16-07-2017, 00:17
|
#138 |
Northman |
Miejsce strzeleckiej potyczki zostało uprzątniętym przez Thyriego z Esgaroth. Panienka Hilly i Lorelei nie zdołały dokładnie ustalić, skąd przyszły orki, gdyż ich ślady nie były im czytelne i wkrótce ginęły martwym tropem. Krasnolud rozpoznał w łucznikach plemię rasy osiadłej w Mordorze, to i choć tyle Bractwo wiedziało.
Hobbitka i Thyrii przeszukiwali okolicę, a elfka schowana z łukiem ubezpieczała bacznie wypatrując zagrożenia. Nieopodal, u stóp rumowiska schodów przy wzgórzu, wspólnie odkryli zasypane gruzem pod dywanem bluszczu, kamienne wejście w niegdyś okazałym, dzisiaj do połowy złamanym łuku, do jak się okazało tunelu otwierającego ku pomieszczeniom budowli, która z zewnątrz przypominała wielki, zielony kopiec.
Wedle mapy Lorelei, budowla mogła być i zapewne była niegdyś Domem Eärendura. Ruina pałacu znajdowała się obecnie pod ziemią. Wewnątrz , poza obrębem wejścia, gdzie teraz przez otwór odkrytego przejścia wpadało światło dnia, panowały nieprzeniknione ciemności. Aby poruszać się po ruinach bractwo musiało korzystać z pochodni. We trójkę ruszyli w głąb pałacu klucząc po korytarzach kończących się często ślepymi zaułkami zawalonych ścian, wiodących przez puste, zrujnowane komnaty i sale. Królewski pałac wciąż tlił się dostojnym echem dawnej świetności. Spękane mozaiki, płaskorzeźby i filary zdradzały dumne piękno w milczeniu poddane torturze czasu obracającego je w zapomnienie i ruinę. Ślady wojny również poddawały się przyrodzie. Połamany oręż i zbroje kryjące kości obrośnięte były pajęczynami, mchem oraz grzybami. Większość sal i korytarzy była niedostępnym rumowiskiem. Po kilku godzinach eksplorowania Thyri wreszcie dosłyszał, to na co kilka kilkakrotnie wcześniej zwróciła uwagę Hilly. Delikatne szmery miękko i cichutko rozchodziły się w ciemnościach ustając i powracając.
To jednak Lorelei udało się ostatecznie ustalić przyczynę. Elfka zakradając się we wskazanym kierunku dostrzegła na moment kontur znikającego w ciemnościach podziemi zwiadowcę Snaga, którego pobratymców bractwo pogromiło kilka godzin wcześniej. Orczy tropiciel uciekał niemal bezszelestnie, zwinnie pokonując przeszkody, nie zostawiając wątpliwości, iż dobrze zdawał sobie sprawę z okrycia jego obecności przez bractwo. Lorelei posłała w ślad za nim strzałę. Ciszę przerwał na chwilę głuchy łomot. Łuczniczka wkrótce znalazła martwego orka zwalonego na ziemi. Elfi grot ugrzązł w sercu przebijając plecy.
Przed podziemnymi poszukiwaczami Zielonej Kompanii wkrótce stanęła do połowy zachowana sala tronowa. Dalsza część nawy znikała pod masą gruzów i ziemi, lecz przy wejściu i gdzie spomiędzy rumowiska wyrastał tron ostatniego króla Arvedui, pomieszczenie było niemal nienaruszone. Strzeliste kolumny pięły się do góry znikając w ciemnościach sklepienia. Wnętrze oświetlały przebijając się przez mrok strzeliste snopy promieni wpadające w kilku miejscach przez niedostrzegalne otwory. Największy z nich spoczywał na marmurowym czarnym tronie, którego oparcie zdobiła pięcioramienna gwiazda niepoddana zniszczeniu, nienagryziona zębem czasu. Widok dziwnie dodawał otuchy niczym jasna wyspa pośród czarnego morza otchłani, ciepły płomień w otoczeniu zimnych cieni.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
| |