Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2017, 22:48   #208
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wyglądało na to, iż informowanie ludzi o czymkolwiek było zazwyczaj złym pomysłem. Kolejne to już miejsce, w którym wybuchła panika. Khazad z niesmakiem patrzył na rozróby. Ludziom to się nie dogodzi. Chcieliby wszystko wiedzieć, a jak już wiedzą, to zachowują się jak banda rozwydrzonych dzieciaków z zapałkami w magazynie ze spirytusem.

- Panowie ja bym zebrał co mieliśmy w planach i ruszył na tego giganta. Trzeba ten trop szybko sprawdzić, a jak to nie będzie gigant za tym stał to szukać rozwiązania. - powiedział Wagner. - Zanim nam się ludzie pozabijają do cna.

- I zostawimy hałastrę całą tak, coby powybijali sami miast zarazy się? - zapytał Arno nieprzekonany.

- Grimie kochany a jak będziesz chciał ich powstrzymać to jeszcze wina za trucie spadnie na podróżnych. Pamiętaj, że to zawsze obcy są źli i nikczemni. - powiedział z uśmiechem Wagner. - Lepiej szybko pozbyć się zarazy i mieć nadzieję, że samosądy zostaną wstrzymane.

- Naprawdę niechętnie to mówię, ale nie zdołamy nad nimi zapanować - przyznał gawędziarzowi Aldric, na którego twarzy malowały się smutek i przerażenie. - Oni nawet nie starają się myśleć, po prostu… Jedyne co może ich powstrzymać to chyba widok głowy olbrzyma. Jak go usieczemy, to może dadzą się przekonać, że to on stał za całym nieszczęściem. Musimy się spieszyć.

- Co racja, to racja - przytaknął Kaspar. - Musielibyśmy mieć ze trzydziestu sprawnych ludzi, aby opanować sytuację w mieście. Inaczej albo nas zlekceważą, albo spróbują pozabijać. Musimy ruszać w góry.

Arno musiał przyznać, iż jego towarzysze mieli nieco racji. Czym prędzej zatem wyruszyli w drogę za towarzystwo mając beczkę spirytusu na furmance zaprzężonej w Śmierdziulę. Pierwsza decyzja czekała ich niedaleko, bo zaledwie godzinę drogi od miasta. Dotarli do miejsca, w którym droga oddalała się od rzeki. Obie trasy zdawały się prowadzić do, z grubsza, podobnego celu, ale trakt zapewniał szybsze poruszanie się oraz pasował do pozorów przypadkowego podążania traktem.

Wkrótce wszyscy poczuli, że znajdują się w górach. Temperatura spadła, a wiatr wzmógł się. Trasa stała się trudniejsza do pokonania, zaś nastrojów nie poprawiały wiszące na ścianach skalnych klatki. Ich mieszkańcami były szkielety oraz gnijące zwłoki. Stopień rozkładu był tak zaawansowany, iż dało się zidentyfikować jedynie przynależność do którejś z ras humanoidalnych oraz płeć.

Khazad zainteresowany tabliczkami, jakimi opatrzone były niektóre klatki, podszedł bliżej. Natychmiast rozpoznał pismo swojej rasy.
Nieco dalej, nieopodal twierdzy Karak Norn strzegącej Granitowej Przełęczy pojawiła się odnoga prowadząca na północny-zachód. Czas nie był ich sprzymierzeńcem. Została zaledwie godzina do zmroku.

Po krótkiej naradzie wybrali kontynuację odnogą. Choć Hammerfista korciło, by zawitać do samej twierdzy, to nie w tym celu wyruszyli w góry. Mieli zadanie w postaci giganta.
Jost ruszył jako pierwszy jako najbieglejszy z nich wszystkich w tropieniu.

Kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, stanęli na krawędzi obozu wyglądającego na ludzki. Porzucone narzędzia górnicze wraz z przyrządami do odsiewania złota wskazywały jednoznacznie na charakter przebywających tu osób. Niedaleko znajdowało się kilkanaście kurhanów z ludzkimi "mieszkańcami". Same groby mogły mieć od kilku do kilkunastu tygodni. Z grubsza zgadzało się to z czasem, w którym odbyła się walka z gigantem.

Nie było jednak żadnych śladów giganta ani walki. To zastanowiło khazada. Niewykluczone, że po tylu sprawach rozwiązanych i nierozwiązanych stał się nieco przewrażliwiony i wszędzie widział spiski, niemniej... coś mu śmierdziało.

Arno zadał sobie jedno pytanie: czy on, widząc jak gigant pozabijał mu kolegów, beztrosko chowałby każdego po kolei?

Jeśli walczyli tutaj i pogoda zmiotła wszelkie ślady, to z całą pewnością wolałby w pojedynkę nie mierzyć się z gigantem. A skoro raz przyszedł, to co powstrzymywało go przed ponowną wizytą?
Jeśli walczyli nieopodal, to nie wracałby po każde ciało po kolei.

Chyba, że do starcia doszło w znacznej odległości, a oni mieli wóz. Wtedy na miejscu ocalałego Arno również mógłby się pokusić o załadowanie wszystkich i odjechanie. Sądził jednak, bez fałszywej skromności, iż był osobnikiem odważniejszym od górnika. Choć mógł się mylić.

Niemniej nie wyjaśniało to ucha giganta w domu wskazanym przez Abstinenzlera. Czyżby jedyny ocalały nie był wcale taki jedyny?

Pozostali na noc w obozie, ale nie zaryzykowali rozpalania ognia. Ich sprzymierzeńcem były strome i nieprzystępne dla większości osób skały oraz tylko dwie drogi prowadzące do miejsca ich pobytu. Ponadto wystawili warty po dwie osoby. Pierwszą miał Eryk z Edmundem, a kolejną Bert oraz Arno. Krasnolud koniecznie chciał pilnować wtedy, gdy ciemności są najgłębsze, by móc w pełni wykorzystać wzrok przebijający się przez mroki. Ostatnia, nad ranem, przypadła bystrookiemu Jostowi.

Noc była jednak spokojna, więc rankiem podjęli wędrówkę. Nie odeszli daleko, ponieważ kwadrans później natknęli się na wejście do starej kopalni. Wypływał z niej górski potok. Grimm przyjrzał się wejściu. Było zbyt małe na giganta, zaś w potok żaden z nich nie dostrzegł czarnych plamek zauważonych przez Josta w rzece.

- Myślicie, że rzeka nasza być to może? - zapytał starając się samemu ocenić, spoglądając na trasę, która obiera.

- Wiecie... Podejrzeń nabrałem, że ocalały jedyny, jedynym być nie musi. Dlatego na ludzi baczenie także mieć by warto było - powiedział dobywając młota i tarczy. Mogło być mało miejsca na użycie broni oburęcznej.

Gdy tylko przestał przyglądać się potokowi, ostrożnie ruszył jako pierwszy w głąb jaskini.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline