Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2017, 21:32   #163
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Post wspólny - Mike, MG, Cohen

Padre gdy tylko był w stanie zmienił magazynek na pełny. Po czym wbił w siebie dwa stimpacki.
- Dzięki Ci panie za ocalenie mego nic niewartego życia.
“Na nogi żołnierzu, trzeba spierdalać” przesłał tekstem do czwórki. A gdyby ten był w stani eusłyszeć w mamrotaniu Padre pod nosem usłyszał by: Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.
Ruszył w kierunku klatki schodowej wyjmując pistolet gotów ogniem dokończyć dzieła zniszczenia.

Black 4 nie odpisał ani nie zareagował słownie. Podążył za liderem zbiegając za nim po schodach. Wszystko się trzęsło i przez wszelkie otwory przelatywały na wylot wściekłe szerszenie szrapneli. Mijali i wręcz potykali się o ciała xenos. I te martwe i te jeszcze żywe. Wydawały się być zbyt oszołomione tym piekłem zgotowanym przez artylerzystów bo kompletnie ignorowały przebiegających między nimi czy po nich ludzi. Ci jednak byli skłonni do jak najszybszego przedostania się do względnie bezpiecznej przed odłamkami strefy w podziemiach budynku. Udało im się przebyć półpiętro i dobiegli wreszcie do parteru. Tam były jeszcze drzwi prowadzące do piwnicy. Ale farciarsko dla nich okazały się być zamknięte na zwykły przycisk więc szybko jej pokonali. Miały wąskie okno do obserwacji tego co się dzieje po drugiej stronie drzwi ale jak dwójka ludzi wiedziała z własnego doświadczenia sprzed paru chwil nawet małe xenos nie mogło to powstrzymać na zbyt długo. A większe pewnie mogły inaczej sforsować te drzwi o ile szalejący po okolicy ostrzał artyleryjski i tak by ich nie rozwalił. Do schronu oznaczonego na mapie brakowało im kilkadziesiąt metrów. Trochę dalej i nie po drodze leżał Hud pokazywał symbol Black 5 choć z sygnaturą KIA. Przed sobą widzieli dość monotonny widok półpiętra schodów prowadzącego do piwnicy.

- Sprawdźmy czy ktoś jest w domu - powiedział Padre z bronią w ręku podchodząc do drzwi. - Hej tam w środku. Przybywamy w pokoju. - zawołał na wszelki wypadek by nie oberwać sojuszniczej kuli. Bo uważał to za najgłupszy sposób zejścia z tego świata. Nie po to przeżył ostrzał artyleryjski by teraz dostać kulkę od ratowanych cywilów.

Owain nie odpowiedział, zajęty faszerowaniem się medpakami i utrzymywaniem się w międzyczasie przy życiu siłą woli.
Gdy dotarli na dół, był już mniej więcej w stanie używalności, idąc za Padre i osłaniając tyły.
- W zasadzie, to przybyliśmy tu dokładnie w odwrotnym celu, wyrżnąć wszystko co się rusza i poprowadzić wycieczkę na dach. - stwierdził filozoficznie Black 4, dając tym świadectwo, jak paskudnie może wpłynąć na człowieka spojrzenie w oczy własnej śmiertelności.

Hałas artyleryjskiej kanonady był zbyt ogłuszający by ktoś usłyszał ludzki krzyk z większej odległości nić kilka kroków. A i nawet wówczas pewnie mało co by zrozumiał. Więc z dołu schodów nikt im nie odpowiedział. Nawet stojący obok Padre Owain usłyszał go raczej dzięki słuchawce komunikatora w uchu a nie dlatego, że stał obok niego.

Dwóch ocalałych Parchów z czwórki jakiej udało się dotrzeć do laboratoriów zeszło schodami na dół, do piwnicy. Cały świat, łącznie ze schodami i piwnicą zadawał się nadal trząść w posadach od kolejnych ciosów zadawanych przez artylerię. W piwnicy zdołała się już zebrać zasłona dymna z odpadającego tynku, kurzu i ziemi jaki odpadał ze ścian i sufitów oraz wpadał przez okienka i drzwi ciśnięty przez podmuchy eksplodujących pocisków. Tu już też były xenos. Niektóre martwe. Czasem jakiś przeleciał przez okienko, pomieszczenie i korytarz znikajac w ciemnościach bocznych pomieszczeń lub zostawał rozbryzgany na jakiejś ścianie czy drzwiach. Musieli się na chwilę zatrzymać by Black 4 mógł użyć swoich stimpaków i doprowadzić się do pełnej sprawności bojowej. Pomogło. Ale zostało mu już ich tylko sześć.

Potem znów wznowili marsz. Dzięki mapkom wyświetlanych przez HUD wiedzieli gdzie powinni iść. Czasem zauważyli jakiegoś jeszcze żywego xenos szeregowej klasy ale te ich ignorowały nadal będąc w letargu paniki. Albo kuliły się w jakimś kącie albo biegły na oślep. Poważniejszą przeszkode natrafili już dość blisko miejsca na mapie oznaczonego jako wejście do schronu. Jakaś eksplozja musiała coś zerwać i teraz korytarz był zalany ogniem ziejącym z zerwanego przewodu. Ostrzał wciąż trwał więc nadal co chwila musieli podtrzymywać się ścian by nie upaść. Ale musieli albo ominąć to płonące przejście albo coś wymyślić. *

- Można by wrócić się po te drzwi i użyć ich jako tarczy. Te parę sekundy powinny wytrzymać, nie? - zaproponował Owain, zbliżając się najbliżej jak się da ku ścianie ognia i przyglądając uważnie rurze, a następnie korytarzowi.

- Dobra, wracamy po te drzwi. - przytaknął Padre
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline