - Ale tak, oczywiście, gramy.

Zajęli miejsce przy mniejszym stoliku i Anna rozłożyła karty zostawiając jakby dla przeciwników, odkryte zestawy.
- La Scala to opera Mediolańska, we Włoszech. - Mała wampirzyca studiowała swoje karty. Gaheris zaś swoje, później zaś zaczęły się ruchy kartami, przy czym rycerz był 100 lat za konikami polnymi. Tak mniej więcej, ale jednocześnie dużo się uczył. Zarówno posunięć, które należy wykonywać w określonych sytuacjach, jak taktyki gry. Kiedy zagrywać jaką kartę, ile ryzykować etc.
- Właściwie oprócz wampirów, cóż dawniej rodzina mogła spotkać takze inne niekoniecznie zwyczajne stworzenia. Własciwie jak jest obecnie?
- Wilkołaki nie zapuszczają się do Londynu, to nie ich klimat i bądźmy szczerzy, jesteśmy tutaj dosyć mocno osadzeni. O faerie słyszałam kiedy widziałam twoją matkę, więc wieki temu
. - Powiedziała odrywając się na chwilę od kart. - Magowie bywają i wtedy zazwyczaj zaczynają się kłopoty, choć ostatnio przycichli. Demonów nie widuję ostatnio, chyba że jakiś wampir się pobawi w przyzywanie i trzeba po tym sprzątać. Może co nieco więcej słychać w podziemiach, ale powinieneś pogadać z szeryfem, to jego teren.
- Szeryfem
? - zdziwił się. - Kompletnie nie interesują mnie przyzwania, zresztą nie znam się na tym, ale warto wiedzieć dla bezpieczeństwa, gdzie warto uważać.
- Szeryf, to takie nasze określenie na wampira odpowiedzialnego za egzekwowanie wyroków. WIdziałeś Tego starego Nosferatu na radzie? To on. Henryk.
- Anna wyjaśniła szybko. - W Londynie jedyne co może ci zagrażać to inny wampir, no i Łowca.
- Rozumiem, że londyńskie wampiry podlegają księciu, czy istnieją dzielnice, gdzie lepiej się nie pakować, bowiem tam wampiry bywając raczej przeciwne
? - ugrupowania wampirze stanowiły od dawna ciągły element społeczeństwa. - Ponadto ten Łowca to pomocnik Szeryfa - domyślał się.
- Obrzeża i druga strona Tamizy. Niby tam rządzą Brujah, ale idzie im to średnio. Łowcy niestety nie są po naszej stronie, tylko nas tępią, tak jak resztę “innych” istot.
- Czy ci Łowcy to ktoś inny niżeli Łowca wspomniany wcześniej
? - czy to ta sama osoba. Ttaj nastawił uszu, bowiem to mogło wpłynąć na bezpieczeństwo obydwojga.
- Szeryf, czyli nasz kochany stary Henryk, to miecz Księcia, wampir. Łowcy to ludzie, którzy wiedzą o naszym istnieniu i bardzo im ono przeszkadza.
- Znacie tych ludzi, jak właściwie ich rozpoznać oraz chronić się
? - wypytywał wampirzycę dorzucając karty. Łowcy mogli wszak zaatakować chociażby podczas dnia. Trzeba było się chronić jakoś.
- Gdybyśmy znali, to byśmy ich wybili, jak oni nas. - Odparła bez drgnięcia okiem Anna.
- Jesteś świetna, po prostu świetna. Rzeczywiście wist jest doskonale strategiczny podczas kiedy grasz - powiedział pełen podziwu po kolejnej klapie przeciwko niej. - Wobec tego kolejny raz. Chciałbym się częściej uczyć grania od ciebie, jeśli oczywiście wyrazisz zgodę.
- Na dziś wystarczy
. - Anna mrugnęła do niego. - A pouczyć cię mogę, bardzo chętnie, jeśli tylko będzie jakaś chwila.
Mała wampirzyca zebrała karty i tasując je przyjrzała się rozmawiającym kobietom.
- Czy Pani Jeziora, zdradziła ci kiedyś, czemu cię przemieniła? - Spytała nie odrywając wzroku od Charlotty.
- Nie, aczkolwiek wspominała sytuację. Sam zresztą wspominam ją często. To był dzień, który miał się skończyć śmiercią królowej Ginewry. Została oskarżona, iż zdradziła króla z samym Lancelotem. Trudno powiedzieć, czy to prawda. Spotykali się, rozmawiali często samotnie, ale czy przekroczyli ową barierę zdrady? Tego nikt nie widział, ani nie wiedział. Ale prawu wystarczyły już takie podejrzenia przeciwko kobiecie. Artur zawsze był nim spętany. Kazał zaprowadzić starszemu bratu Gawejnowi królową na szafot. On odmówił, więc kazał nam, mnie oraz młodszemu Garethowi. Nie chcieliśmy tego robić, jednak uznaliśmy rozkaz władcy. Dlatego stwierdziliśmy, iż ruszymy okryci zgrzebnymi szatami, przykrywając twarze kapturami, jako iż jest to przeciwne naszej woli. Właśnie to stało się przyczynkiem do tej całej sprawy przemiany. Lancelot oraz jego drużyna odbili królową ratując. Nie starali się nikogo zabijać, zaś mieczy używali płazem, ale przy takich zamieszaniach, tumultach, kiedy wjeżdża się konno w tłum zawsze są ofiary. Zwłaszcza, iż staliśmy obok królowej, którą Lancelot ratował. Nie poznał nas pod kapturami. Gareth uderzony płazem wpadł pod nogi tłumu, który zadeptał go, ze mną było podobno ciężko i właśnie wtedy wkroczyła Pani Jeziora, moja matka, ofiarując tę szansę - widać było, iż nie mówi tego pełen radości. Wręcz przeciwnie, szczególnie wspominając postać młodszego brata, marszczyło mu się smutkiem jasne czoło. - Dlaczego jednak zdecydowała się na mnie wtedy akurat, tego nie wiem, kiedy zaś pytałem, bardzo zręcznie zawsze omijała pytanie.
- Na pewno miała ważny powód
. - Odparła spokojnie Anna, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Podejdziemy do naszych towarzyszek? - Spytała, chowając karty do pudełka.
- Chyba tak, wydaje mi się, że dyskusja zaczęła zamierać - rzeczywiście, chyba panie omówiły już 1000 najważniejszych spraw oraz zaczęło im brakować tematów. Gaheris podał Annie rękę oraz razem podeszli do pięknej Charlie i ślicznej Rebecci.
- Jak tam, panie, wasze rozmowy? - uśmiechnął się do kobiet rycerz.
Gaheris dostrzegł,że rozmowy nie zamierały przez brak tematów, ale zmęczenie Charlie. Rebecca uśmiechnęła się. Jego przyjaciółka, zaczynała pomalutku przysypiać na krześle… nie raczej już przysnęła. Najwyraźniej nie chciały im przeszkadzać w rozgrywce. Robecca podniosła się i podeszła do nich.
- Nie miałam serca jej budzić. - Szepnęła cicho.
- Dziękuję - powiedział wdzięczny ściszając lekko gło. - Dużo pracowała podczas dnia, jak wspomniała. Niechajże odpocznie. Cóż, my jednak nie musimy. Czy macie panie jakąś propozycję na resztę nocy, jakiś pomysł, albo może lepiej muszę udać się do Florence, nawet bez Charlotty? - spytał znajdujące się obok sympatyczne wampirze dziewczęta.
- Może poproszę kogoś by odwiózł ją do domu? - Spytała niepewnie Anna. - Szkoda by tak spała na krześle.
- Pomyślałem, że może uda się ją gdzieś ułożyć tutaj. Nie potrzebuję już tak snu, jak ona, jednak niewiele jest rzeczy gorszych od ruszania człowieka, kiedy przysnął. Co innego ułożyć kogoś gdzieś na kozetce, co innego zaś odwieźć do domu. Oznacza to wybudzenie się oraz później paskudne uczucie, że się chce przysnąć, bowiem człowiek robi się coraz bardziej zmęczony, ale się nie da wcale przedrzemać. Jeszcze dalej do tego pierwszego czynnika dochodzi dołujące zdenerwowanie. Dlatego jeśli mógłbym prosić, byście pozwoliły na ułożenie gdzieś Charlotty tutaj. Chętnie przeniosę
- wyjaśnił kobietom.
Nim Anna zdążyła odpowiedzieć do pokoju wszedł Robert i spojrzał na nich zaskoczony.
- Doskonale, że jesteś. - Ucieszyła się Anna. - Wziąłbyś Charlie do swojej sypialni?
Chwilę wydawał się zbity z tropu.
- Mogę… - Podszedł do nich i zetknął na Gaherisa.
- Wiesz, do sypialni po prostu dlatego, żeby mogła się zdrzemnąć - wyjaśnił mu uprzejmie. - Charlotta Ashmore pracowała cały dzionek. Dlatego zmęczona właśnie - wskazał dziewczynę. - Zapadła nawet w drzemkę siedząc. Dobrze byłoby, gdyby mogła odpocząć, wyspać się. Zaniosę Charlie, jeśli nie masz nic przeciwko - zaproponował Robertowi.
- Może tak będzie lepiej. - Odparł już trochę spokojniej Robert. - Wobec tego zapraszam za mną. - Zerknął na matkę i Rebeccę. - Zaczekacie tu na Henryego?
- Tak, tak
. - Anna machnęła ręką.
Czyżby syn Anny obawiał się kobiet? Albo wnerwionego Gaherisa, gdyby posunął się zbyt daleko. Rycerz popatrzył czul na śpiącą dziewczyn, delikatnie włożył dłonie pod nią oraz uniósł niczym księżniczkę. Delikatnie tak, żeby się nie obudziła. Wampirze mięśnie bywają wyjątkowo przydatne. Unosił Charlottę bez specjalnego wysiłku.
- Prowadź Robercie - poprosił cichym głosem.

Piękna Charlotta się nawet nie obudziła. Oparła się tylko o niego. Dziewczyna musiała być naprawdę wykończona. Nie wyszli na korytarz ale przeszli przez drzwi prowadzące do bocznego przejścia. Weszli piętro wyżej, by znaleźć się na wąskim ale bardzo eleganckim korytarzu. Kręciło się tu co nieco służby. Niektórzy byli ghulami. Dwóch ochroniarzy wpuściło ich do wielkiej sypialni.


- Możesz ją tu ułożyć. - Wskazał swoje łoże.
- Dziękuję - rycerz ułożył niesioną księżniczkę, zdjął jej buty oraz lekko przykrył. - Robercie, co zrobić, kiedy się obudzi. Może dałoby się napisać, może miałbyś jakąś kartkę? Wspomniałbym, że jest w Carlton Klubie oraz żeby kogoś zawołała? - spytał wampira - właściciela sypialni.
- Będę w pokoju obok. - Wskazał jedne z drzwi. Wzrok Roberta skupiony był na śpiącej kobiecie. Jednak jego twarz nie zdradzała, żadnych planów. Gaheris był jednak pewny, że wampir z uwagi na niego się pilnuje. - Muszę co nieco jeszcze popracować.
- Rozumiem, jeszcze raz dziękuję, Robercie. Wracam do twojej matki i Rebecci
- pochylił się nad Charlottą całując jej policzek, potem ruszył znaną sobie trasą do salonu, gdzie czekały kobiety. Pomyślał, że chętnie dowie się czegoś pożytecznego na temat wampirów londyńskich. Już zdobył trochę informacji, jednak im więcej, tym lepiej. Ponadto może zaproponują coś ciekawego jeszcze.
 
Kelly jest offline