Maelar odruchowo cofnął się o pół kroku, gdy śmierć się o niego otarła. Strzała poleciałaby o palec w bok i już na świecie byłoby o jednego elfa mniej, co wspomnianemu elfowi nie przypadłoby do gustu. A spotkałaby go kara za to, że był głupcem. Zajął się tym, co działo się wokół niego, na pokładzie, a nie pomyślał o tym, że i do góry może czaić się niebezpieczeństwo.
I czaiło się, przybrawszy postać łucznika, który uwił sobie gniazdko wysoko na maszcie.
Przez ułamek chwili Maelar zastanawiał się, co zrobić - skryć się, korzystając z magii, czy może skoczyć i poszukać schronienia, kryjąc się za masztem lub wysoką burtą. Każde rozwiązanie miało i wady, i zalety. Wybrał więc trzecie wyjście - gotów uskoczyć przed nadlatującą strzałą strzelił do wrogiego łucznika, który wszak nie mógł zrobić uniku.